Sacromonte, kiedyś dzielnica Cyganów, dziś stało się dzielnicą modną. Zamieszkałe groty czasem bywają urządzone z wielkim przepychem, a czasem bardzo skromnie, wszystko zależy od zasobności portfela mieszkańców. Podczas mojego pobytu w Sacromonte zostałam zaproszona do mieszkania mieszczącego sie w grocie. Latem czuje się wewnątrz wyraźny chłód, zimą lokatorzy najczęściej palą w kominkach.
Może brak okien w większości pomieszczeń jest złą stroną takiego lokum…ale są też i dobre strony. Bo wiesz…powiedzieli mi gospodarze, u których gościłam…jak będzie nam się miałourodzić kolejne dziecko…to wygrzebiemy nowy pokój…i już.
Jeśli nie uda się być gościem w zamieszkałej grocie, można się wybrać do muzeum etnograficznego Museo Cuevas del Sacromonte, gdziezwiedza się 11 połączonych ze sobą jaskiń i zobaczyć jak kiedyś wyglądało w nich życie.
Dom na poniższym zdjęciu jest, myślę, najbardziej charakterystycznym budynkiem w Sacromonte. O gustach się nie dyskutuje…ale zamiłowanie do dekorowania właściciele mają z pewnością.
Taki jest z Sacromonte widok na Alhambrę
apasmo Sierra Nevadastąd widziane wydaje sięniższe…
No cóż...jak się czegoś nie skończy od razu...trudno to skończyć w ogóle. W założeniach moja relacja miała być bardziej obszerna...ale nie udało się z powodów różnych.
Jednak żeby mieć czyste sumienie, że w ogóle ją skończyłam, dodam dzisiaj kilka słów...i kilka zdjęć.
Będąc w Andaluzji dobrze jest poczuć jej smak... a smak w tym miejscu, to z pewnością smak hiszpańskiej szynki.
Rodzajów szynki jest wiele, ale najpopularniejsza, smaczna i ogólnie nie bardzo droga jest jamon serrano, czyli szynka górska, produkowana z białych świń hodowanych w Hiszpanii. Lepszą ale wyraźnie droższą odmianą dojrzewającej szynki, jest jamon iberico, produkowana z czarnej odmiany świń, specjalnie żywionych żołędziami...i majacych wielką powierzchnię do "wybiegania" tego, co zjadły. W tym tkwi podobno tajemnica wyjątkowego smaku tej szynki. Bedąc w hiszpańskim sklepie łatwo rozróżnić te dwa rodzaje szynki, po kolorze kopyt, w wiszących pod sufitem nogach. Jasne kopyto...tańsza szynka...czarne...wiadomo, najdroższa.
Dla mnie smak Hiszpanii, a właściwie smak Grenady...to churros. U nas coś zupełnie nieznanego...dla mnie pychota. chociaż nie jestem fanką słodyczy. Najlepiej smakuje maczane w gorącej czekoladzie, próbowałam w Restaurante Curreria o wdzięcznej nazwie "Alhabmra" :-). Nie pamiętam dokładnie gdzie to jest...ale gdzieś w centrum Grenady, w okolicy Plaza de Bib-Rambla.
Baaardzo polecam...
W tej samej restauracji, można zjeść równiż mniej słodkie hiszpańskie dania, w bardzo, moim zdaniem, umiarkowanych cenach.
W ogóle uważam, że w Grenadzie trzeba dość uważnie śledzić ceny w restauracjach, ponieważ są bardzo zróżnicowane.
Dla przykładu taka paella, jak na zdjęciu w dzielnicy Albaicin...kosztuje 10 euro...ale przy płaceniu okazuje sie, że to porcja dla dwóch osób...i rachunek wynosi 20 euro. Jak dla mnie, zbyt dużo, jak za takie danie.
Napoje w Hiszpanii różne do wyboru...ale jak tu w Grenadzie nie spróbować lokalnego piwa??? Ciekawe jak sie nazywa... ???
ł
Alhambra znaczy "czerwony zamek". Bedąc tam zastanawiałam się, dlaczego akurat taką nazwę ten zamek zyskał. Dla mnie, jak zwiedzałam, wcale czerwony nie był... :-(. Czytałam wówczas, że jest zbudowany z jakiejś czerwonej glinki...czy innego czerwonego budulca...ale nie dostrzegłam tego zwiedzając ten obiekt.
Pewnego dnia postanowiłam sfotografować Alhambrę w promieniach zachodzacego słońca...i od tego czasu mam swoją własną teorię dotyczacą powodów, dla których została nazwana "czerwonym zamkiem". Popatrzcie:
To już na pewno koniec mojej relacji.
Szerokiej drogi asiagdynia... napisz po powrocie, czy Ci się Andaluzja spodobała. Pozdrawiam. D.
Szerokiej drogi asiagdynia... napisz po powrocie, czy Ci się Andaluzja spodobała. Pozdrawiam. D.
Dana jednak udało się dokończyć relację Baaaardzo dziękuję Bardzo lubię czytać Twoje ciekawe opisy i oglądać piękne zdjęcia.
Dziękuję również za życzenia Andaluzja od dawna była w moich planach, tylko jakoś się nie składało. Wyjazd z wielu względów zapowiada się cudnie, pogoda również i już nie mogę się doczekać.
Dana, odkopałam twoją wspaniałą relacje sprzed kilku lat . Zapadła mi w pamięc , podobnie jak Biała Pustynia,ale tam musisz koniecznie uzupelnic fotki.
Twoje zdjecia gór , ośnieżonych szczytów Sierra Nevada bardzo dobrze pamietałamA teraz bede mogła je zobaczyć..
Z przyjemnościa poczytam tez o Granadzie w iwoim wydaniu, bo tam tez planuje wstąpić. Alhambrę ziwedzałam ,ale miasta zupełnie nie , a to przecież wspaniałe ,pełne historii i klimatu miejsce
W zasadzie jeszcze powinnam tu dopisać dalszy ciąg...ale jakoś i czasu...i weny brak
Dana ja mimo wszystko będę czekać i dopingować
...nieważne gdzie, ważne z kim...
Dana,ja również chętnie dalej się powłóczę w Twoich klimatach
- Kocham ptaszki i podróże, te małe i duże ...
Sacromonte, kiedyś dzielnica Cyganów, dziś stało się dzielnicą modną. Zamieszkałe groty czasem bywają urządzone z wielkim przepychem, a czasem bardzo skromnie, wszystko zależy od zasobności portfela mieszkańców. Podczas mojego pobytu w Sacromonte zostałam zaproszona do mieszkania mieszczącego sie w grocie. Latem czuje się wewnątrz wyraźny chłód, zimą lokatorzy najczęściej palą w kominkach.
Może brak okien w większości pomieszczeń jest złą stroną takiego lokum…ale są też i dobre strony. Bo wiesz…powiedzieli mi gospodarze, u których gościłam…jak będzie nam się miało urodzić kolejne dziecko…to wygrzebiemy nowy pokój…i już.
Jeśli nie uda się być gościem w zamieszkałej grocie, można się wybrać do muzeum etnograficznego Museo Cuevas del Sacromonte, gdzie zwiedza się 11 połączonych ze sobą jaskiń i zobaczyć jak kiedyś wyglądało w nich życie.
Dom na poniższym zdjęciu jest, myślę, najbardziej charakterystycznym budynkiem w Sacromonte. O gustach się nie dyskutuje…ale zamiłowanie do dekorowania właściciele mają z pewnością.
Taki jest z Sacromonte widok na Alhambrę
a pasmo Sierra Nevada stąd widziane wydaje się niższe…
Dana dziękuję i badzo się cieszę
...nieważne gdzie, ważne z kim...
Asiagdynia... obiecuję dokończyć zanim wyjedziesz :-). Może to będzie antidotum na smuteczki, który przyszły...
Dana Głowa do góry
...nieważne gdzie, ważne z kim...
No cóż...jak się czegoś nie skończy od razu...trudno to skończyć w ogóle. W założeniach moja relacja miała być bardziej obszerna...ale nie udało się z powodów różnych.
Jednak żeby mieć czyste sumienie, że w ogóle ją skończyłam, dodam dzisiaj kilka słów...i kilka zdjęć.
Będąc w Andaluzji dobrze jest poczuć jej smak... a smak w tym miejscu, to z pewnością smak hiszpańskiej szynki.
Rodzajów szynki jest wiele, ale najpopularniejsza, smaczna i ogólnie nie bardzo droga jest jamon serrano, czyli szynka górska, produkowana z białych świń hodowanych w Hiszpanii. Lepszą ale wyraźnie droższą odmianą dojrzewającej szynki, jest jamon iberico, produkowana z czarnej odmiany świń, specjalnie żywionych żołędziami...i majacych wielką powierzchnię do "wybiegania" tego, co zjadły. W tym tkwi podobno tajemnica wyjątkowego smaku tej szynki. Bedąc w hiszpańskim sklepie łatwo rozróżnić te dwa rodzaje szynki, po kolorze kopyt, w wiszących pod sufitem nogach. Jasne kopyto...tańsza szynka...czarne...wiadomo, najdroższa.
Dla mnie smak Hiszpanii, a właściwie smak Grenady...to churros. U nas coś zupełnie nieznanego...dla mnie pychota. chociaż nie jestem fanką słodyczy. Najlepiej smakuje maczane w gorącej czekoladzie, próbowałam w Restaurante Curreria o wdzięcznej nazwie "Alhabmra" :-). Nie pamiętam dokładnie gdzie to jest...ale gdzieś w centrum Grenady, w okolicy Plaza de Bib-Rambla.
Baaardzo polecam...
W tej samej restauracji, można zjeść równiż mniej słodkie hiszpańskie dania, w bardzo, moim zdaniem, umiarkowanych cenach.
W ogóle uważam, że w Grenadzie trzeba dość uważnie śledzić ceny w restauracjach, ponieważ są bardzo zróżnicowane.
Dla przykładu taka paella, jak na zdjęciu w dzielnicy Albaicin...kosztuje 10 euro...ale przy płaceniu okazuje sie, że to porcja dla dwóch osób...i rachunek wynosi 20 euro. Jak dla mnie, zbyt dużo, jak za takie danie.
Napoje w Hiszpanii różne do wyboru...ale jak tu w Grenadzie nie spróbować lokalnego piwa??? Ciekawe jak sie nazywa... ???
ł
Alhambra znaczy "czerwony zamek". Bedąc tam zastanawiałam się, dlaczego akurat taką nazwę ten zamek zyskał. Dla mnie, jak zwiedzałam, wcale czerwony nie był... :-(. Czytałam wówczas, że jest zbudowany z jakiejś czerwonej glinki...czy innego czerwonego budulca...ale nie dostrzegłam tego zwiedzając ten obiekt.
Pewnego dnia postanowiłam sfotografować Alhambrę w promieniach zachodzacego słońca...i od tego czasu mam swoją własną teorię dotyczacą powodów, dla których została nazwana "czerwonym zamkiem". Popatrzcie:
To już na pewno koniec mojej relacji.
Szerokiej drogi asiagdynia... napisz po powrocie, czy Ci się Andaluzja spodobała. Pozdrawiam. D.
Dana jednak udało się dokończyć relację Baaaardzo dziękuję Bardzo lubię czytać Twoje ciekawe opisy i oglądać piękne zdjęcia.
Dziękuję również za życzenia Andaluzja od dawna była w moich planach, tylko jakoś się nie składało. Wyjazd z wielu względów zapowiada się cudnie, pogoda również i już nie mogę się doczekać.
...nieważne gdzie, ważne z kim...
Dana, odkopałam twoją wspaniałą relacje sprzed kilku lat . Zapadła mi w pamięc , podobnie jak Biała Pustynia,ale tam musisz koniecznie uzupelnic fotki.
Twoje zdjecia gór , ośnieżonych szczytów Sierra Nevada bardzo dobrze pamietałamA teraz bede mogła je zobaczyć..
Z przyjemnościa poczytam tez o Granadzie w iwoim wydaniu, bo tam tez planuje wstąpić. Alhambrę ziwedzałam ,ale miasta zupełnie nie , a to przecież wspaniałe ,pełne historii i klimatu miejsce
No trip no life