Przyjemnie jest sobie posiedzieć i poczuć lekki wietrzyk na tle zachodzącego słońca....
W dół prawie zbiegamy i do limuzyny co by pomoczyć się w zbawiennych podobno źródełkach... Jedziemy około pół godziny, po drodze znów skromne (elegancko mówiąc) domy miejscowych, zakurzone choć uczęszczane boiska do kosza, piłki nożnej, dzieci machają. Dojechali. Płacimy ok 50zł za rodzinę za wstęp i lecimy się potaplać i złapać trochę "zdrowotności". Jakoś wydawało mi się, że źródła będą większe, okazalsze, ale nic, trza skorzystać! Ciach do wody i ałć! Ale gorąc! W jednym 40 stopni, w drugim aż 50!!! Na zewnątrz gorąco, w wodzie jeszcze bardziej, purpura na licach jak te kraby z grilla hehe
Wracamy do nas i znów w miasto oczywiście nie będę się rozpisywać na temat pamiatek i innych zakupów, bo znów cała waliza napakowana zakupami hehe. To co jest niewiarygodnie tanie, a może lubiane przez wiele osób to trampki Converse, w miejscowym większym sklepiku cena za parę ok 50-70zł!!! w zależności od modelu ;-)))) Odkrywamy extra knajpkę ( z tripa) "Sinugba sa Balay" i od razu mówię, że niebo w gębie!!! Do picia trza zamawiać koktajl ze swieżych mango z rumem albo byz - jak kto woli. Podobno extra smakują krowie ozory, miękkie, doprawione, mega. Mi przypadło do gustu nasi goreng - pychotka!!! Oczywiście ryby, krewety mega doprawione. Tanio może nie jest ale jak za 200zł naje się 6 osób i do tego mangowa rozpusta to nie ma co narzekać. Przy kolacji postanawiamy, że znów z rańca lecimy, tym razem tylko 3 punkty: zatopiony wrak, coral garden i Pass Island.. wieczorem wszystko ustalamy - cena za 2+dziecko z tą samą ekipą ok 450zł. Ale extra! Yupi! I znów 22 z hakiem a my w łóżkach iście jak na kolonii
Kapitan cumuje i wpełzamy do wody do by obejrzeć wrak podobno z II Wojny Światowej. Wąski, długi, leży ok 2 metrów pod powierzchnią wody, ciekawe zjawisko...cały "zzieleniały" a dookoła rybki jak z bajki...
Jeszcze chwilunia i lecimy popaczeć na Coral Gardens. Po drodze mijamy coś czego moje oczeta nigdy nie widziały - "plantacje" pereł....Siaty zastawione i wyczekują na skarby... Dopłynęli....oj mamuniu, jakie cuda tam pod wodą!!!! Wszyscy jak w transie, poszukiwania ogromnych ryb trwają, są barakudy, jakie ogromne, są 3-4, potem mega wielkie "welonki" i insze pięknisie iście Misski Dna Morskiego! A jakie kolory, rafy się mienią to niebieskie to fioletowe....chopaki nurkują w dolinę i wyciągaja ogromne muszle do obejrzenia, cały czas te same nudziarskie klimaty czyli snurki ))) No nic, jesteśmy zachwyceni!!! Widać, ze wszystko żyje swoim życiem, ale te ryby mają tam raj...ech...
Woda wyciąga i wciąga!!! Pakujemy się na ulubionego "pajaka" i w drogę na Pass Island....
Pozdrawiam wakacyjnie,
Ewelina z EM
Młynki jako ostatnie się wczłapują...trza mniej palić lulek
Pozdrawiam wakacyjnie,
Ewelina z EM
Przyjemnie jest sobie posiedzieć i poczuć lekki wietrzyk na tle zachodzącego słońca....
W dół prawie zbiegamy i do limuzyny co by pomoczyć się w zbawiennych podobno źródełkach... Jedziemy około pół godziny, po drodze znów skromne (elegancko mówiąc) domy miejscowych, zakurzone choć uczęszczane boiska do kosza, piłki nożnej, dzieci machają.
Dojechali. Płacimy ok 50zł za rodzinę za wstęp i lecimy się potaplać i złapać trochę "zdrowotności". Jakoś wydawało mi się, że źródła będą większe, okazalsze, ale nic, trza skorzystać! Ciach do wody i ałć! Ale gorąc! W jednym 40 stopni, w drugim aż 50!!! Na zewnątrz gorąco, w wodzie jeszcze bardziej, purpura na licach jak te kraby z grilla hehe
Pozdrawiam wakacyjnie,
Ewelina z EM
Wracamy do nas i znów w miasto oczywiście nie będę się rozpisywać na temat pamiatek i innych zakupów, bo znów cała waliza napakowana zakupami hehe. To co jest niewiarygodnie tanie, a może lubiane przez wiele osób to trampki Converse, w miejscowym większym sklepiku cena za parę ok 50-70zł!!! w zależności od modelu ;-))))
Odkrywamy extra knajpkę ( z tripa) "Sinugba sa Balay" i od razu mówię, że niebo w gębie!!! Do picia trza zamawiać koktajl ze swieżych mango z rumem albo byz - jak kto woli.
Podobno extra smakują krowie ozory, miękkie, doprawione, mega. Mi przypadło do gustu nasi goreng - pychotka!!! Oczywiście ryby, krewety mega doprawione. Tanio może nie jest ale jak za 200zł naje się 6 osób i do tego mangowa rozpusta to nie ma co narzekać.
Przy kolacji postanawiamy, że znów z rańca lecimy, tym razem tylko 3 punkty: zatopiony wrak, coral garden i Pass Island.. wieczorem wszystko ustalamy - cena za 2+dziecko z tą samą ekipą ok 450zł.
Ale extra! Yupi! I znów 22 z hakiem a my w łóżkach iście jak na kolonii
Pozdrawiam wakacyjnie,
Ewelina z EM
Kolejny dzień "sanatorium" hehe i kolejna wyprawa.
A więc lecimy znowu, wszystko zapakowane, kaca ni ma, wiec wio! Tym razem płyniemy dość długo bo ok 2 godzin.
Pozdrawiam wakacyjnie,
Ewelina z EM
Pozdrawiam wakacyjnie,
Ewelina z EM
Piwko się leje, rum tyż bo co innego robić Osobiście się grzeję z dzieckiem na przodzie...ryby skaczą do góry.....
Pozdrawiam wakacyjnie,
Ewelina z EM
Kapitan cumuje i wpełzamy do wody do by obejrzeć wrak podobno z II Wojny Światowej. Wąski, długi, leży ok 2 metrów pod powierzchnią wody, ciekawe zjawisko...cały "zzieleniały" a dookoła rybki jak z bajki...
Pozdrawiam wakacyjnie,
Ewelina z EM
Jeszcze chwilunia i lecimy popaczeć na Coral Gardens.
Po drodze mijamy coś czego moje oczeta nigdy nie widziały - "plantacje" pereł....Siaty zastawione i wyczekują na skarby...
Dopłynęli....oj mamuniu, jakie cuda tam pod wodą!!!! Wszyscy jak w transie, poszukiwania ogromnych ryb trwają, są barakudy, jakie ogromne, są 3-4, potem mega wielkie "welonki" i insze pięknisie iście Misski Dna Morskiego! A jakie kolory, rafy się mienią to niebieskie to fioletowe....chopaki nurkują w dolinę i wyciągaja ogromne muszle do obejrzenia, cały czas te same nudziarskie klimaty czyli snurki ))) No nic, jesteśmy zachwyceni!!! Widać, ze wszystko żyje swoim życiem, ale te ryby mają tam raj...ech...
Woda wyciąga i wciąga!!! Pakujemy się na ulubionego "pajaka" i w drogę na Pass Island....
Pozdrawiam wakacyjnie,
Ewelina z EM
Dopływamy do wyspy i oczy jak po dopalaczach
Jak cudnie.....woda przezroczysta, ze statku widać ryby...plaże piekne...ach....raj...
Pozdrawiam wakacyjnie,
Ewelina z EM