ODROBINA INDONEZJI NA 4 LITERY, CZYLI BALI I GILI

Idziemy na śniadanko.

Do wyboru kilka zestawów do wybrou, indonezyjski, balijski, amerykański, do tego owoce, soczek i kawa i herbata.

Oczywiście dania podaje 5 kelnerów, inny od herbaty, inny od soku, inny od owoców, inny od dania głównego.

Pani podaje taboret, żeby na nim aparat położyć, luksus pełną gębą

anusia :

Kieniu zestawik hotelowy na wypasie

 A gdzie Agusia? zostawiłaś ją w Marinie?

No piżamka, nie wiem jak to się stało, wpadła mi do walizki ...

Agusia pewnie jeszcze odsypia, albo już coś knuje na kolejny wyjazd

Widok na baseny z lobby

Na ten dzień mamy zapłanowaną wycieczkę rowerową i spływ rzeką.

Wycieczka zorganizowana przez indoexplorer, zamówiona jeszcze z Polski.

Przyjeżdża po nas kierowca, po drodze zgarniamy jeszcze 2 Australijczyków, jedziemy od biura zapłacić, i potem na punkt startu trasy rowerowej.

Po dordze stajemy, żeby podpisać jakiś kwit, że jesteśmy świadome tego co robimy i rzucamy okiem na wulkan Batur, ja go ochrzciłam Bintang

No to wsiadamy na rowery i jedziemy, przeważnie z górki. Po drodze zatrzymujemy się co jakiś czas, oglądac okoliczne domostwa, wioski i pola.

Zagroda dla krówek:

jedna krowa wsiadła na rower i uciekła:

balijskie podwórko:

i świątynie wszelakie:

Dzieciaczki idą do szkoły:

ryżyk sobie rośnie:

Kieniusia sobie patrzy i ogląda:

a ryżyk rośnie i rośnie: