Przechodzimy przez przejście i siadamy na brzegu Tagu
Chwila odpoczynku po zwiedzaniu Alfamy
Muzyczka gra, Porto się sączy aż żal się ruszać ale mamy do nadgonienia jeszcze jeden punkt programu, który ominąłem za pierwszym razem - Torre de Belém
Idziemy na przystanek, widzimy odjeżdżający tramwaj, no cóż czekamy na następny... przez pół godziny słońce opaliło mi czoło i nos a'la Rudolf Czerwononosy
Torre de Belém w całej okazałości
Udajemy się jeszcze na pobliski pomnik kombatantów, gdzie ma miejsce zmiana warty.
Wracamy do wieży, na szczęście nie ma tłumu zwiedzających.
Sam obiekt robi wrażanie ale widoki jakie roztaczają się dookoła...to dopiero coś
Takie widoczki uwielbiam
Widok z balkonu na niższym poziomie.
Żegamy i wieżę i powoli kierujemy się w stronę Pomnika Odkrywców.
Tak, to są ryby
Mosteiro dos Jerónimos
Wolnym kroczkiem mijamy klasztor i kierujemy do obowiązkowego punktu odwiedzin w dzielnicy Belem
Słoneczko grzeje a pić się chce Pastéis de Belém zakupione, kierujemy zatem swe kroki do lokalu, który poznaliśmy już poprzednio...
Niemal rok czekaliśmy ponownie na ten smak
Porozmawialiśmy z obsługą i zdecydowaliśmy się zjeść coś dobrego
na zachętę zupka
chyba marchewkowa była
dania główne
Najedzeni mieliśmy w sumie już wychodzić ale kelner zapytał nas jeszcze jakie mamy plany, mówimy Fatima i co nam jeszcze przyjdzie do głowy...polecił nam trasę i na szybko narysował plan
Pogoda nie nastrajała niestety zbyt optymistycznie na dzień kolejny, zdecydowaliśmy się jednak (i słusznie) na autobus, wypożyczenie auta na deszczowy dzień nie miało sensu. Z Belem udajemy się jeszcze na małe wieczorne zakupy
Metro w Lizbonie to naprawdę pożyteczny środek transportu!
Jakie było moje zdziwienie gdy po wyjściu ze stacji metra usłyszałem tłumy na pobliskim stadionie...nie sprawdziłem terminów a tu Benfica grała akurat z Bragą...można było wybrać się na mecz no ale trudno, może kiedyś...
Zaliczyliśmy jeszcze na dolnym poziomie duży spożywczak, nie dokumentowałem fotograficznie sklepu, powiem tylko, że zaopatrzyliśmy się na resztę pobytu w smaczne portugalskie winka - które w drodze powrotnej taszczyłem na plecach
Podążając uliczkami Alfamy docieramy do miejsca, które nam w ubiegłym roku umknęło
Convento e Igreja de São Vicente de Fora
To pierwsze miejsce, w którym drzewa już kwitły
Chwila w środku i śmigamy uliczkami dalej
Było coś dla ducha, jest i coś dla ciała
Charakterystyczny zgrzyt ostrzega o nadjeżdżającym tramwaju
Życie w Lizbonie
Docieramy do Miradouro das Portas do Sol
Klimacik Alfamy z widokiem
Idąc kawałeczek dalej docieramy do Kościoła św. Łucji
A oto widoczek z Miradouro de Santa Luzia
Czas na zakupy souvenirów
W końcu dochodzimy do Sé de Lisboa czyli Katedry Najświętszej Maryi Panny w Lizbonie
WAW-FRA-BKK-SIN-USM-URT-BKK-FRA-KTW
Jakimi wąskimi uliczkami jeżdzi, aż dziwne jak sie tam mieści
pzejeżdza ludziom pod samym nosem ,ale pewnie ci przyzyczajeni nawet go nie slysza
Dominik, piękna, piękna ta Lizbona. No i tyle słońca miałeś. Super
Dominik jak miło powspominać
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Dominik, ja tez jestem gotowa na wspomnienia . Gdzie jedziemy dalej ? i czym tramwajem, metrem, busem ?
No trip no life
Dominik, wracaj do Lizbony
Z Katedry ruszamy powoli w stronę centrum
Docieramy do Praça do Comércio
Słoneczko, pogoda idealna na spacer
Przechodzimy przez przejście i siadamy na brzegu Tagu
Chwila odpoczynku po zwiedzaniu Alfamy
Muzyczka gra, Porto się sączy aż żal się ruszać ale mamy do nadgonienia jeszcze jeden punkt programu, który ominąłem za pierwszym razem - Torre de Belém
Idziemy na przystanek, widzimy odjeżdżający tramwaj, no cóż czekamy na następny... przez pół godziny słońce opaliło mi czoło i nos a'la Rudolf Czerwononosy
Torre de Belém w całej okazałości
Udajemy się jeszcze na pobliski pomnik kombatantów, gdzie ma miejsce zmiana warty.
Wracamy do wieży, na szczęście nie ma tłumu zwiedzających.
Sam obiekt robi wrażanie ale widoki jakie roztaczają się dookoła...to dopiero coś
Takie widoczki uwielbiam
Widok z balkonu na niższym poziomie.
Żegamy i wieżę i powoli kierujemy się w stronę Pomnika Odkrywców.
Tak, to są ryby
Mosteiro dos Jerónimos
Wolnym kroczkiem mijamy klasztor i kierujemy do obowiązkowego punktu odwiedzin w dzielnicy Belem
WAW-FRA-BKK-SIN-USM-URT-BKK-FRA-KTW
Torre de Belem a szczególnie pomnik odkrywców zrobiły na mnie w Lizbonie bardzo duże wrażenie..
Postacie takie jak Magellan czy Vasco da Gama
a mape mozaikowa widziales ?
Słoneczko grzeje a pić się chce Pastéis de Belém zakupione, kierujemy zatem swe kroki do lokalu, który poznaliśmy już poprzednio...
Niemal rok czekaliśmy ponownie na ten smak
Porozmawialiśmy z obsługą i zdecydowaliśmy się zjeść coś dobrego
na zachętę zupka
chyba marchewkowa była
dania główne
Najedzeni mieliśmy w sumie już wychodzić ale kelner zapytał nas jeszcze jakie mamy plany, mówimy Fatima i co nam jeszcze przyjdzie do głowy...polecił nam trasę i na szybko narysował plan
Pogoda nie nastrajała niestety zbyt optymistycznie na dzień kolejny, zdecydowaliśmy się jednak (i słusznie) na autobus, wypożyczenie auta na deszczowy dzień nie miało sensu. Z Belem udajemy się jeszcze na małe wieczorne zakupy
Metro w Lizbonie to naprawdę pożyteczny środek transportu!
Jakie było moje zdziwienie gdy po wyjściu ze stacji metra usłyszałem tłumy na pobliskim stadionie...nie sprawdziłem terminów a tu Benfica grała akurat z Bragą...można było wybrać się na mecz no ale trudno, może kiedyś...
Zaliczyliśmy jeszcze na dolnym poziomie duży spożywczak, nie dokumentowałem fotograficznie sklepu, powiem tylko, że zaopatrzyliśmy się na resztę pobytu w smaczne portugalskie winka - które w drodze powrotnej taszczyłem na plecach
WAW-FRA-BKK-SIN-USM-URT-BKK-FRA-KTW
Sardynki jedliśmy w tej samej knajpie