kobieta z plemienia Pa-O, z charakterystyczną, kraciastą chustą na głowie,
powoli dobijamy do brzegu....
Okazuje się, że dzisiejszy targ odbywa się w małej wiosce Taung To, którą oczywiście zamieszkuje plemię Pa-O. Targ jest częścią Five Day Market, gdzie raz na pięć dni schodzą się ludzie mieszkający w górach, aby handlować, wymieniać i sprzedawać swoje dobra. Jak w każdej wiosce, także i tutaj istnieje kompleks pagód, w tym wypadku noszą one nazwę Taung To Kyaung...
i dosłownie kilka strzałów z targu...
kobiety plemienia Pa-O oferujące drewno na opał,
Po godzinie zachwycania się targiem i świątynią, wsiadamy ponownie do naszej łódeczki i płyniemy w stronę wioski, w której wyrabia się ceramikę, ale o tyum później
Nelcia... w busie toalet brak, ale kierowca zawsze zjedzie, tak, że nawet najbardziej "wrażliwy pęcherz" nie musi się stresować . Zresztą co 2-3 h są krókie przytanki, gdzie można się "rozbudzić"
Nelacia, Andrew, Bea, Megizak... zapraszam na ciąg dalszy. Mam nadzieję, że ta reacją będzie inspiracją dla Was, żeby pojechać i przywieźć niesamowite wrażenia z tego jakże pieknego i dopiero otwierającego się na turytów kraju.
Docieramy do wioski, akurat miejscowi wracają z targu...
W jednej takiej chacie mamy okazję zobaczyć proces powstawania glinianych garnków. Jak to w takich manufakturach bywa, najpierw pani sama wyrabia miseczki, a potem zachęca moją córkę, żeby spróbowała swoich sił.
Kolejny punkt programu to domek na palach, gdzie wyrabia się materiały i szyje z nich ubrania.
Sympatyczna młoda Birmanka oprowadza nas i opowiada cały proces powstawania włókien, tkania, elementy farbowania, aż do wyrobu gotowego produktu w postaci longyi, koszul, toreb. Mamy tutaj do dyspozycji materiały wykonane z jedwabiu, bawełny, lotosu - nić wyciągana z tego kwiatu robi spore wrażenie. Wszystko piękne i kolorowe.
Podczas naszej wycieczki, wstępujmy również do "fabryki papierosów".
Ale czy to są w ogóle papierosy? A gdzie biała bibuła, czy filtr? Sięgając pamięcią, nie potrafię sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek zauważyłam Birmańczyka palącego normalnego papierosa, za to na ulicach widać sporo osób z tymi zielonymi zawiniątkami. Kobiety pokazują nam, jak się wypełnia i skręca takie lokalne cygarko - zwane Cheroot. Cheroot to tytoń i drobniutkie kawałki drewienek o różnym zapachu, na przykład bananów czy tamaryndu zawinięte w wysuszony i zrolowany liść. Najpopularniejsze są właśnie te cienkie, zielone papierosy. Na straganach leżą ułożone w spore piramidy, można je kupować na sztuki.
kobieta z plemienia Pa-O, z charakterystyczną, kraciastą chustą na głowie,
powoli dobijamy do brzegu....
Okazuje się, że dzisiejszy targ odbywa się w małej wiosce Taung To, którą oczywiście zamieszkuje plemię Pa-O. Targ jest częścią Five Day Market, gdzie raz na pięć dni schodzą się ludzie mieszkający w górach, aby handlować, wymieniać i sprzedawać swoje dobra. Jak w każdej wiosce, także i tutaj istnieje kompleks pagód, w tym wypadku noszą one nazwę Taung To Kyaung...
i dosłownie kilka strzałów z targu...
kobiety plemienia Pa-O oferujące drewno na opał,
Po godzinie zachwycania się targiem i świątynią, wsiadamy ponownie do naszej łódeczki i płyniemy w stronę wioski, w której wyrabia się ceramikę, ale o tyum później
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Pociąg rzeczywiście wydaje się bardzo fajną opcją do podróżowania.
A jak z toaletą w busie , da radę korzystać ?
No trip no life
Nelcia... w busie toalet brak, ale kierowca zawsze zjedzie, tak, że nawet najbardziej "wrażliwy pęcherz" nie musi się stresować . Zresztą co 2-3 h są krókie przytanki, gdzie można się "rozbudzić"
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Fajna ta Birma, Coraz bardziej mi się podoba
Już jak Jorguś pisał niedawno relację to mnie "wzięło " a teraz ty kusisz he he
No trip no life
Lordziu - inspirująca relacja i jak zwykle doskonałe ilustracje.
Tez przymierzam się do wizyty w Myanmar... Czekam na c.d.
Lord, no wciąga mnie Birma! I wygląda bardzo zachęcajaco. Zdjęcie Pani "ptaszarki" cz-b fantastyczne! Czekam na dalsze podróżowanie po tym kraju....
Bea
Zatkało mnie,
Twoje zdjęcia są nieocenione, napoiły moją duszę, po prostu padłam z zachwytu.
megi zakopane
Nelacia, Andrew, Bea, Megizak... zapraszam na ciąg dalszy. Mam nadzieję, że ta reacją będzie inspiracją dla Was, żeby pojechać i przywieźć niesamowite wrażenia z tego jakże pieknego i dopiero otwierającego się na turytów kraju.
Docieramy do wioski, akurat miejscowi wracają z targu...
W jednej takiej chacie mamy okazję zobaczyć proces powstawania glinianych garnków. Jak to w takich manufakturach bywa, najpierw pani sama wyrabia miseczki, a potem zachęca moją córkę, żeby spróbowała swoich sił.
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Kolejny punkt programu to domek na palach, gdzie wyrabia się materiały i szyje z nich ubrania.
Sympatyczna młoda Birmanka oprowadza nas i opowiada cały proces powstawania włókien, tkania, elementy farbowania, aż do wyrobu gotowego produktu w postaci longyi, koszul, toreb. Mamy tutaj do dyspozycji materiały wykonane z jedwabiu, bawełny, lotosu - nić wyciągana z tego kwiatu robi spore wrażenie. Wszystko piękne i kolorowe.
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Podczas naszej wycieczki, wstępujmy również do "fabryki papierosów".
Ale czy to są w ogóle papierosy? A gdzie biała bibuła, czy filtr? Sięgając pamięcią, nie potrafię sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek zauważyłam Birmańczyka palącego normalnego papierosa, za to na ulicach widać sporo osób z tymi zielonymi zawiniątkami. Kobiety pokazują nam, jak się wypełnia i skręca takie lokalne cygarko - zwane Cheroot. Cheroot to tytoń i drobniutkie kawałki drewienek o różnym zapachu, na przykład bananów czy tamaryndu zawinięte w wysuszony i zrolowany liść. Najpopularniejsze są właśnie te cienkie, zielone papierosy. Na straganach leżą ułożone w spore piramidy, można je kupować na sztuki.
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...