W drodze na Górę Stołową mijamy Szpital Kliniczny Grooteschur, w którym po raz pierwszy na świecie dokonano przeszczepu ludzkiego serca. Operację wykonał 3.XII. 1967r. dr Christian Barnard
Plac Grand Parade i Ratusz Miejski, z balkonu którego Nelson Mandela wygłosił swoje pierwsze przemówienie do narodu tuż po uwolnieniu
A tu obraduje rząd- budynek parlamentu w okolicy Ogrodów Kampanii Indyjskiej
Ogrody Kampanii Indyjskiej
w cieniu majestatycznej Góry Stołowej
Słynna Waterfront- dawniej dzielnica portowa, obecnie centrum handlowo- rozrywkowe Kapsztadu
Ponieważ zepsuł się prom, który miał nas przeewieźć na wyspę Robben Island, Marcus zaproponował zwiedzanie ogrodów Kirstenbosch. Ogród (wpisany na listę UNESCO) usytuowany jest u podnóża Góry Stołowej, która stanowi dla niego niesamowite, bajeczne tło. Ogród zajmuje powierzchnię 5,5 km2.
Alejka z drzew kamforowych
ponieważ było po deszczu, ogród spowijała mgła, która nadawała jeszcze lekkiej tajemniczości
Owoce gardenii
ogród jest bajkowy i chyba nie było nikogo, kogo by nie zachwycił.
Okolice Kapsztadu ze względu na swój specyficzny klimat są doskonałym miejscem do uprawy winorośli. 50 km na wschód od Cape Town leży miasteczko Stellenbosch, które słynie między innymi z winiarstwa. Odwiedziliśmy jedną z winnic
Jak widać, wszystko tu tonie w pięknej, bujnej zieleni
i aleja dębowa
Stellenbosch nazywane jest czasami Eikestad- Miastem Dębów. Miasto powstało w 1679 roku. Mieści się tu renomowany uniwersytet Universiteit van Stellenbosch, który zawdzięcza swą nazwę założycielowi miasta gubernatorowi Simonovi van der Stella. Również ze względu na swą bardzo ciekawą kolonialną (holenderską) architekturę i malownicze położenie jest bardzo chętnie odwiedzane przez turystów.
Umilko, byłam w Stellenbosh w czasie "ichniej" jesieni.... Aż się wierzyć nie chciało, że to Afryka. Porastająca wzgórza winorośl miała złocistą barwę, inne liściaste drzewa przebarwione były na rudo-pomarańczowe kolory, w to wszystko wtopione śliczne posiadłości winiarzy, domki, kościoły. Przypominało to bardziej południową Francję niż RPA.
W ogóle to bardzo podobały mi się okolice Kapsztadu, zarówno samo miasto, jak i przylądek i winne rejony....
Też z zainteresowaniem śledzę relację. Czy byliście w Lesotho?
W Kapsztadzie czeka nas jeszcze popołudniowy rejs katamaranem po zatoce Granger Bay z zachodem słońca i lampką szampana.
Kolejny dzień w Kapsztadzie wita nas już piękną, słoneczną pogodą- na szczęście, bo w planach wyspa fok, pingwinki i Przylądek Dobrej Nadziei.
Z samego rana wyruszamy na Duiker Island:
Następnie przejeżdżamy wzdłuż wybrzeża Atlantyku przez jedną z najpiękniejszych i najbardziej malowniczych tras widokowych na świecie- Chapmans Peak. Trasa wykuta w granitowej skale wije się na odcinku 9 km wokół szczytu Chapman aż 114-ma zakrętami. Ze względu na osuwające się skały, kamienie trasa była kilkakrotnie zamykana. Dziś osuwiska są zabezpieczone siatką, a za możliwość przejazdu niezwykle malowniczą trasą nadmorską trzeba zapłacić.
Miko, apisku, cieszę się, że zainteresował Was mój skromny wątek. RPA jest cudownym krajem i po prostu trzeba go zobaczyć. Myślę, że o każdej porze roku potrafi zachwycić. Teraz było bardzo zielono, zieleń była piękna, niewiarygodnie soczysta (a to środek lata), jeszcze kwitły niektóre drzewa i kwiaty (choć pewnie nie tak obficie jak wiosną). Jesień z pewnością jest tam niezwykle urokliwa, bo te wszystkie drzewa, czy roślinki, które zmieniają barwy muszą stwarzać niezapomniane widoki. Rzeczywiście czasami trudno uwierzyć, że to Afryka
apisku, w Lesotho niestety nie byliśmy. Odwiedziliśmy za to Suazi.
I dalej, już powoli dojeżdżamy w okolice przylądka, choć małpy nieco utrudniają podróż
A to już fynbos, specyficzna roślinność charakterystyczna dla okolicy przylądkowej.
I jesteśmy na terenie Rezerwatu Przylądka Dobrej Nadziei. Z tarasów widokowych podziwiamy przylądek- miejsce, gdzie spotykają się dwa prądy morskie- ciepły Mozambicki i zimny Benguelski.
i jeszcze fynbos- 73% tej roślinności stanowią endemity- występujące tylko tu w okolicach przylądka suchorosty. Nazwę fynbos nadali tej formacji roślinnej Holendrzy i oznacza ona "wspaniały busz".
i znów małpki podgryzające ulubione owoce
i jeszcze krajobraz przylądkowy. Przewodnik twierdził, że najpiękniej jest tu wiosną- w okolicach września, kiedy fynbos zakwita i mieni sie przeróżnymi kolorami wrzośców, pelargonii... ech, chyba trzeba byłoby wrócić
I jeszcze obiadek- tak piękne i wyjątkowe miejsce zasługuje na królewski posiłek
Naturalnie była też sesja zdjęciowa pod słynną tablicą CAPE OF GOOD HOPE, ale ponieważ była długa kolejka do zdjęcia, a czasu malutko, mamy tylko takie ze swoimi facjatkami więc nie będę ich tu wklejać.
W drodze powrotnej do Kapsztadu odwiedzamy jeszcze pingwinki afrykańskie (na plaży Boulders):
Na koniec pobytu w Kapsztadzie jeszcze kilka fotek z miasta:
Cud architektury- niedokończona estakada . Jakiś urbanista/ architekt coś źle obliczył, czegoś nie przewidział i teraz trasa kończy się tak dziwnie- na środku skrzyżowania i nie ma miejsca, by poprowadzić ją dalej.
widok z naszego okna hotelowego na Górę Stołową
Siódmego dnia z samego rana lecimy z powrotem do Johannesburga, a stamtąd w okolice Parku Krugera. Nocleg w Nkambeni Safari Camp- brezentowe namioty na palach, łazienka z prysznicem wewnątrz i na zewnątrz na tarasie- nam się bardzo podoba.
Super że piszesz
http://www.followdreams.today/
https://www.facebook.com/followdreams.today/
W drodze na Górę Stołową mijamy Szpital Kliniczny Grooteschur, w którym po raz pierwszy na świecie dokonano przeszczepu ludzkiego serca. Operację wykonał 3.XII. 1967r. dr Christian Barnard
Plac Grand Parade i Ratusz Miejski, z balkonu którego Nelson Mandela wygłosił swoje pierwsze przemówienie do narodu tuż po uwolnieniu
A tu obraduje rząd- budynek parlamentu w okolicy Ogrodów Kampanii Indyjskiej
Ogrody Kampanii Indyjskiej
w cieniu majestatycznej Góry Stołowej
Słynna Waterfront- dawniej dzielnica portowa, obecnie centrum handlowo- rozrywkowe Kapsztadu
Ponieważ zepsuł się prom, który miał nas przeewieźć na wyspę Robben Island, Marcus zaproponował zwiedzanie ogrodów Kirstenbosch. Ogród (wpisany na listę UNESCO) usytuowany jest u podnóża Góry Stołowej, która stanowi dla niego niesamowite, bajeczne tło. Ogród zajmuje powierzchnię 5,5 km2.
Alejka z drzew kamforowych
ponieważ było po deszczu, ogród spowijała mgła, która nadawała jeszcze lekkiej tajemniczości
Owoce gardenii
ogród jest bajkowy i chyba nie było nikogo, kogo by nie zachwycił.
Okolice Kapsztadu ze względu na swój specyficzny klimat są doskonałym miejscem do uprawy winorośli. 50 km na wschód od Cape Town leży miasteczko Stellenbosch, które słynie między innymi z winiarstwa. Odwiedziliśmy jedną z winnic
Jak widać, wszystko tu tonie w pięknej, bujnej zieleni
i aleja dębowa
Stellenbosch nazywane jest czasami Eikestad- Miastem Dębów. Miasto powstało w 1679 roku. Mieści się tu renomowany uniwersytet Universiteit van Stellenbosch, który zawdzięcza swą nazwę założycielowi miasta gubernatorowi Simonovi van der Stella. Również ze względu na swą bardzo ciekawą kolonialną (holenderską) architekturę i malownicze położenie jest bardzo chętnie odwiedzane przez turystów.
Umilko,
z wielkim zainteresowaniem podczytuję Twój wątek. Bardzo mnie ten kierunek fascynuje
Umilko, byłam w Stellenbosh w czasie "ichniej" jesieni.... Aż się wierzyć nie chciało, że to Afryka. Porastająca wzgórza winorośl miała złocistą barwę, inne liściaste drzewa przebarwione były na rudo-pomarańczowe kolory, w to wszystko wtopione śliczne posiadłości winiarzy, domki, kościoły. Przypominało to bardziej południową Francję niż RPA.
W ogóle to bardzo podobały mi się okolice Kapsztadu, zarówno samo miasto, jak i przylądek i winne rejony....
Też z zainteresowaniem śledzę relację. Czy byliście w Lesotho?
Mariola
W Kapsztadzie czeka nas jeszcze popołudniowy rejs katamaranem po zatoce Granger Bay z zachodem słońca i lampką szampana.
Kolejny dzień w Kapsztadzie wita nas już piękną, słoneczną pogodą- na szczęście, bo w planach wyspa fok, pingwinki i Przylądek Dobrej Nadziei.
Z samego rana wyruszamy na Duiker Island:
Następnie przejeżdżamy wzdłuż wybrzeża Atlantyku przez jedną z najpiękniejszych i najbardziej malowniczych tras widokowych na świecie- Chapmans Peak. Trasa wykuta w granitowej skale wije się na odcinku 9 km wokół szczytu Chapman aż 114-ma zakrętami. Ze względu na osuwające się skały, kamienie trasa była kilkakrotnie zamykana. Dziś osuwiska są zabezpieczone siatką, a za możliwość przejazdu niezwykle malowniczą trasą nadmorską trzeba zapłacić.
a tak sobie niektórzy mieszkają
Jeden z tarasów widokowych na trasie
Miko, apisku, cieszę się, że zainteresował Was mój skromny wątek. RPA jest cudownym krajem i po prostu trzeba go zobaczyć. Myślę, że o każdej porze roku potrafi zachwycić. Teraz było bardzo zielono, zieleń była piękna, niewiarygodnie soczysta (a to środek lata), jeszcze kwitły niektóre drzewa i kwiaty (choć pewnie nie tak obficie jak wiosną). Jesień z pewnością jest tam niezwykle urokliwa, bo te wszystkie drzewa, czy roślinki, które zmieniają barwy muszą stwarzać niezapomniane widoki. Rzeczywiście czasami trudno uwierzyć, że to Afryka
apisku, w Lesotho niestety nie byliśmy. Odwiedziliśmy za to Suazi.
I dalej, już powoli dojeżdżamy w okolice przylądka, choć małpy nieco utrudniają podróż
A to już fynbos, specyficzna roślinność charakterystyczna dla okolicy przylądkowej.
I jesteśmy na terenie Rezerwatu Przylądka Dobrej Nadziei. Z tarasów widokowych podziwiamy przylądek- miejsce, gdzie spotykają się dwa prądy morskie- ciepły Mozambicki i zimny Benguelski.
i jeszcze fynbos- 73% tej roślinności stanowią endemity- występujące tylko tu w okolicach przylądka suchorosty. Nazwę fynbos nadali tej formacji roślinnej Holendrzy i oznacza ona "wspaniały busz".
i znów małpki podgryzające ulubione owoce
i jeszcze krajobraz przylądkowy. Przewodnik twierdził, że najpiękniej jest tu wiosną- w okolicach września, kiedy fynbos zakwita i mieni sie przeróżnymi kolorami wrzośców, pelargonii... ech, chyba trzeba byłoby wrócić
I jeszcze obiadek- tak piękne i wyjątkowe miejsce zasługuje na królewski posiłek
Piękna ta trasa widokowa
Naturalnie była też sesja zdjęciowa pod słynną tablicą CAPE OF GOOD HOPE, ale ponieważ była długa kolejka do zdjęcia, a czasu malutko, mamy tylko takie ze swoimi facjatkami więc nie będę ich tu wklejać.
W drodze powrotnej do Kapsztadu odwiedzamy jeszcze pingwinki afrykańskie (na plaży Boulders):
Na koniec pobytu w Kapsztadzie jeszcze kilka fotek z miasta:
Cud architektury- niedokończona estakada . Jakiś urbanista/ architekt coś źle obliczył, czegoś nie przewidział i teraz trasa kończy się tak dziwnie- na środku skrzyżowania i nie ma miejsca, by poprowadzić ją dalej.
widok z naszego okna hotelowego na Górę Stołową
Siódmego dnia z samego rana lecimy z powrotem do Johannesburga, a stamtąd w okolice Parku Krugera. Nocleg w Nkambeni Safari Camp- brezentowe namioty na palach, łazienka z prysznicem wewnątrz i na zewnątrz na tarasie- nam się bardzo podoba.
A po kolacji taniec Zulusów