Ciekawa jestem czy oglądaliście wschód słońca z Adam's Peak i co udało się zobaczyć bo nie zawsze są odpowiednie warunki
Mnie na górę nie udało się dotrzeć, trochę za krótki był pobyt po objazdówce i za daleko, więc chętnie z Wami popatrzę ze szczytu i powspominam resztę Sri Lanki
@ trina - oglądaliśmy wschód i widoczność była bardzo dobra. Ale wspinaczka po schodach nielekka. Na szczęscie było warto.
26.02 lecimy z Dublina do Colombo przez Abu Dhabi.
Na lotnisku odprawa idzie szybko, kupujemy jeszcze kilka flaszek na początek pobytu i wsiadamy. Gra muzyczka, stewardessy rozdają napoje i nagle zapada cisza i wyłączają się światła. Coś się zepsuło, ale pilot uspokaja, że to nic poważnego. Naprawa usterki trwa dwie godziny, cały czas trzymają nas w samolocie. Dwie godziny to nasz czas na przesiadke w Abu Dhabi, więc mamy wizję uciekającego samolotu. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, w Abu Dhabi nas jeszcze nie było.
W końcu naprawiają usterkę i lecimy. Zdjęc z samolotu niestety nie mam Ale jest bardzo w porządku. Miłym zaskoczeniem są metalowe sztućce do posiłków. Jedzenie całkiem smaczne jak na samolotowe, drinki bez ograniczeń. Duży wybór filmów i koncertów. Jest nawet stewardessa pełniąca funkcję niani specjalnie dla podróżujących z dziećmi.
W Abu Dhabi samolot na szczęście na nas czeka, więc szybko biegniemy przez lotnisko, nie zahaczając o żadne sklepy, więc zdjęc też nie ma. Za to w samolocie czekamy jeszcze na opóźnionych przesiadkowiczów z Moskwy. W końcu startujemy, w Colombo lądujemy koło 4 rano. Na lotnisku tłum ludzi i wszyscy kupują pralki Wizę załatwiliśmy w Polsce (przez stronę www.eta.gov.lk , 30 dolarów od osoby), więc idzie szybko. Dostajemy naklejki do paszportów, wymieniamy trochę pieniędy - kurs na lotnisku jest taki sam jak w bankach. Jest jeszcze ciemno, ale przy lotnisku już tłumy ludzi. Bierzemy tuktuka na dworzec do Negombo, stamtąd jedzie A/C bus do Kurunegala. W Kurunegala przesiadamy się na autobus do Dambulli w końcu jesteśmy. Zdjęc z drogi nie ma, bo głównie przysypialiśmy, w końcy uciekła nam po drodze jedna noc.
Instalujemy się w pokojach, pijemy piwo - pan gospodarz ma przygotowany zapas w lodówce. Popołudniu pora na spacer, idziemy coś zjeść i w stronę jaskiń.
Droga do jaskiń:
Pan na rowerku:
Jest i pani szwaczka:
A to już bliżej jaskiń:
Kupujemy bilety i zaczynami zwiedzanie:
Są i jaskinie:
Wracając zachodzimy do przydrożnej knajpy na rice and curry (to będzie nasza główna potrawa przez najbliższe dni ;)), na tarasie wypijamy kilka drinków i koło 20 padamy - nieprzespana noc daje się odczuć.
To jedziemy dalej, mamy w planie Sigirya - lwią skałę zbudowaną przez króla Kassapę który sprowadzał tam dziewice z całego świata.
Idziemy piechotką na dworzec, po drodze kupujemy Rotti z różnymi nadzieniami - pyszne! Jedziemy autobusem ok. godziny. Dziewczyy nie były na poczatku dobrze nastawione do autobusów (wolno i ciasno), ale podrózowanie okazało się naprawdę wygodne i proste. Ceny za bilet wahały się od 10 do ok. 150 Rs, płaciliśmy tyle samo co miejscowi wg oficajlnego cennika i zawsze dostawaliśmy kwitki. W autobusie jest zawsze kierowca i pan biletowy. Pan biletowy często starał się nam zrobić miejsce do siedzenia przesadzając miejscowych mężczyzn, za to czasem dostawałyśmy do potrzymania czyjeś dzieci. Niemąż zajmował zazwyczaj miejsce stojące.
Dworzec wygląda tak:
Po godzinie dojeżdżamy i idziemy piechotką do wejścia, wstęp na skałę 3750 Rs:
Niestety panował brak światła, więc zdjęcia wyszły średnie. Za to nie było gorąco:
Jest i wycieczka szkolna:
Po drodze malowidła:
Schody:
Widok z góry:
Zieleń jest piękna, soczysta i żywa. Spędzamy tam ze dwie godziny i powoli schodzimy na dół, na autobus do Dambulli.
Ciekawa jestem czy oglądaliście wschód słońca z Adam's Peak i co udało się zobaczyć bo nie zawsze są odpowiednie warunki
Mnie na górę nie udało się dotrzeć, trochę za krótki był pobyt po objazdówce i za daleko, więc chętnie z Wami popatrzę ze szczytu i powspominam resztę Sri Lanki
Też widzę zdjęcia
widze !!!!!!!!!!!!!!
@ trina - oglądaliśmy wschód i widoczność była bardzo dobra. Ale wspinaczka po schodach nielekka. Na szczęscie było warto.
26.02 lecimy z Dublina do Colombo przez Abu Dhabi.
Na lotnisku odprawa idzie szybko, kupujemy jeszcze kilka flaszek na początek pobytu i wsiadamy. Gra muzyczka, stewardessy rozdają napoje i nagle zapada cisza i wyłączają się światła. Coś się zepsuło, ale pilot uspokaja, że to nic poważnego. Naprawa usterki trwa dwie godziny, cały czas trzymają nas w samolocie. Dwie godziny to nasz czas na przesiadke w Abu Dhabi, więc mamy wizję uciekającego samolotu. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, w Abu Dhabi nas jeszcze nie było.
W końcu naprawiają usterkę i lecimy. Zdjęc z samolotu niestety nie mam Ale jest bardzo w porządku. Miłym zaskoczeniem są metalowe sztućce do posiłków. Jedzenie całkiem smaczne jak na samolotowe, drinki bez ograniczeń. Duży wybór filmów i koncertów. Jest nawet stewardessa pełniąca funkcję niani specjalnie dla podróżujących z dziećmi.
W Abu Dhabi samolot na szczęście na nas czeka, więc szybko biegniemy przez lotnisko, nie zahaczając o żadne sklepy, więc zdjęc też nie ma. Za to w samolocie czekamy jeszcze na opóźnionych przesiadkowiczów z Moskwy. W końcu startujemy, w Colombo lądujemy koło 4 rano. Na lotnisku tłum ludzi i wszyscy kupują pralki Wizę załatwiliśmy w Polsce (przez stronę www.eta.gov.lk , 30 dolarów od osoby), więc idzie szybko. Dostajemy naklejki do paszportów, wymieniamy trochę pieniędy - kurs na lotnisku jest taki sam jak w bankach. Jest jeszcze ciemno, ale przy lotnisku już tłumy ludzi. Bierzemy tuktuka na dworzec do Negombo, stamtąd jedzie A/C bus do Kurunegala. W Kurunegala przesiadamy się na autobus do Dambulli w końcu jesteśmy. Zdjęc z drogi nie ma, bo głównie przysypialiśmy, w końcy uciekła nam po drodze jedna noc.
W Dambulli zarezerowaliśmy mailowo nocleg w Avinka: http://www.tripadvisor.com/Hotel_Review-g304133-d4476159-Reviews-Avinka_Holiday_Home-Dambulla_Central_Province.html - 2500 Rs/pokój z wiatrakiem. Wiatraki był wystarczające, przez cały wyjazd tylko dwa razy włączyliśmy klimatyzację.
Instalujemy się w pokojach, pijemy piwo - pan gospodarz ma przygotowany zapas w lodówce. Popołudniu pora na spacer, idziemy coś zjeść i w stronę jaskiń.
Droga do jaskiń:
Pan na rowerku:
Jest i pani szwaczka:
A to już bliżej jaskiń:
Kupujemy bilety i zaczynami zwiedzanie:
Są i jaskinie:
Wracając zachodzimy do przydrożnej knajpy na rice and curry (to będzie nasza główna potrawa przez najbliższe dni ;)), na tarasie wypijamy kilka drinków i koło 20 padamy - nieprzespana noc daje się odczuć.
oooo juz mi sie bardzo podoba prosze wiec o wygodny fotelik dla mnie
No trip no life
super się zaczyna... świątynie rewelacja, a ja zawsze traktowałem Cejlon mocno po macoszemu...
.
To jedziemy dalej, mamy w planie Sigirya - lwią skałę zbudowaną przez króla Kassapę który sprowadzał tam dziewice z całego świata.
Idziemy piechotką na dworzec, po drodze kupujemy Rotti z różnymi nadzieniami - pyszne! Jedziemy autobusem ok. godziny. Dziewczyy nie były na poczatku dobrze nastawione do autobusów (wolno i ciasno), ale podrózowanie okazało się naprawdę wygodne i proste. Ceny za bilet wahały się od 10 do ok. 150 Rs, płaciliśmy tyle samo co miejscowi wg oficajlnego cennika i zawsze dostawaliśmy kwitki. W autobusie jest zawsze kierowca i pan biletowy. Pan biletowy często starał się nam zrobić miejsce do siedzenia przesadzając miejscowych mężczyzn, za to czasem dostawałyśmy do potrzymania czyjeś dzieci. Niemąż zajmował zazwyczaj miejsce stojące.
Dworzec wygląda tak:
Po godzinie dojeżdżamy i idziemy piechotką do wejścia, wstęp na skałę 3750 Rs:
Niestety panował brak światła, więc zdjęcia wyszły średnie. Za to nie było gorąco:
Jest i wycieczka szkolna:
Po drodze malowidła:
Schody:
Widok z góry:
Zieleń jest piękna, soczysta i żywa. Spędzamy tam ze dwie godziny i powoli schodzimy na dół, na autobus do Dambulli.
Melduję się i ja
Piękny widok z góry
Malgo - jak długo jechaliście tym autobusem? Tak mniej więcej
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...
Malgo, piekny widoczek
No trip no life