Ssstu-6 ja jestem mega fantką ichniej kuchni. Uwielbiam te aromaty, smaki . Jestem bardzo zadowolona, że podczas tego wyjazdu nauczyłam się gotować pare potraw. Do domu zwiozłam mnóstwo przypraw, co jakiś czas coś tam pichcę.
Gdyby nie protesty DZ to ja bym mogła tylko ichnie potrawy gotować i jeść. Marzy mi się taki elektryczny garnek tandori. Niestety tym razem nigdzie go nie widziałam, albo źle się rozglądałam . Następnym razem jadę po garnek, a przy okazji coś pozwiedzam .
Dworzec podobnie jak hotel Taj był celem zamachowców w 2008 roku. Ja nie jestem amatorem dworców w Indiach, mam bardzo niemiłe wspomnienia z dworcówm.in. w Delhi i Agrze, totalna katastrofa wszechobecny bród, mega smród , gigantyczne szczury, pchły, krowy, psy i w tym wszystkim siedzący na posadzkach ludzie. Na samo wspomnienie robi mi się niedobrze .
No i przyszło mi zmierzyć się ponownie z dworcową atmosferą. Idę niepewnie, ale idę bo ciekawość nie daje mi spokoju. Wbijamy się w mega tłum, moje obawy rosną.
Zanim wejdziemy na perony musimy kupić bilety. Niestety nie pamiętam ile kosztowały, ale to były jakieś grosze.
Wchodzimy na perony i mega zaskoczenie, nie czuć” zapachu” fekaliów. No w takich warunkach to można na pociąg czekać i chodzić po dworcu i peronach. No to robimy sobie mały spacerek.
Przed wejściem na perony coś w rodzaju przestrogi. Zdjęcia z ofiarami wypadków kolejowych.
Kolejny punkt naszego zwiedzania to Elephanta Island. Udajemy się więc w kierunku portu przy Bramie Indii, po drodze mamy takie widoczki . Jest ciekawie, mijamy domy mieszkalne, budynki służb militarnych, pocztę, banki, giełdę...... Całkiem nieźle to wygląda jak na Indie
Bea niestety czasem tak jest, że nasze wyobrażenie mija się z rzeczywistością . Jak pojechałam pierwszy raz do Chin to mi szczęka opadła. Też poddałam się jakimś schematom i oczami wyobraźni widziałam prymitywnych ludzików, biegających w „mundurkach” z kapelusikami trójkątami, kurne chatki itd. W rzeczywistości zobaczyłam bardzo nowoczesną architekturę, prawie nówki samochody, głównie elektryczne rowery, rozwiązania techniczne, o których nam się będzie jeszcze długo marzyło (np: samooczyszczające się szyby w oknach), sklepy z towarem najwyższej klasy, modnie i kolorowo ubranych ludzi. Świat nie przestanie nas zaskakiwać i to jest piękne .
...heh, nie jestem fanem hinduskiej kuchni ale na Twoich fotkach wygląda niezwykle..."aromatycznie" : ))
a "luminescencja na bryczkach" jest ,jak napisałaś, superowsko klimatycznym kiczem : )
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Ssstu-6 ja jestem mega fantką ichniej kuchni. Uwielbiam te aromaty, smaki . Jestem bardzo zadowolona, że podczas tego wyjazdu nauczyłam się gotować pare potraw. Do domu zwiozłam mnóstwo przypraw, co jakiś czas coś tam pichcę.
Gdyby nie protesty DZ to ja bym mogła tylko ichnie potrawy gotować i jeść. Marzy mi się taki elektryczny garnek tandori. Niestety tym razem nigdzie go nie widziałam, albo źle się rozglądałam . Następnym razem jadę po garnek, a przy okazji coś pozwiedzam .
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Kolejny dzień rozpoczynamy od wizyty na największym dworcu Mumbaju, Chhatrapati Shivaji Terminus, bardziej znany jako Dworzec Wiktorii.
Najważniejsze informacje dotyczące dworca są tutaj.
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Dworzec podobnie jak hotel Taj był celem zamachowców w 2008 roku. Ja nie jestem amatorem dworców w Indiach, mam bardzo niemiłe wspomnienia z dworcówm.in. w Delhi i Agrze, totalna katastrofa wszechobecny bród, mega smród , gigantyczne szczury, pchły, krowy, psy i w tym wszystkim siedzący na posadzkach ludzie. Na samo wspomnienie robi mi się niedobrze .
No i przyszło mi zmierzyć się ponownie z dworcową atmosferą. Idę niepewnie, ale idę bo ciekawość nie daje mi spokoju. Wbijamy się w mega tłum, moje obawy rosną.
Zanim wejdziemy na perony musimy kupić bilety. Niestety nie pamiętam ile kosztowały, ale to były jakieś grosze.
Wchodzimy na perony i mega zaskoczenie, nie czuć” zapachu” fekaliów. No w takich warunkach to można na pociąg czekać i chodzić po dworcu i peronach. No to robimy sobie mały spacerek.
Przed wejściem na perony coś w rodzaju przestrogi. Zdjęcia z ofiarami wypadków kolejowych.
wagon tylko dla pań
fajna godzinka na zegarze
przyjechał pociąg podmiejski
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Mieszczący się przy dworcu biurowiec Kolei Zachodnich wygląda pięknie.
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Rzeczywiście Bombaj jakoś nadspodziewanie dobrze wygląda
No trip no life
Nelciu będzie też brzydszy Mumbai, ale naprawdę nie wyglądający tak źle jak go niektórzy opisują.
Na razie jeszcze kręcimy się po śródmieściu. Przed nami budynek The Times of India, który mieści się naprzeciwko biurowców Kolei Zachodnich.
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Kolejny punkt naszego zwiedzania to Elephanta Island. Udajemy się więc w kierunku portu przy Bramie Indii, po drodze mamy takie widoczki . Jest ciekawie, mijamy domy mieszkalne, budynki służb militarnych, pocztę, banki, giełdę...... Całkiem nieźle to wygląda jak na Indie
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Zając, rzeczywiście miałam wyobrażenie, że Indie wygladają inaczej, niestety to jest myślenie schematami.
Bea
Bea niestety czasem tak jest, że nasze wyobrażenie mija się z rzeczywistością . Jak pojechałam pierwszy raz do Chin to mi szczęka opadła. Też poddałam się jakimś schematom i oczami wyobraźni widziałam prymitywnych ludzików, biegających w „mundurkach” z kapelusikami trójkątami, kurne chatki itd. W rzeczywistości zobaczyłam bardzo nowoczesną architekturę, prawie nówki samochody, głównie elektryczne rowery, rozwiązania techniczne, o których nam się będzie jeszcze długo marzyło (np: samooczyszczające się szyby w oknach), sklepy z towarem najwyższej klasy, modnie i kolorowo ubranych ludzi. Świat nie przestanie nas zaskakiwać i to jest piękne .
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/