Wieczorkiem wracamy do domku, nagle z przeciwka na koniach jadą Sardowie w strojach ludowych. Szybko łapię aparat i z samochody cykam im fotki
zatrzymujemy się na straganie na małe zakupki
Zakupy poczynione, teraz już tylko wspólnie przygotujemy kolację (trzeba się uczyć przygotowywania nowych potraw ) i będziemy prowadzili długie nocne rozmowy
Dzisiaj Gracja zabiera nas na jedną z nafjajnieszych plaż na Costa Rei. Piękna długa piaszczysta plaża, skałki widoczki i relatywnie niewielu ludzi. Każdy odnajadzie tam miejsce dla siebie, zwolennicy ciszy i spokoju mogą ulokować się w zatoczkach ze skałkami, amatorzy wylegiwania się na gorącym piaseczku mają do dyspozycji szeroką plażę, amatorzy spędzania czasu w barze mogą zasiąść w jenym z wygodnych foteli i przy dźwiękach pięknej włoskiej muzyki popijać pyszne drinie
Po bieganiu po skałkach wracamy na piaseczek, powygrzewamy kości *biggrin*. Co jakiś czas brzegiem morza przebiegają ternujący panowie, no to się przyczajnikowałam i Mam focie w pięknych "okolicznościach przyrody"
My też byliśmy w tym roku... Pięknie. Napewno tam jeszcze wrócimy. Przed samym wyjazdem, była troszkę nerwówka, bo pierwszy raz z biurem..., ale wszystko było w jak najlepszym porządku.. i ta cena...;)
*girl_devil*Czas konczyć błogie lenistwo, wracamy bardzo malowniczą i krętą drogą do pięknego domu Gracji. Czas nacieszyć oczy widokami z tarasu.
Za każdym razem wychodząc na "nasz" dolny taras lub idąc na górny, który wychodził z sypialni naszej przyjaciółki, nie mogłam nacieszyć oczu , było tam naprawdę pięknie i niesamowicie romantycznie. Wieczorem przy poświacie księżyca przygrywały cykady z oddali słychać było szum morza, a gdzieś w tle co jakiś czas odzywał się zakochany osiołek (mam nadzieję, że nie wzdychał do mojego Puśka *girl_devil*, bo on jest tylko mój *girl_devil*)*man_in_love*.
Przy tak pięknych widokach spędzamy kolejny bardzo miły wieczór rozkoszując się pysznym jedzeniem i sardyńskim winem. Jutro Gracja zostawia nam samochód do dyspozycji, pojedziemy do Cagliari, które jest stolicą wyspy i bardzo, bardzo pięknym miastem.
Rano przeżyjemy szok totalny , jak można nam to było zrobić . Pierwszy dzień zwiedzania i takie coś*dash1**crazy*, ja tylko pytałam kogo mam zabić
Tak sobie pomyślałam, że wrzucę przepis na jedno z moich ulubionych dań, które tam jadłam i nauczyłam się przyrządzać czyli na Melanzane. Jest to danie wegetariańskie, ale tak smaczne, że nawet mój Duży Zając, który jest 100% mięsojadem chętnie wcina i sam czasem namawia mnie na nie . Ba nawet dzisiaj je robiłam
Ja oczywiście to danie troszkę zmodyfikowałam pod swój smak
2 bakłażany (wielkość w zależności od ilości zjadaczy. Ja kupuję tak żeby w sumie miały 50-60 dkg)
2 cukinie
1 puszka pokrojonych pomidorów
niewielki pęczek bazyli
czosnek (ilość uzależniona od upodobań, ja preferuję dwa ząbki)
tarty parmezan
2 opakowanie mozarrela di buffala (ja kupuję te 200 gramowe). Pamiętajcie, że bufalla ma zupełnie inny smak , ja po pobcie we Włoszech zakochałam się w tym smaku i nie już nie jadam zwykłej.
cukier,sól i pieprz do smaku.
Bakłażany kroimy na długie plastry, cukinię na krążki (jeżeli macie grillika możecie grillować, ja smażę na patelni grillowej lekko posmarowanej oliwą z oliwek). Puszkę pomidorow wkładamy do garnuszka, dodajemy, rozgnieciony czosnek, cukier, sól i pieprz i chwilę dusimy, a następnie dodajemy porwaną bazylię (Włosi nie siekają tylko rwą tak jak my sałatę)
Upieczone warzywa układamy warstwowo w naczyniu do zapiekania (warstwa bakłażanów, a na to cukinia), polewamy je sosem pomidorowym i na to wykładamy połowę mozzareli. Na to kolejna warstwa warzyw i mozzareli. Całość posypujemy tartym parmezanem i zapiekamy w 180 stopniach przez ponad pół godziny.
Gracja robiła troszkę inaczej bo grillowała warzywa, a następnie zalewała je oliwą i odstawiała na jakiś czas. Jeżeli ktoś lubi bardziej tłuste dania może tak zrobić, ale spacjalnej różnicy w smaku nie ma. Ja nie jestem tłuszczowa więc ograniczam się tylko do lekkiego smarowania patelni.
Osobiście też bakłażany po umyciu i pokrojeniu solę i odstawiam na jakieś 20 min, a następnie jeszcze raz myję. Dzięki temu pozbawiam je całkowicie goryczki
Dzisiaj dostajemy do dyspozycji samochód, chcemy pojechać do oddalonej o 60 km stolicy wyspy . Wyglądam przez okno i czarne chmury się kłębią, a w górach grzmi i się błyska . Lekka załamka no nic jedziemy najwyżej zawrócimy. Przez całą drogę leje strasznie, ja zaklęcia pod nosem wypowiadam i wyglądam słoneczka *crazy*. Po drodze mieliśmy zajechać do Barrumini zobaczyć te słynne tajemnicze nuragi, ale nie ma opcji. Zwiedzanie w takim deszczu nie wchodzi w grę . Dojeżdzamy do Cagliari, flamingi się pochowały, kolejna atrakcja nam przepada . Totalnie zniechęceni i zalamani postanawiamy, że zajedziemy do jakiegoś CH na zakupy i wracamy . Zaczynamy się rozglądać za reklamami i deszcz słabnie . Jedziemy w stronę starej częci miasta i pada jeszcze mniej *yahoo**yahoo*. W Zające wstępuje nadzieja . Znajdujemy parking przy porcie, wysiadamy i już nie pada
Wysiadamy i szukamy parkingowego. Okazuje się, że właśnie zaczęły się godziny luncha i parking jest darmowy
Chwilę się poopalaliśmy i zaczyna nas nosić wystarczy tego lenistwa idziemy w drugą stronę plaży
Jest koło godziny 17.00, wrzesień, a naplaży takie tłumy. Co tutaj musi się dziać w sierpniu
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Po tej stronie plaży jest słone jezioro
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Wieczorkiem wracamy do domku, nagle z przeciwka na koniach jadą Sardowie w strojach ludowych. Szybko łapię aparat i z samochody cykam im fotki
zatrzymujemy się na straganie na małe zakupki
Zakupy poczynione, teraz już tylko wspólnie przygotujemy kolację (trzeba się uczyć przygotowywania nowych potraw ) i będziemy prowadzili długie nocne rozmowy
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Dzisiaj Gracja zabiera nas na jedną z nafjajnieszych plaż na Costa Rei. Piękna długa piaszczysta plaża, skałki widoczki i relatywnie niewielu ludzi. Każdy odnajadzie tam miejsce dla siebie, zwolennicy ciszy i spokoju mogą ulokować się w zatoczkach ze skałkami, amatorzy wylegiwania się na gorącym piaseczku mają do dyspozycji szeroką plażę, amatorzy spędzania czasu w barze mogą zasiąść w jenym z wygodnych foteli i przy dźwiękach pięknej włoskiej muzyki popijać pyszne drinie
Po bieganiu po skałkach wracamy na piaseczek, powygrzewamy kości *biggrin*. Co jakiś czas brzegiem morza przebiegają ternujący panowie, no to się przyczajnikowałam i Mam focie w pięknych "okolicznościach przyrody"
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
My też byliśmy w tym roku... Pięknie. Napewno tam jeszcze wrócimy. Przed samym wyjazdem, była troszkę nerwówka, bo pierwszy raz z biurem..., ale wszystko było w jak najlepszym porządku.. i ta cena...;)
Nicola super, że Wam się też podobało. Może coś nam
To teraz zapraszam na *drinks*, miejsce naprawdę nam się podobało i polecamy
Po takiej ilości % czas spocząć
i popatrzeć na morze
i kwiatki
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
*girl_devil*Czas konczyć błogie lenistwo, wracamy bardzo malowniczą i krętą drogą do pięknego domu Gracji. Czas nacieszyć oczy widokami z tarasu.
Za każdym razem wychodząc na "nasz" dolny taras lub idąc na górny, który wychodził z sypialni naszej przyjaciółki, nie mogłam nacieszyć oczu , było tam naprawdę pięknie i niesamowicie romantycznie. Wieczorem przy poświacie księżyca przygrywały cykady z oddali słychać było szum morza, a gdzieś w tle co jakiś czas odzywał się zakochany osiołek (mam nadzieję, że nie wzdychał do mojego Puśka *girl_devil*, bo on jest tylko mój *girl_devil*)*man_in_love*.
Przy tak pięknych widokach spędzamy kolejny bardzo miły wieczór rozkoszując się pysznym jedzeniem i sardyńskim winem. Jutro Gracja zostawia nam samochód do dyspozycji, pojedziemy do Cagliari, które jest stolicą wyspy i bardzo, bardzo pięknym miastem.
Rano przeżyjemy szok totalny , jak można nam to było zrobić . Pierwszy dzień zwiedzania i takie coś*dash1**crazy*, ja tylko pytałam kogo mam zabić
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Zajączku, widoczek za milion kolacyja z winkiem musiały przepysznie smakować w takim otoczeniu
No trip no life
Oj Nelciu to prawda smakowaly pysznie
Tak sobie pomyślałam, że wrzucę przepis na jedno z moich ulubionych dań, które tam jadłam i nauczyłam się przyrządzać czyli na Melanzane. Jest to danie wegetariańskie, ale tak smaczne, że nawet mój Duży Zając, który jest 100% mięsojadem chętnie wcina i sam czasem namawia mnie na nie . Ba nawet dzisiaj je robiłam
Ja oczywiście to danie troszkę zmodyfikowałam pod swój smak
2 bakłażany (wielkość w zależności od ilości zjadaczy. Ja kupuję tak żeby w sumie miały 50-60 dkg)
2 cukinie
1 puszka pokrojonych pomidorów
niewielki pęczek bazyli
czosnek (ilość uzależniona od upodobań, ja preferuję dwa ząbki)
tarty parmezan
2 opakowanie mozarrela di buffala (ja kupuję te 200 gramowe). Pamiętajcie, że bufalla ma zupełnie inny smak , ja po pobcie we Włoszech zakochałam się w tym smaku i nie już nie jadam zwykłej.
cukier,sól i pieprz do smaku.
Bakłażany kroimy na długie plastry, cukinię na krążki (jeżeli macie grillika możecie grillować, ja smażę na patelni grillowej lekko posmarowanej oliwą z oliwek). Puszkę pomidorow wkładamy do garnuszka, dodajemy, rozgnieciony czosnek, cukier, sól i pieprz i chwilę dusimy, a następnie dodajemy porwaną bazylię (Włosi nie siekają tylko rwą tak jak my sałatę)
Upieczone warzywa układamy warstwowo w naczyniu do zapiekania (warstwa bakłażanów, a na to cukinia), polewamy je sosem pomidorowym i na to wykładamy połowę mozzareli. Na to kolejna warstwa warzyw i mozzareli. Całość posypujemy tartym parmezanem i zapiekamy w 180 stopniach przez ponad pół godziny.
Gracja robiła troszkę inaczej bo grillowała warzywa, a następnie zalewała je oliwą i odstawiała na jakiś czas. Jeżeli ktoś lubi bardziej tłuste dania może tak zrobić, ale spacjalnej różnicy w smaku nie ma. Ja nie jestem tłuszczowa więc ograniczam się tylko do lekkiego smarowania patelni.
Osobiście też bakłażany po umyciu i pokrojeniu solę i odstawiam na jakieś 20 min, a następnie jeszcze raz myję. Dzięki temu pozbawiam je całkowicie goryczki
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Dzisiaj dostajemy do dyspozycji samochód, chcemy pojechać do oddalonej o 60 km stolicy wyspy . Wyglądam przez okno i czarne chmury się kłębią, a w górach grzmi i się błyska . Lekka załamka no nic jedziemy najwyżej zawrócimy. Przez całą drogę leje strasznie, ja zaklęcia pod nosem wypowiadam i wyglądam słoneczka *crazy*. Po drodze mieliśmy zajechać do Barrumini zobaczyć te słynne tajemnicze nuragi, ale nie ma opcji. Zwiedzanie w takim deszczu nie wchodzi w grę . Dojeżdzamy do Cagliari, flamingi się pochowały, kolejna atrakcja nam przepada . Totalnie zniechęceni i zalamani postanawiamy, że zajedziemy do jakiegoś CH na zakupy i wracamy . Zaczynamy się rozglądać za reklamami i deszcz słabnie . Jedziemy w stronę starej częci miasta i pada jeszcze mniej *yahoo**yahoo*. W Zające wstępuje nadzieja . Znajdujemy parking przy porcie, wysiadamy i już nie pada
Wysiadamy i szukamy parkingowego. Okazuje się, że właśnie zaczęły się godziny luncha i parking jest darmowy
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/