Jest pysznie!!! Na stół jak zwykle wjechało mango z wkładką Ryby, krewety i muszelki. Karola wzięła jakieś mięsiwo i tyż podobno extra. Potem ostatni shopping - duuuuzo nakupili Impreza z muzyką w centrum przy choince, lampki kolorowe błyszczą, dzieci biegają, grille się pieką, pachnie....klimat mega świąteczny... Znajomi kupili kilka jelit na patyku i stwierdzili, że niebo w gębie - 1 sztuka = 1 zł Zakupiłam kilka bardziej wypasionych badyli dla miejscowych dzieci, widok ich uśmiechów bezcenny! Potem 2 ślicznoty zaśpiewały mi 3 kolędy po angielsku, ale ciepło na serduchu się zrobiło....
Wracamy do hotelu, obsługa ma dziś swoją imprezę świąteczną, trochę dziwnie, że oni się bawią a my możemy ze schodków tylko paczeć. Oj nie, tak się my nie bawimy ;-))) Zamówiliśmy picie i już stolik nasz przy scenie Uśmialiśmy się po pachy - występy zabawne....Bardzo mi się podoba podejście właściciela do swoich pracowników...na koniec prezenty od "tatuśka" i to nie byle jakie: kuchenki i inne sprzęta domowe... Dziś rormalnie do północy aż siedzieliśmy - szokking. Lulu bo przecież jutro wyjeżdżamy do domu.....ech.....nie chce się!!!
No i co...i nastał dzień powrotu...pakowania a raczej upychania ;-))) Obsługa jak zwykle czyta w myślach i już są po walizy pełne skarbów, limuzyna wjeżdża a wszyscy nam machają jak na komendę....po drodze znów bujne gąszcze bananowców i innych zielsk mi nieznanych jakże pięknych... I odprawa buuuuuu, podatek lotniskowy do zapłacenia 10zł/os. I znów ważą i o mamunciu!!!!! NIE! No nic..jak sie nie nie robi to się boczek robi...wsiadamy do traktora i fruuu do Manilii....ostatnie machanie na pożegnanie, niby żal ale jednak 16 dni urlopu wystarczy..bo wszak czeka na nas ukochany futrzak z fałdami W Manilli na lotnisku żarełko (nic ciekawego) i szybko mija te kilka godzin, wymieniam jeszcze kasę na wypadek gdyby się coś królewnom zachciało....i 8.40 i do Dubaju. Ponieważ to nocka to jakos szybko mija. W Dubaju nad ranem i tylko 2 godziny na przesiadkę. Więc idziemy do gate'a a tu już sami nasi W samolocie właściwie większość Polszy. Nawet stewki Polki....ale ale ale...nie podobało mi się ich podejście do nas...pt" czy Wy sobie zdajecie sprawę dla jak ważnych i wysoko notowanych linii lotniczych pracujemy??"...czułam się jak w przedszkolu....no nic, 5,30 jakoś mija choć w bólu bo dzienne loty trudne są. I co? Warszawa wita nas cudnym słonkiem.....nie ma szoku termicznego nawet Do auta i do doma.....było cudnie! Polecam i dziękuję za uwagę Jak ktoś ma pytania to służę pomocą!
Asia, w Wietnamie kupili my dużo aloesu pod każdą "maścią" , dużo smakowitych herbat (ok 4-5zl przepięknie spakowane), dużo rumu czyli prezenty dla taty hehe (ok 5zł za butelkę 0,5;l) :-), dużo dla dzieci z klasy pamiątek typu breloczki, kapelusze, dla nas matek Polek szmatki typu mgiełki na plażę (ok 30zł), mają też super ręcznie robione torby, torebki i plecaki ale nam nie były potrzebne. Znajomi jakieś obrazy na ścianę ręcznie malowane.
Z Palawanu znów dużo dla dzieci, szczególnie fajne mają gumowe covery na telefony i tablety, nie widziałam takich u nas - naciąga się na rogi, super sa, każdy ok 10zł.
Tu mają też hand made rózne figurki, maski, breloki, przepiękne kupiłam bransoletki ogromne ręcznie robione (ok 3,5zł!), trampki Converse ok 50zł, rum i miejscowa brandy za ok 8zł za butelkę, koszulki "I love Coron" - 15 zł, mają tez swoją markę na Filipinach, nie wiem jak z jakością zobaczymy, tu ubranka droższe ok 35zł. Oczywiście mnóstwo cukierków z kokosów i przypraw jak sosy z chili, sosy sojowe i do rybek ichne - też grosze.
Cuda, cuda...
Pozdrawiam wakacyjnie,
Ewelina z EM
Pozdrawiam wakacyjnie,
Ewelina z EM
Tu widać jak rybki podpływają...
Pozdrawiam wakacyjnie,
Ewelina z EM
Ostatnie pstryki i znów do doma...a raczej portu. I znów centrum i kolacja.....
Tym razem wybraliśmy Wiennie's, też informacja zaczerpnięta z tripadvisora.
Pozdrawiam wakacyjnie,
Ewelina z EM
Jest pysznie!!! Na stół jak zwykle wjechało mango z wkładką Ryby, krewety i muszelki. Karola wzięła jakieś mięsiwo i tyż podobno extra.
Potem ostatni shopping - duuuuzo nakupili Impreza z muzyką w centrum przy choince, lampki kolorowe błyszczą, dzieci biegają, grille się pieką, pachnie....klimat mega świąteczny...
Znajomi kupili kilka jelit na patyku i stwierdzili, że niebo w gębie - 1 sztuka = 1 zł
Zakupiłam kilka bardziej wypasionych badyli dla miejscowych dzieci, widok ich uśmiechów bezcenny!
Potem 2 ślicznoty zaśpiewały mi 3 kolędy po angielsku, ale ciepło na serduchu się zrobiło....
Wracamy do hotelu, obsługa ma dziś swoją imprezę świąteczną, trochę dziwnie, że oni się bawią a my możemy ze schodków tylko paczeć. Oj nie, tak się my nie bawimy ;-))) Zamówiliśmy picie i już stolik nasz przy scenie Uśmialiśmy się po pachy - występy zabawne....Bardzo mi się podoba podejście właściciela do swoich pracowników...na koniec prezenty od "tatuśka" i to nie byle jakie: kuchenki i inne sprzęta domowe...
Dziś rormalnie do północy aż siedzieliśmy - szokking.
Lulu bo przecież jutro wyjeżdżamy do domu.....ech.....nie chce się!!!
Pozdrawiam wakacyjnie,
Ewelina z EM
No i co...i nastał dzień powrotu...pakowania a raczej upychania ;-))) Obsługa jak zwykle czyta w myślach i już są po walizy pełne skarbów, limuzyna wjeżdża a wszyscy nam machają jak na komendę....po drodze znów bujne gąszcze bananowców i innych zielsk mi nieznanych jakże pięknych...
I odprawa buuuuuu, podatek lotniskowy do zapłacenia 10zł/os. I znów ważą i o mamunciu!!!!! NIE! No nic..jak sie nie nie robi to się boczek robi...wsiadamy do traktora i fruuu do Manilii....ostatnie machanie na pożegnanie, niby żal ale jednak 16 dni urlopu wystarczy..bo wszak czeka na nas ukochany futrzak z fałdami
W Manilli na lotnisku żarełko (nic ciekawego) i szybko mija te kilka godzin, wymieniam jeszcze kasę na wypadek gdyby się coś królewnom zachciało....i 8.40 i do Dubaju. Ponieważ to nocka to jakos szybko mija. W Dubaju nad ranem i tylko 2 godziny na przesiadkę. Więc idziemy do gate'a a tu już sami nasi
W samolocie właściwie większość Polszy. Nawet stewki Polki....ale ale ale...nie podobało mi się ich podejście do nas...pt" czy Wy sobie zdajecie sprawę dla jak ważnych i wysoko notowanych linii lotniczych pracujemy??"...czułam się jak w przedszkolu....no nic, 5,30 jakoś mija choć w bólu bo dzienne loty trudne są.
I co? Warszawa wita nas cudnym słonkiem.....nie ma szoku termicznego nawet
Do auta i do doma.....było cudnie! Polecam i dziękuję za uwagę
Jak ktoś ma pytania to służę pomocą!
Pozdrawiam wakacyjnie,
Ewelina z EM
Dziękuje za relację , z przyjemnością obejrzalem i poczytałem
Napisz jakie "skarby" (pamiątki i inne przedmioty użytkowe) kupiliście. Podpowiedzi co można przywieźć też są cenne. Ja cenię takie informacje.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Super relacja... szybko, konkret, tak jak lubię...Ewelina udzielaj sięczęściej
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
To ja dziękuję!
Asia, w Wietnamie kupili my dużo aloesu pod każdą "maścią" , dużo smakowitych herbat (ok 4-5zl przepięknie spakowane), dużo rumu czyli prezenty dla taty hehe (ok 5zł za butelkę 0,5;l) :-), dużo dla dzieci z klasy pamiątek typu breloczki, kapelusze, dla nas matek Polek szmatki typu mgiełki na plażę (ok 30zł), mają też super ręcznie robione torby, torebki i plecaki ale nam nie były potrzebne. Znajomi jakieś obrazy na ścianę ręcznie malowane.
Z Palawanu znów dużo dla dzieci, szczególnie fajne mają gumowe covery na telefony i tablety, nie widziałam takich u nas - naciąga się na rogi, super sa, każdy ok 10zł.
Tu mają też hand made rózne figurki, maski, breloki, przepiękne kupiłam bransoletki ogromne ręcznie robione (ok 3,5zł!), trampki Converse ok 50zł, rum i miejscowa brandy za ok 8zł za butelkę, koszulki "I love Coron" - 15 zł, mają tez swoją markę na Filipinach, nie wiem jak z jakością zobaczymy, tu ubranka droższe ok 35zł. Oczywiście mnóstwo cukierków z kokosów i przypraw jak sosy z chili, sosy sojowe i do rybek ichne - też grosze.
Pozdrawiam wakacyjnie,
Ewelina z EM