Później nie było łatwo. W hotelach nie wymieniali, przy zwiedzanych obiektach brak banków.
Problem rozwiązała nasza Pilotka. Każdy zadeklarował ile chce wymienić i na jednym z parkingów pojawił sie facet z workiem rupii - taki przenośny kantor.
Nowoczesny i zarazem tradycyjny, olbrzymich rozmiarów kompleks Akshardham został oddany do użytku w listopadzie 2005 roku. Jest to zapierający dech w piersiach kompleks finezyjnie zdobionych budowli, które tradycją i architekturą nawiązują do ponad trzydziestowiecznej tradycji hinduizmu. Przy budowie zastosowano tradycyjny, w północnych Indiach, marmur i czerwony piaskowiec, obrabiane w pięciu różnych stylach architektonicznych - z Rajastanu, Orrisy, Gujaratu oraz z elemantami mogolskimi i dżinijskimi. A wszystko postawione i dopracowane w rekordowo krótkim okresie 5 lat.
Zatrzymujemy się na przystanku autobusowym, żeby zrobić zdjęcia.
I tu przykra niespodzianka.
Do świątyń nie wolno nic wnosić. To oznacza nie tylko zakaz dla zapalniczek i papierosów, jedzenia, ale także aparatów fotograficznych i telefonów.
Kontrola była rzeczywiście niezwykle skrupulatna. Elektroniczna i obmacywana - od kostek do włosów na głowie.
Odbierali nawet gazety. można wnieść tylko buteleczke mineralnej.
Komleks wspaniały, przewodnik rozpoczął naszą edukację dotyczącą religii i wierzeń (strasznie skomplikowane te wcielenia Wisznu i pozostałych). Ale i tak do dzisiaj mam wrażenie, że światynie prowadzi jakaś międzynarodowa sekta.
Zrobiłem więc zdjecie jednej z pocztówek a Wam polecam oglądanie w necie.
Indie! Ekstra! jestem i chłonę każde słowo!
No to przyszła pora na ciąg dalszy.
Najpierw pieniądze, wymiana już na lotnisku.
Później nie było łatwo. W hotelach nie wymieniali, przy zwiedzanych obiektach brak banków.
Problem rozwiązała nasza Pilotka. Każdy zadeklarował ile chce wymienić i na jednym z parkingów pojawił sie facet z workiem rupii - taki przenośny kantor.
Jorguś
Pierwszy hotel.
Z zewnątrz ładny, pokoje spore, tv z 200 kanałami i wi-fi.
Jedzenie na miejscu. Wtyczki europejskie pasują i jest czajnik.
Telewizor sie zepsuł. Zgłaszam na recepcji.
Przyszło dwóch majstrów, obejrzeli, pokiwali głowami, powiedzieli "5 minutes" i do wieczora nic.
No to ja znowu do recepcji.
Przyszedł jeden. Obejrzał, odsunął i pokazał spalona wtyczkę. Powiedział "5 minutes" i poszedł.
Po jakimś czasie poszedłem do recepcji.
Znowu przyszedł odkrywca spalonej wtyczki, teraz z szefem. Szef stał, młody wymieniał. Po minucie telewizor działał.
Czas naprawy rzeczywisty - 2 dni.
Acha, jeszcze jedno. W łazience trochę mrówek.
Jorguś
I jeszcze jedno informacyjnie - znaki drogowe w czterech językach.
Jorguś
Mróweczki to indyjski standard Warto im zrobić trasę przemarszu by z niej nie zbaczały w inne , bardziej newralgiczne rejony.
Nieogarnięci kolesie od wszystkiego - też.
Jeszcze woda we wiaderkach w łazience ale tego pewnie Wam oszczędzili
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/
Wody w wiadrze w łazienkach rzeczywiście nie było.
Dzień drugi, czyli pierwszy w Delhi.
Śniadanie i czas wolny na odpoczynek.
Po południu, dla chętnych wycieczka do Kompleksu Świątyń Akshardham (dodatkowo płatne na miejscu u pilota).
Ruszamy, pierwsze zetknięcie z ulicą za dnia.
Jorguś
Nowoczesny i zarazem tradycyjny, olbrzymich rozmiarów kompleks Akshardham został oddany do użytku w listopadzie 2005 roku. Jest to zapierający dech w piersiach kompleks finezyjnie zdobionych budowli, które tradycją i architekturą nawiązują do ponad trzydziestowiecznej tradycji hinduizmu. Przy budowie zastosowano tradycyjny, w północnych Indiach, marmur i czerwony piaskowiec, obrabiane w pięciu różnych stylach architektonicznych - z Rajastanu, Orrisy, Gujaratu oraz z elemantami mogolskimi i dżinijskimi. A wszystko postawione i dopracowane w rekordowo krótkim okresie 5 lat.
Zatrzymujemy się na przystanku autobusowym, żeby zrobić zdjęcia.
I tu przykra niespodzianka.
Do świątyń nie wolno nic wnosić. To oznacza nie tylko zakaz dla zapalniczek i papierosów, jedzenia, ale także aparatów fotograficznych i telefonów.
Kontrola była rzeczywiście niezwykle skrupulatna. Elektroniczna i obmacywana - od kostek do włosów na głowie.
Odbierali nawet gazety. można wnieść tylko buteleczke mineralnej.
Komleks wspaniały, przewodnik rozpoczął naszą edukację dotyczącą religii i wierzeń (strasznie skomplikowane te wcielenia Wisznu i pozostałych). Ale i tak do dzisiaj mam wrażenie, że światynie prowadzi jakaś międzynarodowa sekta.
Zrobiłem więc zdjecie jednej z pocztówek a Wam polecam oglądanie w necie.
Po powrocie do hotelu obiadokolacja i lulu.
Jutro Delhi c.d.
Jorguś
Piekna ta światynia
No trip no life
Dzień trzeci.
Zwiedzanie zaczniemy od Starego Delhi, wybudowanego w czasach mogolskich, zwanego też Szahdżahanabadem.
Dzisiaj stanowi ono centrum delijskich muzułmanów, dlatego pierwszym punktem programu będzie Jama Masjid, największy meczet w Indiach.
Zanim do niego dojedziemy troche widoków z delhijskiej ulicy.
Jak to w Azji - przedmiot uwielbienia dla kazdego elektryka.
Jorguś
No i jesteśmy w meczecie.
Oczywiście wejście do wszystkich światyn tak muzułmańskich jak i buddyjskich, sikhijskich - bez butów.
Dobrze zabrac te samokotowe.
Jorguś