--------------------

____________________

 

 

 



Vancouver - dlaczego warto tam jechać?

130 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 1 dzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Po przylocie zatrzymujemy się w hotelu Blue Horizon przy jednej z najgłówniejszych ulic - Robson Street - w samym centrum miasta.

Dostajemy wielki pokój na 28 piętrze, tak jak prosiłam przy rezerwacji, ze względu na widok i mniejszy hałas!

Natomiast w trakcie konferencji mieszkamy w pokojach gościnnych University of British Columbia, które podobnie jak cały uniwersytet znajdują się dość daleko od centrum. Jednak z uwagi na świetną komunikację nie ma żadnych problemów związanych z dojazdami, choć trzeba na to poświęcić trochę czasu.

Przez pierwsze 3 dni pobytu i 2 ostatnie zwiedzamy miasto i okolicę z mężem we dwoje, natomiast - gdy mąż jest zajęty, czyli przez pozostałe 4 dni - wędruję sobie sama.

Tam, gdzie chcę. I tempem, jakim mi się podoba....

Po wyjściu na ulicę od razu rzuca się w oczy, że Van jest miastem multinarodowościowym. Na każdym kroku widuje się tu wszystkie możliwe kolory skóry, ale najwięcej jest skośnookich.

Pierwsza fala ludności chińskiej przybyła tu pod koniec 19 wieku jako tania siła robocza do budowy kolei transkanadyjskiej łączącej wybrzeże Pacyfiku z wybrzeżem Atlantyku. Wielu robotników zginęło w czasie morderczej pracy, ale zdecydowana większość przeżyła i w mało zaludnionej Kanadzie znalazła swą drugą ojczyznę.

Drugi potężny napływ Chińczyków miał miejsce tuż po przejęciu Hongkongu przez Chiny, kiedy to bogaci obywatele HK masowo opuszczali miasto w trosce o przyszłość swoich interesów.

Ale to już jest zupełnie inna emigracja – bogatych, dobrze ustawionych biznesmenów, którzy zamieszkują najdroższe dzielnice Van.

Mieszkańcy nawet ich oskarżają o to, że przyczynili się do gwałtownego wzrostu cen mieszkań.

Tak wiec pierwsze zaskoczenie – ogromna liczba skośnookich Chińczyków.

Drugim zaskoczeniem – takim bardzo pozytywnym - jest wszechobecna zieleń, drzewa, parki, skwery, trawniki....

Warto w tym miejscu wspomieć, że na terenie całej aglomeracji jest 240 oficjalnych parków.

W samym centrum, czyli Downtown, pomimo, że dominują nowoczesne wysokościowce ze szkła i aluminium, nie czuje się tego przytłoczenia ogromnymi budynkami, właśnie dzięki tym zielonym enklawom z fontannami, ławeczkami, kawiarenkami.

Aż dziw bierze, jak tutejsi architekci konsekwentnie dążyli, by te szklane molochy poprzedzielać zielenią, wykorzystując niemal każde wolne miejsce do posadzenia kwiatów, krzewów czy drzew.

Mariola

Nel
Obrazek użytkownika Nel
Offline
Ostatnio: 7 godzin 13 minut temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

To trochę szok z Chinczykami,że ich tam tak duzo .Jakos tam bym sie ich nie spodziewała..choc nie wiem dlaczego  . bo sumie ich wszędzie sporo

No trip no life

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 1 dzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Nelcia, oficjalne statystyki mówią, że około 20% mieszkańców stanowią Chińczycy. Ale mnie się zdaje, że ich jest więcej...

A może ja po prostu nie potrafię odróżnić Chińczyka od Koreańczyka czy Wietnamczyka?????

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 1 dzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Dla mnie dodatkowym plusem jest to, że miasto położone jest na wzgórzach i otoczone całkiem wysokimi górami w części północno-zachodniej.

Z "naszej" Robson Street jeżeli skręci się w jakąkolwiek ulicę biegnącą w dół – trafi się na nabrzeże Coal Harbour. Sądząc z nazwy kiedyś znajdował sie tu port węglowy, który obecnie zmienił się w reprezentacyjny bulwar nabrzeżny.

Idąc tym nadmorskim deptakiem mija się różne jacht kluby z tysiącem żaglówek, jachtów i motorówek.

Tu również znajduje się przystań hydroplanów, którymi można polecieć na pobliskie wyspy. Co chwilę któryś z nich ląduje na wodach Zatoki Burrard lub startuje.

Widać chętnych na tą drogą przyjemność nie brakuje.

Po zatoce kursuje mnóstwo różnych stateczków wycieczkowych, począwszy od takich w starym stylu po supernowoczesne jednostki.

Po drugiej stronie bulwaru stoją luksusowe hotele z pięknym widokiem na zatokę oraz niezbyt odległe góry. Jest też dużo restauracji, kawiarni, pubów.

Najokazalsze budowle to oddany do użytku tuż przed olimpiadą zimową w 2010 roku kompleks składający się z dwóch budynków Convention Center. Znajdują się tu sale konferencyjne i centrum wystawiennicze.

W pobliżu jest także pięknie zaprojektowany – niby żaglowiec z rozwiniętymi żaglami – terminal dla statków pasażerskich oraz elegancki hotel Pan Pacific.

Wszystkie te budynki tworzą nowoczesny kompleks o nazwie - Canada Place.

Każdego dnia w terminalu kotwiczą inne statki pasażerskie.

Większość z nich wyrusza na pólnoc na Alaskę, sa również rejsy na południe do Seatle i San Francisco, a także jeszcze dalej do krajów Ameryki Łacińskiej.

Jest tu także pomnik w kształcie wielkiego znicza olimpijskiego upamiętniający zimową olimpiadę, z którego w nocy skaczą w niebo olbrzymie płomienie.

A tuż obok wielki elegancki hotel Pan Pacific.

Z okolicznych tarasów, gdzie wytworne restauracje wystawiają swe stoliki, rozciąga się piękny widok.

Mariola

basia35
Obrazek użytkownika basia35
Offline
Ostatnio: 2 lata 5 miesięcy temu
Rejestracja: 24 gru 2013

Apisku kurcze ale pieknie a pogoda to Ci dopisała.Biggrin

basia35

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 1 dzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Basia,

Tylko jeden dzień był pochmurny i nawet przez chwilkę była mżawka, a poza tym rzeczywiście pogoda sprzyjała wędrówkom!

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 1 dzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Z Canada Place już niedaleko do centralnego dworca, który jest ostatnią stacją kolei transkanadyjskiej biegnącej z Montrealu do Vancouver. Tutaj także jest końcowy przystanek metra.

W pobliżu znajduje się zabytkowa, najstarsza cześć miasta zwana Gastown. Nazwa tej dzielnicy związana jest z marynarzem brytyjskiego pochodzenia zwanym Jack Gassy, który przybył do Van w 1867 roku.

Gdy zobaczył na brzegu zatoki Burrad Inlet kilka pierwszych domów zamarzyło mu się zbudowanie tutaj pierwszego saloonu z wyszynkiem alkoholowym. Zaproponował okolicznym mieszkańcom pomoc w budowie tego przybytku, a wszystkim chętnym obiecał w zamian taką ilość whisky, jaką tylko będą w stanie wypić.

I tak powstała w ciągu zaledwie jednej doby pierwsza knajpa w Van o nazwie Globe Saloon.

Nie wiem, czy to prawda, czy tylko legenda, tym niemniej sława Jacka Gassy`ego przetrwała do dziś. Na głównym placyku Starego miasta Maple Tree Square stoi jego pomnik codziennie odwiedzany przez turystów.

Gastown – będące zalążkiem miasta – szybko rozwijało się w czasach "gorączki złota".

I wprawdzie nie zobaczymy tam jakiś rewelacyjnych zabytków, to jednak miejsce ma swój urok.

W zasadzie jest to jedna główna ulica, od której odchodzą mniejsze brukowane uliczki. Wszystkie wysadzane są starymi drzewami, a wzdłuż nich stoją zabytkowe, wybudowane w kolonialnym stylu kamieniczki. Każda z nich ma tabliczkę ze szczegółowym opisem kto ją zaprojektował i co się tu znajdowało.

Stare miasto ma typowo brytyjski klimacik.

Wiele tu pubów, wiktoriańskich kamieniczek, typowo angielskich sklepików, galerii artystów...Można tutaj kupić wszelkiego rodzaju indiańskie pamiątki, głównie totemy oraz ręcznie robioną etniczną biżuterię, jak również eleganckie ciuchy szyte przez miejscowych artystów. Ale ceny raczej z kosmosu!!!!

Oprócz pomnika Gassy`ego duże zainteresowanie wzbudza 19-wieczny zegar parowy, który co 15 minut wygrywa kuranty, a jednocześnie puszcza kłęby pary.

Jako, że zdecydowaną większość odwiedzających stanowią Amerykanie i Kanadyjczycy, dla nich nawet takie "zabytkowe" miejsce, liczące 150 lat stanowi niebywałą atrakcję.

Sama starówka nie jest zbyt duża, ale dla "leniwców" jest do dyspozycji stary tramwaj, z okien którego można zwiedzić to miejsce, wysłuchując jednocześnie jego historii.

Wieczorami - gdy we wszystkich ogródkach restauracyjnych zasiądą goście, tłum sunie wąskimi uliczkami, zewsząd słychać grające zespoły muzyczne - jest tu bardzo sympatyczna atmosfera.

Mariola

sigma001
Obrazek użytkownika sigma001
Offline
Ostatnio: 3 lata 1 miesiąc temu
Rejestracja: 03 paź 2013

Jejku pierwsze duże miasto ktore mi się podoba *wink2*

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 1 dzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Sigma, dzięki.

Ja też nie lubię wielkich miast i nie robiłam sobie dużych nadziei. A tu takie zaskoczenie!!!!!

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 1 dzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

W pobliżu Starego Miasta – Gastown – znajduje się kolejna atrakcja, czyli Chinatown.

Ponieważ ja za bardzo nie przepadam za chińszczyzną, a poza tym z Chińczykami spotkać się można w Van wszędzie – dość pobieżnie traktuję to miejsce.

Szybko uciekam z uliczki, gdzie odbywa się wielki targ, jest mnóstwo różnych straganów, panuje tłok, gwar i smród.

Jakoś mi się wydaje, że wszystkie chińskie dzielnice w różnych miastach, które odwiedziłam, są podobne do siebie, jaskrawo kolorowe i kiczowate....

Minąwszy cały ciąg knajpek i sklepików z różnorodnym badziewiem, trafiłam do pięknego parku o nazwie Dr Sun Yat-Sen Classical Chineese Garden.

I tu mi się dopiero podoba, jako że bardzo lubię takie orientalne ogrody. Ten akurat wzorowany jest na tradycyjnych ogrodach dynastii Ming. Jak go zwał, tak go zwał, ale jest pięknie...

Spędzam w nim sporo czasu, podziwiając wspaniałe aranżacje kwiatowo- skalno – strumykowe z dodatkiem typowo chińskich atrybutów...

Ciekawym widowiskiem jest również obserwownie tradycyjnych sztuk taneczno-gimnastycznych (???) typu tai chi uprawianych w parku przez skośnookie kobitki.

Na granicy Gastown i Chinatown znajduje się unikalny, bardzo wąski dom, podobno odnotowany w księdze rekordów Guinessa.

Mariola

Strony

Wyszukaj w trip4cheap