Koh rong jest specyficzna.. W 2017 to coś na kształt wioski rybackiej, która przebudowuje się na bazę turystyczną. Przy plaży wita nas betonowy pomost i mnóstwo knajpek - postawionych z byle czego. Idąc wgłąb wioski - zobaczyć można pierwsze nieduże betonowe hotele (bodajże dwa). (Niestety dużo mówi się o szybkiej rozbudowie, a nawet planach budowy lotniska na wyspie..) Wszystko ściśnięte jest na niewielkim terenie, więc na tym samym "deptaku" wzdłuż plaży turysci piją drinki, miejscowi szarpią się z rozładunkiem żywności i lodu dla turystów, dzieci ganiaja się z psiakami. Przy samym "deptaku" zobaczymy też domki miejscowych rybaków, którzy chyba teraz już - głównie żyją z tyrystów. Klimat tych knajp jest wyjątkowo przyjemny, standard przypomina te tańsze z El Nido.
Co ciekawe - podobno wielu turystów, jest na tyle zauroczonych wyspą, że zostają tutaj dłużej - pracując w restauracjach w zamian za jedzenie i dach nad głową. Drugiego dnia pobytu na wyspie - potwierdziła to Ania z Grudziądza - która podawała nam drinki (zresztą w wielu knajpkach widać było tablice "western staff wanted"). Nas zauroczyły bary, plaże (choc te fajne - nie są łatwo dostępne) i pewna "dzikość" tego miejsca. Na minus policzymy białych turystów.. Większość białych tutaj to specyficzni ludzie. Takie męskie i damskie kopie Kamila Bednarka - i byłoby całkiem fajnie gdyby nie fakt, że okazują się sprawiać wrażenie nieco zamkniętej społeczności - która na ludzi bez dreadów czy kolczyków w nosie - patrzy jak na "odmieńców".
Ale wracając do samej wyspy.
Nieco zaszokowały nas warunki w jakich mieszkają miejscowi (bądź ich część) - a wydawało się nam ,że po spacerach bocznymi uliczkami El Nido - niewiele jest w stanie nas zaskoczyć.. Wydawałoby się ,że warunki te wynikają jedynie ze skrajnej biedy, jednak dzieci ganiające po okolicy - w 80% przypadków obwieszone sa złotymi bransoletkami i łańcuszkami..
Podczas pobytu na Koh Rong - odzwiedziliśmy oczywiście plaże "w zasięgu" - nie powalają niestety na kolana, choć na pewno do brzydkich nie należą... jednak - 30 minutowa wycieczka łodzią na sok san beach i .... zgłupiałem z zachwytu
Wszystko co potrzebne dla prawdziwego "zwisowca" jest pod reką.
Kiedyś zawitałem na Koh Rong na kilka godzin w ramach jednodniowej wycieczki stateczkiem z Sihanoukville. Miała być jakaś piękna plaża. No była plaża. Bezludna. Nie było tam prawie nic. I to Koh Rong zupełnie mi się nie spodobało, chociaż być może na postrzeganie miejsca miała wpływ mało słoneczna pogoda.... Muszę przyznać zatem , że tak na serio to nie widziałem Koh Rong.
Sama plaża "portowa" i zwisowy klimat całkiem mi sie podoba. Jak dalej - musisz pokazać
Jakieś zdjecia wrzucę jak tylko znajdę chwilę w domu..
Na Koh Rong zaliczyliśmy 4K Beach, Koh Tui, Police Beach i Long Beach. 4K jest całkiem przyjemna, jednak nie powala lazurkami, a trzeba na nią tuptać ok 45 min - upał i ścieżka cześciowo przez dżunglę można zaliczyć do urozmaiceń Koh Tui - czyli plaża przy samej wiosce - nie powala czystością, choć idąc kawałek w stronę 4K - wygląda przyjemnie. Czytaliśmy, aby się tam nie kąpać. Ścieki z wioski spływają podobno do zatoczki i jest to jedno z wytłumaczeń częstych zatruć u turystów... Dementuję. Nie wchodziliśmy do wody przy wiosce a przedostatni dzień pobytu i tak oboje byliśmy wywleczeni na drugą stronę
Police beach jest malutka, raczej zaludniona.. Została Long beach.. Ahh...
40 minut w łódce i wysiedliśmy na plaży. Piasek jak mąka. Czyste dno. Długa płycizna i barrrdzo czysta woda, która na żywo - wygląda jakby ktoś przemanipulował ją suwaczkami w Photoshopie
Plaża jest nieomal pusta.. A w zasadzie powinienem napisać - była. Na przełomie luty/marzec 2017 stał przy jej części resort który (gdyby nie zupełny brak kogokolwiek krzatającego się przy wykańczaniu) wyglądał, jakby miał zostać oddany do użytku za góra pół roku.. Z jednej strony - miejsce traci swoja "dzikość" - z drugiej - ktoś będzie mógł wyjść z domku i o dowolnej porze dnia bądź nocy cieszyć się tym pięknym miejscem
Wszystkie zdjęcia ciekawe
jedziemy dalej ?
Jedziemy
Koh rong jest specyficzna.. W 2017 to coś na kształt wioski rybackiej, która przebudowuje się na bazę turystyczną. Przy plaży wita nas betonowy pomost i mnóstwo knajpek - postawionych z byle czego. Idąc wgłąb wioski - zobaczyć można pierwsze nieduże betonowe hotele (bodajże dwa). (Niestety dużo mówi się o szybkiej rozbudowie, a nawet planach budowy lotniska na wyspie..) Wszystko ściśnięte jest na niewielkim terenie, więc na tym samym "deptaku" wzdłuż plaży turysci piją drinki, miejscowi szarpią się z rozładunkiem żywności i lodu dla turystów, dzieci ganiaja się z psiakami. Przy samym "deptaku" zobaczymy też domki miejscowych rybaków, którzy chyba teraz już - głównie żyją z tyrystów. Klimat tych knajp jest wyjątkowo przyjemny, standard przypomina te tańsze z El Nido.
Co ciekawe - podobno wielu turystów, jest na tyle zauroczonych wyspą, że zostają tutaj dłużej - pracując w restauracjach w zamian za jedzenie i dach nad głową. Drugiego dnia pobytu na wyspie - potwierdziła to Ania z Grudziądza - która podawała nam drinki (zresztą w wielu knajpkach widać było tablice "western staff wanted"). Nas zauroczyły bary, plaże (choc te fajne - nie są łatwo dostępne) i pewna "dzikość" tego miejsca. Na minus policzymy białych turystów.. Większość białych tutaj to specyficzni ludzie. Takie męskie i damskie kopie Kamila Bednarka - i byłoby całkiem fajnie gdyby nie fakt, że okazują się sprawiać wrażenie nieco zamkniętej społeczności - która na ludzi bez dreadów czy kolczyków w nosie - patrzy jak na "odmieńców".
Ale wracając do samej wyspy.
Nieco zaszokowały nas warunki w jakich mieszkają miejscowi (bądź ich część) - a wydawało się nam ,że po spacerach bocznymi uliczkami El Nido - niewiele jest w stanie nas zaskoczyć.. Wydawałoby się ,że warunki te wynikają jedynie ze skrajnej biedy, jednak dzieci ganiające po okolicy - w 80% przypadków obwieszone sa złotymi bransoletkami i łańcuszkami..
Podczas pobytu na Koh Rong - odzwiedziliśmy oczywiście plaże "w zasięgu" - nie powalają niestety na kolana, choć na pewno do brzydkich nie należą... jednak - 30 minutowa wycieczka łodzią na sok san beach i .... zgłupiałem z zachwytu
KrzysiekGDA
Pokaż nam tą cudną plażę
No trip no life
Ok
Ale najpierw kilka fotek z wioski:
KrzysiekGDA
KrzysiekGDA
KrzysiekGDA
Jak widzicie... da się żyć
KrzysiekGDA
Da się żyć.
Wszystko co potrzebne dla prawdziwego "zwisowca" jest pod reką.
Kiedyś zawitałem na Koh Rong na kilka godzin w ramach jednodniowej wycieczki stateczkiem z Sihanoukville. Miała być jakaś piękna plaża. No była plaża. Bezludna. Nie było tam prawie nic. I to Koh Rong zupełnie mi się nie spodobało, chociaż być może na postrzeganie miejsca miała wpływ mało słoneczna pogoda.... Muszę przyznać zatem , że tak na serio to nie widziałem Koh Rong.
Sama plaża "portowa" i zwisowy klimat całkiem mi sie podoba. Jak dalej - musisz pokazać
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/
Jakieś zdjecia wrzucę jak tylko znajdę chwilę w domu..
Na Koh Rong zaliczyliśmy 4K Beach, Koh Tui, Police Beach i Long Beach. 4K jest całkiem przyjemna, jednak nie powala lazurkami, a trzeba na nią tuptać ok 45 min - upał i ścieżka cześciowo przez dżunglę można zaliczyć do urozmaiceń Koh Tui - czyli plaża przy samej wiosce - nie powala czystością, choć idąc kawałek w stronę 4K - wygląda przyjemnie. Czytaliśmy, aby się tam nie kąpać. Ścieki z wioski spływają podobno do zatoczki i jest to jedno z wytłumaczeń częstych zatruć u turystów... Dementuję. Nie wchodziliśmy do wody przy wiosce a przedostatni dzień pobytu i tak oboje byliśmy wywleczeni na drugą stronę
Police beach jest malutka, raczej zaludniona.. Została Long beach.. Ahh...
40 minut w łódce i wysiedliśmy na plaży. Piasek jak mąka. Czyste dno. Długa płycizna i barrrdzo czysta woda, która na żywo - wygląda jakby ktoś przemanipulował ją suwaczkami w Photoshopie
Plaża jest nieomal pusta.. A w zasadzie powinienem napisać - była. Na przełomie luty/marzec 2017 stał przy jej części resort który (gdyby nie zupełny brak kogokolwiek krzatającego się przy wykańczaniu) wyglądał, jakby miał zostać oddany do użytku za góra pół roku.. Z jednej strony - miejsce traci swoja "dzikość" - z drugiej - ktoś będzie mógł wyjść z domku i o dowolnej porze dnia bądź nocy cieszyć się tym pięknym miejscem
KrzysiekGDA
Ps. Tom - może chodzi o to, że brak słońca wygasił lazurki? To one właśnie najbardziej cieszą oko na Long Beach.
KrzysiekGDA