--------------------

____________________

 

 

 



Azory - wyspa Sao Miguel - dlaczego warto tam jechać?

138 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 2 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Plumeria, zielono, kwieciście, bardzo czysto i zdecydowana większość  chałupek zadbanych.

Co ja się musiałam naszukać tych ruderek zaniedbanych - bo i takie stare, rozwalające się chatki z "duszą" lubię....

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 2 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Teraz nasza trasa zmierza ku południowo - wschodniemu wybrzeżu. Doliną górską – początkowo zalesioną, a następnie wśród soczystych pastwisk – zjeżdżamy do oceanu.

Po drodze widoczki też niczego sobie....

W pewnym miejscu przyjechał poborca mleka. Krowy - po dwie - podłącza się do urządzenia ściągalniczego, widać, że przyzwyczajone. Ale z zainteresowaniem spogladają na nas. Zawsze to jakaś odmiana – tacy goście jak my – w monotonnym życiu azorskich krówek.

Wszędzie przy drogach kwiaty, kwiaty...

Okazuje się, że każda wioska zobowiązana jest w swoim rejonie dbać o estetykę szosy, a także licznych punktów widokowych i miejsc piknikowych. Bardzo często spotykamy po drodze pracowników strzygących trawę, obcinających krzaki, porządkujących rabaty kwiatowe.

 

Wkrótce ukazuje się naszym oczom miniaturowe miasteczko przyczepione do nadmorskich skał - Povoacao.

 

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 2 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Miejscowość położona jest na wzgórzach łagodnie opadających do zatoki ograniczonej wysokimi klifami. 

W Povoacao - jak w każdej tutejszej miejscowości - jest biały kościółek z czarnymi bazaltowymi wykończeniami, ratusz, wąskie uliczki z niewysokimi domami, ukwiecony placyk. Przez miasto płynie rzeka, a na niej most wsparty na kilku podporach w kształcie łuku.

Jest także malutki port i coś na kształt mola.

W pobliżu znajduje sie ujście rzeczki.

 Malutkie domki przyczepione są jakby do skał.

Nad samym morzem znajduje się niezbyt piękny pod względem architektonicznym Hotel Do Mar. Chyba jego największym atutem jest roztaczający się stąd widok na ocean oraz okoliczne klify.

Już dawniej zaplanowaliśmy nocleg w tej okolicy, ale ten hotel jakoś do mnie nie przemawia...

Wchodzę do podejrzanej knajpki tuż przy porcie rybackim, by podpytać o jakieś sympatyczniejsze kwaterki miejscowych.

Oczywiście trudno w rejonach wiejskich znaleźć kogoś z angielskim, ale widać, że faceci bardzo chcą pomóc. Porzucili na chwile swoje pifffko i przerwali pogawędki.

W końcu pojawił się jeden kumaty, wytłumaczyłam mu o co chodzi. Sam nie wie kto tu wynajmuje pokoje, ale rozgorzała dyskusja w całej piwiarni. W końcu ustalili, że ktoś kogoś zna, kto może wynajmie. Ale gdzie to jest???? Mam wprawdzie mapkę mieściny, ale zaznaczone są na niej tylko główne ulice, bez tych pomniejszych.

Jeden jest chętny, że zaprowadzi, to idziemy z nim. Nawet się nie można dogadać jak to daleko. Czy warto na piechotę, czy trzeba autem?????

Podchodzimy po 10 minutach pod jakiś domek, ale mąż w tył zwrot. Nie będzie tu spał.

To ja stanęlam jak wryta – facet się fatygował, porzucił pifffko, towarzystwo kompanów, a ten tu wybrzydza nawet nie wchodząc do srodka...

No to w końcu daje facetowi 5E na piwo za podprowadzenie, ale facet nawet nie chce wziąć. Wzrusza ramionami – nie wie o co chodzi....Tacy to oni jeszcze nie dostosowani do współczesności i nieprzygotowani na turystów, których wszędzie indziej łupią bez skrupułów. Ale w końcu załapał o co chodzi i nie pogardził piątką. Będzie na następne pifffko!!!!

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 2 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

No i skończyło się na Hotelu do Mar i nawet całkiem fajny się okazał.

Szum fal nas usypiał, jako, że hotel stoi nad samym morzem i widok o wschodzie słońca jest przepiękny.

Ma nawet nieduży basenik, ale ja nie lubię takich klaustrofobicznych, obudowanych basenów, więc mnie nawet nie korci, żeby z niego skorzystać.

Wieczorem zaczynamy poszukiwanie restauracji, bo hotelowa nieczynna. Wcale się nie dziwię, bo było tu zajętych tylko kilka pokoi...

Jest jeden bar, trochę lepszy niż ten portowy, pizzeria i w końcu znajdujemy bardzo sympatyczną knajpkę o nazwie Jardim.

W środku też ze trzy stoliki tylko zajęte, ale jedzonko okazało się wyśmienite, a ceny też znacznie niższe niż w stolicy.

Po kolacji spacer po waskich uliczkach i nabrzeżu, ale jakoś tu pusto, wszystko jakby wymarłe....

Raniutko – jeszcze przed śniadaniem wchodzę na wysoką basztę hotelową, skąd rozciąga się fajny widok na okolicę.

Miejscowość niemrawo budzi się ze snu....

Po śniadaniu idziemy do miasteczka. Wszystko tu jest takie miniaturowe!!!! Domki, uliczki, kościół.

Jest dużo wzorków wybrukowanych biało-czarną kostką na ulicach i fajniutkich azulejos na ścianach.

Ale najładniej jest nad górską rzeką. Z jednej strony stoją zadbane kolorowe domki z kwiatkami w ogródkach a z drugiej wzgórze porośnięte żółtymi kwiatami. Wszędzie naokoło zalesione góry.

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 2 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

I znowu jazda w głąb wyspy wąskimi serpentynami wzdłuż szpaleru kolorowych kwiatów  ku szczytom górskim.

To tam właśnie znajduje chyba najbardziej uczęszczane przez turystów miejsce na Sao Miguel - miejscowość Furnas wraz z jeziorem o tej samej nazwie, które w folderach turystycznych często nazywane jest "miastem na wulkanie".

Pierwszy rzut oka na jezioro Furnas z punktu widokowego i trzeba przyznać, że ładniej wygląda z góry z krawędzi krateru....

A potem zjazd w dół do samego jeziora.

Niby podobne do poprzednio oglądanych, ale w sumie wszystkie są ładne i każde z nich jest nieco inne.

Na południowym brzegu jeziora wznosi się zabytkowa kaplica wybudowana w stylu gotyckim – Capela de Nossa Senhora das Vitirias. Jest to jedyny kościół, - a właściwie prywatna kaplica - reprezentujący gotyk w całym archipelagu azorskim.

Obecnie jest on w opłakanym stanie, choć dla mnie jeszcze bardziej dodaje mu to uroku i tajemniczości.

A jego historia jest rzeczywiście romantyczna. Wybudował go bogaty ziemianin Jose do Canto właśnie w kraterze nad jeziorem Furnas - które ma ponoć specjalną uzdrawiającą energię - gdy dowiedział się o ciężkiej chorobie swej żony. Jakoś nie udało mi się nigdzie dowiedzieć na ile kaplica i uzdrawiające właściwości jeziora przedłużyły życie jego żonie, w każdym bądź razie oboje pochowani zostali w kaplicznym grobowcu....

Niestety nie mam stąd fotki, bo mi się obiektyw na paręnaście zdjęć tylko do połowy otwierał, co się dopiero po powrocie w domu okazało.

Wędrując dalej brzegiem jeziora dochodzimy do miejsca, w którym rzeczywiście możemy się przekonać, że znajdujemy się na wulkanie, a gdzieś tam pod ziemią Matka – Natura nadal kontynuuje swoje dzieło tworzenia - mam nadzieję, że nie niszczenia - naszej planety.

 

Z głębi ziemi przez skalne szczeliny wydobywają się gazy o temperaturze dochodzącej do 800 stopni. Gdy trafiają one na zbiornik wodny, jakieś jeziorko czy kałużę – nagrzewają je nierzadko do bardzo wysokiej temperatury. Wydaje się, że woda się tam gotuje, czego dowodem jest bulgocząca powierzchnia i kłęby pary wodnej.

Ale to jeszcze nie wszystko!!!! Ziemia też jest mocno nagrzana, miękka, drży pod stopami, błotko chlupocze, mini gejzerki strzelają w górę. A wszystko to spowite jakby mgłą...

To istne wrota do piekieł!!!!

Co chwilę ostrzeżenia, aby zbytnio nie zbliżać się do tych gorących źródeł czy bulgoczącego błota.

Widywaliśmy już na wyspie podobne zjawiska, ale na o wiele mniejszą skalę.

Nic dziwnego, że okoliczni mieszkańcy, a głównie restauratorzy wykorzystują to naturalne gorące miejsce do gotowania lokalnego przysmaku o nazwie "cozido das Furnas".

Dochodzimy do miejsca, gdzie właśnie przyrządza się to jedzonko. Na rozległym polu znajduje się szereg ponumerowanych kopczyków ziemi, każdy ma swój numer, żeby się nie pomyliło...

Wcześniej do wykopanej i ocembrowanej dziury w ziemi wsadza się na 5-6 godzin kociołki z różnorodną zawartością. Na ogół jest tam mięso wołowe, wieprzowe, kurczak, kiełbaski, oraz odpowiednik naszej kaszanki, a do tego warzywa: kapusta głowiasta, marchew, ziemniaki zwykłe i słodkie, zielona kapusta.. Znacznie rzadziej zamiast mięsa używa się ryb. I tak to się wszystko razem gotuje w tej naturalnie gorącej ziemi. Gdy już jest danie gotowe można je spróbować na miejscu w takiej bardziej piknikowej atmosferze, albo w pobliskich restauracjach.

I zapić świeżym soczkiem z azorskich ananasów

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 2 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Również mamy zamiar uraczyć się tą tradycyjną azorską potrawą.

W tym celu jedziemy do miasteczka Furnas. Wprawdzie nie ma tu widoku na ocean, ale położenie w zielonej dolinie w otoczeniu kilku stożków wulkanicznych porośniętych lasem z gdzieniegdzie sterczącymi skałami – nadaje mu niepowtarzalny charakter. Środkiem doliny płynie górski strumień, a na obu jego brzegach rozsiadło się miasteczko.

I znowu ta typowa biało – czarna gama kolorystyczna...Wąskie brukowane uliczki, kościół, niewielkie domki. Oprócz niedużego centrum wszędzie jest zielono. W ogrodach, parkach i na sasiadujących zboczach.

Idziemy do hotelowej restauracji Terra Nostra, gdzie najpierw zamawiamy typową tutejszą zupę kapuścianą o nazwie Caldo Verde,

a następnie na stół wjeżdża potężna porcja cozido das Furnas. Mięsa są bardzo smaczne, wcale nie tłuste, oprócz małego kawałka boczku, który od razu eliminuję, a warzywa wręcz wyśmienite. Tak że doświadczenie kulinarne bardzo pozytywne.

Naczytałam się bardzo różnych opinii o tej potrawie, wiele było negatywnych. A że takie tłuste mięso, niedobre kiełbachy, rozgotowane warzywa, a w ogóle wszystko niedopieprzone i niedoprawione. Ja mam zupełnie inne doswiadczenie, byc może cosido przygotowane przez tą restaurację faktycznie odbiega od przeciętnego?????

A tu przedstawiono składniki cozido:

Mariola

Nel
Obrazek użytkownika Nel
Offline
Ostatnio: 15 godzin 55 minut temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

Apisku, my też jedlismy cozido w Furnas i było dobre..no troche córa narzekała , ale ona bezmięsna Pleasantry

No trip no life

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 2 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Stąd już tylko parę kroków do kolejnej atrakcji miasteczka czyli rozległego parku Terra Nostra, którego historia sięga 1775 roku. Wówczas właściciel tych ziem zaczął przywozić z całego świata różne rośliny, z których większość doskonale się na Azorach zaaklimatyzowała.

Wstęp do parku kosztuje 6E od osoby i w ramach tego można się moczyć w ciepłej mineralnej wodzie w basenie oraz spacerować po wspaniałym parku.

Można by się od razu zrelaksować w ciepłych mineralnych wodach mająć pełne brzuszki, ale coś czuję, że potem odechciałoby się nam wędrówki po tym wspaniałym parku.

Powiem szczerze, że na ogół wolę naturalną dziką przyrodę niż sztuczne nasadzenia typu parkowego. Ale trzeba przyznać, że roślinność przez te 240 lat istnienia parku zdążyła osiągnąć całkiem naturalny wygląd.

 

Bardziej parkowy charaker mają zadbane scieżki i aleje, mostki, pomniki i sadzawki.

Lecz na tle bujnej zieleni, omszałych głazów, zwalonych pni, małych kaskad wodnych szemrzących wsród kamieni – bardzo ładnie to wszystko wygląda.

No to pochodzili, popatrzyli – czas w końcu na zasłużony relaks, bo już nam nogi w d...sko wchodzą.

Mariola

glasvegas
Obrazek użytkownika glasvegas
Offline
Ostatnio: 2 lata 4 miesiące temu
Rejestracja: 16 lis 2013

Witaj Apisku.

Czytam Twoja relacje od poczatku i podziwiam te piekne zdjecia. Po prostu cudo, Azorki laduja na liscie, w ogole nie zdawalem sobie sprawy ze jest tam tak egzotycznie i zielono, normalnie szczeka na podlodze Biggrin

Not all who wander are lost.

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 2 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Glasvegas, cieszę się, że Azorki ci się spodobały.

A ze zdjęciami nie przesadzaj - jestem samokrytyczna, ale przynajmniej dają pojęcie, jak tam jest pięknie....

Mariola

Strony

Wyszukaj w trip4cheap