--------------------

____________________

 

 

 



Azory - wyspa Sao Miguel - dlaczego warto tam jechać?

138 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
Antenka
Obrazek użytkownika Antenka
Offline
Ostatnio: 5 lat 1 tydzień temu
Rejestracja: 23 paź 2013

Apisku- doczytałam i dooglądałam Biggrin Pięknie,zielono,ukwiecono i widoki Good Czekam na piękne okazy w naturze, bo np. datury to moge sobie w doniczce pooglądać,a tam takie piękne i okazałe Biggrin

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 2 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Antenka, faktycznie świat roślinny jest tam przebogaty.

Od typowo górskich mchów i porostów na tropikalnym lesie skończywszy.

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 2 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Na dziś mamy zaplanowane zwiedzanie zachodniej części wyspy.

Znajduje się tam jedna z największych jej atrakcji czyli jezioro Lagoa de Sete Cidades, położone w ogromnej kalderze, czyli zapadniętym kraterze wygasłego wulkanu. Tak naprawdę składa się ono z dwóch jezior rozdzielonych mostkiem. Niby nic w tym dziwnego, ale okazuje się, że każde z tych jezior ma wodę o innym kolorze. Większe z błękitną wodą to Lagoa Azul, a drugie z wodą zielonkawą to Lagoa Verde.

Postanawiamy, że pojedziemy w jedną stronę nadmorską drogą wzdłuż północnego wybrzeża, a wrócimy inną, biegnącą środkiem wyspy przez mocno górzyste tereny.

Wyjeżdżamy z Ponta Delgady w zielone pagórki otaczajace miasto, przecinając wyspę z południa na północ.

Nadmorska droga na północnym wybrzeżu jest bardzo dobrej jakości, cały czas po prawej stronie mamy ocean. Miejscami są tu wysokie klify, ktore po chwili zamieniają się w bardziej płaskie wybrzeże.

Mijamy małe wioski, duże obszary łąk i pastwisk z pasącymi się na nich krowami. Tych krów wszędzie będzie mnóstwo, jest ich prawie dokładnie tyle, ilu mieszkańców. A wyspa słynie z doskonałej wołowiny.

Kolorowe niewielkie poletka wyglądają jak wielka pachworkowa narzuta, a wyższe i niższe pagórki porośnięte są wspaniałymi dziko rosnącymi kwiatami w pełnym kwieciu.

Zresztą kwiaty są wszędzie!!!! Wzdłuż dróg rosną kolorowe kwieciste szpalery składające się z kwitnących lilii, hortensji i aspagantów. Jeszcze do niedawna kwitły rododendrony i azalie, teraz muszę się zadowolić ich resztkami....

Pierwszą miejscowością, którą odwiedzamy jest Calhetas. Słynie z pięknych formacji skalnych i nadmorskich klifów. Na północnym wybrzeżu wieją bardzo często silne wiatry i ocean jest tu zazwyczaj wzburzony.

Z wysokich klifów, na których znajduje się punkt widokowy, spoglądamy na potężne fale uderzające w czarne powulkaniczne skały.

Czasem w dole widac mały porcik rybacki

Kilkanaście kilometrów dalej na zachód znajduje się niewielki kurort - Capelas - z hotelikami i apartamentami na wynajem. Domki toną w ukwieconych ogrodach, widać, że mieszkańcy nastawieni są na turystów.

Niegdyś okoliczna ludność zajmowala się połowem wielorybów i produkcją tranu. Do dziś obejrzeć można kilka zrujnowanych już fabryczek związanych z przemysłem wielorybniczym.

Jednak od momentu zakazu połowu wielorybów ludność miejscowa żyje głównie z rybołóstwa i uprawy ziemi, a obecnie również rozwija się w tym rejonie turystyka.

W pobliżu punktu widokowego stoi niezwykle oryginalna toaleta.

I jak tu nie skorzystać z takiego wielce kreatywnego pomysłu?

Trochę mnie przerażają czarne chmury zbierające się nad górami. A my właśnie tam podążamy....

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 2 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Odbijamy od oceanu i wspinamy się wąska krętą górską drogą. Wjeżdżamy w strefę lasów, by po kilkunastu minutach znaleźć się na szczycie krateru wulkanu.

Przy punkcie widokowym Vista do Rei nad jeziorem stoi niedokończony, opuszczony hotel. Warto podejść bliżej i mu się przyjrzeć. Miał to być jeden z najbardziej luksusowych hoteli na wyspie i jeszcze w dodatku z takim niepowtarzalnym widokiem!!!!

Pdobno jednak miejsce to przez przeważającą część roku tonie we mgle bądź chmurach, a i deszcze są tu bardzo częste – prawdopodobnie więc potencjalni goście omijaliby go szerokim łukiem. Takie jest oficjalne wytłumaczenie zaniechania budowy, a jaka jest prawdziwa przyczyna rezygnacji z jego wykończenia?????

 

Stoimy w okolicy punktu widokowego Vista do Rei znajdującego się na skraju kaldery wygasłego wulkanu. Prawie 500 m pod nami dawny krater, bardzo rozległy,o obwodzie przeszlo 5 km, na dnie którego znajdują sie dwa jeziora: błękitne i zielone. A także niewielkie miasteczko Sete Cidades otoczone ze wszystkich stron stromymi wewnętrznymi zboczami wulkanu porośnietymi gęstym lasem.

Szkoda tylko, że pogoda nam nie sprzyja, by faktycznie zobaczyć te różne barwy obu jezior. A może to po prostu taki chwyt reklamowy i dzieło profesjonalnych fotografów, bo rzeczywiście na wielu zdjęciach kolor jednego jeziora jest zielony, a drugiego niebieski....

Widać także most, którym biegnie droga wąskim przesmykiem pomiędzy dwoma jeziorami.

Widok z tego miejsca jest przepiękny!!!!

I w dodatku wzdłuż wewnętrznego zbocza krateru biegnie szosa, to chyba jedyne miejsce na świecie gdzie wewnątrz krateru można się przejechać samochodem!!!

Zjeżdżamy z dół do małego urokliwego miasteczka Sete Cidades.

Małe domki w ukwieconych ogrodach, kilka knajpek, ale najpiękniejsze z tego wszystkiego jest położenie pomiędzy jeziorami a wysokimi zboczami porośniętymi świerkami.

Na koniec wizyty w tym miejscu dojeżdżamy na sam brzeg jeziora.

Idziemy podmokłą łąką wzdłuż brzegu i po chwili widzimy kierunkowskaz wskazujący drogę do tunelu. Okazuje się, że przez góry otaczające jezioro przebito w jednym miejscu tunel, by w razie wyższego poziomu wody nie zalała ona miasteczka i spobodnie spłynęła do morza.

Droga prowadząca do tunelu jest bardzo urokliwa i nie spotykamy na niej kompletnie nikogo.

 

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 2 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Stąd już tylko kilka kilometrów do znacznie rzadziej odwiedzanego przez turystów jeziora Lagoa Santiago położonego w głębokiej zalesionej niecce wśród malowniczych gór.

W pewnym momencie widzimy drewniane schodki prowadzące na punkt widokowy Pico da Cruz.Nie ma tu żadnych wiosek, ani nawet pojedynczych domostw, panuje kompletna cisza i spokój. Turystów jak na lekarstwo!

I widok roztaczający się stąd też rewelacyjny: pomiędzy zalesionymi górami prześwituje równie zieloniutkie jezioro.

Gdy idziemy na spacer wzdłuż brzegu jeziora cisza aż dźwięczy w uszach!!!!

W okolicy jest jeszcze kilka innych jeziorek rozrzuconych wśród zalesionych gór . Oj połaziłoby się po tych ścieżkach zagubionych wśród lasów, ale boimy się, że nam czasu nie starczy na kolejne zaplanowane na dzisiaj atrakcje.

Wąska, stroma droga znowu prowadzi do wybrzeża. Tym razem zwiedzać będziemy zachodni skrawek wyspy. Rozpoczynamy od małej rybackiej wioski Mosteiros leżącącej na północno-zachodnim wybrzeżu. Niegdyś miała ona znacznie większe znaczenie niż obecnie, gdyż znajdowała się tu jedna z większych na wyspie baz wielorybniczych. W tym miejscu trzeba wspomnieć, że na Azorach stosunkowo późno zakazano odławiania tych wspaniałych zwierząt, bo dopiero w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Do tego czasu połowy wielorybów były głównym zajęciem rybaków azorskich.

Obecnie też wielu mieszkańców żyje z wielorybów, ale są to bezkrwawe łowy, polegające na pokazywaniu turystom tych ssaków w czasie ich migracji w pobliżu wysp. Jest wiele firm organizujących takie morskie wyprawy, w czasie których zobaczyć można kilka gatunków wielorybów oraz liczne stada delfinów.

Pewnie teraz ci sami rybacy są zadowoleni, że nie wytłukli wszystkich, co do jednego, bo chętnych na takie morskie przejażdżki w poszukiwaniu przepływających w pobliżu wielorybów jest całkiem sporo.

Z góry widać białe domki pokryte czewoną dachówką na tle granatowego morza – to już Mosteiros.

.

Sama nazwa Mosteiros wzięła się stąd, że przy czarnym skalistym wulkanicznym brzegu znajdują się liczne pojedyncze ostro zakończone skały wystające z morza. Przypominają one kształtem wieże kościołów lub monastyrów, a "mosteiros" to po portugalsku właśnie monastyr.

Przy brzegu tworzą się naturalne baseny otoczone skałami, gdzie można się bezpiecznie wykąpać, nie będąc narażonym na ogromne fale i silne prądy morskie.

Gdzie indziej jest to niemożliwe, gdyż wysokie klify stromo opadają do morza, a silnie wiejące tu wiatry powodują, że woda jest bardzo wzburzona. Potężne fale z hukiem walą o czarne skały...

Zostawiamy autko na parkingu na centralnym placyku i schodzimy do małego portu.

Sympatyczny piesek pilnuje swoich włości w pozycji bojowej gdy mijamy go idąc z parkingu do portu, a gdy po godzinie wracamy już chyba nie czatuje na nas, jako potencjalnych złodziei, tylko obserwuje nas z pozycji relaksacyjnej.

Na jednym z kutrów rybacy przygotowują się do wyjścia na połów.

Na nabrzeżu szykują przynętę. Wcześniej złowione sardynki wsadzają do pojemniczków zrobionych z plastykowej siatki, które następnie umieszczają w specjalnych sieciach do połowu homarów i langust oraz krabów.

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 2 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

W pobliżu znajduje się kolejny punkt widokowy Miraduro de Escalvados. Niegdyś przy samym brzegu wznosiła się drewniana wieża obserwacyjna, z której wypatrywano wielorybów przepływających w pobliżu, i dawano sygnał by spuszczać łodzie na polowanie. Rozciąga się stąd widok na skałki wystające z morza oraz niedaleką latarnię morską.

Po przejechaniu kilkunastu kilometrów dojeżdżamy do Termas de Ferraria.

Kilka samochodów stoi niedaleko brzegu, podchodzimy tam i okazuje się, że jest tu niewielka zatoczka otoczona skałami, z prymitywną drabinką, by łatwiej można było dostać się do wody...

Kąpiel podobno jest tu bardzo przyjemna, a wszystko za sprawą gorących źródeł geotermalnych, które tryskają na dnie tej zatoczki. Gorąca woda wypływa ze szczelin skalnych i miesza się ze znacznie chłodniejszą wodą morską, dając w sumie niespodziewanie ciepłą mieszankę o temperaturze 28 stopni. A najfajniejsze jest to, że głębiej, czyli w pobliżu źródla woda jest o wiele cieplejsza, niż tuż przy powierzchni morza.

Mamy ze sobą stroje kąpielowe, ale nie ryzykujemy wejścia do wody. Tym bardziej, że nikt się nie kąpie, nawet miejscowi chłopcy....

 

Dla bardziej wygodnych jest tu profesjonalne Spa ze sztucznymi basenami, do których doprowadzono gorącą mineralną wodę ze źródeł.

Trochę nam żal, że nie mogliśmy się wykąpać w naturalnej zatoczce, więc decydujemy się na te sztuczne baseny.

Niesamowite wrażenie robi na mnie kapiel w tej ciepłej wodzie w basenie otoczonym skałami wulkanicznym z wysokimi klifami na tle oceanu, choć roślinność jest tu niestety bardzo uboga....

Wracamy górską trasą do stolicy, ale widoczność jest dość marna ze względu na chmury, w których toną szczyty. Podobno przy dobrej pogodzie z drogi tej widać zarówno północne, jak i południowe wybrzeże. Trochę szkoda, ale najważniejsze, że nie spadła w czasie naszej wycieczki ani kropla deszczu.

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 2 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Kolejnego dnia zwiedzamy środkową część wyspy oraz północne wybrzeże.

Z Ponta Delgada jedzie się kilkanaście kilometrów szeroką szosą przez nizinne rolnicze tereny. Po obu stronach pola uprawne bądź pastwiska – niezbyt ciekawie. Dobrze, że w oddali, zarówno z jednej, jak i z drugiej strony widoczne są pasma górskie.

Rozpoczynamy od rezerwatu Caldeira Velha, głównie dlatego, by być tam względnie wcześnie, zanim dotrze więcej turystów. I znów wspinamy się stromą drogą po zboczu wulkanu wśród gęstego lasu tropikalnego.

Nawet o tej wczesnej porze jest problem z zaparkowaniem auta. Oficjalnego parkingu tu nie ma od czasu, gdy kilka lat temu w wyniku trzęsienia ziemi runęła półka skalna, na której się znajdował. A droga jest wąska i kręta, więc trudno gdzieś w miarę bezpiecznie przycupnąć.

No ale wreszcie się udaje, choć – nie powiem – trochę ryzykownie....mam nadzieję że policja tu nie buszuje.

Mamy oczywiście ze sobą stroje kąpielowe i ręczniki, które przez cały czas wozimy w samochodzie, tak na wszelki wypadek.

I jeszcze jedna uwaga dotycząca strojów kąpielowych. W prawie wszystkich naturalnych basenach, jeziorkach i tym podobnych miejscach kąpielowych jest woda pochodząca ze źródeł geotermalnych. Wszystkie one zawierają różnego rodzaju minerały takie jak siarka, czy żelazo, a zatem woda jest w różnych odcieniach, odpowiednio żółtym lub rudo-brązowym. A ten charakterystyczny kolor wody momentalnie zabarwia kostiumy kąpielowe. Tak, że raczej sprawdzi się tu czarny strój, albo starszy model, który nie będzie żal wyrzucić.

Rezerwat znajduje się w górskim rejonie i jego największą atrakcją są gorące źródła, wodospady, sadzawki, w których można się kąpać, a wszystko to położone jest w tajemniczym lesie deszczowym. Wstęp kosztuje 2 E od osoby, są na miejscu toalety i przebieralnia z prysznicami w niedużej stylowej drewnianej chatce.

Wędrujemy pustym jeszcze szlakiem turystycznym biegnącym dnem doliny wśród egzotycznej roślinności, takiej jak ogromne drzewiaste paprocie, mchy, kwiaty o nieznanych mi nazwach, potężne wrzośce, jakieś pnącza, zwalone drzewa. A tuż obok bujna dzika dżungla, ogromne głazy i osuwiska skalne, strumyki...

Po drodze widzimy "fumaroles" czyli jeziorka oraz niewielkie zagłębienia wypełnione bulgoczącą wodą lub błotkiem. Nie wiem jednak czy to wrząca woda, czy tylko uchodzące przez szczeliny z głębi ziemi gazy o temperaturze dochodzącej do 800 stopni powodują taki efekt. Ale wolę osobiście nie próbować, jako, że co kawałek są ostrzeżenia dla ewentualnych niedowiarków!!!!

 

Tego typu zjawiska – fumaroles – będziemy mieli okazję spotykać w wielu jeszcze miejscach na tej wyspie.

Po chwili ukazuje się niewielkie jeziorko otoczone skałami.

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 2 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

My jednak najpierw idziemy do położonego wyżej baseniku z wodospadem, szybko zrzucamy z siebie ciuchy i dajemy nura w nieco mętne wody. Opadająca z góry kaskada to taki fajny naturalny masaż. Ten wyższy basenik z zimniejszą wodą jest o wiele sympatyczniejszy i położony w przepięknej scenerii.

Specjalnie kąpiel rozpoczynamy w chłodniejszym basenie, by po chwili zejść do tego niższego, do którego spływa cieplutka woda z innego wodospadu.

Tutaj z przyjemnością taplamy się w gorącej wodzie. Popływać to się tu nie popływa, ale fajnie można się pomoczyć . Trzeba tylko uważać na ostre głazy na dnie, prawie niewidoczne w rudej wodzie mineralnej zawierajacej żelazo.

W trakcie tego błogiego odpoczynku zauważam miejsce, gdzie niegdyś był parking na niewielkiej platformie na stromym klifie. Był, bo już nie istnieje, w czasie jednego z częstych tu trzęsień ziemi, runęła cała ta skalna półka....

Cicho, jednostajnie pluszcze woda z wodospadów, śpiewają ptaki, rechoczą żabki. Czujemy się jak w tropikalnej dżungli....

To nic, że woda nie jest idealnie przejrzysta, pływają w niej liście i drobne gałązki, ale jest tu tak dziko i naturalnie, zupełnie nie tak, jak w sztucznych basenach....

I znowu nie możemy się nadziwić: oba wodospady dzieli zaledwie kilkudzisięciometrowa odległość, a z jednego spada kaskada całkiem chłodnej wody, a z drugiego cieplutka o temperaturze powyżej 38 stopni.

Cóż, znowu mamy do czynienia z zagadkami natury...

Mamy szczęście, że wszystko oblukaliśmy i wymoczyliśmy się póki nie dotarły tu pierwsze autobusy wycieczkowe, jako, że jest to jedno z najpopularniejszych miejsc do zwiedzenia na wyspie.

Gdy podjeżdża pierwszy z nich i wysypuje się spora grupa turystów wszelki czar pryska....Z daleka słychać głośne rozmowy, śmiechy, dzwoni czyjaś komórka – szybko się ewakuujemy.

Takie urokliwe miejsce dużo traci, gdy słyszy się wokół nawoływania, ludzie pozują do zdjęć, przed kąpielą rozkładają różne części garderoby na okolicznych drzewkach i głazach ....

Wymoczeni w ciepłych mineralnych wodach, oczarowani bujną dziką roślinnością i fantastycznymi formacjami skalnymi spędzamy jeszcze trochę czasu na pobliskim szlaku turystycznym....

A na koniec jeszcze na chwilę zatrzymujemy się przy niewielkim muzeum, w którym w przystępny sposób przedstawione są różne zjawiska związane z działalnością wulkanów, gejzerów oraz trzęsieniami ziemi.

Jeżeli ktoś zawita na Sao Miguel bardzo polecam wybranie się w to miejsce samodzielnie. Z tego co zauważyłam zorganizowane wycieczki wpadają tu tylko na chwilkę by nieomal w biegu zaliczyć wszystkie atrakcje. I na kąpiel - a właściwie kontemplację w źródłach termalnych - jest bardzo mało czasu. Poza tym zwiedzanie takich miejsc w dużej, rozgadanej grupie też nie ma tego uroku.

Poza sezonem nie można tutaj nic dostać do zjedzenia ani do napicia, więc trzeba przywieźć własne. Teraz stoi przed wejściem mały van, w którym można kupić kawę i zimne napoje ( pifffko ), a tuż obok stragan z lokalnym rękodziełem, ale na to nie zawsze można liczyć...

Najlepiej jest tu przyjechać z samego rana, albo późnym popołudniem, kiedy jest najmniej turystów. Niestety nie można się tu dostać korzystając z jakiegokolwiek transportu publicznego, gdyż rezerwat jest na kompletnym odludziu...

Trzeba przyznać, że lokalne władze nie za bardzo przejmują się potrzebami turystów i większość linii autobusowych ( bo tylko taki transport tu istnieje ) dostosowana jest do obsługi mieszkańców wyspy. Oznacza to, że są w miarę dobre połączenia pomiędzy poszczególnymi miejscowościami, nie ma natomiast możliwości dostania się do typowych turystycznych miejsc na terenach niezamieszkałych. Poza tym autobusy głównie kursują w godzinach kiedy ludność miejscowa jedzie do pracy lub do szkoły i z niej powraca. W pozostałych godzinach, a już szczególnie wieczorem autobusy jeżdżą bardzo rzadko.

Z pewnością takie podejście władz nakręca koniunkturę wypożyczalniom samochodów, przy czym aby mieć zapewnione auto w sezonie turystycznym trzeba je rezerwować ze sporym wyprzedzeniem, szczególnie te najmniejsze, które cieszą się największym powodzeniem ze względu na kręte i wąskie drogi. Ja rezerwowałam auto już w lutym.

Mariola

Świerszczyk...
Obrazek użytkownika Świerszczyk...
Offline
Ostatnio: 9 miesięcy 3 tygodnie temu
Rejestracja: 06 wrz 2013

Apisek, ale mi narobiłas smaka na Azory... szkoda tylko ,że tak drogo stoją, Madera o wiele , wiele tańsza Cray 2 Ale pomarzyć zawsze mozna ...:)

Świerszcz "Biegnąc nie skracasz odległości...."

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 2 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Świerszczyk, Andrew leciał chyba Ryanem, więc lot tani.

A na miejscu można znaleźć śliczne kwaterki w mało uczęszczanych okolicach, tylko potrzebne jest auto.

Zaraz opiszę, gdzie tego dnia spędzilismy nocleg za marny grosz.

Takie bajeczne miejsce, że z żadnym 5* hotelem nie mogę porównać i na pewno je dłuuuugo zapamiętam!!!!

Ale trzeba lubić zadupie....

Mariola

Strony

Wyszukaj w trip4cheap