--------------------

____________________

 

 

 



Namibia, Zimbabwe, Botswana - pokaz zdjęć... wstęp bezpłatny

305 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
sigma001
Obrazek użytkownika sigma001
Offline
Ostatnio: 3 lata 1 miesiąc temu
Rejestracja: 03 paź 2013

No właśnie,  jak tak dalej pójdzie,  nie zdążę przed  naszą Patagonia Ireful 2

Zajac1
Obrazek użytkownika Zajac1
Offline
Ostatnio: 3 lata 2 miesiące temu
Rejestracja: 26 wrz 2013

Ja myślę, że poleciał do" bociana" po paliwo Biggrini nadal nie mogą uzgodnić ceny za litr Lol

A tak po prawdzie to czas coś wrzucić z opisem długim co i jak kosztowo i przygodowo I-m so happy 

http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/

LORD
Obrazek użytkownika LORD
Offline
Ostatnio: 5 lat 3 miesiące temu
Rejestracja: 11 maj 2015

Witam wszystkich po "krótkiej" przerwiei obiecuję poprawę... zawalony byłęm robotą.

Janjus oprócz znaków uwaga na zwierzęta można spotkac jeszcze takie informujące o tym, że w zagłębieniu może być woda.. ale to dotyczy pory mokrej. Kierownica jak w UK.. po prawej stronie Biggrin

www.foto-tarkowski.com

a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...

LORD
Obrazek użytkownika LORD
Offline
Ostatnio: 5 lat 3 miesiące temu
Rejestracja: 11 maj 2015

Na sam camp, oddalony o jakieś 10 km od bramy wjazdowej, dojeżdzamy już po zachodzie słońca. Infrastruktury praktycznie żadnej, toalety masakra. żadnego biura, recepcji...nic Biggrin . Rozbijamy się pod drzewkami,  rozkłądamy namioty, zakładamy latarki czołówki i bierzemy się za robienie kolacji.

tutaj zdjęcie poglądowe jak przez najbliszych kilka dni będzie wyglądał nasz "hotel"

Następnego dnia, przy akompaniamencie odgłosów rożnych zwierząt, wstajemy koło godziny 6.00... szybkie pakowanie namiotów, śniadanie, ciepła herbatka i w drogę...  W nocy temperatura spadła do okolic 10 stopni, więc można powiedzieć, że było dość rześko Biggrin

6.45 wyjeżdżamy na safari i przemieszczamy się w kierunku kolejnego naszego campu - Khaudum camp na północy. Do przejechania mamy w okolicach 100 km, ale że pojeździmy sobie w poszukiwaniu zwierząt, to tych kilometrów pewnie wyjdzie ze 150... po bardzo grząskim piachu, ciągle na reduktorze, z prędkością max 25 km/h.

jeździmy tak od jednego krzaku do drugiego.. ale zwierząt nie ma...choć w nocy słychać było, że jest ich cała masa

spotykamy kilka samców antylop kudu

masę wygłodniałych sępów

orła (Tawny eagle)

wiewiórkę

słonia, 3 żyrafy... i to by byo na tyle... Crazy

jak na 7 godzin jeżdżenia.... to jesteśmy w szoku. Tyle sie naczytałem, że ten park to prawdziwy zwierzyniec, a tu taka lipa...

Około godziny 15 dojeżdżamy mocno zniesmaczenie tym co widzieliśmy, a raczej czego nie widzieliśmy, na nasz camp Khaudum. Tutaj już są zupełnie inne warunki, nowe toalety, wiata, gdzie można spokojnie rozłożyć stoliki, fajne miejsce na ognisko... po południu nawet nie chce nam się jechać na kolejne safari, bo jeździć, żeby jeździć...to my jeszcze się najeździmy.. prysznic, obiadek, relaks, piwko, ognisko.... i obowiązkowo zachód słońca...

www.foto-tarkowski.com

a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...

LORD
Obrazek użytkownika LORD
Offline
Ostatnio: 5 lat 3 miesiące temu
Rejestracja: 11 maj 2015

Kolejny dzień rozpoczynamy identycznie jak poprzedni...  pobudka skoro świt, toaleta, śniadanie, pakowanie namiotów i w drogę. Dziś opuszczamy park Khaudum,  ale niestety dla naszych samochodów to nie koniec głębokiego piasku i podroży na reduktorze.

Okazuje się jeszcze, że z jednego koła w Piotrka samochodzie zeszło powietrze... Erastus podpina pompkę i po chwili możemy wyruszać. Jeszcze tylko uiścimy opłate za wjazd do parku i możemy ruszać dalej... Podjeżdżamy, trąbimy, czekamy aż ktoś do nas wyjdzie, a tu cisza amba fatima i nikogo ni ma... czekamy tak jeszcze z 10 miut i postanawiamy jechać dalej... w końcu zwierząt nie było, to pewnie nie kasują za wjazd Biggrin

jakieś 15 km przed dojechaniem do drogi asfaltowej... Piotrek rozwala resor w tylnym kole... no to pięknie... Po piachu raczej nie da się jechać, zasięgu zero, mamy tylko CB, ale okazuje się kanał, na którym nadajemy też jest zablokowany... przerzucamy większość ciężkich rzeczy do innych dwóch sprawnych samochodów, a kolega z zawrotną prędkością 5 km/h próbuje się przedrzeć do drogi asfaltowej. Mamy pełne ubiezpieczenie na nasze furmanki, więc najwyżej wymienią nam samochód na inny, jak będzie problem z częścią...

Jak się poźniej okaże, samochódów zastępczych brak, wszystkie są w trasie, część można sprowadzić co prawda z Widhoek, ale samoloty do Katima Mulilo (miejsca, w okolicach któego będziemy dziś nocowali) latają 2 razy w tygodniu... Witaj przygodo Biggrin

dojeżdzamy do drogi asfaltowej i tam czekamy na Piotrka.. cały czas jesteśmy z nim na CB.. jedzie, daję radę, ale kiepsko się podróżuje samochodem z urwanym resorem i rozwalonym amortyzatorem... po prawie godzinie, wreszcoie dojeżdza... uff na asfalcie da rade i jakoś się dowlecze do warsztatu. skoro jesteśmy już na asfalcie, to mamy już zasięg GSM, Erastus dzwoni do Jurka (szefa firmy, który nam ta wyprawę zorganizował), przedstawia całą sytuację i czekamy na jakeś ruchy z jego strony. Nagle z drugiego samochodu odzywa się Marek i pyta się o nasz stan paliwa, bo on już od kilku ładnych kilometrów jedzie na rezerwie... jak sięokazuje u nas podobnie, a najbliższa stacja oddalona jest o dobre 100 km... nie ma szans, żeby dojechać na paliwie, które mamy w baku. Robi się ciepło.. i to niekoniecznie z powodu panującego na zewnątrz upału Biggrin Okazuje się, że nie mamy żadnych kanistrów z paliwem.. nawet pustych kanistrów nie mamy... jedynie trzy bańki pięciolitrowe z wodą....Wyłączamy klimę, ale kilemtrów na komputrze pokładowym wcale nie przybywa.. a wręcz znikają one w oszałałamiającym tempie... Marek zatrzymuje się pod drzewem i mówi, że dalej to on już się boi jechać, bo jak się skończy paliwo w samochodzie i nawet nalejemy nowego .... to bryki raczej nie odpalimy. Diesle tak mają. 20 km dalej i my się zatrzymujemy, nie chcemy ryzykować.. jedynym samochodem, które ma parę litrów paliwa jest pojazd Piotrka... ten z urwanym resorem Biggrin

Zatrzymujemy się pod drzewem, wypakowujemy wszystkie rzeczy z samochodu Piotrka, a on wraz z Erastusem jadą tym zepsutym dyliżansem na stację benzynową w Divundu. Mamy nadzieję, że dojadą, kupią jakiś duży kanister i przyjadą do nas z paliwem.... na drodze ruch taki, nie wiadomo, czy ktoś tędy w ogóle dzisiaj jechał.. w każdym bądź razie my nie spotkaliśmy nikogo... mamy za to teraz dużo czasu na zjedzenie lunchu i odpoczynek po trudach jazdy w piasku....

www.foto-tarkowski.com

a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...

Tom-Gdynia
Obrazek użytkownika Tom-Gdynia
Offline
Ostatnio: 3 lata 2 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

W mordę.... Anioł Stróż na L4 ......... Biggrin

Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/   Music 2

Bea37
Obrazek użytkownika Bea37
Offline
Ostatnio: 9 miesięcy 1 tydzień temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

No... no, ale jazda .... tylkoco dalej ? Pisz bo tu umieram z ciekawości Biggrin

Bea

LORD
Obrazek użytkownika LORD
Offline
Ostatnio: 5 lat 3 miesiące temu
Rejestracja: 11 maj 2015

Po dwóch godzinach chłopaki wreszcie przyjeżdżają z paliwem ... kupili gdzieś duży plastikowy baniak, co, jak się później okazało, było nie lada wyczynem na tym pustkowiu. Baniak na wodę w Afryce jest tak samo cenny jak woda.... dziwię się tylko, że po zatankowaniu samochodu nie podjechali do marketu i tam nie kupili kilku baniaków z wodą, którą mogliby potem oddać, wylać, cokolwiek z nią zrobić, aby mieć je puste na paliwo Dash 1 ,  ale nie ma sensu już się nad tym rozwodzić... Grunt, że są z paliwem.... to jest dla nas najważniejsze.  Kupiony baniak co prawda nie jest do końca szczelny, a wręcz ma kilka dziurek przy wlewie, ale ze 20 litrów spokojnie dowieźli Biggrin

Tankujemy naszą furmankę i wracamy jeszcze do Marka, żeby jemu też zatankować samochód.  

Zatankowani na tyle, żeby dojechać do stacji, docieramy wreszcie do Divundu, gdzie napełniamy nasze furmanki pod korek - 750 N$, robimy spożywcze zakupy - kupujemy co się da, ale na jakieś szczególne rarytasy nie mamy co liczyć Biggrin i ruszamy szybko w drogę. Tego dnia mamy w planach jeszcze rejs po rzece Kavango w Mokoro - tradycyjnym kajakiem zrobionym z jednego pnia drzewa. Rejsy takie odbywają się z naszego następnego campu - Ngepi, który położony jest nad samym brzegiem rzeki Kavango. Docieramy tam niestety mocno spóźnieni - około godziny 15 i od razu w recepcji wykupujemy ten fakultet - 200 N$ dorosły, dziecko do 12 roku 80N$ i pakujemy się na kajaki... campu nawet nie mamy szans obejrzeć, a byłaby to nie lada atrakcja ... (specjalnie wydzielony basen na rzece, odgrodzony jedynie siatką od pływających hipów i krokodyli, wanny i toalety bez dachu z widokiem na rzekę i cała masa innych świetnych pomysłów)

super to miejsce opisała nasza forumowa Ela Biggrin

http://corazdalej.pl/nad-brzegiem-kavango/

zatem ruszamy

wspomniane kajaki - Mokoro

zimorodek srokaty

w oddali widzimy słonia

oraz całą rodzinę hipów

odpoczywającego krokodyla

kręcimy się tak po tej rzece Kavago, aż zastaje nas zachód słońca

www.foto-tarkowski.com

a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...

Nel
Obrazek użytkownika Nel
Offline
Ostatnio: 11 godzin 30 minut temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

ale przygody mieliscie he he Biggrin

rejsik super !!!

No trip no life

LORD
Obrazek użytkownika LORD
Offline
Ostatnio: 5 lat 3 miesiące temu
Rejestracja: 11 maj 2015

Anioł stróż to raczej na wakacje wybył i wyłączył telefon Wink

Bea, jaka jazda... samochodem z rozwalonym resorem... Wink

Nelcia, przygód dopiero początek Biggrin

www.foto-tarkowski.com

a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...

Strony

Wyszukaj w trip4cheap