Jak już mieliśmy samochód, to jeszcze trochę pochodziliśmy po hotelu, żeby przetrzeźwieć po plażowych drinkach i po obiedzie wybraliśmy się na pierwszy rekonesans do Playa Del Carmen,
A właściwie na rozpaczliwe poszukiwania czajnika elektrycznego do gotowania wody, bo kawa z hotelowego "kombajnu" nie smakowała nam, a grzałką przy napięciu w sieci 110V nie powiem co można sobie podgrzać
Przetestowaliśmy więc „niebezpieczne” jeżdżenie po Meksyku i kolejnego dnia postanowiliśmy wybrać się po śniadanku na wycieczkę do Tulum i Coba.
Do Tulum jest z hotelu 30 – 40 min. Jazdy samochodem po najbardziej ruchliwej drodze, więc dotarliśmy tam jako jedni z pierwszych turystów.
Tulum, to bardzo fajne miejsce na rozległym obszarze i dość odkrytym terenie, co stwarza wspaniałe widoki. Dodatkowego uroku dodaje umiejscowienie wzdłuż wybrzeża. Oczywiście jest też tam sporo pozostałości po kulturze Majów, zatem atrakcje są dla każdego. Nieopodal (1,5 km.) jest również podobno jedna z najpiękniejszych plaż, ale trafiliśmy akurat na inwazję glonów i plaża ta była zamknięta. Generalnie wszędzie te paskudne brązowe glony psuły cały urok tego miejsca – po prostu mieliśmy pecha
Atrakcja ta jednak warta jest odwiedzenia, bo można sobie na luzie spędzić część dnia w pięknym środowisku przyrody. Są też do wypożyczenia rowery, jest kolejka zrobiona z traktorka … ale my sobie pochodziliśmy. Oczywiście przy parkingu jest spora baza handlowo-usługowo-gastronomiczna.
Po paru godzinach spędzonych w Tulum udaliśmy się do Coba. To też jest niedaleko, kolejne pół godzinki jazdy.
Tutaj w południe było już więcej ludzi, ale bez tragedii, bo gros wycieczek fakultatywnych jeszcze tu nie dotarło.
Coba, to ogromny teren do zwiedzania – trasa przejścia wszystkich atrakcji wynosi ponad 6 km. Są tutaj również do dyspozycji rowery z wypożyczalni, ale by wybraliśmy opcję bardziej luksusową, czyli rykszę
No i teraz jakby to powiedzieć … moim zdaniem Coba jako atrakcja turystyczna jest beznadziejna Może wynika to z mojego braku pasji archeologicznej, ale dla mnie była to zwyczajnie kupa kamieni porozwalanych po dżungli. A ta najwyższa jukatańska piramida Majów po prostu wygląda jak góra kamieni – najwidoczniej mam za słabą wyobraźnię Można oczywiście na te kamienie wejść, ale po co?
Przepraszam jeżeli uraziłem czyjeś uczucia do tej atrakcji turystycznej, ale według mnie na zwiedzanie Coba zwyczajnie szkoda czasu. Ale to jest oczywiście moje subiektywne zdanie
Może trochę przesadziłem z oceną i nie jest aż tak tragicznie, ale po prostu na podstawie opisów i zdjęć w przedodnikach trochę inaczej wyobrażałem sobie zabytki Majów
Wrzucam więc relację video, która pozwoli wyrobić sobie każdemu własną opinię
Jak już mieliśmy samochód, to jeszcze trochę pochodziliśmy po hotelu, żeby przetrzeźwieć po plażowych drinkach i po obiedzie wybraliśmy się na pierwszy rekonesans do Playa Del Carmen,
A właściwie na rozpaczliwe poszukiwania czajnika elektrycznego do gotowania wody, bo kawa z hotelowego "kombajnu" nie smakowała nam, a grzałką przy napięciu w sieci 110V nie powiem co można sobie podgrzać
Trzeba trochę odsapnąć od świąt
Twój Meksyk idealnie mi pasuje. Idę czytac i oglądać wakacje w wersji lux
Mexico, hurra. Oglądam
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/
Witam Świątecznie zainteresowanych moją relacją
Przetestowaliśmy więc „niebezpieczne” jeżdżenie po Meksyku i kolejnego dnia postanowiliśmy wybrać się po śniadanku na wycieczkę do Tulum i Coba.
Do Tulum jest z hotelu 30 – 40 min. Jazdy samochodem po najbardziej ruchliwej drodze, więc dotarliśmy tam jako jedni z pierwszych turystów.
Tulum, to bardzo fajne miejsce na rozległym obszarze i dość odkrytym terenie, co stwarza wspaniałe widoki. Dodatkowego uroku dodaje umiejscowienie wzdłuż wybrzeża. Oczywiście jest też tam sporo pozostałości po kulturze Majów, zatem atrakcje są dla każdego. Nieopodal (1,5 km.) jest również podobno jedna z najpiękniejszych plaż, ale trafiliśmy akurat na inwazję glonów i plaża ta była zamknięta. Generalnie wszędzie te paskudne brązowe glony psuły cały urok tego miejsca – po prostu mieliśmy pecha
Atrakcja ta jednak warta jest odwiedzenia, bo można sobie na luzie spędzić część dnia w pięknym środowisku przyrody. Są też do wypożyczenia rowery, jest kolejka zrobiona z traktorka … ale my sobie pochodziliśmy. Oczywiście przy parkingu jest spora baza handlowo-usługowo-gastronomiczna.
Po paru godzinach spędzonych w Tulum udaliśmy się do Coba. To też jest niedaleko, kolejne pół godzinki jazdy.
Tutaj w południe było już więcej ludzi, ale bez tragedii, bo gros wycieczek fakultatywnych jeszcze tu nie dotarło.
Coba, to ogromny teren do zwiedzania – trasa przejścia wszystkich atrakcji wynosi ponad 6 km. Są tutaj również do dyspozycji rowery z wypożyczalni, ale by wybraliśmy opcję bardziej luksusową, czyli rykszę
No i teraz jakby to powiedzieć … moim zdaniem Coba jako atrakcja turystyczna jest beznadziejna Może wynika to z mojego braku pasji archeologicznej, ale dla mnie była to zwyczajnie kupa kamieni porozwalanych po dżungli. A ta najwyższa jukatańska piramida Majów po prostu wygląda jak góra kamieni – najwidoczniej mam za słabą wyobraźnię Można oczywiście na te kamienie wejść, ale po co?
Przepraszam jeżeli uraziłem czyjeś uczucia do tej atrakcji turystycznej, ale według mnie na zwiedzanie Coba zwyczajnie szkoda czasu.
Ale to jest oczywiście moje subiektywne zdanie
Może trochę przesadziłem z oceną i nie jest aż tak tragicznie, ale po prostu na podstawie opisów i zdjęć w przedodnikach trochę inaczej wyobrażałem sobie zabytki Majów
Wrzucam więc relację video, która pozwoli wyrobić sobie każdemu własną opinię
Tadzik,ale potraktowałeśzabytki Majów he he Noż normalnie cycki opadają
Ja co prawda Cobe nie znam,ale takie na przykłąd Chichen Itza mi sie podobało.
Czy z Chichen też masz takie wrażenia?
Aha i chciałam sie jeszcze zapytac. Czy takie rudo brazowe pasy na fotkach i filmie przy plaży w Tulum to te glony ?
No trip no life
Nelcia
Chichen Itza, to było to co oczekiwałem po zabytkach Majów ... Ek Balam, czyba nawet więcej - ale o tym potem
A co do Tulum, to tak - te ochydne brązowe pasy pokrywające niemal całe plaże, to glony
ufffff, to cycki wracaja na swoje miejsce miałbyś je na sumieniu
Rzeczywiście pech z glonami ,ale na waszej plaży hotelowej ich nie widziałam. Tam były pewnie skrzętnie sprzątane ?
No trip no life
O dziwo na plaży hotelowej nie było ani grama glonów i nikt nie musiał nic sprzątać