Jesteś tutaj
Jesteś tutaj
Tak naprawdę Vancouver to miał być tylko przystanek w drodze na Alaskę.
Mąż dostał stamtąd zaproszenie na konferencję, postanowiliśmy skorzystać z okazji i pojechać razem. Najpierw na kilka dni do Van ( jak się tu skrótowo mówi), a potem na naszą wymarzoną Alaskę.
Tak jak na tą ostatnią - plan zwiedzania, bukowanie noclegów, auta i tp - przygotowywałam kilka miesięcy wcześniej, tak Van potraktowałam trochę po macoszemu.
Ot, kolejne wielkie miasto - a jako,że ja generalnie miast nie za bardzo lubię - zainteresowałam się nim dopiero na krótko przed wyjazdem.
I okazało się, że Van jest wyjątkowo piękne, bo położone między górami a wodą.
No i jak tu się nie zachwycić miastem, z centrum którego w ciągu kilkunastu minut można się znaleźć na wybrzeżu Pacyfiku lub w otaczających go górach porośniętych lasem deszczowym.
Tym razem nie będę opisywać dokładnie co robiłam/zwiedzałam/widziałam każdego dnia w czasie 9 dniowego pobytu.
Były bowiem miejsca, które odwiedziłam kilkakrotnie – bo tak bardzo mi one podpasowały, a inne – choć należące do typowego turystycznego "must see" przeleciałam tylko pobieżnie, gdyż jakoś mi nie podeszły...
Stosunkowo niewiele czasu spędzaliśmy w śródmiesciu, starając się jak najwięcej przebywać wśród natury – a tu takich możliwości jest mnóstwo!!!!!
Ale i samo miasto należy do urokliwych...
Mariola
Apisku.
Ty tam byłaś ,to na pewno bardzo warto
Czekam na dalszą część,bo wspominałaś,że podobało Ci sie to miasto.
Żeglarstwo – najdroższy sposób najmniej wygodnego spędzania czasu.
Janusz, rzeczywiście miasto super pod każdym względem!!!!
A szczególnie położenia...
Mariola
Gdy po prawie 10 - godzinnym locie z Monachium nasz Airbus 380 podchodzi do lądowania na lotnisku w Van nie mogę oderwać wzroku od widoków, co rusz to pojawiających się pomiędzy chmurami. Na skrzącej się w promieniach słońca powierzchni Pacyfiku widać zielone wysepki, zatoki, skaliste klify. Ale już po chwili ukazują się nowoczesne sylwetki drapaczy chmur pośród przeważającej niskiej zabudowy zatopionej w ogrodach.
A to wszystko na tle szczytów górskich. Istna bajka!!!
W międzynarodowych rankingach "Top best cities to live" ( Najlepsze miasta do zamieszkania ) już od wielu lat Van plasuje się na trzeciej pozycji po Melbourne i Wiedniu.
Jest również uważane za najpiękniejsze kanadyjskie miasto.
Trudno się dziwić wynikom rankingów, biorąc pod uwagę łagodny klimat tu panujący, wspaniałą przyrodę, wiele ciekawych wydarzeń kulturalno-rozrywkowych, mnóstwo knajpek z kuchnią całego świata – a wszystko to w scenerii czystego, nowoczesnego miasta!!!!
Rano można sobie żeglować po Pacyfiku, opalać się na niezliczonych plażach, jeździć rowerem lub na deskorolce po specjalnie wytyczonych szlakach, a po południu wspinać się na okoliczne góry, lub w miesiącach chłodniejszych jeździć na nartach.
Spędzać czas w centrum zażywając wielkomiejskiego życia w ekskluzywnych lokalach, kasynach, dyskotekach, muzeach, sklepach znanych projektantów, a już za chwilkę spacerować po cichych uliczkach przedmieść wśród bujnej zieleni.
A jak się już znudzi nowoczesność można się zapuścić w zacienione uliczki starego miasta zwanego Gastown.
Relaksować się w 240 miejskich parkach ( tak to nie pomyłka!!!!), a po przejechaniu paru przystanków znaleźć się w gwarnej chińskiej dzielnicy.
Można odwiedzić niewielką wyspę Granville Island - znane miejsce spotkań lokalnej bohemy, gdzie słucha się muzyki na żywo, zajada swieże frutti di mare w lokalnych knajpkach, buszuje w galeriach sztuki czy podziwia smakołyki wystawione na tutejszym targu.
Na drugim końcu miasta jest dzielnica narkomanów, gejów i lesbijek oraz bezdomnych – żeby nie było tak różowo – którzy są tu w pełni tolerowani i akceptowani.
Są plaże, baseny, kluby jachtowe, pola gofowe...
Są lasy deszczowe w wiszącymi mostami i szlakami turystycznymi wiodącymi przez góry.
Można popłynąć stateczkiem na sąsiednie wysepki lub wjechać kolejką linową na najwyższą górę w okolicy – Grouse Mountain.
Jest mnóstwo dolinek z górskimi strumieniami oraz jezior...
Można spróbować potraw chyba wszystkich kuchni świata...
Albo odwiedzić kilkadziesiąt muzeów....
Tutaj każdy znajdzie coś dla siebie!!!
Mariola
APisku, jak Ty kochana piszes zrelację, to ja książkę odkładam....:) Zareklamowałaś Vancouver wyśmienicie..:)
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Momi, dzięki.
Mam nadzieję, że dotrwasz do końca!
Mariola
.Van liczy niewiele ponad 600 tys. mieszkańców, ale wraz z sąsiadującymi miastami to już duża aglomeracja zamieszkiwana przez blisko 2, 5 miliona ludzi.
I to wszystko położone na półwyspach obmywanych przez kilka oceanicznych zatok, takich jak Burrard Inlet, English Bay czy False Creek, a także rzekę Fraser wpływającą w tym miejscu do Pacyfiku.
Gdzie nie spojrzeć – to woda. I to niewątpliwie dodaje uroku miastu.
I nie myślcie, że łatwo zapewnić sprawną komunikację w takim mieście, gdzie góry na każdym kroku przeplatają się z morzem i rzekami....
A jednak można się tu znakomicie obyć bez samochodu, mając do dyspozycji:
Sky Train - czyli bezzałogowe, w pełni automatyczne metro, jeżdżące na estakadzie ponad
miastem, a w samym centrum pod ziemią
autobusy – normalne, bardzo często się zatrzymujące, przyśpieszone oraz ekspresowe
trolejbusy – kursujące głównie w centrum
Sea Busy – czyli promy znacznie szybciej przewożące ludzi na drugą stronę tych wszystkich rzek i zatok niż autobusy poruszające się po licznych zatłoczonych mostach.
Jeżeli zamierzamy się sporo przemieszczać po mieście i okolicy najlepiej kupić całodobowy bilet tzw. Day Pass za 9,75 CAD ( czyli dolarów kanadyjskich, przy czym 1 CAD = około 2,85 PLN). Bilety te ważne są na wszystkie środki lokomocji kursujące na terenie całej aglomeracji. Opłaci się to o wiele bardziej niż kupowanie za każdym razem pojedynczego biletu za 2,75 CAD.
Po wejściu do autobusu wystarczy przeciągnąć bilet przez specjalne ustrojstwo znajdujące się przy kierowcy, a bilety można kupić praktycznie wszędzie, tzn na stacjach metra, końcowych przystankach autobusowych , a także w większości sklepów.
Wszystkie te środki lokomocji kursują bardzo często, nie ma tłoku i dojechać nimi można do najdalszych peryferyjnych dzielnic miasta, które ciągnie się i ciągnie w nieskończoność...
Jeszcze jedno, co mnie uderzyło jeżdżąc bardzo dużo autobusami.
Na przystankach wszyscy grzecznie stoją w kolejce, wchodzi się pojedynczo, nikt się nie pcha...
Niemal każdy wsiadający mówi kierowcy "hello", a wysiadając "thank you" i "bye, bye".
Aż nie mogę sobie wyobrazić ile razy kierowca w ciągu dnia odpowiada na te powitania i pożegnania. A odpowiadają....
Jeszcze jednym argumentem, by tu nie wynajmować samochodu są ceny za parkowanie.
Średnio pół godziny kosztuje około 3,5 CAD w ścisłym centrum. Więc łatwo policzyć o ile ubożsi stalibyśmy się po opłaceniu takiego kilkugodzinnego parkingu.
Jak się chodzi po nabrzeżu to widać co chwilę startujące z zatoki, bądź na niej lądujące hydroplany. Widać, że to tutaj też popularny środek komunikacji.
Ale niestety za szybkość przemieszczania i za widoki trzeba całkiem słono płacić!!!!
Rowery też jak najbardziej w modzie...
Wszędzie są ścieżki rowerowe, mnóstwo wypożyczalni, wszyscy jeżdżą w kaskach. W autobusach z przodu są specjalne uchwyty do bezpłatnego przewozu rowerów.
No i łódkę, żaglówkę, jacht, motorówkę, a przynajmniej kajak to tu chyba każdy ma....
Mariny ciągną się kilometrami wzdłuż wszystkich nabrzeży....
Mariola
Apisku,
ja też z różnych żrodeł slyszalam ,że Vancouver to jedno z najpiekniej położonych miast. Z przyjemnoście więc pospaceruję z Tobą i się przekonam czy to prawda
No trip no life
Pewnie, ze dotrwam, to moje klimaty, ja bardzo interesuje się Ameryką Pólnocną ..:)
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Apisku, mala i szybka korekta do tego co napisalam w poprzednim poscie.. J
uz mi sie podoba i to bardzo !!!
No trip no life
Dziewczyny - Nelcia i Momi - cieszę się, że miasto, a przede wszystkim okolica się podoba.
No to kontynuuje korzystając z okazji, że jestem sama i nie mam kuchenno-domowych obowiązków!!!!
Mariola