--------------------

____________________

 

 

 



ALASKA - dlaczego warto tam jechać?

285 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 2 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013
ALASKA - dlaczego warto tam jechać?

Właśnie niedawno wróciłam z mojej podróży życia!!!!

Ponieważ była to jak dotąd najwspanialsza nasza wyprawa – a kierunek mało u nas popularny – chciałabym się w wami podzielić wrażeniami...

Trasa wiodła z Gdańska przez Monachium, do Vancouver w zachodniej Kanadzie, a następnie na Alaskę i trwała łącznie z przejazdami 25 dni.

W Vancouver zatrzymaliśmy się w sumie 9 dni ( osiem na samym początku i jeden tuż przed powrotem) i zwiedziliśmy kawałek wybrzeża British Columbii, a przede wszystkim samą mertopolię Vancouver.

Ale to był tylko przystanek w drodze na Alaskę, na której spędziliśmy następne 15 dni.

Tak urozmaiconych krajobrazów, wspaniałej przyrody, bezmiaru spokoju i ciszy na bezludnych terenach tajgi i tundry, bliskiego kontaktu ze zwierzętami, ośnieżonymi górami, lodowcami, górskimi strumieniami pełnymi łososi, jeziorami, fiordami i wysepkami – nigdy dotąd nie zaznałam.

Nie ma ludzi, domów, cywilizacji. Nawet jedyna główna droga bywała kompletnie pusta na długich odcinkach.

To była najczystsza w swej postaci natura....

 

Alaska była prawie od zawsze moim marzeniem. A teraz cieszę się, że moje wieloletnie marzenia stały się świeżymi wspomnieniami.

Pamiętam, że już w podstawówce miałam zaprenumerowaną gazetkę "Poznaj Świat" - chyba jedyne w tamtym czasie podróżnicze czasopismo - i fascynowałam się odległymi krajami.

Do dziś stoi mi przed oczami kolorowe zdjęcie niedźwiedzia polującego na ryby w skalistym potoku płynącym przez zieloną łąkę, w tle - gęsty świerkowowy las, ponad którym wznoszą się wysokie ośnieżone szczyty górskie. To był właśnie artykuł o Alasce!!!!!

Oj, jak mi się marzyło, żeby tam kiedyś dotrzeć....

Wówczas wyprawa na Alaskę była dla mnie równie nierealna, jak lot na księżyc, o którym chyba również jeszcze się nikomu nie śniło.

Minęło od tego czasu wiele lat, dużo się zmieniło....a tym samym wyjazd na Alaskę zrobił się bardziej realny.

Wiadomo, że jest tam cholernie daleko, a zatem podróż długa i kosztowna. Już parę razy chodził nam po głowie pomysł wyjazdu, ale jakoś wszystko pozostawało jedynie w sferze marzeń...

No i w końcu nadarza się fantastyczna okazja!!!!

Męża zapraszają w lipcu na konferencję do Vancouver. Stamtąd to już tylko rzut beretem na ALASKĘ. No to jedziemy razem!!!!!

Jak sobie luknęłam na Google Map, to się jednak okazało, że z Vancouver do Anchorage –

największego miasta Alaski jest jeszcze około 2300 kilometrów czyli mniej więcej tyle, ile z Warszawy do Madrytu. A więc nie taki znów rzut beretem....

No, ale zawsze to bliżej niż z Polski, a poza tym marna szansa, aby ponownie nadarzyła się okazja zrobienia wypadu na wymarzoną od lat Alaskę i to w takiej idealnej - jak na ten kierunek - porze roku!!!!

Bo trzeba wiedzieć, że sezon turystyczny w tych rejonach naszego globu jest bardzo krótki. Praktycznie trwa on od połowy czerwca do połowy września, a więc zaledwie 3 miesiące.

Można tam wprawdzie jechać od maja do końca września, ale trzeba wówczas brać pod uwagę pewne niedogodności.

W maju jeszcze w wielu miejscach na szlakach turystycznych - i to nie mówię o wyższych partiach gór, gdzie śnieg leży na okrągło przez cały rok – są resztki śniegu, tworzące bryję, przez którą trudno przejść.

Poza tym roślinność dopiero budzi się po długim śnie zimowym i nie jest tak zielono, jak lubię. Wiele atrakcji typu wycieczki po parkach narodowych, raftingi, rejsy wycieczkowe po fiordach, czy wyprawy na lodowce nie są jeszcze organizowane.

Z kolei koncówka lata, jest przepiękna widokowo ze względu na kolorystykę lasów - gdzie wiele jest drzew liściastych - i tundry zmieniających barwy z zielonych na jesienne złocisto – rudo – pomarańczowe. Minusem jest to, że trzeba się już liczyć z możliwością opadów śniegu.

No, ale nasz termin lipcowy – przypadający na szczyt sezonu – jest bardzo fajny, choć i on ma swoje plusy i minusy.

Największym MINUSEM są bardzo wysokie ceny, dosłownie wszystkiego. Począwszy od biletów lotniczych na Alaskę, poprzez ceny hoteli i pensjonatów, restauracji, wynajmu samochodu, czy różnego rodzaju wycieczek i imprez. No, ale trudno się dziwić!!!! Przy tak krótkim sezonie lokalesi muszą maksymalnie złupić turystów, by starczyło na życie przez calutki rok, kiedy to rzadko kto odwiedza ten nieprzyjazny człowiekowi zakątek świata. Temperatury spadają tu do - 40 stopni, śnieg otula wszystko kilkumetrową kołderką, a dzień trwa 3-4 godziny. No, ale z kolei plusem zimowego odwiedzenia Alaski (chyba jedynym dla turystów) jest możliwość zobaczenia wówczas zorzy polarnej....

Kolejnym minusem wysokiego sezonu - ale już bardzo niewielkim i to przy odpowiednio wcześniejszym rozpracowaniu wyprawy do uniknięcia - jest spory ruch panujący w tym okresie. I nie mam tu bynajmniej na myśli tłoku na szlakach turystycznych, czy na autostradzie, bo z tym w ogóle nie ma problemu.

Trzeba po prostu wiedzieć o tym, że baza noclegowa jest tu stosunkowo niewielka i żeby zagrawantować sobie upatrzone miejsca - czyli fajne, a zarazem dostępne cenowo - konieczna jest rezerwacja z ogromnym wyprzedzeniem.

Mariola

Świerszczyk...
Obrazek użytkownika Świerszczyk...
Offline
Ostatnio: 9 miesięcy 3 tygodnie temu
Rejestracja: 06 wrz 2013

Apisku, zajmuje miejsce w pierwszym rzędzie i widzę juz ,że będzie to opowieśc godna Centkiewiczów Kiss 3

Był Tumbo z Przylądka Dobrej Nadziei (Ksiązka mojego dzieciństwa) to teraz będzie Apisek z Alaski Give rose

Mozna wykupic abonament na stałe/częste/nieustanne czytanie????

jak większość z nas Alaskę znam z filmów popularno-naukowych lub fabularnych gdzie jawi sie jako groxna i mroźna kraina.

No i oczywiście z kultowego serialu "Przystanek Alaska" który do dzisiaj wielbie i oglądam.

A jaka Alaska jest naprawdę??

Świerszcz "Biegnąc nie skracasz odległości...."

marinik
Obrazek użytkownika marinik
Offline
Ostatnio: 2 miesiące 3 tygodnie temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Świerszczyku - jakos trudno mi wyobrazic sobie relacje apiska, z ktorej by wynikało, ze NIE WARTO

:))))))))))))))))))))))))))))

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 2 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Świerszczyk, Marynik, witajcie w podróży na Alaskę....

Świerszczyku, jak najbardziej zapraszam do stałego śledzenia mej relacji. Dla mnie to właśnie było najbardziej zjawiskowe miejsce z tych wszystkich, w których dotychczas byłam!!!

Pewnie i Alaska się zmiania - to jest nieuniknione.... Ale myślę, że i turystów i cywilizacji w tym negatywnym znaczeniu - jest tu jeszcze nadal niewiele. Na szczęście bardzo dba sie tu o to by tą DZICZ chronić dla następnych pokoleń.

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 2 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Gdy tuż po ubiegłorocznym letnim urlopie dowiedziałam się o wyjeździe na Alaskę, zabukowałam przeloty i momentalnie zabrałam się za szukanie noclegów.

Od razu odrzuciłam wersję hotelową, gdyż w takim wymarzonym miejscu, chcę mieszkać w jakiejś klimatycznej chatce blisko natury. No i zaczęły się poszukiwania, oczywiście głównie przez niezawodnego Tripadvisora.

Postanowiłam, że zwiedzając Alaskę będziemy mieć swoje bazy wypadowe w czterech rejonach, w każdym po kilka noclegów.

Pierwsza to Anchorage – główne miasto skupiające około połowy (300 tys) całej ludności tego stanu. Tu spędzimy 4 noclegi.

Następnie przenosimy się do najbardziej znanego parku narodowego Denali National Park z najwyższą górą Ameryki Północnej Mount Mc Kinley o wysokości 6194 m. Tu spędzimy 5 noclegów

Potem krótki pobyt w miejscowości Talkeetna, centrum "gorączki złota", a jednocześnie pierwowzoru miasteczka z serialu "Przystanek Alaska" – 1 nocleg.

Na koniec odwiedzimy półwysep, gdzie znajduje się Kenai Fjord National Park, który ma niesamowicie urozmaiconą linię brzegową, mnóstwo tu zatoczek, wysepek, fiordów, lodowców spływających do morza, a bazą wypadową będzie malutka miejscowość Seward. Tu spędzimy 5 noclegów.

Wybrane przez siebie pensjonaciki miałam zarezerwowane już w połowie września ubiegłego roku i żaden właściciel nie dziwił się, że zabieram się do tego tak wcześnie....

Największym plusem naszego terminu jest fakt, że jest to okres białych nocy, a zatem zwiedzać można nieomal przez całą dobę. Oczywiście jeżeli ktoś ma na to ochotę i odpowiednią kondycję.

Pod koniec czerwca słońce tu właściwie nie zachodzi , a taka szarówka zaczyna się przed północą i trwa do godziny drugiej, a zatem zmierzch - ale nie taka prawdziwa noc - trwa zaledwie dwie- trzy godziny. W czasie naszego pobytu – jako, że już od letniego przesilenia minął prawie miesiąc - ta szarówka była nieco dłuższa o jakąś godzinkę....

Pomimo, że to środek lata, na Alasce nigdy nie można mieć pewności co do pogody. Jest ona bardzo zmienna, dużo jest dni deszczowych, pochmurnych, wietrznych, występują częste mgły. W ciągu dnia pogoda może się kilkakrotnie zmieniać.

I tu pojawia się problem z doborem odpowiednich ciuchów. Pomimo, że wyruszamy z kraju w pełni lata, nasz bagaż sugeruje raczej wyprawę zimową.

Mamy buty trekkingowe – zamiast klapeczek, nieprzemakalne i nieprzepuszczające wiatru skafandry oraz peleryny– zamiast lekkich podkoszulków, i ocieplane spodnie – zamiast szortów.

No bo przecież w planach jest chodzenie po górach, a może nawet zdobywanie lodowców!!!!

Z drugiej jednak strony bywają tam również dni ciepłe, słoneczne, kiedy temperatura dochodzi do 25 – 27 stopni, a zatem potrzebny jest także typowo letni zestaw ciuchów.

Makabra – gdzie ja to wszystko pomieszczę????

Mąż nie ma zamiaru robić za wielbłąda, tym bardziej, że będziemy nocować w siedmiu różnych miejscach ( łącznie z Kanadą) , a więc ciągle się przemieszczać!!!!

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 2 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Zorganizowanie naszej wyprawy było sporym wyzwaniem logistycznym!!!!

Dotychczas na ogół jeździliśmy na organizowane przez bp wakacje. Jedynie pewne - stosunkowo proste - wyjazdy załatwiałam samodzielnie.

A tu się trochę porwałam "z motyką na słońce"....

Więc mam tremę, czy to wszystko zagra....

Wizy amerykańskie na szczęście mamy, a także paszporty biometryczne potrzebne na wjazd do Kanady.

Bilety lotnicze załatwiłam za mile z programu Miles & More, wiec udaje się je naprawdę okazyjnie kupić.

Tak więc, bileciki zabukowane, noclegi porezerwowane, pozostaje wynajęcie samochodu. Na Forum Tripadvisora podróżujący w te rejony radzą, by zabrać się za to również z odpowiednim wyprzedzeniem, gdyż w sezonie brakuje aut. A zatem zawczasu rezerwuję w Hertzu Toyotę Corollę na prawie cały alaskański pobyt. W Vancouver samochód nie jest potrzebny, gdyż jest fantastycznie działająca komunikacja miejska w postaci autobusów, trolejbusów, metra i promów, z której można korzystać do woli po wykupieniu biletu całodniowego. Natomiast nie mozna tego powiedzieć o komunikacji alaskańskiej. Tutaj samochód jest niezbędny, by w miarę dobrze poznać te strony!!!

Wszystko dopięte na ostatni guzik na długo przez wyjazdem. Wprawdzie u nas wyjazdy ze względu na charakter pracy męża są zawsze wcześniej zaplanowane, to jednak nigdy dotąd z aż takim wyprzedzeniem.

No, ale to przecież wyjątkowa PODRÓŻ ŻYCIA !!!

Teraz pozostaje już tylko opracowanie szczegółowego programu zwiedzania, ale to już czysta przyjemność.

Obejrzałam filmy "Into the Wild" oraz "Grizzly Man", poczytałam blogi, artykuły, informacje na anglojęzycznych forach, jako, że u nas niewiele się pisze o tym kierunku.

No i powstał jakiś tam plan podróży...

 

 

Mariola

janjus
Obrazek użytkownika janjus
Offline
Ostatnio: 2 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Apisku,

 Jestem i  chętnie czytam Twoją wspaniale zaczynającą się przygodę.

Żeglarstwo – najdroższy sposób najmniej wygodnego spędzania czasu.

malaria
Obrazek użytkownika malaria
Offline
Ostatnio: 4 lata 9 miesięcy temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Apisku!!!!!!!!!! Teraz to pojechałaś Dance 4 Biorę się za lekturkę Biggrin

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 2 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Janjus, Malaria - witam kolejnych czytaczy...

Janusz, wydaje mi się, że to i twoje klimaty!!!

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 2 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

W końcu wylatujemy....

Pierwszy etap podróży z Gdańska do Monachium mija szybciutko, krótkie oczekiwanie na kolejny, bardzo długi tym razem lot do Vancouver w zachodniej Kanadzie. Relację z pobytu w tym mieście zacznę pisać po zakończeniu relacji z Alaski w dziale poświęconym Kanadzie pt: " Zachodnia Kanada, czyli Vancouver i okolice– dlaczego warto tam jechać?"

Jeszcze chwilka do odlotu i parę drinków zamiast środków usypiających i już wsiadamy do wielkiego Airbusa 380 Lufthansy.

Mamy do przebycia 9800 km w trakcie blisko 10 godzinnego lotu....

Jakoś lot przeżyłam - choć jak zwykle u mnie – ze spaniem było gorzej.

Osiem dni w kanadyjskiej British Columbii bardzo fajnie spędziliśmy, choć mąż miał przez kilka dni sporo zajęć, a więc głównie sama szwędałam się po mieście i otaczających je pięknych zielonych terenach.

Samo Vancouver wysunęło się w moim rankingu miast chyba na najwyższą pozycję. Nic dziwnego, bo uchodzi za najładniejsze kanadyjskie miasto.

Po 8 dniowym pobycie w kanadyjskim stanie leżącym nad Pacyfikiem – British Columbia – udajemy się na ALASKĘ.

Nie mam zamiaru was zanudzać jakimiś szczegółami geograficzno – historycznymi dotyczącymi tego stanu, ale chcę króciutko przybliżyć jego specyfikę....

Alaska to największy stan w USA, jego obszar jest przeszło 5 razy większy niż terytorium całej Polski, a zamieszkuje go niewiele ponad 700 tysięcy mieszkańców, czyli tyle co Trójmiasto. A zatem gęstość zaludnienia jest bardzo mała.

Jest tu niewiele dróg, czy linii kolejowych, tak więc do wielu osiedli ludzkich położonych w głębi lądu można się dostać tylko samolotem.

I z tego właśnie powodu jest tu zarejestrowanych najwięcej na świecie prywatnych samolocików i hydroplanów w przeliczeniu na liczbę mieszkańców.

Do wiosek i miasteczek leżących na wybrzeżu, nad jeziorami bądź rzekami w czasie krótkiego alaskańskiego lata można się jeszcze dostać łodziami. Jednak przez większą część roku taki transport odpada ze względu na skute lodem wody.

Do dzisiaj wielu mieszkańców żyjących w tych ekstremalnych warunkach klimatycznych, używa na codzień psich zaprzęgów. Aż trudno sobie wyobrazić nasze kanapowe pupilki w takiej roli!!!

A jednak psy dają sobie doskonale radę nawet w 40 stopniowych mrozach, przewożąc ludzi i ciężki ładunek, brnąc w głębokim śniegu w ciemnościach długiej polarnej zimy. Na nie zawsze tu można liczyć, bo nawet samolot nie doleci w czasie burzy śnieżnej....a psi zaprzęg dotrze!!!

Znaczna część Alaski leży poza Kołem Podbiegunowym, ale wcale to nie znaczy, że zawsze jest tu mroźno!!!!. Prawdą jest natomiast, że są tu bardzo duże różnice temperatur. Najwyższa zanotowana wyniosła plus 38 stopni, a najniższa - minus 62, czyli amplituda równo 100 stopni, nieźle, prawda???????

Na Alasce najdłuższą asfaltową drogą jest Alaska Highway mająca 2700 kilometrów i aż trudno uwierzyć, że zbudowano ją w czasie II wojny światowej w ciągu ośmiu miesięcy. I w dodatku w takim klimacie, wiodącą przez liczne tunele, estakady, przecinając góry i rzeki....niewiarygodne wprost!!!!

70% wszystkich dróg jest nieutwardzonych i dlatego widuje się tu głównie samochody terenowe.

Krajobraz jest niesamowicie zróżnicowany, jest tu 3 miliony jezior, 5 tysięcy lodowców, 12 tysięcy rzek i 18 szczytów górskich o wysokości przekraczającej 4,5 tysięcy metrów. I to wszystko pokryte w sporej części nieprzeniknionymi lasami, czyli tajgą w której żyje mnóstwo dzikich zwierząt.

Od wieków Alaskę zamieszkiwali Eskimosi i Indianie, dopiero w 18 wieku dotarli tu biali, była to rosyjska ekspedycja. Zachwyceni ilością dzikich zwierząt przybywali tu liczni rosyjscy myśliwi i handlarze futer, automatycznie podporzadkowując Rosji te niczyje dotąd ziemie. Gdy wytrzebili już większość zwierząt Rosja sprzedała Alaskę Stanom Zjednoczonym za 7, 2 miliona dolarów. Wywołało to wielkie niezadowolenie wśród Amerykanów oburzonych, że rząd wydał tyle pieniędzy za lodowe pustkowie do niczego się nienadające.

Gdy 30 lat później odkryto tam bogate złoża złota, to chyba tym razem Rosjanie zdali sobie sprawę, że zrobili bardzo zły interes. A jeszcze większym powodem do żalu było odkrycie potężnych zasobów ropy naftowej i gazu w połowie 20 wieku.... Obecna cena za którą Rosja sprzedała Alaskę to zaledwie kilkudniowe zyski z tytułu wydobycia ropy naftowej w tym rejonie.

Ale tak już jest z interesami, gdyby można było wszystko wcześniej przewidzieć – to wszyscy robiliby tylko super biznesy??????

Mariola

mabro
Obrazek użytkownika mabro
Online
Ostatnio: 1 godzina 11 minut temu
Rejestracja: 26 wrz 2013

Ale ciekawy zakątek świata odwiedziłaś Biggrin Teraz nie mam czasu ale wieczorem poczytam dokładnie Twoją relację bo zapowiada się super Biggrin

Strony

Wyszukaj w trip4cheap