Nie patrząc na to co było dla nas minusem był jak najbardziej ok.
Mieliśmy tu wykupione apartameny z bezpośrednim wyjściem na basen.Raniutko leżaczki były zawsze gotowe więc jeszcze przed śniadaniem można było z basenu skorzystać.
Niekiedy po intensywnych wycieczkach spędzaliśmy tu popołudnia sącząc drinki przygotowywane przez właścicieli-pyszne i przyzwoitych cenach.
Apartamenty spore,ładnie urządzone-o tym,że wifi śmigało jak należy,że klima cichutka,że tv z mnóstwem kanałów a do tego wgrane ze sto filmów,kącik do odpoczynku,wielkie ,wygodne łózko,minibarek codziennie uzupełniany,kawa,herbata,woda,kosmetyki,szlafroki,żelazko….nie będę się rozpisywała bo w takich hotelach to norma.
Sniadania mieliśmy w cenie-hmmm-monotonne ale dało się najeść.Plusem śniadań był przeróżny wybór kaw.
Nie było w hotelu typowej restauracji ,był tylko bar ale można było zamawiac sobie lunche z karty i były dosyć szybko dostarczane –ciepłe ,smaczne i w przyzwoitych cenach.Dzień wcześniej można było sobie zamówić kolację i za zwyczaj był to grill robiony przez właściciela-też nie skorzystaliśmy bo woleliśmy podjechać do miasta tym bardziej,że taxi ,które przyjeżdżało po nas do hotelu zawsze odwoziło nas z powrotem a koszt to koło 25zł-przy czterech osobach bardzo to nam się kalkulowało.
Co oznacza ,że hotel leżał na totalnym zadupiu??? Ano to,że w pobliżu nie było nic oprócz szkoły,jakiegoś marnego sklepu no może dwóch,gdzie w jednym była miejscowa jadłodajnia-tam też szliśmy jeść,kiedy wracaliśmy z pobliskiej plaży.
Żelku, nadal nie widzę zapowiadanej tragedii, to chyba dobrze
Obie norki hotelowe jak dla mnie trochę przewymiarowane ale ja przesadnie ascetyczny więc nie zwracaj uwagi.
Pytanie zasadnicze. Czego oczekiwałaś od Bali. Czego tam szukałas ? Co ewentualnie chciałaś przeżyć.
Rozumiem, że hotele z najwyższej półki tego nie dały skoro mimo to nastąpił niedosyt i rozczarowanie. To co miało dać, a nie dało ? Czego się spodziewaliście ? Czego zabrakło ?
Radek,Tom-no czepiam się szczegółów a tu raj nad raje
"Cudny" hotel z klimatem niebalijskim już pokazany to czas go opuścić i jak najrzadziej tu wracać.
Że okolice hotelu to zadupie juz wiece i wiecie też,że na kolację jezdziliśmy do pobliskiej miejscowści taxi.
Hotel miał chyba jakąś słowną umowe z taksiarzami bo zawsze brali od nas taka samą małą kasę i zawsze odwozili nas do hotelu.
Ani razu nie bylismy tam za dnia ale wieczorem klimat był tam całkiem przyjemny i oprócz zasranej ulicy przez setki psów nie było się właściwie do czego przyczepić.
Kilka sklepików z chinską tandetą ,kilka warungów róznej kategorii,jakieś markety-był nawet jeden gdzie co wieczór kupowalismy flaszeczkę balijskiego rumu za około 40 zł-do smaku dało się przyzwyczaić tym bardziej,ze nasze zapasy szybko się skończyły a kupując co wieczór Smirnoffa za 90 zł szybko byśmy poszli z torbami
Klimat warungów przyzwoity i ceny raczej też.
Nie jedlismy w tych wypaśnych tylko takich średnich cenowo...za posiek dla dwóch osób wychodziło średnio 50-70 zł...
Mieliśmy więc kilka swoich ulubionych i tam wieczorem zajeżdzaliśmy.
Wygulowałam sobie przez wyjazdem w okolicach hotelu jest klika plaż.Różne opinie o nich czytałam,raczej pozytywne więc nadszedł właśnie czas,żeby na nie jechać.
Na dziś wybralismy Green Bowl Beach))) bo mapa pokazywała,że ta blaża jest najblizej.
Rano w recepcji prosimy o ręczniczki plażowe,które oczywiście szybko dostajemy...krótki wywiad gdzie się wybieramy i pytanie czy zamówić taxi czy bierzemy skutery???
Zdziwienie pana w recepcji gdy informujemy,ze idziemy na nogach ....bo...że ta blaża to daleko,że drogi niebezpieczne,że po drodze grasują gangi małp i że pieszo to on raczej odradza))
Przyjeliśmy wszystko to wiadomości,włączyliśmy google mapy i w drogę...
Wyjście z hotelu na główną drogę zajęło nas sporo czasu...zakamarki,zaułki,zakręty-google głupiało a my szlismy tymi samymi miejscami po kilka razy ale nie powiem,błądzenie w tych uliczkach było bardzo przyjemne..kolorowe domy wygladające jak świątynie,soczysta zieleń,pachnące kwiatki wreszcie dopirowadziły nas do drogi głównej.
No teraz przed nami około 4 km -niby nic bo lubimy chodzić ale ponujący wokoło syf,upał,wąska droga idąca prawie cały czas pod górkę do fajnego spaceru się nie zaliczały.
Jedyne przyjemne momenty na tej trasie to przedostawanie się przez stadka małp ,o których wspomino nam w hotelu.
Sigma...nie wiem o jakich tłumach mówisz bo poki co w miejscach jakie pokazuję to turystów jak na lekarstwo no z wyjątkiem basenu w Chapungu...a to,ze miejscowychwszedzie pełno to raczej normalne.
Wojtek...w zuprłności się zgadzam,że na niektóre miejsca jest juz za pozno i takich miejsc jest juz większość a jak sobie pomyślę,że moja ulubiona do tej pory Dominikana zaczyna się robic drugim Egiptem to już przestaję ja lubieć
Żeluś kochana, czytam, oglądam , zdania nie mam ....co chwile widze Bali w innej odsłonie....ale raczej juz wiem, że na to miejsce zdecydowanie już za późno i chyba nie dla mnie jednak te klimaty....
Bardzo sie cieszę z twojej relacji- jak zawsze szczerze i naturalnie
Hotel….
Nie patrząc na to co było dla nas minusem był jak najbardziej ok.
Mieliśmy tu wykupione apartameny z bezpośrednim wyjściem na basen.Raniutko leżaczki były zawsze gotowe więc jeszcze przed śniadaniem można było z basenu skorzystać.
Niekiedy po intensywnych wycieczkach spędzaliśmy tu popołudnia sącząc drinki przygotowywane przez właścicieli-pyszne i przyzwoitych cenach.
Apartamenty spore,ładnie urządzone-o tym,że wifi śmigało jak należy,że klima cichutka,że tv z mnóstwem kanałów a do tego wgrane ze sto filmów,kącik do odpoczynku,wielkie ,wygodne łózko,minibarek codziennie uzupełniany,kawa,herbata,woda,kosmetyki,szlafroki,żelazko….nie będę się rozpisywała bo w takich hotelach to norma.
Sniadania mieliśmy w cenie-hmmm-monotonne ale dało się najeść.Plusem śniadań był przeróżny wybór kaw.
Nie było w hotelu typowej restauracji ,był tylko bar ale można było zamawiac sobie lunche z karty i były dosyć szybko dostarczane –ciepłe ,smaczne i w przyzwoitych cenach.Dzień wcześniej można było sobie zamówić kolację i za zwyczaj był to grill robiony przez właściciela-też nie skorzystaliśmy bo woleliśmy podjechać do miasta tym bardziej,że taxi ,które przyjeżdżało po nas do hotelu zawsze odwoziło nas z powrotem a koszt to koło 25zł-przy czterech osobach bardzo to nam się kalkulowało.
Co oznacza ,że hotel leżał na totalnym zadupiu??? Ano to,że w pobliżu nie było nic oprócz szkoły,jakiegoś marnego sklepu no może dwóch,gdzie w jednym była miejscowa jadłodajnia-tam też szliśmy jeść,kiedy wracaliśmy z pobliskiej plaży.
Kasia, przy wulkanie mam podobne fotki z widokiem na jezioro he he też nawet chmury te same i knajpa chyba tez
No trip no life
hmmm. powiem że..."czepiasz się" do hoteliku a dla mnie jest jak najbardziej akceptowalny !!!
"spokojny" tak w stylu jak i w kolorystyce (taki trochę A,la Armani w Burj Khalifa ; )
wyposażenie też nic dodać nic ująć...a że nie..."baliopodobny"...to i dobrze,przecież to nie świątynia ; )))
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Żelku, nadal nie widzę zapowiadanej tragedii, to chyba dobrze
Obie norki hotelowe jak dla mnie trochę przewymiarowane ale ja przesadnie ascetyczny więc nie zwracaj uwagi.
Pytanie zasadnicze. Czego oczekiwałaś od Bali. Czego tam szukałas ? Co ewentualnie chciałaś przeżyć.
Rozumiem, że hotele z najwyższej półki tego nie dały skoro mimo to nastąpił niedosyt i rozczarowanie. To co miało dać, a nie dało ? Czego się spodziewaliście ? Czego zabrakło ?
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/
Nelciu....te chmury to chyba jednak norma
Radek,Tom-no czepiam się szczegółów a tu raj nad raje
"Cudny" hotel z klimatem niebalijskim już pokazany to czas go opuścić i jak najrzadziej tu wracać.
Że okolice hotelu to zadupie juz wiece i wiecie też,że na kolację jezdziliśmy do pobliskiej miejscowści taxi.
Hotel miał chyba jakąś słowną umowe z taksiarzami bo zawsze brali od nas taka samą małą kasę i zawsze odwozili nas do hotelu.
Ani razu nie bylismy tam za dnia ale wieczorem klimat był tam całkiem przyjemny i oprócz zasranej ulicy przez setki psów nie było się właściwie do czego przyczepić.
Kilka sklepików z chinską tandetą ,kilka warungów róznej kategorii,jakieś markety-był nawet jeden gdzie co wieczór kupowalismy flaszeczkę balijskiego rumu za około 40 zł-do smaku dało się przyzwyczaić tym bardziej,ze nasze zapasy szybko się skończyły a kupując co wieczór Smirnoffa za 90 zł szybko byśmy poszli z torbami
Klimat warungów przyzwoity i ceny raczej też.
Nie jedlismy w tych wypaśnych tylko takich średnich cenowo...za posiek dla dwóch osób wychodziło średnio 50-70 zł...
Mieliśmy więc kilka swoich ulubionych i tam wieczorem zajeżdzaliśmy.
Kasia wiesz ja to sie cieszylam że to tylko chmury, bo to bylo moje drugie podejście.
Pierwsze zakonczone totalnym fiaskiem po padało i trzeba było zawrócić . Bardziej na południe i juz byla lampa
No trip no life
Nelciu-nas ten widok też bardzo cieszył
Ruszamy dziś na plażę....
Wygulowałam sobie przez wyjazdem w okolicach hotelu jest klika plaż.Różne opinie o nich czytałam,raczej pozytywne więc nadszedł właśnie czas,żeby na nie jechać.
Na dziś wybralismy Green Bowl Beach))) bo mapa pokazywała,że ta blaża jest najblizej.
Rano w recepcji prosimy o ręczniczki plażowe,które oczywiście szybko dostajemy...krótki wywiad gdzie się wybieramy i pytanie czy zamówić taxi czy bierzemy skutery???
Zdziwienie pana w recepcji gdy informujemy,ze idziemy na nogach ....bo...że ta blaża to daleko,że drogi niebezpieczne,że po drodze grasują gangi małp i że pieszo to on raczej odradza))
Przyjeliśmy wszystko to wiadomości,włączyliśmy google mapy i w drogę...
Wyjście z hotelu na główną drogę zajęło nas sporo czasu...zakamarki,zaułki,zakręty-google głupiało a my szlismy tymi samymi miejscami po kilka razy ale nie powiem,błądzenie w tych uliczkach było bardzo przyjemne..kolorowe domy wygladające jak świątynie,soczysta zieleń,pachnące kwiatki wreszcie dopirowadziły nas do drogi głównej.
No teraz przed nami około 4 km -niby nic bo lubimy chodzić ale ponujący wokoło syf,upał,wąska droga idąca prawie cały czas pod górkę do fajnego spaceru się nie zaliczały.
Jedyne przyjemne momenty na tej trasie to przedostawanie się przez stadka małp ,o których wspomino nam w hotelu.
Żeluś kochana, czytam, oglądam , zdania nie mam ....co chwile widze Bali w innej odsłonie....ale raczej juz wiem, że na to miejsce zdecydowanie już za późno i chyba nie dla mnie jednak te klimaty....
Bardzo sie cieszę z twojej relacji- jak zawsze szczerze i naturalnie
życie to nieustająca podróż
Aga nie podejmuj pochopnych decyzji Bali to cudowna wyspa.
basia35