Jedziemy dalej, gdzieś po drodze, w jakimś przydrożnym zajeżdzie zatrzymujemy się na żarełko, gdzieś tu :
zaplecze jadłodajni
cieszące oko widoki okolicy
było smaczne
Posiliwszy się w tych okolicznościach przyrody, jedziemy dalej i chcemy zobaczyć raflezję. W ogrodzie botanicznym żadna akurat nie kwitła, więc inna możliwość, to zobaczenie jej u miejscowych rolników. Jeżeli gdzieś zakwitła właśnie raflezja- zostaje postawiony szyld przy drodze ze stosowną informacją, z podaną wielkością i nr telefonu, żeby się zaanonsować. Trafiamy na szyld- idziemy do lasu Oglądanie raflezji u miejscowych, wiąże się z opłatą, zawsze to się przyda parę groszy My płaciliśmy 30 orangutanów za twarz
Raflezja-jest to roślina pasożytnicza, ma największy kwiat w świecie roślin, dochodzący do 1 m średnicy.Potrafi ważyć nawet 10 kg Nasza raflezja miała ok 80 cm. Kwitnie 5-7 dni raz na kilka lat i ,,pachnie inaczej" czyli śmierdzi padliną Potwierdzam- ,,zapach" powlający... A to po to by zapyliły ją muchówki
tu widać pączek( mała, brązowa kulka), trochę większy pączek ( beżowa kulka) i kwiat :
i kilka okolicznych fotek, po drodze do raflezji: figowiec:
No to zajeżdżamy z fasonem, pod punkt poboru opłat do raflezji, wysypujemy się z busa na pole( widać dookoła bananowy las, rolnik chyba się tym zajmuje). Niebo z jednej strony rozsłonecznione a z drugiej wisi czarna chmura... Nooo, zaraz pewnie gwizdnie wiadro z nieba Ale dla raflezji -wszystko Po skasowaniu wejściówki, panienka podsuwa zeszyt, co by się wpisać, pewnie liczą białasów, żeby im się w bananach nie zawieruszyli i wszystkiego nie wyżarli... Panienka wskazuje dróżkę paluszkiem, w którą należy się udać. No to idziemy. Gorąc przypieka, pot się leje, zero wiatru i wszystkie owadzie krwiopijcy, rzucają się na nas hurtem Jak się zamuggowało raptem dookoła... aż się zasłona dymna zrobiła i zatkało nozdrza A i tak to nic nie dało, krwiopijcy pokazali języki i żarli dalej Znaczy smakowała im europejska posoka Idziemy dróżką przez chaszcze, krzaczory,błotko, jakieś 15 min i w końcu jest raflezja Rośnie sobie niepozornie na ziemi, wyżerając i wysysając soki z korzeni, pewnego gatunku winorośli- bo to pasożyt jest Fajna jest Niby guuupia roślina a wie jak się ustawić w życiu Głos jednej Pani: - Eeee... Ja myślałam,że ona na drzewie kwitnie... a tu trzeba się schylić i jeszcze jak okrutnie śmierdzi... Nic szczególnego... Szkoda kasy... Padłam. I bynajmniej nie od muggi Zaniemówiłam. I bynajmniej nie z wrażenia Wbiło mnie w glebę. I bynajmniej nie błotko Dla niektórych lepsze są jednak obrazki lub inne formy przekazu cudów przyrody niż naoczne oglądanie ...
Po postoju u raflezji, jedziemy do następnej atrakcji- canopy walkway czyli spacer kładkami rozpiętymi pośród drzew. Do kładek trzeba najpierw dojść, więc uprzejmie przepraszam za ilość fot krzaczorów wszelakich w tym poście Noooo... ale podobno zielony uspokaja... Dobra, jakąś wstawkę zrobię, co byście nie posnęli ...
Spacer po płaskim podłożu całkiem przyjemny, ale do kładek trzeba wspiąć się pod górę, no bo rozwieszone są wśród pni i koron drzew.
no i tu zaczynają się schody...
My będziemy spacerować po kładkach rozpiętych na wysokości 40 m , ja chciałem na te wyższe, na 80 m ale niestety były w remoncie i nie były udostępnione No cóż... lepsze to niż nic No to zaczynamy zabawę
Na kładkach byliśmy sami, więc mogliśmy spokojnie pochodzić i popodziwiać widoki, łączna długość kładek ok 150 m. Zabawa była zacna, podobało mi się bardzo ale ja to taka skrzywiona jestem
Mamy jeszcze około godziny wolnego czasu, więc kto ma ochotę można pospacerować w ogródkach parkowych,
lub pomoczyć się w gorących żródłach, w przystosowanych do tego celu wanienkach
Fakt, były gorące i jechały zgniłym jajem czyli siarko (w)odorem.... MY3 przyglądamy się bacznie ustrojstwom, jest sporo amatorów moczenia zadków i wygładzania zmarszczek, no ale.... Po deszczowym lesie, wspinaczkach i innych atrakcjach, gdy temperatura oscylowała w granicach 35 stopni,
a wilgotność powietrza powyżej skali higrometru gdy lało się po nas zewsząd... i odzienie można było wykręcać co parę kroków,
wysnułyśmy konkluzję: -zamoczenie się w tym żródłowym, siarkowym ukropie, zakrawa na masochizm... No to po baczniejszym przyjrzeniu się ustrojstwom, odnalazłyśmy wanienkę i nalałyśmy sobie zimno-lodowatej wody i...
Dzień się powoli kończy i wracamy już do Kota Kinabalu. Powrotnej jazdy mamy ok 3 godzin. Przystajemy na kawkę przy punkcie widokowym na Mount Kinabalu, i rozpoczął się spektakl... Stałam z rozdziawioną buzią i patrzyłam... Kinabalu pokazała swój czar
Bardzo póżno docieramy do hotelu, nie chce nawet nam się już wyjść na żarełko, więc coś tam skubię z walizkowych zapasów i padam spać z ogromem wrażeń Bo rano mamy zaplanowany wczesny wyjazd, będą jeszcze większe wrażenia i powody, by uśmiech był cały czas CDN.
Jedziemy dalej, gdzieś po drodze, w jakimś przydrożnym zajeżdzie zatrzymujemy się na żarełko, gdzieś tu :
zaplecze jadłodajni
cieszące oko widoki okolicy
było smaczne
Posiliwszy się w tych okolicznościach przyrody, jedziemy dalej i chcemy zobaczyć raflezję. W ogrodzie botanicznym żadna akurat nie kwitła, więc inna możliwość, to zobaczenie jej u miejscowych rolników. Jeżeli gdzieś zakwitła właśnie raflezja- zostaje postawiony szyld przy drodze ze stosowną informacją, z podaną wielkością i nr telefonu, żeby się zaanonsować. Trafiamy na szyld- idziemy do lasu Oglądanie raflezji u miejscowych, wiąże się z opłatą, zawsze to się przyda parę groszy My płaciliśmy 30 orangutanów za twarz
Raflezja-jest to roślina pasożytnicza, ma największy kwiat w świecie roślin, dochodzący do 1 m średnicy.Potrafi ważyć nawet 10 kg Nasza raflezja miała ok 80 cm. Kwitnie 5-7 dni raz na kilka lat i ,,pachnie inaczej" czyli śmierdzi padliną Potwierdzam- ,,zapach" powlający... A to po to by zapyliły ją muchówki
tu widać pączek( mała, brązowa kulka), trochę większy pączek ( beżowa kulka) i kwiat :
i kilka okolicznych fotek, po drodze do raflezji:
figowiec:
bambusowy gąszcz:
No to zajeżdżamy z fasonem, pod punkt poboru opłat do raflezji, wysypujemy się z busa na pole( widać dookoła bananowy las, rolnik chyba się tym zajmuje). Niebo z jednej strony rozsłonecznione a z drugiej wisi czarna chmura... Nooo, zaraz pewnie gwizdnie wiadro z nieba Ale dla raflezji -wszystko
Po skasowaniu wejściówki, panienka podsuwa zeszyt, co by się wpisać, pewnie liczą białasów, żeby im się w bananach nie zawieruszyli i wszystkiego nie wyżarli...
Panienka wskazuje dróżkę paluszkiem, w którą należy się udać. No to idziemy. Gorąc przypieka, pot się leje, zero wiatru i wszystkie owadzie krwiopijcy, rzucają się na nas hurtem
Jak się zamuggowało raptem dookoła... aż się zasłona dymna zrobiła i zatkało nozdrza A i tak to nic nie dało, krwiopijcy pokazali języki i żarli dalej Znaczy smakowała im europejska posoka
Idziemy dróżką przez chaszcze, krzaczory,błotko, jakieś 15 min i w końcu jest raflezja Rośnie sobie niepozornie na ziemi, wyżerając i wysysając soki z korzeni, pewnego gatunku winorośli- bo to pasożyt jest
Fajna jest Niby guuupia roślina a wie jak się ustawić w życiu
Głos jednej Pani:
- Eeee... Ja myślałam,że ona na drzewie kwitnie... a tu trzeba się schylić i jeszcze jak okrutnie śmierdzi... Nic szczególnego... Szkoda kasy...
Padłam.
I bynajmniej nie od muggi
Zaniemówiłam.
I bynajmniej nie z wrażenia
Wbiło mnie w glebę.
I bynajmniej nie błotko
Dla niektórych lepsze są jednak obrazki lub inne formy przekazu cudów przyrody niż naoczne oglądanie ...
CDN.
Antenko, dzięki za kolejną porcję opowieści z humorem - będzie mi się dobrze spało po tej dawce śmiechu
Mabro - miło mi,że Cię cieszy moja radosna twórczość
Wojtek-
Po postoju u raflezji, jedziemy do następnej atrakcji- canopy walkway czyli spacer kładkami rozpiętymi pośród drzew.
Do kładek trzeba najpierw dojść, więc uprzejmie przepraszam za ilość fot krzaczorów wszelakich w tym poście
Noooo... ale podobno zielony uspokaja...
Dobra, jakąś wstawkę zrobię, co byście nie posnęli ...
Spacer po płaskim podłożu całkiem przyjemny, ale do kładek trzeba wspiąć się pod górę, no bo rozwieszone są wśród pni i koron drzew.
no i tu zaczynają się schody...
My będziemy spacerować po kładkach rozpiętych na wysokości 40 m , ja chciałem na te wyższe, na 80 m ale niestety były w remoncie i nie były udostępnione No cóż... lepsze to niż nic
No to zaczynamy zabawę
radocha była zacna
Widoki z kładek:
Na kładkach byliśmy sami, więc mogliśmy spokojnie pochodzić i popodziwiać widoki, łączna długość kładek ok 150 m. Zabawa była zacna, podobało mi się bardzo ale ja to taka skrzywiona jestem
Po zejściu z kładek, jest jeszcze chwila czasu, więc stwierdzamy, że idziemy jeszcze szlakiem przez las, do małego wodospadu.
Krzaczory
Po drodze mijam fajne drzewo:
hmmmm.... wieeeelkie no nie byłabym sobą, jakbym nie spróbowała na nie wleżć
drzewo odpowiedziało- spadaj mała
dochodzimy do wodospadziku, w którym można się wykąpać. I za chwilę doleciała tu grupka głośnej, chińskiej młodzieży,
więc czym prędzej trza było się ewakuować bo z kontemplacji, tego uroczego miejsca nic nie zostało
Darli się głośniej niż cykady...
Mamy jeszcze około godziny wolnego czasu, więc kto ma ochotę można pospacerować w ogródkach parkowych,
lub pomoczyć się w gorących żródłach, w przystosowanych do tego celu wanienkach
Fakt, były gorące i jechały zgniłym jajem czyli siarko (w)odorem....
MY3 przyglądamy się bacznie ustrojstwom, jest sporo amatorów moczenia zadków i wygładzania zmarszczek, no ale....
Po deszczowym lesie, wspinaczkach i innych atrakcjach, gdy temperatura oscylowała w granicach 35 stopni,
a wilgotność powietrza powyżej skali higrometru gdy lało się po nas zewsząd... i odzienie można było wykręcać co parę kroków,
wysnułyśmy konkluzję:
-zamoczenie się w tym żródłowym, siarkowym ukropie, zakrawa na masochizm...
No to po baczniejszym przyjrzeniu się ustrojstwom, odnalazłyśmy wanienkę i nalałyśmy sobie zimno-lodowatej wody i...
wymoczyłyśmy zbolałe stópki ...
Relax
Dzień się powoli kończy i wracamy już do Kota Kinabalu. Powrotnej jazdy mamy ok 3 godzin.
Przystajemy na kawkę przy punkcie widokowym na Mount Kinabalu, i rozpoczął się spektakl...
Stałam z rozdziawioną buzią i patrzyłam...
Kinabalu pokazała swój czar
Bardzo póżno docieramy do hotelu, nie chce nawet nam się już wyjść na żarełko, więc coś tam skubię z walizkowych zapasów i padam spać z ogromem wrażeń
Bo rano mamy zaplanowany wczesny wyjazd, będą jeszcze większe wrażenia i powody, by uśmiech był cały czas
CDN.