Miasto jest bramą wielkiego południa, ufundowane zostało w 1928 roku przez Francuzów, którzy wybudowali tutaj garnizon wojskowy.
Mogli oni stąd sprawować kontrolę nad południowym Marokiem. Symbolem Ouarzazat jest kazba Taourirt górująca nad miastem, to najcenniejsza budowla tego regionu,
uważana za dziedzictwo narodowe. Zbudowana twierdza z gliny od lat nie była remontowana i popadła w ruinę, rozsypując się stopniowo.
Dopiero w 1994 roku podjęto decyzję o jej renowacji. Obecnie Kasba Taourirt jest pięknie odrestaurowanym zamczyskiem i bardzo dobrze wypada na tle innych arabskich zamków,
które można zobaczyć w Maroku. Czerwone gliniane mury z misternymi koronkowymi zdobieniami, przyciągają wielu turystów.
Pałacowe pokoje rozmieszczone są na kilku piętrach wokół wewnętrznego dziedzińca. Apartamenty wyróżniają się dobrze zachowanymi sztukateriami i malowanymi drewnianymi stropami wykonanymi z drewna cedrowego.
Małe okienka z finezyjnymi kratami, przez które wpada światło słoneczne, dodają wnętrzu piękna. Przed wejściem do środka stoi armata z gwintowaną lufą to dzięki niej,
władca miał przewagę nad wszystkimi wrogami. Posiadając tak potężną broń, mógł kruszyć mury warowni wszystkich swoich wrogów.
Metalowe kule z łatwością przebijały gliniane ściany obwarowań. Dziś ta sama armata robi za atrakcję turystyczną, przy której turyści robią sobie zdjęcia.
W pałacu mieści się około trzystu pokoi, w tym sala recepcyjna, modlitewna, pomieszczenia haremu, kuchnia, jadalnia pałacowa oraz szereg uliczek i bram.
Tam, gdzie zatrzymał się czas
Następnie idziemy do dzielnicy, gdzie czas zatrzymał jakieś 100 lat temu. Podobno część budynków nie ma tu bieżącej wody ani kanalizacji, podciągnięty jest jedynie prąd.
Uliczki są wąskie, budynki się rozsypują, aż strach pomyśleć, że mieszkają w nich ludzie. Mijamy wodociąg wystawiony na małym dziedzińcu.
Napotykamy kobiety, które robią pranie. Chowają się na nasz widok i nie życzą sobie, aby robić im zdjęcia.
Dzieci błąkają się, jakby były bezpańskie, starsze pilnują młodsze rodzeństwo, są brudne, ale być może przez to szczęśliwe. Rozdajemy im cukierki, lizaki i długopisy.
Cieszą się ze wszystkiego, co się im tylko wręczy.
Muzeum Filmu
Naprzeciwko kasby Taourirt znajduje się Muzeum Filmu. Opłata za wstęp kosztuje 30 dirhamów od osoby, ale w związku z tym, że jesteśmy większą grupą,
cenę udaje się zbić do 15 DH. Zwiedzamy pomieszczenia, w których znajdują się rekwizyty użyte do tworzenia scenografii w filmach takich jak: "Gladiator", "Mumia",
"Królestwo niebieskie", "Książe Persji", „Babel” z Bradem Pittem, „Klejnot Nilu” z Michaelem Douglasem, Kleopatra i wiele innych kasowych filmów.
Już w 1962 roku brytyjski reżyser David Leana nagrał tutaj dramat przygodowy pt.: „Lawrence z Arabii”. Są tu jaskinie, lochy, sale królewskie z tronami, stajnia,
a na korytarzu wywieszone są sceny z różnych filmów. W muzeum stoją stare kamery, stoły montażowe, miksery dźwięku i mnóstwo innych urządzeń,
które służyły do montażu filmów. Przez chwilę można było się tutaj poczuć jak kamerzysta.
Studio filmowe Atlas
Studio filmowe Atlas Corporation Studio, znajduje się około 5 kilometrów na zachód od Warzazat. Większość terenu należącego do wytwórni, ponad 20 hektarów,
to pustynia i góry. To takie marokańskie Hollywood, ufundowane w roku 1983 przez Mohameda Belghmi.
Niestety z braku czasu nie mieliśmy możliwości zwiedzić go wewnątrz, czego bardzo żałuję.
Jest tam np. pałac Kleopatry z filmu "Asterix i Obelix" , "Misja Kleopatra", Świątynia tybetańska z filmu "Kundun" oraz Świątynia z Luksoru z wszystkimi detalami dostosowana
do potrzeb produkcji o Asteriksie. Są tu również dekoracje (mury miasta) wykorzystane w "Królestwie Niebieskim" oraz odegrano tu również kilka scen do filmu "Gladiator" czy też "Helikopter w ogniu".
Przemysł filmowy odgrywa tutaj bardzo ważną rolę w życiu tego regionu. O lokalizacji studia odegrały piękne krajobrazy, doskonałe światło i co najważniejsze tani lokalny
rynek pracy. Koszt produkcji filmu jest prawie 40 razy mniejszy niż w USA lub nawet samej Europie. Jednym z pierwszych filmów, który został tutaj nakręcony zaraz
po wybudowaniu studia był film "Lawrence z Arabii", "Klejnot Nilu" i "Pod osłoną nieba".
Dojeżdżamy do małej miejscowości Agdz, położonej na wysokości 937 m n.p.m u podnóża góry Jbel Kissane 1531 m n.p.m., przypominającej naczynie tagine, w którym podają marokańskie potrawy. Agdz w języku berberskim oznacza "miejsce odpoczynku".
Punktem centralnym jest Grande Place, na którym w czwartki odbywa się targ, ale na dobrą sprawę to całe Agdz jest jednym wielkim targowiskiem i handluje się tutaj
gdzie się tylko da.
Miasto jest niewielkie, liczy sobie zaledwie 10 tys. mieszkańców i jest zamieszkałe prawie wyłącznie przez Berberów, Arabów tutaj jest bardzo mało.
Życie biegnie tutaj bardzo powoli, tubylcy siedzą przy swych domostwach i przyglądają się turystom, dzieci bawią się na ulicy, młodsze pilnują starsze, inne zmęczone
zasypiają na rękach starszego rodzeństwa.
Kiedyś była tu bardzo liczna społeczność żydowska, ale po 1945 prawie wszyscy wyemigrowali do Izraela.
W ramach wolnego czasu, udaję się na niewielkie wzniesienie, które góruje nad miastem. Przez otwór w murze wchodzę na dziedziniec, wokół znajdują się zrujnowane kasby,
które do dzisiaj są zamieszkałe. Idąc dalej po drugiej stronie za murami dziedzińca, ukazuje mi się niesamowity widok ze szczytem w tle góry Jbel Kissane.
U jego podnóża roztacza się piękna oaza palmowa z zabudowaniami.
Dalszą podróż kontynuujemy w kierunku Zagory. Mijamy rozległe gaje palmowe z górami w tle. Po drodze zatrzymujemy w małej miejscowości Tamnougalt,
gdzie znajduje się XVI-wieczna warowna kasba, która należy do najstarszych wciąż stojących murowanych cegieł ksour (wiosek warownych).
To najlepiej skrywany skarb Maroka, w jego wnętrzu są pozostałości mediny, dzielnicy żydowskiej mellah, oraz liczne rzeźbienia i malowidła.
Niewątpliwą atrakcją jest jedna z największych i odrestaurowanych kazb Oulad Atmane. Kazba została zbudowana w XVIII wieku, otoczona jest murem z narożnymi wieżami, wewnątrz której znajdują się małe dziedzińce z izbami. Znajduje się tutaj również muzeum, restauracja i hotel z basenem. Za drobną opłatą zwiedzamy kasbę z przewodnikiem, który chętnie opowiada nam o historii jej powstania. Z chęcią wsłuchujemy się również w opowieści o dziejach przodków, oraz o życiu codziennym obecnych mieszkańców. Oaza ta pełna jest zieleni, obetonowane rowy ułatwiają gromadzenie wody o którą bardzo ciężko. Uprawiane są tutaj zioła, warzywa, kwiaty, a wszystko to w cieniu drzew palmowych. Przechodzimy wąskimi uliczkami, zwiedzamy pomieszczenia na kilku kondygnacjach, z najwyżej położonych tarasów możemy oglądać piękną panoramę na całą okolicę.
Pod czujnym okiem przewodnika spacerujemy po ogrodach palmowych, Hasan zrywa dla nas daktyle, wspinając się po palmie, niczym małpa. Opiekun odgania natarczywe dzieci, które wyciągają rękę po wsparcie, inne zaś usiłują sprzedać daktyle.
Warownia Tissergate
Kolejną atrakcją jest ufortyfikowana wioska Tissergate. Zatrzymujemy się przy zatoczce, w której stoi grupka motocyklistów z Francji.
Ogarnęła mnie lekka zazdrość, że mnie tam wśród nich nie ma.....
Ksar pochodzi z XVI w. otoczony jest wysokim murem na 5 metrów z 13-stoma obronnymi wieżami. Znajduje się tutaj Muzeum Sztuki i Tradycji Doliny Rzeki Draa.
W kilku salach zgromadzono tradycyjne stroje i biżuterię, a także narzędzia rolnicze. Niektóre choć prymitywne, są używane do dziś, szczególnie radła i sochy,
czyli drewniane pługi. Można tu też zobaczyć studnie typu noria. Zabudowa jest tutaj tak zwarta, że uliczki przypominają zamknięte korytarze, w których można
schronić się przed spiekotą i burzami piaskowymi.
Na tyłach ksaru, rozciąga się wspaniała oaza palmowa.
Tombouctou 52 jours - Zagora
Dojeżdżamy do Zagory, której symbolem jest oryginalny drogowskaz z napisem "Tombouctou 52 jours" (Timbuktu 52 dni) - tyle zajmowała podróż na wielbłądzie do
średniowiecznego ośrodka kupieckiego w Mali. Kończył się tu i zaczynał szlak wielkich karawan solnych. Przewożono tędy sól, złoto, heban i prowadzono niewolników.
Obecnie jest to najczęściej fotografowany obiekt Zagory.
W Zagorze żyje obecnie wielu młodych Nomadów, których ojcowie wędrowali w karawanach do momentu zamknięcia granic na Saharze. Zamykając granice, odebrano
im niemalże cały ich świat, dlatego obecnie zajmują się głównie turystyką, gdyż bardzo dobrze znają pustynię.
Zagora to główny ośrodek administracyjny doliny Draa, odbywają się tutaj cotygodniowe targi w środę i sobotę, można wtedy oglądać kolorowy spektakl, gdzie
aktorami są tubylcy z licznych wiosek okalających Zagorę. Jest tu duże zróżnicowanie etniczne, kulturowe, religijne i niemalże zerowa przestępczość.
Mieszkańcy czują się tu bardzo bezpiecznie. Wszyscy znają wszystkich. Zatrzymujemy się w hotelu Palais Asmaa i pomimo, że jesteśmy w najbiedniejszym regionie Maroka,
hotel zachwyca marokańskim stylem i bajkową atmosferą. Wspaniały wystrój z elementami regionalnymi, bardzo przestronne wnętrza to po prostu perła pustyni!!!
Na dachu hotelu, znajduje się taras z którego widoki na całą okolicę zwalają z nóg.
Trochę się obraziłam na Marako po grudniowym pobycie - gdzie lało non stop i powodzie udupiły nas w Marrakeszu....:( ale widzę, ze jednak muszę kiedyś wrócić po raz trzeci...:)
Miasto jest bramą wielkiego południa, ufundowane zostało w 1928 roku przez Francuzów, którzy wybudowali tutaj garnizon wojskowy.
Mogli oni stąd sprawować kontrolę nad południowym Marokiem. Symbolem Ouarzazat jest kazba Taourirt górująca nad miastem, to najcenniejsza budowla tego regionu,
uważana za dziedzictwo narodowe. Zbudowana twierdza z gliny od lat nie była remontowana i popadła w ruinę, rozsypując się stopniowo.
Dopiero w 1994 roku podjęto decyzję o jej renowacji. Obecnie Kasba Taourirt jest pięknie odrestaurowanym zamczyskiem i bardzo dobrze wypada na tle innych arabskich zamków,
które można zobaczyć w Maroku. Czerwone gliniane mury z misternymi koronkowymi zdobieniami, przyciągają wielu turystów.
Pałacowe pokoje rozmieszczone są na kilku piętrach wokół wewnętrznego dziedzińca. Apartamenty wyróżniają się dobrze zachowanymi sztukateriami i malowanymi drewnianymi stropami wykonanymi z drewna cedrowego.
Małe okienka z finezyjnymi kratami, przez które wpada światło słoneczne, dodają wnętrzu piękna. Przed wejściem do środka stoi armata z gwintowaną lufą to dzięki niej,
władca miał przewagę nad wszystkimi wrogami. Posiadając tak potężną broń, mógł kruszyć mury warowni wszystkich swoich wrogów.
Metalowe kule z łatwością przebijały gliniane ściany obwarowań. Dziś ta sama armata robi za atrakcję turystyczną, przy której turyści robią sobie zdjęcia.
W pałacu mieści się około trzystu pokoi, w tym sala recepcyjna, modlitewna, pomieszczenia haremu, kuchnia, jadalnia pałacowa oraz szereg uliczek i bram.
Tam, gdzie zatrzymał się czas
Następnie idziemy do dzielnicy, gdzie czas zatrzymał jakieś 100 lat temu. Podobno część budynków nie ma tu bieżącej wody ani kanalizacji, podciągnięty jest jedynie prąd.
Uliczki są wąskie, budynki się rozsypują, aż strach pomyśleć, że mieszkają w nich ludzie. Mijamy wodociąg wystawiony na małym dziedzińcu.
Napotykamy kobiety, które robią pranie. Chowają się na nasz widok i nie życzą sobie, aby robić im zdjęcia.
Dzieci błąkają się, jakby były bezpańskie, starsze pilnują młodsze rodzeństwo, są brudne, ale być może przez to szczęśliwe. Rozdajemy im cukierki, lizaki i długopisy.
Cieszą się ze wszystkiego, co się im tylko wręczy.
Naprzeciwko kasby Taourirt znajduje się Muzeum Filmu. Opłata za wstęp kosztuje 30 dirhamów od osoby, ale w związku z tym, że jesteśmy większą grupą,
cenę udaje się zbić do 15 DH. Zwiedzamy pomieszczenia, w których znajdują się rekwizyty użyte do tworzenia scenografii w filmach takich jak: "Gladiator", "Mumia",
"Królestwo niebieskie", "Książe Persji", „Babel” z Bradem Pittem, „Klejnot Nilu” z Michaelem Douglasem, Kleopatra i wiele innych kasowych filmów.
Już w 1962 roku brytyjski reżyser David Leana nagrał tutaj dramat przygodowy pt.: „Lawrence z Arabii”. Są tu jaskinie, lochy, sale królewskie z tronami, stajnia,
a na korytarzu wywieszone są sceny z różnych filmów. W muzeum stoją stare kamery, stoły montażowe, miksery dźwięku i mnóstwo innych urządzeń,
które służyły do montażu filmów. Przez chwilę można było się tutaj poczuć jak kamerzysta.
Studio filmowe Atlas
Studio filmowe Atlas Corporation Studio, znajduje się około 5 kilometrów na zachód od Warzazat. Większość terenu należącego do wytwórni, ponad 20 hektarów,
to pustynia i góry. To takie marokańskie Hollywood, ufundowane w roku 1983 przez Mohameda Belghmi.
Niestety z braku czasu nie mieliśmy możliwości zwiedzić go wewnątrz, czego bardzo żałuję.
Jest tam np. pałac Kleopatry z filmu "Asterix i Obelix" , "Misja Kleopatra", Świątynia tybetańska z filmu "Kundun" oraz Świątynia z Luksoru z wszystkimi detalami dostosowana
do potrzeb produkcji o Asteriksie. Są tu również dekoracje (mury miasta) wykorzystane w "Królestwie Niebieskim" oraz odegrano tu również kilka scen do filmu "Gladiator" czy też "Helikopter w ogniu".
Przemysł filmowy odgrywa tutaj bardzo ważną rolę w życiu tego regionu. O lokalizacji studia odegrały piękne krajobrazy, doskonałe światło i co najważniejsze tani lokalny
rynek pracy. Koszt produkcji filmu jest prawie 40 razy mniejszy niż w USA lub nawet samej Europie. Jednym z pierwszych filmów, który został tutaj nakręcony zaraz
po wybudowaniu studia był film "Lawrence z Arabii", "Klejnot Nilu" i "Pod osłoną nieba".
megi zakopane
Dojeżdżamy do małej miejscowości Agdz, położonej na wysokości 937 m n.p.m u podnóża góry Jbel Kissane 1531 m n.p.m., przypominającej naczynie tagine, w którym podają marokańskie potrawy. Agdz w języku berberskim oznacza "miejsce odpoczynku".
Punktem centralnym jest Grande Place, na którym w czwartki odbywa się targ, ale na dobrą sprawę to całe Agdz jest jednym wielkim targowiskiem i handluje się tutaj
gdzie się tylko da.
Miasto jest niewielkie, liczy sobie zaledwie 10 tys. mieszkańców i jest zamieszkałe prawie wyłącznie przez Berberów, Arabów tutaj jest bardzo mało.
Życie biegnie tutaj bardzo powoli, tubylcy siedzą przy swych domostwach i przyglądają się turystom, dzieci bawią się na ulicy, młodsze pilnują starsze, inne zmęczone
zasypiają na rękach starszego rodzeństwa.
Kiedyś była tu bardzo liczna społeczność żydowska, ale po 1945 prawie wszyscy wyemigrowali do Izraela.
W ramach wolnego czasu, udaję się na niewielkie wzniesienie, które góruje nad miastem. Przez otwór w murze wchodzę na dziedziniec, wokół znajdują się zrujnowane kasby,
które do dzisiaj są zamieszkałe. Idąc dalej po drugiej stronie za murami dziedzińca, ukazuje mi się niesamowity widok ze szczytem w tle góry Jbel Kissane.
U jego podnóża roztacza się piękna oaza palmowa z zabudowaniami.
megi zakopane
Megi....coroz bardzij mie nakręcosz na Maroko chyba jakoś objazdóóóófffka wpisza na lista *good2*
"Nadzieja to największe skur......two jakie wyszło z puszki Pandory"....
Megizak, jestem tu i nadrobiłam zaległości w czytaniu. Tak, to jest to, co lubię... muszę tam pojechac wkrótce
Dalszą podróż kontynuujemy w kierunku Zagory. Mijamy rozległe gaje palmowe z górami w tle. Po drodze zatrzymujemy w małej miejscowości Tamnougalt,
gdzie znajduje się XVI-wieczna warowna kasba, która należy do najstarszych wciąż stojących murowanych cegieł ksour (wiosek warownych).
To najlepiej skrywany skarb Maroka, w jego wnętrzu są pozostałości mediny, dzielnicy żydowskiej mellah, oraz liczne rzeźbienia i malowidła.
Niewątpliwą atrakcją jest jedna z największych i odrestaurowanych kazb Oulad Atmane. Kazba została zbudowana w XVIII wieku, otoczona jest murem z narożnymi wieżami, wewnątrz której znajdują się małe dziedzińce z izbami. Znajduje się tutaj również muzeum, restauracja i hotel z basenem. Za drobną opłatą zwiedzamy kasbę z przewodnikiem, który chętnie opowiada nam o historii jej powstania. Z chęcią wsłuchujemy się również w opowieści o dziejach przodków, oraz o życiu codziennym obecnych mieszkańców. Oaza ta pełna jest zieleni, obetonowane rowy ułatwiają gromadzenie wody o którą bardzo ciężko. Uprawiane są tutaj zioła, warzywa, kwiaty, a wszystko to w cieniu drzew palmowych. Przechodzimy wąskimi uliczkami, zwiedzamy pomieszczenia na kilku kondygnacjach, z najwyżej położonych tarasów możemy oglądać piękną panoramę na całą okolicę.
Pod czujnym okiem przewodnika spacerujemy po ogrodach palmowych, Hasan zrywa dla nas daktyle, wspinając się po palmie, niczym małpa. Opiekun odgania natarczywe dzieci, które wyciągają rękę po wsparcie, inne zaś usiłują sprzedać daktyle.
Warownia Tissergate
Kolejną atrakcją jest ufortyfikowana wioska Tissergate. Zatrzymujemy się przy zatoczce, w której stoi grupka motocyklistów z Francji.
Ogarnęła mnie lekka zazdrość, że mnie tam wśród nich nie ma.....
Ksar pochodzi z XVI w. otoczony jest wysokim murem na 5 metrów z 13-stoma obronnymi wieżami. Znajduje się tutaj Muzeum Sztuki i Tradycji Doliny Rzeki Draa.
W kilku salach zgromadzono tradycyjne stroje i biżuterię, a także narzędzia rolnicze. Niektóre choć prymitywne, są używane do dziś, szczególnie radła i sochy,
czyli drewniane pługi. Można tu też zobaczyć studnie typu noria. Zabudowa jest tutaj tak zwarta, że uliczki przypominają zamknięte korytarze, w których można
schronić się przed spiekotą i burzami piaskowymi.
Na tyłach ksaru, rozciąga się wspaniała oaza palmowa.
Tombouctou 52 jours - Zagora
Dojeżdżamy do Zagory, której symbolem jest oryginalny drogowskaz z napisem "Tombouctou 52 jours" (Timbuktu 52 dni) - tyle zajmowała podróż na wielbłądzie do
średniowiecznego ośrodka kupieckiego w Mali. Kończył się tu i zaczynał szlak wielkich karawan solnych. Przewożono tędy sól, złoto, heban i prowadzono niewolników.
Obecnie jest to najczęściej fotografowany obiekt Zagory.
W Zagorze żyje obecnie wielu młodych Nomadów, których ojcowie wędrowali w karawanach do momentu zamknięcia granic na Saharze. Zamykając granice, odebrano
im niemalże cały ich świat, dlatego obecnie zajmują się głównie turystyką, gdyż bardzo dobrze znają pustynię.
Zagora to główny ośrodek administracyjny doliny Draa, odbywają się tutaj cotygodniowe targi w środę i sobotę, można wtedy oglądać kolorowy spektakl, gdzie
aktorami są tubylcy z licznych wiosek okalających Zagorę. Jest tu duże zróżnicowanie etniczne, kulturowe, religijne i niemalże zerowa przestępczość.
Mieszkańcy czują się tu bardzo bezpiecznie. Wszyscy znają wszystkich. Zatrzymujemy się w hotelu Palais Asmaa i pomimo, że jesteśmy w najbiedniejszym regionie Maroka,
hotel zachwyca marokańskim stylem i bajkową atmosferą. Wspaniały wystrój z elementami regionalnymi, bardzo przestronne wnętrza to po prostu perła pustyni!!!
Na dachu hotelu, znajduje się taras z którego widoki na całą okolicę zwalają z nóg.
megi zakopane
Megi-super Piękne krajobrazy
Megi, fajny ten hotelik, mocno klimatyczny no i przepieknie polozony !! widoczki z tarasu pierwsza klasa
No trip no life
Hotel w Zagorze - cudooo...:)
Trochę się obraziłam na Marako po grudniowym pobycie - gdzie lało non stop i powodzie udupiły nas w Marrakeszu....:( ale widzę, ze jednak muszę kiedyś wrócić po raz trzeci...:)
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Wspaniałe zdjęcia!
Kolorowe, zachwycające, po prostu cud, miód!
Nawet najdalszą podróż zaczyna się od pierwszego kroku!
Kolejny wspanialy,klimatyczny hotel
No trip no life