Witam wszystkich nowo przybyłych, ale mam taki pożar w robocie, że wszelkie przyjemności zeszły na drugi plan... od przyszłego tygodnia powinno już iść z górki
wracając do relacji...
Czekamy dobre dwa kwadranse na naszego przewodnika, w tym czasie postanawiamy się rozejrzeć po okolicy i zaglądamy przez taki drewniany płotek, gdzie okazuje się, że na sznurkach porozwieszane są różne precjoza wykonane przez miejscową ludność... wchodzimy do środka i okazuje się, że w szałasie pokrytym blachą falistą jest tablicy, na której wisi cennik atrakcji. Tego dnia mamy niezbyt napięty program, zatem decydujemy się na pełen "pakiet" za 270 N$/ dorosły, dziecko - połowa stawki. W cenie mamy spacer po "okolicy" - czyli pokaz zakładania pułapek na zwierzynę, poszukiwania żywności w busu, pokaz rozpalania ogniska, śpiewy plemienne, tańce, robienie łuków i strzelanie z nich do celu - cały program zamyka się w 3 h.
oto nasz przewodnik
ruszamy na "główną arenę", gdzie najpierw odbędzie się pokaz rozpalania ognia
po chwili pojawia się dymek z jedneg drewienka, po czym nasz "rozpalacz" szybko podkłada suchą trawkę
i po chwili mamy ogień
mając ogień przewodnik nabija swoją fajkę, puszcza dymka w płuco i możemy ruszać na spacer po okolicy
Tutaj typowa chata, w jakich kiedyś mieszkali Bushmeni
przed chatami siedzą dziewczyny, które zajmują się wytwarzaniem ozdób i różnego rodzaju biżuterii - wszystko naturalne - koraliki to jakieś nasionka, a sznureczki to najczęscie łodygi traw.
W międzyczasie panowie robią dla naszych dzieci łuki, ramię to nic innego jak bardzo spręzysta i wytrzymała gałąź, a cięciwa - plecionka traw. Bardzo wytrzymałe materiały, żadna "chińska tandeta" , córka ma ten łuk do dzisiaj i w dalszym ciągu zachowuje on swoje właściwości. Tutaj nauka strzelania
następnie idziemy na pokaz tańców
po godzinie 13 wyjeżdżamy do Parku Khaudum, uprzednio tankując samochody na full w Tsumkwe ( 520 N$). przez kolejne 2 dni nie spotkamy się z żadną cywilizacją, a żadnym sklepem, ani stacją benzynową. O jakimkolwiek zasięgu telefonii nie wspominam
Dziś będzie też nasz debiutancki nocleg pod namiotami na dachu samochodu...
Park Narodowy Khaudum to olbrzymi i niegrodzony żadnym płotem rezerwat przyrody, założony w 1989 roku. Zajmuje powierzchnię prawie 4000 km2, położony jest w północno-wschodniej części Namibii i graniczy z Botswaną. Bardzo trudno dostępny, odwiedzany przez mniej niż 3 000 osób rocznie. Potocznie mówi się, że park ten zamieszkuje więcej słoni niż odwiedza to miejsce ludzi. Oprócz słoni, park zamieszkują lwy, gepardy, lamparty, likaony, masa antylop i pond 300 gatunków ptaków.
Izba turystyki w Namibii zaleca wjazd do parku przy minimum dwóch samochodach 4x4 z reduktorem, z oponami na typowy piasek, jedzeniem na 3 dni i baniakami wody przynajmniej 100 l/samochód. Kanister z dodatkowym paliwem również powinien być na wyposażeniu każdego samochodu. Nas Bocian w kanistry z paliwem nie zaopatrzył... wiedząc, że takie są wymagania i jedziemy z dziećmi!!! O wyposażeniu choćby jednego samochodu w telefon satelitarny, również można było zapomnieć!!!
mapka poglądowa
a tu już wjazd do parku...
zaskoczeni jesteśmy, że nie ma żadnego strażnika, żadnej bramy... dziś śpimy w Sikeretti camp...
co za znaki stoją przy tej autostradzie?Czy jakieś inne oprócz przebiegajacych zwierząt?Bo ten na zdjęciu jest odwrócony.Czy tam jest ruch jak w Anglii?
—
Żeglarstwo – najdroższy sposób najmniej wygodnego spędzania czasu.
No właśnie Lordziu idźmy już dalej bo mnie nogi bola od stania na tej recepcji...nawet usiąść nie ma gdzie
http://www.addicted-to-passion.com
nadrobione Lordziu i oczywiście zachwycona jestem każdą fotą Czuję ten klimat, jak bym tam była razem z Wami
Przewodnika zjadł ten lew i to już koniec podróży ???
Witam wszystkich nowo przybyłych, ale mam taki pożar w robocie, że wszelkie przyjemności zeszły na drugi plan... od przyszłego tygodnia powinno już iść z górki
wracając do relacji...
Czekamy dobre dwa kwadranse na naszego przewodnika, w tym czasie postanawiamy się rozejrzeć po okolicy i zaglądamy przez taki drewniany płotek, gdzie okazuje się, że na sznurkach porozwieszane są różne precjoza wykonane przez miejscową ludność... wchodzimy do środka i okazuje się, że w szałasie pokrytym blachą falistą jest tablicy, na której wisi cennik atrakcji. Tego dnia mamy niezbyt napięty program, zatem decydujemy się na pełen "pakiet" za 270 N$/ dorosły, dziecko - połowa stawki. W cenie mamy spacer po "okolicy" - czyli pokaz zakładania pułapek na zwierzynę, poszukiwania żywności w busu, pokaz rozpalania ogniska, śpiewy plemienne, tańce, robienie łuków i strzelanie z nich do celu - cały program zamyka się w 3 h.
oto nasz przewodnik
ruszamy na "główną arenę", gdzie najpierw odbędzie się pokaz rozpalania ognia
po chwili pojawia się dymek z jedneg drewienka, po czym nasz "rozpalacz" szybko podkłada suchą trawkę
i po chwili mamy ogień
mając ogień przewodnik nabija swoją fajkę, puszcza dymka w płuco i możemy ruszać na spacer po okolicy
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Tutaj typowa chata, w jakich kiedyś mieszkali Bushmeni
przed chatami siedzą dziewczyny, które zajmują się wytwarzaniem ozdób i różnego rodzaju biżuterii - wszystko naturalne - koraliki to jakieś nasionka, a sznureczki to najczęscie łodygi traw.
W międzyczasie panowie robią dla naszych dzieci łuki, ramię to nic innego jak bardzo spręzysta i wytrzymała gałąź, a cięciwa - plecionka traw. Bardzo wytrzymałe materiały, żadna "chińska tandeta" , córka ma ten łuk do dzisiaj i w dalszym ciągu zachowuje on swoje właściwości. Tutaj nauka strzelania
następnie idziemy na pokaz tańców
po godzinie 13 wyjeżdżamy do Parku Khaudum, uprzednio tankując samochody na full w Tsumkwe ( 520 N$). przez kolejne 2 dni nie spotkamy się z żadną cywilizacją, a żadnym sklepem, ani stacją benzynową. O jakimkolwiek zasięgu telefonii nie wspominam
Dziś będzie też nasz debiutancki nocleg pod namiotami na dachu samochodu...
no to w drogę
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Park Narodowy Khaudum to olbrzymi i niegrodzony żadnym płotem rezerwat przyrody, założony w 1989 roku. Zajmuje powierzchnię prawie 4000 km2, położony jest w północno-wschodniej części Namibii i graniczy z Botswaną. Bardzo trudno dostępny, odwiedzany przez mniej niż 3 000 osób rocznie. Potocznie mówi się, że park ten zamieszkuje więcej słoni niż odwiedza to miejsce ludzi. Oprócz słoni, park zamieszkują lwy, gepardy, lamparty, likaony, masa antylop i pond 300 gatunków ptaków.
Izba turystyki w Namibii zaleca wjazd do parku przy minimum dwóch samochodach 4x4 z reduktorem, z oponami na typowy piasek, jedzeniem na 3 dni i baniakami wody przynajmniej 100 l/samochód. Kanister z dodatkowym paliwem również powinien być na wyposażeniu każdego samochodu. Nas Bocian w kanistry z paliwem nie zaopatrzył... wiedząc, że takie są wymagania i jedziemy z dziećmi!!! O wyposażeniu choćby jednego samochodu w telefon satelitarny, również można było zapomnieć!!!
mapka poglądowa
a tu już wjazd do parku...
zaskoczeni jesteśmy, że nie ma żadnego strażnika, żadnej bramy... dziś śpimy w Sikeretti camp...
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Znaczy się , będzie się działo, bo zabrzmiało groźnie "bocian nas nie zaopatrzył !
Czekam z niecierpliwością a kolejne pięke zdjęcia i opowieści.
Bea
Wojtas....przeczytane i łobejrzane na jednym wdechu
CZAD!!!!!
"Nadzieja to największe skur......two jakie wyszło z puszki Pandory"....
Wojtek
co za znaki stoją przy tej autostradzie?Czy jakieś inne oprócz przebiegajacych zwierząt?Bo ten na zdjęciu jest odwrócony.Czy tam jest ruch jak w Anglii?
Żeglarstwo – najdroższy sposób najmniej wygodnego spędzania czasu.
Voytas
opieprzarz się niemożebnie