Jakarta jest dla nas wyłącznie miejscem tranzytowym. Zupełnie nie mamy na nią ochoty – pierwsze wrażenie, choć irracjonalne jest trwałe – a nie jest dobre. Uciekamy rankiem na dworzec, by wsiąść do pociągu nie bylejakiego. Kupiliśmy bilety na tiket.com otrzymując numer rezerwacji – a ten należy na miejscu na dworcu wprowadzić do komputera i samemu wydrukować bilet właściwy. Proces jest bardzo prosty, wręcz intuicyjny. Posiadając bilet, przechodzimy odprawę taką jak na lotnisku. Na perony mogą wejść wyłącznie pasażerowie – i to mi się podoba. Dlaczego w Azji i najczarniejszej Afryce jest taka ochrona, zabezpieczenie, a w Europie poza może Madrytem ( po ataku nauczonym) – nie? Pociąg jedzie 3,5 h, jest bardzo ładny – ma nawet specyficzny wagon WARSEM w Polsce zwanym. Stewki – bo owszem są w pięknych uniformach serwują herbatę przesłodzoną do granic moich kubków smakowych ( normalnie nie słodzę )Przejazd kosztuje około 30 zł za osobę. Podziwiamy widoki nasycone zielenią.
A Bandung? No coż..wita nas ulewą! Z trudem pakujemy się w takich warunkach do taksówki . Na ogół jeździmy jedną większą. Bagaży mamy jak zawsze mało. Za 350 tys rupi czyli nieco ponad 100 zł wozi nas przez całe popołudnie tam gdzie chcemy, dowożąc do hotelu. Zwiedzamy Kawah Putih. Wejście 60 tys rupi czyli czyli 18 zł. Zasada jest taka że mnożę razy 3. Ale musze się przyznać, że zera myliły mi się cały czas. Fajnie jest być milionerem…ale w oczach się mieni. Wulkan robi na nas ogromne wrażenie…mroczny…spowity mgłą…doskonałe tło i sceneria do horrorów. Z każdej strony, z każdego ujęcia bardzo nam się podobał.
Dla mnie było to miejsce wyśnione. Gdy tylko ujrzałam je na mandalay...wiedziałam, ze pierwotne plany czas zmienić. Dodatkowo Lord zaczął nalegać na 2 dni a nie jeden - i dobrze że się słucham czasami bo nawet te dwa pozostawiły niedosyt
czyż nie piekne? Pomyślałam tam, ze choć uwielbiam nasz język ojczysty...to mam w nim za mało określeń, pozwalających wyrazić zachwyt
Pewnie dłużej bym tam mogła być...gdyby nie drobiazg:) mój kochany Wojtek wsyztskie dokumenty i pieniądze zostawił w samochodzi...jakoś czułam się nieswojo;) Od tej pory pilnowałam tego jak walizki Lordzia. No dobra Peg pilnowała bardziej;) Mieliśmy taki podział ról:)
Nie chcę wprowadzać zbyt dużo chaosu w tą świetną relację, nadmienię tylko skąd się wziął domniemany Mister Kot.. otóż już od kilku lat jak zamawiam taxi w wawie, podaję nazwisko Kot... szybko łatwo i przyjemnie, bez możliości pomyłki przy nazwisku
Jak na Jawie usłyszałem, że Mister Czerwinski nazywa się Śiewcienki, postanowiliśmy, że podczas wyjazdu zmieni nazwisko na Pies
Co do pociągu, bardzo wygodny środek lokomocji, obsługa z nieznikającym uśmiechem na warzy, serwis sprzątający z mitełką kilkukrotnie odwiedził nas podczas naszej 3,5 h podróży i klima nie chodziła na full'a, jak obawiała się większość z nas. Podróż upłynęła błyskawicznie, widoki za oknem zapierały dech w piersiach, a pola ryżowe widziane z okien pociągu to prawdziwy majsterszczyk... żałuję tylko, że okna były brudne i przyciemniane odrapaną folią.. dlatego nie mamy zdjęć z naszej podróży.
Nigdy nie wynajmuję taxi na dworcach, jednakże tym razem, była taka ulewa, że nie było innej opcji... nawet jak samochód podjechał pod samo wejście, to nikt nie chciał zaryzykować zapakowania naszych bagaży do kufra.. bo w ciągu paru sekund byłby maksymalnie przemoczony
Po drodze do Ciwiday postanawiamy wymienić większą ilość USD/Euro na ichniejsze Rupie(cie). W końcu każdy z nas marzył, by choć na chwilę stać się milionerem Ja swoje 700 USD wymieniłem błyskawicznie, a od męża Peg koleś wziął Bucksy i zaszył się w kanciapie... okazało się, że "rozbiłem bank" i na wymianę kasy dla Piotrka zabrakło już ichniejszej waluty. Bankier wsiadł więc na motorek i w tej ulewie pojechał do jakiegoś "bogatego" bankomatu. Po 20 minutach wrócił z walizeczką nowiutkich banknowtów, które przekazał Piotrkowi
więcej nie zanudzam, teraz moje ujęcia z Kawah Putih
Wspaniale Kawah Putih !! na mnie też zrobiło piorunujace wrażenie !! taka bajka, obraz niez tego świata..
Mam pytanie- jak ja byłam ( kilka lat temu) to było trochę resztek drzew w wodzie, jakby nie do konca utiopionych w jeziorze. Czy juz ich nie ma ? bo nie widze na waszych fotkach ?
Z wulkanu jedziemy pooglądać pola herbaciane – biegałam jak dziecko, ciesząc się zielenią i próbowałam zrywać listki – co za ciężka robota. Pola i bieganie w nich podobały mi się bardziej niż na Sri Lance.
Driver podwiózł nas nie tylko do hotelu, ale i na zupki – zjedliśmy po 2 i to nie tylko dlatego, ze byliśmy głodni i nie tylko dlatego, ze chcieliśmy poczuć różnicę między baso a ayam…lecz były po prostu tak dobre….Igor po pierwszej łyżce zawołał: Moja tajska zupka!!!. Nie tajska- indonezyjska- dla mnie lepsza
Jakarta jest dla nas wyłącznie miejscem tranzytowym. Zupełnie nie mamy na nią ochoty – pierwsze wrażenie, choć irracjonalne jest trwałe – a nie jest dobre. Uciekamy rankiem na dworzec, by wsiąść do pociągu nie bylejakiego. Kupiliśmy bilety na tiket.com otrzymując numer rezerwacji – a ten należy na miejscu na dworcu wprowadzić do komputera i samemu wydrukować bilet właściwy. Proces jest bardzo prosty, wręcz intuicyjny. Posiadając bilet, przechodzimy odprawę taką jak na lotnisku. Na perony mogą wejść wyłącznie pasażerowie – i to mi się podoba. Dlaczego w Azji i najczarniejszej Afryce jest taka ochrona, zabezpieczenie, a w Europie poza może Madrytem ( po ataku nauczonym) – nie? Pociąg jedzie 3,5 h, jest bardzo ładny – ma nawet specyficzny wagon WARSEM w Polsce zwanym. Stewki – bo owszem są w pięknych uniformach serwują herbatę przesłodzoną do granic moich kubków smakowych ( normalnie nie słodzę )Przejazd kosztuje około 30 zł za osobę. Podziwiamy widoki nasycone zielenią.
A Bandung? No coż..wita nas ulewą! Z trudem pakujemy się w takich warunkach do taksówki . Na ogół jeździmy jedną większą. Bagaży mamy jak zawsze mało. Za 350 tys rupi czyli nieco ponad 100 zł wozi nas przez całe popołudnie tam gdzie chcemy, dowożąc do hotelu. Zwiedzamy Kawah Putih. Wejście 60 tys rupi czyli czyli 18 zł. Zasada jest taka że mnożę razy 3. Ale musze się przyznać, że zera myliły mi się cały czas. Fajnie jest być milionerem…ale w oczach się mieni. Wulkan robi na nas ogromne wrażenie…mroczny…spowity mgłą…doskonałe tło i sceneria do horrorów. Z każdej strony, z każdego ujęcia bardzo nam się podobał.
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................
Dla mnie było to miejsce wyśnione. Gdy tylko ujrzałam je na mandalay...wiedziałam, ze pierwotne plany czas zmienić. Dodatkowo Lord zaczął nalegać na 2 dni a nie jeden - i dobrze że się słucham czasami bo nawet te dwa pozostawiły niedosyt
czyż nie piekne? Pomyślałam tam, ze choć uwielbiam nasz język ojczysty...to mam w nim za mało określeń, pozwalających wyrazić zachwyt
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................
Pewnie dłużej bym tam mogła być...gdyby nie drobiazg:) mój kochany Wojtek wsyztskie dokumenty i pieniądze zostawił w samochodzi...jakoś czułam się nieswojo;) Od tej pory pilnowałam tego jak walizki Lordzia. No dobra Peg pilnowała bardziej;) Mieliśmy taki podział ról:)
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................
Nie chcę wprowadzać zbyt dużo chaosu w tą świetną relację, nadmienię tylko skąd się wziął domniemany Mister Kot.. otóż już od kilku lat jak zamawiam taxi w wawie, podaję nazwisko Kot... szybko łatwo i przyjemnie, bez możliości pomyłki przy nazwisku
Jak na Jawie usłyszałem, że Mister Czerwinski nazywa się Śiewcienki, postanowiliśmy, że podczas wyjazdu zmieni nazwisko na Pies
Co do pociągu, bardzo wygodny środek lokomocji, obsługa z nieznikającym uśmiechem na warzy, serwis sprzątający z mitełką kilkukrotnie odwiedził nas podczas naszej 3,5 h podróży i klima nie chodziła na full'a, jak obawiała się większość z nas. Podróż upłynęła błyskawicznie, widoki za oknem zapierały dech w piersiach, a pola ryżowe widziane z okien pociągu to prawdziwy majsterszczyk... żałuję tylko, że okna były brudne i przyciemniane odrapaną folią.. dlatego nie mamy zdjęć z naszej podróży.
Nigdy nie wynajmuję taxi na dworcach, jednakże tym razem, była taka ulewa, że nie było innej opcji... nawet jak samochód podjechał pod samo wejście, to nikt nie chciał zaryzykować zapakowania naszych bagaży do kufra.. bo w ciągu paru sekund byłby maksymalnie przemoczony
Po drodze do Ciwiday postanawiamy wymienić większą ilość USD/Euro na ichniejsze Rupie(cie). W końcu każdy z nas marzył, by choć na chwilę stać się milionerem Ja swoje 700 USD wymieniłem błyskawicznie, a od męża Peg koleś wziął Bucksy i zaszył się w kanciapie... okazało się, że "rozbiłem bank" i na wymianę kasy dla Piotrka zabrakło już ichniejszej waluty. Bankier wsiadł więc na motorek i w tej ulewie pojechał do jakiegoś "bogatego" bankomatu. Po 20 minutach wrócił z walizeczką nowiutkich banknowtów, które przekazał Piotrkowi
więcej nie zanudzam, teraz moje ujęcia z Kawah Putih
siarka w normie, jakby co...
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Wspaniale Kawah Putih !! na mnie też zrobiło piorunujace wrażenie !! taka bajka, obraz niez tego świata..
Mam pytanie- jak ja byłam ( kilka lat temu) to było trochę resztek drzew w wodzie, jakby nie do konca utiopionych w jeziorze. Czy juz ich nie ma ? bo nie widze na waszych fotkach ?
tak to wyglądalo jak jak byłam
No trip no life
Wojtek- no na to liczyłam, na to czekałam:)
Z wulkanu jedziemy pooglądać pola herbaciane – biegałam jak dziecko, ciesząc się zielenią i próbowałam zrywać listki – co za ciężka robota. Pola i bieganie w nich podobały mi się bardziej niż na Sri Lance.
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................
Magia od pierwszego zdjęcia zachwycacie
Nelcia...my byliśmy w porzes suchej
a tak poważnie, to takich drzewek nie zauważyliśmy w wodzie... moje ostatnie zdjęcie oddaje chyba najlepiej sytuację, jak to teraz wygląda
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
po przejchaniu dosłownie kilkunastu minut w okolice Ciwiday, pojawiają się bajkowe wzgórza porośnięte herbatką wygląda na zieloną
a teraz proszę sięprzyznac, kto mi zrobił takie zacne zdjęcie... pamięc ludzka jednak zawodna jest
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Driver podwiózł nas nie tylko do hotelu, ale i na zupki – zjedliśmy po 2 i to nie tylko dlatego, ze byliśmy głodni i nie tylko dlatego, ze chcieliśmy poczuć różnicę między baso a ayam…lecz były po prostu tak dobre….Igor po pierwszej łyżce zawołał: Moja tajska zupka!!!. Nie tajska- indonezyjska- dla mnie lepsza
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................