--------------------

____________________

 

 

 



Azory - wyspa Sao Miguel - dlaczego warto tam jechać?

138 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 1 dzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Nieco za portem jest kawałek piaszczystej plaży z pozostałościami skał wulkanicznych.

 

A tuż przy plaży znajduje się spory kompleks basenowy ze zjeżdżalniami i temu podobnymi atrakcjami.

Na samym brzegu stoi chyba jedyny w miasteczku hotel Marina, z którego jest ładny widok na całą zatokę z zatopionym wulkanem na pierwszym planie.

Nieco rozczarowana wracam na przystanek , bo wkrótce ma przyjechać mój powrotny autobus.

Ze znalezieniem przystanku autobusowego może być na Sao Miguel problem. Dość czesto – jeżdżac po wyspie – spotykam się z tym, że przystanki są "umowne". Oznacza to, że pomimo braku jakiejkolwiek tabliczki, czy znaku symbolizujacego przystanek, ludzie czekają w określonym miejscu i autobus faktycznie się tam zatrzymuje.

Miejscowi mają to miejsce zakodowane, ale co mają robić biedni turyści???? Tym bardziej, że w mniejszych miejscowościach raczej nie ma szans na dogadanie się w innym niż portugalski języku.

W stolicy - trzeba przyznać – przystanki są dobrze oznakowane. Jednak na żadnym z nich nie widziałam ani rozkładu jazdy, ani numerów autobusów zatrzymujących się na nim.

Jeżeli ktoś ma zamiar jeździć autobusami to radzę za wczasu zaopatrzyć sie w folderek z wszystkimi liniami kursujących autobusów oraz ich rozkładem jazdy dostępnym w Informacji Turystycznej na nabrzeżu w Ponta Delgada – w pobliżu centralnego placu.

Bilety kupuje się u kierowcy i wydają resztę nawet z dużych nominałów.

Autobusy są nowoczesne, czyściutkie i raczej przypominają autokary wycieczkowe.

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 1 dzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

W drodze powrotnej wysiadam w miejscowości Sao Rogue niedaleko Ponta Delgady.

Znajdują się tu najpopularniejsze i najbliższe stolicy plaże.

Widzieliśmy już plaże na północy – istne wydmuchowo, a także na zachodzie – skalisto-kamieniste, ale za to z ciepłymi podwodnymi źródłami, to teraz kolej na plaże wybrzeża południowego.

Plaża jest długa i szeroka-jak na azorskie warunki - jednak ciemny piasek nie wygląda zbyt zachęcająco.

Miejscami z piachu wyłaniają się skałki wulkaniczne

Woda chłodnawa, podobno ma 22 stopnie... Nogi można zamoczyć, ale żeby się zanurzyć.....brrrr.

W Sao Roque nad plażą na wysokiej skarpie góruje kościół z 16 wieku.

Podobny do wszystkich azorskich, ale o unikalnym położeniu na cypelku rozdzielającym dwie plaże.

Plaża po prawej stronie od cypelka z kościołem

 I po lewej

Przy nabrzeżu stoją kolorowe domki odbijające się w wodach zatoczki.

Plaże – jak wszędzie – pustawe.

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 1 dzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Po powrocie do miasta wdrapuję się jeszcze na wieżę ratusza zwaną Torre Sineira.

Sam ratusz zbudowany w 17 wieku w stylu baroku azorskiego przez całe pokolenia był własnością bogatej rodziny kupieckiej.

Wchodzę po 106 schodkach na platformę obserwacyjną, z której roztacza się piękny widok.

Przy czym ostatnie 20 schodków pokonuje się bardzo wąskim, niskim i ciemnym przejściem, właściwie na jedną osobę, nie ma możliwości wyminięcia się z kimś idącym z naprzeciwka. Więc dla osób cierpiących na klaustrofobię może to być niezbyt miłe doświadczenie. Nawet tam, gdzie jest względnie szerzej, trzeba też uważać, gdyż schody są wykruszone, mają dziury, w które może wpaść stopa.

Ale naprawdę warto się trochę pomęczyć, bo widok jest fantastyczny.

Tuż pod nami znajduje się plac z fontanną i pomnikiem najważniejszego świętego wyspy – od którego imienia została nazwana - Sao Miguela Arcanjo.

Nieco z boku wieża katedry, wyższa od naszej, ale niestety nie można na nią wchodzić.

Ponad czewonymi dachami starówki widać Bramę Miejską, a tuż za nią bulwar nadmorski i marinę z jachtami.

A na północy pasmo górskie składające się z niewysokich stożków dawno temu wygasłych wulkanów....

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 1 dzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Gdy budzę się kolejnego dnia na dworze jest szaro-buro. Już zdążyłam się przyzwyczaić, że pomimo słońca świecącego na wybrzeżu, góry często są w chmurach. Ale dziś całe niebo zakryte jest czarnymi chmurami. Byłby dosłownie cud, gdyby nie zaczął lać deszcz!!!!!

Miałam ochotę poszwędać się po tych urokliwych uliczkach, a przede wszystkim odwiedzić tutejsze parki. Tym bardziej, że to już ostatni dzień pobytu w mieście, gdyż jutro po śniadaniu jedziemy do Coloury.

Mam nadzieję, że to załamanie pogody jest tylko chwilowe i nie popsuje nam pobytu nad morzem.

Wprawdzie w stolicy jest kilkanaście muzeów i kilkadziesiąt kościołów, tak więc jest co robić w czasie brzydkiej pogody, ale jakoś mnie nie ciągnie w te miejsca.

Wybieram rozwiazanie kompromisowe – będę na wszelki wypadek pod dachem, ale blisko roślinek.

Jadę podmiejskim autobusem do miejscowości Faja de Baixo, gdzie znajduje się chyba jedyna dostępna dla turystów plantacja ananasów - Arruda Pineapple Plantation istniejąca już od prawie 100 lat. I tu pełne zaskoczenie.... ananasy rosną w szklarniach!!!!

Bywaliśmy w krajach, gdzie rosną te owoce, ale nigdy nie widzieliśmy jak w praktyce wygląda ich hodowla na skalę produkcyjną. Owszem widywało się pojedyncze krzaczki zwieńczone owocem przy jakiś turystycznych atrakcjach.

A tu taka nietypowa plantacja pod szkłem...

Niestety tutejsze temperatury nie są wystarczająco wysokie, by ananasy mogły rosnąć w warunkach naturalnych.

Na wstępie napiszę, że bardzo zdziwiły mnie mocno zróżnicowane ceny ananasów w tutejszych marketach i na bazarach. Nieduże jaskrawo pomarańczowe ananaski są prawie dwa razy droższe niż dorodne, wielkie ananasy.importowane z Ameryki Środkowej. Ciekawe?????

Na łagodnym zboczu rozsiadła się rozległa wioska Faja de Baixo. Tutaj prawie wszyscy mieszkańcy mają szklarnie, w których uprawiają ananasy, ale zwiedzać można tylko tą jedną i to w dodatku za darmo.

Już kilka osób zebrało się w reprezentacyjnych pomieszczeniach plantacji i wkrótce pojawia się osoba, która nas oprowadzi i wszystko wytłymaczy....

Otóż właśnie te małe niepozorne to są owoce wyhodowane na Azorach. Pomiędzy nimi, a ogólno dostępnymi - między innymi i u nas - jest sporo różnic.

Jeśli chodzi o wygląd to tutejsze są o wiele mniejsze, pomarańczowego koloru i mają na górze owocu jedynie malutką "wiechę" zielonych liści. W smaku też są zupełnie inne, jak się za chwilę przekonamy....o wiele bardziej słodkie, soczyste i aromatyczne. A może dlatego, że dopiero co zerwane przy nas, a nie dojrzewające w transporcie?????

Te "normalne" pochodzące na ogół z Ameryki Środkowej są o wiele większe, jaśniejszego koloru i mają rozłożystą "wiechę"zielonych liści zwieńczających owoc. Ze smakiem...różnie bywa, raz lepiej, a raz gorzej, ale przecież one muszą pokonać morza i oceany w drodze do nas, a wiec i różne konserwanty wchodzą w grę, a i pewnie zrywane sa niezbyt dojrzałe...Podobnie jak banany.

Zwiedzanie zaczynamy od szklarni, w której znajdują się gęsto posadzone malutkie sadzonki. A te sadzonki to nic innego, jak kawałeczki pociętych kłączy wytworzonych przez krzaczki, które się wyrzuca po zebraniu owoców.

Gdy już się zakorzenią na dobre i trochę urosną, przenosi się je do innej szklarni. Tam sadzi się je już w znacznie większych odstępach. W końcu na szczytach pojawiają się niewielkie kwiatki, z których zawiazują się owoce.

No i te owoce rosną sobie pomalutku, rosną....aż dojrzeją

Trzeba je regularnie podlewać, wietrzyć szklarnie, a latem zamalowywać szyby na biało, by nie spaliły je zbyt ostre promienie słoneczne.

Wszystkie prace wykonywane są ręcznie, a cykl od posadzenia do zerwania dojrzałego owocu trwa około 18 miesiecy, podczas gdy ten "normalny" hodowany w naturalnych warunkach potrzebuje na to około 6 miesięcy.

A zatem nic dziwnego, że jest taka duża różnica w cenie tych owoców. Aż mnie to dziwi, że im się w ogóle opłaci je hodować na Azorach?????

Na koniec degustacja owoców oraz likieru ananasowego, można też tu kupić marmolady, dżemy, nalewki z tych owoców oraz rękodzieło artystyczne.

Dom właścicieli i wejście na plantację....

 Nawet WCecik jest urokliwy....

A tak wygląda stoisko z lokalnymi ananasami w markecie Sol Mar...

Gdy wychodzę z plantacji góry do połowy toną w chmurach, niebo jest równo szare i pada drobna mżawka. U nas to by była murowana trzydniówka!!!!

Czekam na autobus, jadę 15 minut i gdy z niego wysiadam przez chmury prześwituje miejscami błękitne niebo. Po mżawce ani śladu...

Potwierdza się ta zmienność azorskiej pogody...

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 1 dzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Po wizycie na plantacji ananasów miałam zamiar odwiedzić tutejsze parki, ale właśnie podjeżdża autobus do Ribeira Grande na północnym wybrzeżu wyspy.

No to się przesiadam z jednego do drugiego i gnam na północ – to tylko 18 kilometrów. Tutaj wszędzie jest blisko!!!!

Chyba chmurzyska przeskoczyły przez góry i teraz tu się panoszą...

Ribeira Grande - drugie co do wielkości miasto po stolicy - rozłożyła się w szerokiej zatoce po obu stronach rzeki o tej samej nazwie, która właśnie w tym miejscu wpada do morza.

W centrum miasta znajduje się starówka z wąskimi, krętymi uliczkami, jak wszędzie...

Miasto jest ciche i spokojne, nikt się nie spieszy, nie tłoczy....życie płynie tu leniwie.

Najcenniejszym zabytkiem jest barokowy kościół z 17 wieku z bogato rzeźbionym wejściem.

Mijam także ratusz miejski, w pobliżu którego moją uwagę przykuwają widoczne z daleka potężne drzewa o niesamowicie poskręcanych pniach. Sprowadzono je z Nowej Zelandii i nazywają się New Zeland Christmas Tree. A to dlatego, że właśnie na święta Bożego Narodzenia całe drzewa pokrywają się czerwonymi kwiatami.

I już dochodzę do szerokiej piaszczystej plaży.

Jako, że na północnym wybrzeżu prawie zawsze wieją silne wiatry, miejsce to upodobali sobie surferzy. Dzisiaj ich jednak nie widać, puste jest także miejskie kąpielisko.

 

Z plaży jest wspaniały widok na zatokę z długimi oceanicznymi falami i widniejące w dali klify.

Dzisiaj jest tu dość ponuro, surowo, ale może to i dodaje mistycznego uroku temu miejscu – tak się tylko pocieszam, bo przy słonecznej pogodzie byłoby z pewnością ładniej....

Wracam wzdłuż rzeki, po obu jej brzegach znajduje się ładny park, ale mi się bardziej podoba bliższe oceanu dzikie nabrzeże z kwitnącymi polnymi kwiatami. By zrobić im z bliska fotki musiałam sforsować niewielki płotek, ryzykując życie, ha ha ha...

Przez rzekę przerzuconych jest kilka mostów, przy czym jeden z nich 18 wieczny wsparty na ośmiu łukowych podporach jest najbardziej okazały i wygląda zupełnie jak akwedukt. Może niegdyś pełnił taką rolę????

W pobliżu mostu są też ruiny starego młynu na rzece.

Czarne chmury kłębią się nad górami, czas wracać do stolicy, bo nic tu już po mnie...

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 1 dzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Po powrocie z Ribeira Grande w końcu mogę wybrać się do któregoś z tutejszych parków.

W Ponta Delgadzie jest kilka pięknych parków - nieomal ogrodów botanicznych – między innymi Jardim do Palacio de Santana, Jardim Do Jose Canto oraz Jardim Borgesa.

Wybieram Ogrody Borgesa, choć byliśmy już tu przelotem pierwszego dnia....ale podobno ten ogród jest najładniejszy.

Niegdyś była to prywatna rezydencja Antonio Borgesa, bogatego przedsiębiorcy, który w wolnych chwilach pasjonował się botaniką. W połowie 19 wieku stworzył wokół swego pałacyku przepiękny ogród botaniczny, w którym znajduje się mnóstwo lokalnych i egzotycznych roślin.

Po śmierci założyciela Ogrody Borgesa przekazane zostały miastu przez jego rodzinę.

Jest tu wiele interesujących drzew, kwiatów, sadzawki, wijące się ścieżki, skałki, strumyki.

Jednak najokazalszym "eksponatem" jest potężne drzewo  o niesamowitych korzeniach.... nie wiem niestety jakie????? Ktoś wie????

Dzisiaj tu dzieciaczki urzędują...

 A to jak byliśmy poprzednio....

Zauważam także moje ulubione drzewo - figowiec indyjski (Banyan tree) o zwisajacych z gałęzi korzeniach...

Oraz rzadko spotykane kamelie.

Aż się nie chce wychodzić z tej cichej zielonej oazy, choć muszę przyznać, że samo miasto też jest bardzo spokojne.

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 1 dzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Mijam największy na wyspie kompleks handlowy – Parque Atlantico – tak, tutaj też mają takie przybytki ze szkła i aluminium...na szczęście mało. Widzę, że mi na obiektyw jakieś kropelki siadły.....

Teraz mam zamiar powłóczyć się wąskimi uliczkami starówki. Tak bez celu, gdzie oczy poniosą, bo to przecież ostatni już dzień w stolicy ...

.Fajnie się tak zatracić w zakamarkach starego miasta!!!

Spacerując uliczkami raz wspinającymi się w górę, by za chwilkę znów opaść w dół dochodzę do wzgórza górującego nad miastem.

 Wyżej, coraz wyżej...

Na wzgórzu wznosi się kolejny kościół Reduto Alto da Mae de Deus. Sam kościółek nie wyróżnia się niczym szczególnym, ale ta panorama rozciągająca się stąd.....

No i wielce przyjazna psinka, która nie chciała wracać do swego właściciela....

Mariola

Plumeria
Obrazek użytkownika Plumeria
Offline
Ostatnio: 2 lata 2 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

No i pogoda się wyklarowała Biggrin

Masz rację Apisku, te małe ananaski dużo lepsze, nieraz udaje mi się je kupić w Niemczech....

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 1 dzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Plumeria,

Właśnie jak rozmawiałam na plantacji z tą babką, która nas oprowadzała dokąd je eksportują, to powiedziała, że tylko do Europy do lepszych sklepów z żywnością ekologiczną.

Dziwiłam się, że to się w ogóle opłaci, skoro na miejscu cena była wysoka.

Ja nigdy nie zwracałam na nie uwagi będąc za granicą.

Ale faktycznie są znacznie smaczniejsze, może to jakiś inny gatunek????

A z pogodą faktycznie mieliśmy szczęście już do końca...

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 1 dzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Dziś opuszczamy miasto.

Po przebudzeniu zerkam nerwowo przez zasłony – jaka pogoda???

Jest dobrze, choć nad górami pietrzą się białe obłoki. Mam nadzieję, że nie zamienią się w szare....

Ale tu przecież nic nie wiadomo?????

Po śniadaniu idziemy jeszcze na Uniwersytet, bo mąż ma tam coś do załatwienia.

Ja w międzyczasie spaceruję po uniwersyteckim parku.

Uniwersytet Azorski jest jedyną wyższą uczelnią na wyspach, przy czym na dwóch innych ma swoje niewielkie filie.

Istnieje niespełna 40 lat i powstał tuż po Rewolucji Goździkowej, kiedy to nowy rząd postanowił położyć większy nacisk na edukację młodzieży, szczególnie w tak zaniedbanych rejonach, jak odległe od kontynentu wyspy.

Budynki są nowoczesne, wszystko jest schludne, zadbane, czyściutkie....i dużo zieleni.

 

Jedynie siedziba rektora znajduje się w starym stylowym pałacyku.

Na terenie całego kampusu są fajne zielone tereny rekreacyjne dla studentów oraz bardzo ładny park.

Mariola

Strony

Wyszukaj w trip4cheap