--------------------

____________________

 

 

 



ALASKA - dlaczego warto tam jechać?

285 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 2 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Huragan, takie są czysto teoretyczne wytyczne jak się należy zachować w razie zagrożenia...

Pewnie ktoś to przetestował????????

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 2 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Następngo dnia Judy podaje do śniadania fantastyczne, jeszcze ciepłe jagodzianki. Pytam ją żartem, czy Jim zbierał rano jagody w pobliskim lesie???? Ale okazuje się, że na jagody jeszcze ciut za wcześnie, dopiero zaczynają dojrzewać, a te, które jemy są z zamrażarki zeszłoroczne.

Różnorakich jagód jest na Alasce zatrzęsienie, ponad 50 gatunków. Przy czym niektóre jada się na surowo, a inne tylko po przegotowaniu w postaci konfitur, dżemów, oraz jako dodatków do deserów i ciast.

Są też takie, które zbierać można dopiero po pierwszych przymrozkach. Jednak trzeba się na nich znać, gdyż niektóre są trujące.Generalnie jest taka zasada, nie zbiera się żadnych jagód białego koloru, nie wiem jednak czy są trujące, czy tylko niesmaczne.

W lasach na Alasce wielu ludzi zbiera jagody i z tego się utrzymuje. Jest tu ostra rywalizacja pomiędzy ludźmi, a niedźwiedziami, dla których jagody są także wielce pożądanym jedzonkiem. W takich miejscach, gdzie rosną owoce, trzeba mieć oczy naokoło głowy, by w czasie zbierania jagódek nie wejść w drogę miśkowi. Z nimi nie ma żartów, może się okazać, że jednak jako danie zasadnicze wybiorą ludzkie mięsko, a dopiero na deser – jagódki!!!!

Jako, że niedźwiedzie zarówno brązowe czyli grizzli, jak i czarne czyli baribale są wszystkożerne. Jedzą trawę, korzonki, gałązki, grzyby, jagody, ale także ptaki i zwierzęta, a już szczególnie gustują w łososiach płynących w górę rzekami Alaski, by złożyć ikrę w miejscach, gdzie same przyszły na świat.

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 2 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Po śniadaniu idziemy do centrum.

Ponieważ dopiero od jutra będziemy mieć samochód, chcemy się zorientować na ile można poruszać się po okolicy miejską komunikacją.

W Vancouver w ogóle nie odczuwaliśmy potrzeby wynajmowania auta, tak fantastycznie rozbudowana jest sieć transportowa zarówno w mieście, jak i dość odległej zalesionej okolicy.

W Anchorage jest pod tym względem o wiele gorzej.

Znajdujemy dworzec autobusowy – People Mover - z rozkładem jazdy autobusów, ale okazuje się, że jeżdżą one dość rzadko i niekoniecznie do miejsc nas interesujących.

Kupujemy na dworcu autobusowym całodzienne bilety po 5$ od osoby i jedziemy do znajdującego się na obrzeżach miasta ogrodu botanicznego (wstep 8$).

Jednak rośliny tam rosnące nie wywołują zachwytu, choć sam teren jest bardzo ciekawy. Trudno zresztą się dziwić, że nie ma tam żadnych egzotycznych roślin, przecież nie przetrwałyby ostrej i długiej zimy.

Jadąc do ogrodu botanicznego mijaliśmy tereny uniwersyteckie, więc w drodze powrotnej postanawiamy je lepiej poznać.

Uniwersytet założony został w połowie 20 wieku, by umożliwić młodzieży pochodzenia eskimoskiego i indiańskiego zdobycie wyższego wykształcenia na miejscu.

Budynki rozmieszczone są w lesie i aż trudno uwierzyć, że uniwersytet ma już przeszło sześćdziesiąt lat, gdyż większość z nich ma bardzo nowoczesną architekturę.

Trochę spacerujemy po rozległym kampusie i wracamy do centrum.

Mariola

Antenka
Obrazek użytkownika Antenka
Offline
Ostatnio: 5 lat 1 tydzień temu
Rejestracja: 23 paź 2013

Apisku- pięknie Smile Lodowce- bajka Good

A odnośnie łosi- to w Polsce dokładnie nie wiadomo ile jest łosi, wg ostatniego liczenia z zimy-to szacunkowo 28 000 osobników Biggrin choć niektórzy twierdzą,że ta liczba jest mocno przesadzona, ale tak koło 20 000 to jest raczej pewne Biggrin I ta liczba ciągle rośnie Biggrin Więc porady Apiska mogą się przydać Smile

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 2 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Antenka, Na Alasce łosi jest bardzo dużo. Widziałam zdjęcia, na których uchwycono łosie chodzące po głównych ulicach Anchorage.

My nie mieliśmy z nimi bezpośredniego kontaktu, widzieliśmy je z baaardzo bezpiecznej odległości.

Nawet nie wiedziałam, że u nas jest tak dużo łosi. A już w ogóle nie słyszałam, by kiedykolwiek zaatakowały człowieka....

Mariola

Antenka
Obrazek użytkownika Antenka
Offline
Ostatnio: 5 lat 1 tydzień temu
Rejestracja: 23 paź 2013

Apisku- no z łosiami u nas już zaczyna się mały problem -zaczyna być ich za dużo w stosunku do powierzchni lasów.Coraz częściej można się z nimi zetknąć, nie licząc coraz częstszych wypadków samochodowych z łosiami, dzikiej zwierzyny nie przewidzisz, jak się zachowa,szczególnie klempa z młodym, jak się na nich natkniesz Wink pisze o swoim podwórku,nie generalizuję jak jest wszędzie.

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 2 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Antenka, właśnie w wypożyczalni samochodów przestrzegali nas przed łosiami wyskakującymi na drogę. W niektórych rejonach jest sporo wypadków z tego powodu.

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 2 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Pierwsze kroki po przyjeździe do centrum kierujemy ku reprezentacyjnej 4 Avenue.

Wędrujemy tą główną arterią miasta dochodząc do pomnika Cooka. To właśnie słynny odkrywca dotarł tu pod koniec 18 wieku w poszukiwaniu drogi wodnej łączącej Pacyfik z Atlantykiem. No ale nic takiego nie znalazł oprócz wiecznej zmarzliny i niekończących się puszcz, więc zarządził odwrót!!!!

W pobliżu ratusza zbiera się grupka turystów, gdyż za chwilę zacznie się 45 – minutowa wycieczka po mieście pod nazwą Capitain Cook Walking Tour, prowadzona przez profesjonalnego przewodnika. Dołączamy do kilkuosobowej grupy i maszerujemy z wesołym facecikiem, który najpierw wszystkich nas przepytał skąd pochodzimy, a następnie powitał w powiedzmy naszych rodzimych językach. Miał szczęście, w grupie były tylko dwie Japonki i my, pozostali to Amerykanie .....

Z szerokim uśmiechem wykrzyczał do nas: Trześ, jak sze masz!!!! Z Japonkami też nie miał problemów, choć panienki się trochę podśmiewały z jego japońszczyzny. Na koniec sam się przedstawił – Lesley, czyli Lesio po naszemu.

Na samym początku Lesio prowadzi nas do ratusza miejskiego, w którym znajduje się nieduże muzeum historii miasta. Takie malutkie i kompaktowe, że nawet mnie nie znudziło. Trochę o Indianach, trochę o Eskimosach i zwierzętach i gorączce złota....

Gdy wychodzimy na zewnątrz w pobliskim parku rozpoczyna się własnie jakiś koncert.

Lesio obwieszcza, że w tym roku bardzo dużo jest tu atrakcji z powodu obchodzonej setnej rocznicy założenia miasta.

Następnie prowadzi nas na dworzec kolejowy i opowiada historię budowy linii kolejowej biegnącej przez Alaskę. Gdy na początku 20 wieku wzrosło znacznie wydobycie węgla oraz złota, gwałtownie zaczęli przybywać na te ziemie nowi mieszkańcy. Zaistniała wówczas konieczność wywozu wydobywanych surowców oraz dostarczania materiałow budowlanych i żywności dla coraz to liczniejszych mieszkańców. Wybudowano wówczas pierwszy odcinek linii kolejowej z południowego portu Seward do Anchrage. W 1915 roku oddano do użytku całą istniejącą dziś trasę kolejową z Seward poprzez Anchorage aż do położonego na północy miasteczka Fairbanks. A więc również kolej alaskańska obchodzi w tym roku swą setną rocznicę!!!!

Na dworcu o nazwie Anchorage Railway Depot - który nawiasem mówiąc jest bardzo nieciekawy pod względem architektonicznym - stoi zabytkowa lokomotywa z pionierskich czasów.

A współczesne pociągi w kolorach żółto – granatowych bardzo ładnie prezentują się na tle lasów i gór. Będziemy je spotykać kilkakrotnie w czasie naszej wędrówki po Alasce.

Odwiedzamy również muzeum trzęsienia ziemi, które oprócz ładnego położenia w nadmorskim parku mnie nie zachwyciło. Warto natomiast wspomnieć, że w 1964 roku miało tu miejsce największe trzęsienie ziemi w historii USA, które kompletnie zniszczyło nie tylko miasto, ale i tereny w promieniu 300 km. W wielu miejscach deformacji uległa powierzchnia ziemi, wypiętrzając się lub zapadając kilkanaście metrów, powstała też ogromna fala tsunami. Aż dziw, że tak silne trzęsienie ziemi pochłonęło bardzo mało ofiar – zaledwie 150. Powodem tego było bardzo małe zaludnienie w tym rejonie oraz lekkie materiały - głównie drewno - z których wybudowane były domy.

 Trochę widoczków ze spaceru po  centrum.

Mariola

Antenka
Obrazek użytkownika Antenka
Offline
Ostatnio: 5 lat 1 tydzień temu
Rejestracja: 23 paź 2013

Taką przygodę miałam na wiosnę, niedaleko od domu, mało co nie przydzwoniłam w łosia- wyskoczył mi na drogę Wink Nie jest to fajne uczucie.

No to łosie obgadane i czekam na cd Alaski WinkSmile

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 2 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Potem już na własną rękę zwiedzamy najsłynniejszą na Alasce fabrykę noży - Ulu Factory, służących przede wszystkim rybakom i myśliwym do patroszeniania ryb i trofeów myśliwskich.

Nie powiem, żebym szczególnie była zainteresowana profesjonalnymi nożami, ale jedziemy tam głównie po to, by przejechać się starodawnym tramwajem - jako, że shuttle dla zwiedzających jest za darmo - no i zobaczyć kolejną dzielnicę rozległego miasta.

Przy fabryczce – bo to nieduża rodzinna firma - znajduje się sklep z pamiątkami ręcznie wykonywanymi przez lokalnych artystów.

 Można też tu kupić konfitury z różnego rodzaju jagód oraz wyroby z łososia....

 Mąż nie może sobie odmówić kupna kawioru z łososia. Po degustacji twierdzi, że jest zupełnie inny niż znane mu dotychczas kawiory i oczywiście lepszy...

Dla mnie to wsio ryba, troszkę próbuję, żeby mieć pojęcie, ale według mnie równie obrzydliwy jak  inne... 

Ponadto jest małe muzeum, przedstawiające historię miasta, zebrane są sprzęty użytku codziennego, stare ryciny, wycinki z gazet, fotografie przedstawiające pierwszych mieszkańców budujących zarówno miasto, jak i linię kolejową oraz autostradę.

Całkiem fajnie to wszystko przedstawiono, no i sama jazda tym zabytkowym tramwajem zgrzytającym na zakrętach i dzwoniącym na przechodniów to też atrakcja.

W sumie – jak na mój gust - miasto raczej nieciekawe, o zabudowie bez ładu i składu...

Jedynym pozytywem jest to, że wszedzie jest dużo kwiatów, zieleni, parków. Wydaje się, że mieszkańcy chcą się na zapas nacieszyć kolorowymi kwiatami, które tu można oglądać zaledwie przez kilkanaście tygodni w roku.

 

Poza tym planując rozbudowę miasta zostawiano wokół zabudowań kawałki pierwotnej tajgi, a zatem jest bardzo zielono, co władzom miejskim niewątpliwie trzeba zapisać na plus.

Mariola

Strony

Wyszukaj w trip4cheap