Jesteś tutaj
Jesteś tutaj
Wyjazd do Cinque Terre planowałam już jakiś czas. Pierwsze podejście chcieliśmy zrobić w 2012 roku, ale ostatecznie zrezygnowaliśmy. A może nie zrezygnowaliśmy, tylko przesunęliśmy na bliżej nieokreślony późniejszy termin. Gdy Ryanair uruchomił połączenie lotnicze Gdańsk - Piza, szybko staliśmy się posiadaczami biletów na październik 2014 roku. Z dużym wyprzedzeniem, więc można było chwilę odetchnąć (tym bardziej, że przed nami był jeszcze inny wyjazd, który wciąż trzeba było dograć). Czas płynął jednak nieubłaganie (na szczęście), porobiliśmy rezerwacje noclegów i czekaliśmy. Czekaliśmy na wylot. Licząc na ładną pogodę. A przynajmniej na brak deszczu (obsunięcia terenu w Cinque Terre nie należą do rzadkości).
Wylot z Gdańska mieliśmy późnym wieczorem, więc jeszcze zdążyliśmy pójść do pracy, synek do przedszkola. Potem na lotnisko, hop do samolotu i koło północy wylądowaliśmy w Pizie. Wysiadamy z samolotu, a tu cieplutko, że aż miło. Spacerem z lotniska przeszliśmy do naszego hoteliku. Pokoik mały, ale łóżka wygodne. Wystarczający, żeby odpocząć po całym dniu zwiedzania.
Z samego rana wyruszamy na podbój miasta. Dochodzimy najpierw do rzeki, później idziemy wzdłuż jej biegu, aż w końcu odbijamy w stronę Placu Cudów.
Odpadł nam dylemat, czy wchodzić na wieżę czy nie, bo synek za mały (ograniczenie wiekowe sztywne i ani mowy, by coś zmienić lub nagiąć). A że my z gatunku - jesteśmy razem, więc albo wszyscy, albo nikt, to podziękowaliśmy. Postanowiliśmy za to zwiedzić baptysterium i camposanto. Bilety kosztowały nas 7 euro od osoby, synek wchodził za darmo. Do katedry wstęp jest darmowy, ale bilet trzeba mieć. Ot, Włosi.
Na pierwszy ogień poszło baptysterium. Przestronne pomieszczenie, prawie puste w środku. Na piętrze, z jednego z okien można zrobić zdjęcia katedry. Jest nawet dziura w siatce, żeby siatki na zdjęciach nie było. Ukłon w stronę turystów. Poczekaliśmy na prezentację właściwości akustycznych tegoż pomieszczenia (krótka i średnio oszałamiająca, ale jest).
Widok z górnej galeryjki
Katedra z wieżą w tle widziana z "okna z dziurą w siatce"
Z prezentacji właściwości akustycznych. Pan na środku na dole, z zadartą głową, śpiewa. Ponoć. Kwestia gustu
Jestem i będę z przyjemnością czytać i podglądać. To kierunek, który jeszcze przede mną, ciągle gdzieś w planach, które nieustannie się zmieniają.
ale fajne zdjęcia .....
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Joasiu, świetny debiut !! gratki i czekam na więcej..
No trip no life
Byłem, ale zazdroszczę zdjęć
Jorguś
Dobry początek, czekam na więcej
Dziękuję wszystkim za miłe przyjęcie. Przyjęcie mnie w charakterze opisywacza, a nie podpytywacza. To taka wprawka dla mnie, bo i wyjazdem do Taj chciałabym się podzielić. Ale od czegoś trzeba było zacząć, a Cinque Terre na forum nie znalazłam (choć to też nie znaczy, że go tu nie ma).
No to kontynuujemy.
Z baptysterium poszliśmy do katedry. Muszę powiedzieć, że podobała mi się dużo bardziej niż jej koleżanka po fachu z Florencji. Ale zwiedzając ją jeszcze o tym, oczywiście, nie wiedziałam.
Kopuła:
Na koniec zostawiliśmy sobie Camposanto. Nie wiedzieliśmy ani co to jest ani czego się spodziewać. Niewielu ludzi szło w tamtym kierunku. Dlatego tym bardziej byliśmy tym miejscem zaintrygowani. I bardzo się cieszę, że poszliśmy. Miejsce samo w sobie było bardzo ładne. Jeśli można tak powiedzieć o cmentarzu. Spokojne i ciche. Prawie opuszczone. Z arkadami okalającymi centralny dziedziniec. Z dużą ilością fresków. I z pokojem fresków. Zdawało się, że jest to miejsce przez wielu pomijane.
Legenda głosi, że podczas wypraw krzyżowych przywieziono tu całe statki ziemi z Golgoty, aby umożliwić ludziom pochówek w świętej ziemi (stąd nazwa - Camposanto = Ziemia Święta).
Wejście do Camposanto:
I jeszcze kilka zdjęć Piazza dei Miracoli: