--------------------

____________________

 

 

 



Fotorelacja Seszele 06.2011 ( Mahe, Praslin, La Digue)

50 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
bepi
Obrazek użytkownika bepi
Offline
Ostatnio: 2 lata 11 miesięcy temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Filos , mnie na Mahe plaże az tak nie powaliły..., jak na Praslin i La Digue wziełam tą wyspe choć jej na początku wogóle nie planowałam , zdecydowałam się wkońcu  bo myślałam ze tam bedzie jedzenie tansze i wiekszy wybór knajpek ..grilli  ..a w sumie jedzenie w sklepach było na wszystkich 3 wyspach w takie samej cenie ,a na beau vallon gdzie byłam nie widziałam jedzonka na wynos... tylko obok bazaru w Victorii widziałam jeden taki  bar , ale to było za daleko dla nas, aby tam codziennie  jechać... Potem już nie widziałam take away na Mahe  nigdzie po drodze . Głównym kurortem na Mahe jest Beau Vallon ale plaża średnio fajna, jak dla mnie, są miejscami fajne widoczki jak przy tym Hiltonie ..a reszta plaży taka sobie bez fajewerków..ani zbyt dużo palm ani lazurów ..
Stołowaliśmy się w tej obskurnej pizzeri Baobab .. jak już się chciało bufet to 20 euro od osoby.
Mnie na Mahe podobała się najbardziej plaża Anse Intendance  , Takamaka  ale tam fale ogromne  i popływać się nie da ..pojechać tam na kilka godzin jest okej  ale mieszkać tam to nie ..generalnie te wszystkie plaże które zwiedzałam na Mahe to są ukryte w zatoczkach i nie ma zbyt dużo hoteli w okolicy.. ani jakiegoś centrum.. Anse Takamaka , Grand Anse, Port Launay, Anse Soleil to takie pustkowia tam nie ma co robić wieczorem ..nie ma knajp ani za duzo sklepów.. poprostu diabeł mówi dobranoc .. Przy Baia Lazare chyba tylko jeden hotel był tylko, sklepów i knajp też nie widziałam, chyba tylko na Anse Royal były sklepy, i jakaś cywilizacja.. hehe
Na La Digue to jest mnóstwo pensjonatów których nawet Niemcy nie mają w ofertach , trzeba by tych namiarów szuakć na jakis forach zagranicznych ,ale najskromniejszy jaki widziałam to ten Bernigue..  to takie zaniedbane  domki drewniane ala.. stodoły zaniedbane w  ogrodzie gdzie nie ma basenu, jakis łądnych roślin kompletnie nic zagroda, domki i wypalona trawa..heh
Tam aby te piekne plaże zobaczyć to trzeba jeżdzić po tych wyspach, przemieszczać się , bo często przy danej pieknej plaży nie ma nic dookoła...
Mnie bardzo odpowiadała Anse Volbert na Praslinie , jeszcze lepiej by mi pasowała Anse Georgette czy Lazio  ale jak przy niej nie ma hoteli ( tylko Lemuriamega drogi ) ani pensjonatów.. wiec znowu tzreba jechac tam na fakulteta..nie ma możliwosci w okolicy mieszkać..

Mahe mi się podobała ale widokowo, czyli piękne malownicze  widoki po drodze jak jeżdziliśmy tym autobusem po wyspie , fajna wyspa aby  zapuścić się na szlaki czy wędrówki prowadzące do pustych zatoczek , natomiast te plaże które zobaczyłam na Mahe  są na zadupiach...i nadają się bardziej na 1 dniowego fakulteta niż na dłuższy pobyt, bo na dłuższy pobyt aby się nie zanudzić to trzeba brać coś bliżej centrum, no chyba że jesteś typem człowieka że możesz siedzieć cały dzien  na tarasie i czytać książkę..a wokoło tylko pusta plaża i  pustka ..

ja osobiście polecam 3 wyspy-))( każda miała coś pięknego 2 tygodnie na samej La Digue to trochę dużo.. pomimo ze jest najpiękniejsza to szkoda widzieć tylko ją , jak będziesz tam tak długo w tym raju. Na drugi pobyt jak się już widziało te inne zakątki  Seszeli to pobyt tylko na La Digue byłby całkiem okej bo wtedy rozkoszujesz się tylko tą perełką i już Cię nie nosi gdzieś indziej ..
Na La Digue najlepsza lokalizacja to Anse Patates ale tam są tylko 2 hotele : Patatran i L'ocean ale są drogie-)
Brać coś w okolicy rajskiej plazy  Dartaniana nie ma sensu bo bedziesz musiał płacić wstep codziennie 100 rupi od osoby, a mnie Dartanian nie powalił na kolana aż tak jak myślałam,..ale o tym potem napisze ,  za dużo tam odpływów, płycizny, piasek szorstki,gruby , i sporo wyrzuconej rafy..posiedzieć tam kilka godzin wśród tych granitów i popatrzec na te niesamowite barwy oceanu jest fajnie na 1-2 dni ale nie na cały pobyt..
Piekna plaża na la Digue to też Anse coco, i petite anse ale tam nie ma cywilizacji wokół plaży wiec tam tylko na fakulteta..
Praslin centrum wyspy to jest Cote do or czyli anse Volbert tam najwiekszy wybór fakultetów , knajp sklepów,  tam jeszcze można gdzieś się poszwędać.. drugim taki centrum wyspy Praslin jest Grand Anse ale ta plaza mi sie nie podobała nie ma lazuru i tych kolorków jakie oczekuje na urlopie.
na Praslin jeszce są plaze anse boudin, takamaka, possession i inne ale to  zadupia..
Najpiekniej na Praslinie jest na Anse Lazio i Georgette ale tam nie nic w okolicy..nadaje się tylko na fakulteta
dlatego anse Volbert mi pasuje bo ma ładne idealne kolorki, jest długa !!!!!! wiec jest gdzie pospacerowac, , i ma dostep do sklepów i jedzenia.
Na Mahe to tak jak pisałam wszystkie te piękne plaze są miejscach ustronnnych, często przy danej pięknej plaży jest tylko jakiś wypasny hotel za pare tysiecy euro i innych mozliwosci nie ma aby mieszkac w okolicy.. wiec rejon Bau Vallon jest dobry bo  wszedze  blisko ale bedąc na tej plaży  mnie nie powala widok ,i aby zobaczy łądne plaze to trzeba jezdzic  po tej wyspie-)

bepi
Obrazek użytkownika bepi
Offline
Ostatnio: 2 lata 11 miesięcy temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Punktualnie O godzinie 9.00 wypływamy z wyspy Praslin na La Digue, na promie nie ma zbyt dużo ludzi ,wolnych miejsc jest sporo , płyniemy  i fale są tutaj zdecydowanie mniejsze niż na promie z Mahe na Praslin. Im bliżej zbliżamy się la Digue to na niebie wiszą ciężkie chmury, jak patrzymy w kierunku Praslin to świeci piękne słoneczko, ja znowu panikuję z braku słońca  ..tylko 2 i pół  dnia na tej rajskiej wyspie a jak nam się trafi deszcz to się chyba zapłaczę !!! Po 15 minutach dopływamy do uroczego portu  La Passe. Tyle się w necie naoglądałam fotek z portu jaka tam piękna woda ma kolor , a my w tych chmurach to teraz  żadnej egzotyki na razie nie widzimy..-)) !!! No nic nawet aparatu fotograficznego nie wyciągam bo nie toleruję burych zdjęć. Wysiadamy z promu odbieramy bagaże i idziemy w kierunku centrum miasteczka , po drodze zaczepiają nas  taxi  ( jest ich chyba ze 3 może i 5 sztuk) czy potrzebujemy transportu ? pytamy za ile ,? 100 rupi, na razie odmawiamy , stwierdzam że za tyle.. to nam hotel oferował transport-) , a na miejscu to pewnie będzie można coś wynegocjować. ..bo przecież do hotelu mamy tylko 800 metrów z portu, na razie to idziemy do sklepików które widzimy w porcie napić się piwka , ( Sey Brew cena 20 rupi jak na innych wyspach, Robert tym razem bierze piwo EKU też miejscowy wyrób 25 rupi, ale smakuje podobnie jak Sey Brew ) . W porcie są ze 3-4 sklepy spożywcze i jeden sklep z pamiątkami a na końcu portu jest włoska lodziarnia. Po opróżnieniu browarków  rozglądam się za jakimś lokalnym transportem , myślę sobie pewnie nie wszyscy taksówkarze załapali turystów na transport i potem z braku laku..obniżą ceny-), rozglądamy się po porcie ale niestety wszyscy taksówkarze dostępni w porcie rozjechali się z turystami którzy przypłynęli tym naszym promem, oferują na tylko zaprzęg wołowy , albo miejscowi kolesie którzy kręcą się  w porcie oferują transport za 10 euro, a to przecież jeszcze wiecej niż taxi bo 170 rupi !!  w głowie przeliczam sobie że to przecież za to będę miała duży  rum Takamaka, za tę parę metrów podwozu ,  stwierdzam idziemy pieszo do hotelu !!!szkoda kasy marnować ! nie takie kilometry robimy codziennie plażami na urlopie ! tym bardziej że słońca nie ma to spacer nie będzie taki męczący z tą walizką ! Mijamy centrum miasteczka La Passe , gdzie jest tablica z reklamą naszego hotelu skręcamy zgodnie z reklamą w lewą stronę w głąb wyspy, droga jest asfaltowa , więc spoko ! zaraz za zakrętem jest kafejka internetowa , a zaraz obok niej widzimy bar take away  , podpytujemy miejscowych o godziny urzędowania baru , i stwierdzamy ze tu przyjedziemy w południe na obiad. Idziemy dalej , po drodze mijamy sklep spożywczy, idziemy a  wzdłuż drogi są urocze domki mieszkańców tej wyspy a w ogrodach widzimy zatopione w zieleni  ogromne skały, co chwilę po drodze chodzi jakiś pies, koza, czy kura, albo pasą się w ogrodach woły bądź krowy , takie swojskie wiejskie  klimaty, na ulicach leżą sobie mango, marakuje i inne owoce tropikalne których nazw nie znam,  ruchu samochodowego prawie w ogóle nie ma tej wyspie tylko od czasu do czasu jakaś ciężarówka z placu budowy innych pensjonatów. Idziemy coraz szybciej bo zaczyna lekko mrzyć , na szczęście w tej okolicy  teren jest płaski, nie ma żadnych pagórków jak na Mahe czy Praslin, mijamy kolejny mini sklepik ,  w okolicy jest kilka guest house na wynajem, nawet nie pamiętam nazw , mijamy też Guest House Calou, wyglada całkiem przyzwoicie , następnie Guest House Birgo , też jest całkiem okej , no i kolejny to Guest House Bernique, i w tym momencie dziękuję Bogu że nie zabukowałam tutaj urlopu, bo z zewnątrz nie wygląda ciekawie,  Bernique to kilka zapuszczonych drewnianych domów w zaniedbanym ogrodzie, nic specjalnego , taka typowa noclegownia -)
a w sumie tylko tutaj było miejsce wolne oprócz hotelu który zamówilismy  Idziemy dalej i już daleka widzimy ładne ogrodzenie wzdłuż drogi, i śliczną bramę wejściową  jak do jakiegoś  zamku .. Miś pyta czy to już nasz hotel ? tak nareszcie!  to faktycznie hotel Chateau St. Cloud , już z zewnątrz wygląda całkiem fajnie, zdecydowanie lepiej!!!! niż Guest House które mijaliśmy po drodze .Droga w sumie zajęła nam ze 20 minut marszu z portu . Przed hotelem stoją wazony gdzie są pięknie ułożone kompozycje kwiatów w wodzie. Idziemy do recepcji, a tam wesoła właścicielka hotelu siedzi za biurkiem, na którym wśród zeszytów  leżą dwa białe koty, ranyyy boskie jakie piękności!!! od razu biorę jednego na ręce , jak ja kocham te futrzaki !!!!!!! Sympatyczna właściciela hotelu wita nas bardzo serdecznie ,najpierw przynosi nam schłodzony soczek ze świeżych owoców , smakuje wyśmienicie !!! Oj co za ulga po takim spacerze !!! prosi o nasze vouchery, hotel mamy zabukowany w niemieckim biurze Meier´s Weltreisen, po chwili gdzieś dzwoni chyba do mansona lokalnego biura  i już wszystko wporządku, dostajemy klucze do pokoju  przychodzi chłopak po nasze walizki i inna sympatyczna pani która nas oprowadza po hotelu, najpierw mijamy budynek główny który jest przerobiony ze starej plantacji wanilli, następnie jest parking rowerów, następnie mijamy restaurację i bar przy basenie   idziemy  pięknym ogrodem gdzie jest mnóstwo różnych ciekawych rzeźb , fontan ,dzbanów, wazonów wykonanych ręczną robotą , mnóstwo kwiatów, jest ślicznie, pięknie i gustownie  to wszystko pasuje do siebie, następnie mijamy basen , jest mały ale bardzo fajny i pomysłowo zrobiony  , jest część głeboka  i czesc wydzielona dla dzieci , do basenu spływa z dzbana woda , wokoło basenu rozstawione leżaczki , i takie jajko-hustawko-bujaki wiklinowe , wszystko dookoła wygląda uroczo !i przytulnie jest kilka stolików parasoli ,dalej idziemy stromo po schodach ze skał coraz wyżej w kierunku uroczej willi na wzgórzu, po drodze mijamy piękne skały zatopione w zieleni i kwiatach , myślę sobie  gdzie ona nas prowadzi ? czyżby do tej willi ?przecież mamy pokój standardowy wykupiony a te pokoje są właśnie przy basenie, my  idziemy dalej a po chwili nam szczęka opada ! wchodzimy na taras pięknej willi na wzgórzu , willa ma nr 5 ,  zupełnie nowa, jest piękna ! na środku pokoju jest ogromne  łóżko przystrojone kwiatami, z którego rostacza się widok na taras, i teren hotelu  , w pokoju jest lodówka, czajnik bezprzewodowy, kawa herbata za free, telewizor, klimatyzacja, wiatrak, moskitiera, sejf, wygodne duże szafy, wchodzimy do łazienki i jest ogromna !!  elegancka, przestrzenna jasna, mnóstwo kwiatów wokoło, wszystko gustownie urządzone  nowiutkie ,  jeszcze pachnie.. klejem do kafelek, jest ogromna kabina prysznicowa, jupiii  jak fajnie możemy się prysznicować we dwoje !!!tyle mamy miejsca , jest też wanna, wieszka na pranie, żel pod prysznic, szampon do włosów, mydełka. Ręczników chyba ze 6 szt . Już żałuję że będziemy tu tylko 2 noce .!!!! Dostajemy nasze walizki , dajemy napiwek chłopakowi bo naprawdę się chłopak natrudził jak wnosił na głowie te walizki po tych wszystkich skałach .  Roberto zadowolony, włączył TV kanałów sporo, i tu odbiór dobry , bo wcześniej TV mielismy w hotelu na Mahe ale tylko  4 zaśnieżone.. kanały, nareszcie jakiś kontakt ze światem-)) jak nacieszyliśmy się naszą willą , ja już szukam w walizce mojego bikini , walizek nawet nie rozpakowujemy na te 2 dni bo szkoda czasu na siedzenie w pokoju !!!!!!tym bardziej że pogoda już się robi ładna, chmury gdzieś wiatr przegonił , więc poganiam mojego chłopa i wyłączam to telepudło!!!!!przecież muszę dzisiaj zjechać całą perełkę -)

bepi
Obrazek użytkownika bepi
Offline
Ostatnio: 2 lata 11 miesięcy temu
Rejestracja: 04 wrz 2013
bepi
Obrazek użytkownika bepi
Offline
Ostatnio: 2 lata 11 miesięcy temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

a tu hotelowe piękności(((

Od Seszele 2011 Od Seszele 2011
bepi
Obrazek użytkownika bepi
Offline
Ostatnio: 2 lata 11 miesięcy temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Idziemy do lobby po rowery, jest ok. godziny 11.00  stoi ich tam ze 30 sztuk,koszt roweru na cały dzień to 100 rupi od osoby , ( ok 9$) o ranyy który tu wybrać ? , robię kilka rundek wokół recepcji i już mam mojego rumaka z mięciutkim szerokim siedzonkiem , to bardzo ważne , polecam sobie najpierw sprawdzić siedzonko przed wypożyczeniem roweru.
Roberto bierze pierwszy lepszy rower z brzegu , wyjeżdżając z bramy hotelu, mówimy naszej sympatycznej właścicielce hotelu ze wzięliśmy dzisiaj rowery na cały dzień , i ruszamy w drogę , kierunek Anse Patates , po drodze kupujemy rum i cole aby się dobrze prowadziło nasze rumaki-) wkońcu zaoszczędziłam na tą butelczynę smycząc.. osobiście  walizki do hotelu , teraz za to będę miała przyjemności i radośc z tej butelki do końca dnia-)))
Jedziemy przez la passe, a potem mijamy hotel Domaine de l'Orangeraie, hotel cudny, piękne lobby  i już samo  wejscie do hotelu robi wrażenie , tylko ta plaża taka niespecjalna.. i tak jakoś przy ulicy..jakoś tak mało egzotyki..pewnie w środku hoteli jest pięknie !
Dalej  jedziemy mijamy kilka pensjonatów, bardzo podoba mi się Kot Babi napotkany po drodze, po drodze mijamy cmentarz , potem jedziemy obok Anse Severe, ale nie stajemy tylko jedziemy dalej, po chwili z daleka lazurem razi.. mnie po oczach to musi być pewnie Anse Patates !!! taka tak właśnie ta plaża ! mijemy hotel L?Ocean i jesteśmy przy hotelu Patatran i Miś.. krzyczy kurna jak tu pięknie , dlaczego tu nie zabukowaliśmy urlopu !!!??? buhehe..mówię przez Twoje limity kasowe -)) a po drugie nawet miejsc nie było!!!  Widoki w tej okolicy są cudowne , ta plaża mi się najbardziej podobała na Seszelach , może jest i malutka  ale niesamowicie urocza !!!!!!!!!!!!! kolor oceanu w tym miejscu jest nie do opisania, jest idealny ! są pochyłe  palemki, są cudnie porozrzucane granitowe skały na brzegu, piaseczek  jest jasny i idealnie mięciutki beż jakiś kamieni, raf, glonów czy innych paskudztw ? Stoimy  przy tej plaży i gapimy się w te rajskie widoki , ehh jak pięknei byłoby mieszkać w tych bungalowach naprzeciwko ulicy i budzić się raniutko z takim widoczkiem!!

a tu kilka widoczków z tych okolic

Od Seszele 2011 Od Seszele 2011 Od Seszele 2011 Od Seszele 2011 Od Seszele 2011 Od Seszele 2011 Od Seszele 2011 Od Seszele 2011 Od Seszele 2011 Od Seszele 2011 Od Seszele 2011
bepi
Obrazek użytkownika bepi
Offline
Ostatnio: 2 lata 11 miesięcy temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Po nacieszeniu oczu Anse Patates jedziemy dalej w kierunku Anse Gaulettes, po drodze mijamy czasem jakieś piękne urocze domki  zatopione w kwiatach  z cudnym widokiem  jak ten

Od Seszele 2011

jedziemy dalej droga raz asfaltowa raz jedziemy po piasku , kierujemy się na Anse Grosse Roche, widoki po drodze są cuwne totalny EDEN !

Od Seszele 2011 Od Seszele 2011 Od Seszele 2011 Od Seszele 2011 Od Seszele 2011 Od Seszele 2011 Od Seszele 2011 Od Seszele 2011  
bepi
Obrazek użytkownika bepi
Offline
Ostatnio: 2 lata 11 miesięcy temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Wyspa La Digue jest uważana za najczystszą na Seszelach !!! i faktycznie tak jest ! jadąc w kierunku Anse Banane do południa mamy odpływy oceanu ,  zatem widać iz ta okolica otoczona jest rafą koralową, jedziemy dalej   a w tle mijamy ciagle  rajskie tropikalne  krajobrazy  jak z pocztówki, jedziemy ciagle wzdłuż oceanu a po drugiej stronie ulicy ciagle mijamy ogromne granitowe bloki skalne. Dojeżdzamy do końca drogi, dalej juz nie ma mozliwosć jechać rowerem

Od Seszele 2011  
bepi
Obrazek użytkownika bepi
Offline
Ostatnio: 2 lata 11 miesięcy temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Droga  w okolicy  Anse Banane  kończy się i nie ma możliwości dalej jechać tą drogą ,więc  musimy zawrócić i jedziemy tego dnia na Grand Anse, Petite Anse ,Anse Coco,  po chwili na drodze w okolicy Anse Grosse Roche spotykamy ogromnego żółwia który sobie podjada obierki z owoców  z knajpki gdzie można kupić właśnie soki ze świeżych owoców i jakieś przekąski, jedziemy dalej spotykamy jeszcze jakieś budki z napojami gdzie w klatce wiszą sobie  nietoperze.

Od Seszele 2011 Od Seszele 2011  
bepi
Obrazek użytkownika bepi
Offline
Ostatnio: 2 lata 11 miesięcy temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Wracając mijamy znowu cudne widoki Anse Patates,  dalej Anse Severe, przejeżdżamy przez centrum la passe, następnie mijamy najlepiej zaopatrzony market na Seszelach  o nazwie "Grégoire's . Zatrzymujemy się tam na chwilkę  , obok marketu jest tez bank gdzie można kasę wymienić. Market jest czyściutki, klimatyzowany, (ps. nie można tam wchodzić w samych kąpielówkach-)tu wreszcie panuje porządek na półkach , nie to co ten burdel w sklepikach na Praslin -)) Można kupić w tym markecie artykuły spożywcze, drogeryjne , pieczywo, bagietki bułki, chleb, ciastka ,my od razu kierujemy się do stoiska z piwkiem , gdzie na widok puszeczek o pojemności 0,5 litra aż nam się oczy rozpromieniły z radości .Można kupić w puszkach czeski  Budweiser, niemiecki Paulaner (40 rupi), Warsteiner ( 35 rupi), Corone ( 55 rupi) i mnóstwo innych rodzi piwa, od razu bierzemy w ręce Paulaner-y i cieszymy się jak dzieci na widok dużego piwka . W tym sklepie jest ogromny wybór win i ogólnie alkoholi z różnych stron świata. Jedziemy dalej mijamy szkołę , w tle słyszymy i widzimy dzieci które tańczą na boisku w rytm piosenki Shakiry waka waka , ranyy  jakie te dzieci są śliczniutkie !!! a jakie oczy  mają piękne ,dziewczynki fryzury fikuśne we włosach  kolorowe gumeczki  ,  najchętniej bym zabrała ze sobą do Polski taką śliczniutką mulatkę..hehe ..-) potem mijamy  miejsce skąd wylatują helikoptery, skąd Dagusia pewnie leciała zobaczyć rajskie widoki La Digue  z lotu ptaka , dalej kierujemy się w lewo na Grand Anse , natomiast w prawo jest droga na Anse Source d'Argent ale tą plażę zostawimy sobie jednak na następny dzień aby tam pojechać już od samego rana  i spędzić tam calutki dzień.. Jedziemy na  Grand Anse ok 20-25 minut , ale raz pędzimy z górki a raz prowadzimy rower pod górę , nawet nie mam siły wyciagać aparatu aby sfotografować tą okolicę , na szczęscie większość  drogi jest w cieniu ,wokoło  sporo drzew, zieleni, granitowych skał,  mijamy domki, ogródki , na drodze co chwilę jakieś owoce  omijamy,   mój Roberto to już ma nieżle tyłek poobijany buhehe, przez to wąskie siedzonko z roweru , już jutro to on sobie wybierze zdecydowanie wygodniejszy rower i bardziej sprawny bo po drodze jeszcze nam keta z roweru spadła, ale  jakoś dalismy radę to naprawić za pomocą liścia bananowca aby się nie ubrudzić -) Wreszcie dojechaliśmy do Grand Anse , zostawiamy rowery w krzakach obok restauracji Coco Lautier. Wchodzimy na plażę Grand Anse , na plaży jest około 15 osób , a kolory tutaj są bajkowe, ogromne fale, nie można się tutaj kąpać,  po obu stronach plaży urocze skałki,   na piasku leżą od czasu do czasu  jakieś takie malutkie dziwne meduzy niebieskie, Mój Roberto zachwycony tą plażą , skacze i walczy z tymi ogromnymi falami, ja wpatruję się z plaży w te boskie kolory oceanu.

bepi
Obrazek użytkownika bepi
Offline
Ostatnio: 2 lata 11 miesięcy temu
Rejestracja: 04 wrz 2013
Strony

Wyszukaj w trip4cheap