Cieszę się że dołączacie do czytania. Zapomniałem dodać jeszcze o jednej atrakcji na plaży Phra Nang. Na południowym krańcu plaży warto zobaczyć jaskinię Phra Nang Cave a konkretnie Princess Cave.
(tylko dla dorosłych Jaskinia jest po brzegi wypełniona drewnianym penisami składanymi tutaj jako ofiara dla księżniczki Phra Nang w nadziei za udane połowy.Są kadzidełka,kwiaty i jakiś ołtarzyk.Widok ludzi podziwiajacych penisy wygląda przezabawnie.Niektóre są imponujących rozmiarów.
Jest to atrakcja turystyczna, która przyciąga sporo ludzi i pomimo, że to prawdziwa świątynia, to dosyć często jest traktowana jako dziwne i śmieszne miejsce. Pomimo, że znajduje się na plaży to jak to w świątyni, strój plażowy nie jest odpowiedni i chcąc zobaczyć to miejsce należy się stosownie ubrać, o czym wielu turystów zapomina. Obecnie jaskinia wypełniona jest rzeźbami męskich penisów jako symbol Boga Sziwa. Inni mówią i tłumaczą obecność tak dużej ilości fallusów tym, że legendarna księżniczka zmarła będąc dziewicą, więc jej duch właśnie takich podarków oczekuje.
Co do jedzenia w sklepach i knajpkach jest trochę droższe niż w pobliskim Ao Nang dlatego że towar musi być transportowany łodzią i wyciągany ręcznie na plażę.Innej możliwości nie ma bo samochody tam nie dojeżdzają. Ceny może są ok 20% droższe ale za to mamy dwie naprawdę ładne plaże na wyciągnięcie ręki a w Ao Nang plaża jak dla mnie to porażka i mnóstwo turystów i warkoczących skuterów. Tu cisza, spokój i jest tu bardzo fajny klimat przy Raily West. Dodatkowy plus że zaraz przy plaży można wynająć taja za niewielkie pieniądze i popłynąć na okoliczne wysepki a jest dookoła ich mnóstwo i są bardzo blisko.
Tuż obok hotelu zaraz przy plaży jest uliczka i malutkie centrum handlowe Walking Street z knajpkami i sklepikami gdzie możemy kupić,wycieczki i różne artykuły spożywcze.Są świeże soki wyciskane z pomarańczy,mango czy pitaji. My chodziliśmy troszkę dalej za główną uliczkę bo tam było tanie i świetne żarełko,które serwowali nam w knajpie.Knajpka była zawsze oblegana a wiadomo że jak mają spory ruch to żarcie jest dobre i sprawdzone.Za dwie osoby na kolację nie zapłaciliśmy więcej niż 20 dolców. Oczywiście w menu były głównie ryby czy owoce morza plus napoje. Nam wyjątkowo smakował Pad thai z krewetkami i kurczakiem. Jedliśmy go prawie codziennie. To teraz troszkę fotek i żarełka.
Na nastepny dzień czas ruszyć się z miejsca i zobaczyć okoliczne wysepki.A naprawdę jest co oglądać bo wysepki i lazurki są piękne.
Wynajęliśmy w kilka osób na cały dzień taja i popłynęliśmy na początku na Chicken island i malutką Tup.
To fajna wysepka połączonych ze sobą pasmem piaszczystej łachy, która do południa gdy wody jest najmniej tworzy malownicze przejście z jednej wyspy właśnie na Chicken island.
Jej nazwa pochodzi od kształtu jednej ze skał przypominającej kurczaka.
Odpływając z Chicken island zatrzymaliśmy się na pół godziny na nurkowanie i trafilismy akurat na stada ogromnych nietoperzy.Podobno jest ich mnóstwo na wyspie i latały nam nad głowami całymi stadami.Jest to Rudawka malajska nazywają je też latające psy.Mają skrzydła o rozpiętości do 1500 mm a więc całkiem spory nietoperek
Po nurkowaniu i obfoceniu nietoperzy czas zaliczyć kolejną wysepkę która nas bardzo interesowała a była to Poda island z charakterystyczną i ogromną skałą wbitą przy plaży.
Od razu napiszę że naprawdę warto wybrać się na tą malutką wysepkę.Cudowna woda,zacieniona plaża i co najważniejsze mało ludzi sprawiło, że czuliśmy się świetnie.
W wodzie można było karmić ryby,które same podpływały i zaczynały skubać opuszki palców.Reasumując, jeśli będziecie na Krabi w okolicach Ao Nang to koniecznie musicie wybrać się na wymienione powyżej wysepki oraz na plaże półwyspu Railay.
Następny dzień wykupiliśmy wycieczkę i zrobiliśmy sobie wypad do świątyni Wat Tham Sua.Położona jest około 5 kilometrów od miasta Krabi i jest usytuowana w głębi dżungli.Zwiedzając świątynię, możemy natknąć się również na medytujących mnichów.Jednak żeby zobaczyć widoki z ponad 600 metrowej skały trzeba pokonać w upale 1237 schodów . Wyzwanie wielkie i dla nas nieosiągalne ponieważ chcemy jeszcze zdążyć i zobaczyć las deszczowy w którym znajduje się jeziorko o niesamowitej niebieskiej barwie.Dodatkowo wchodząc na górę trzeba uważać na makaki bo są agresywne,więc focimy to co jest na dole.
Nelcia zachody są centralnie przy hotelu i naprawdę wieczorem robi się niesamowity klimat
W takim razie jeszcze trochę pokuszę....
Może będzie Taj i się skusisz a Seszelki zejdą na drugi plan.
Turkus, ja tak jak Nelcia w Tajlandii jeszcze nie byłam więc chętnie poczytam Twoją relację
Kusisz bardzo tymi fotkami 
Fakt, hotel ma fantastyczne położenie,skoro mozna się wieczorkiem delektować takimi zachodami..
No trip no life
Cieszę się że dołączacie do czytania.
Zapomniałem dodać jeszcze o jednej atrakcji na plaży Phra Nang. Na południowym krańcu plaży warto zobaczyć jaskinię Phra Nang Cave a konkretnie Princess Cave.
(tylko dla dorosłych
Jaskinia jest po brzegi wypełniona drewnianym penisami składanymi tutaj jako ofiara dla księżniczki Phra Nang w nadziei za udane połowy.Są kadzidełka,kwiaty i jakiś ołtarzyk.Widok ludzi podziwiajacych penisy wygląda przezabawnie.Niektóre są imponujących rozmiarów.
Jest to atrakcja turystyczna, która przyciąga sporo ludzi i pomimo, że to prawdziwa świątynia, to dosyć często jest traktowana jako dziwne i śmieszne miejsce. Pomimo, że znajduje się na plaży to jak to w świątyni, strój plażowy nie jest odpowiedni i chcąc zobaczyć to miejsce należy się stosownie ubrać, o czym wielu turystów zapomina.
Obecnie jaskinia wypełniona jest rzeźbami męskich penisów jako symbol Boga Sziwa. Inni mówią i tłumaczą obecność tak dużej ilości fallusów tym, że legendarna księżniczka zmarła będąc dziewicą, więc jej duch właśnie takich podarków oczekuje.
Co do jedzenia w sklepach i knajpkach jest trochę droższe niż w pobliskim Ao Nang dlatego że towar musi być transportowany łodzią i wyciągany ręcznie na plażę.Innej możliwości nie ma bo samochody tam nie dojeżdzają. Ceny może są ok 20% droższe ale za to mamy dwie naprawdę ładne plaże na wyciągnięcie ręki a w Ao Nang plaża jak dla mnie to porażka i mnóstwo turystów i warkoczących skuterów. Tu cisza, spokój i jest tu bardzo fajny klimat przy Raily West. Dodatkowy plus że zaraz przy plaży można wynająć taja za niewielkie pieniądze i popłynąć na okoliczne wysepki a jest dookoła ich mnóstwo i są bardzo blisko.
Tuż obok hotelu zaraz przy plaży jest uliczka i malutkie centrum handlowe Walking Street z knajpkami i sklepikami gdzie możemy kupić,wycieczki i różne artykuły spożywcze.Są świeże soki wyciskane z pomarańczy,mango czy pitaji. My chodziliśmy troszkę dalej za główną uliczkę bo tam było tanie i świetne żarełko,które serwowali nam w knajpie.Knajpka była zawsze oblegana a wiadomo że jak mają spory ruch to żarcie jest dobre i sprawdzone.Za dwie osoby na kolację nie zapłaciliśmy więcej niż 20 dolców. Oczywiście w menu były głównie ryby czy owoce morza plus napoje. Nam wyjątkowo smakował Pad thai z krewetkami i kurczakiem. Jedliśmy go prawie codziennie. To teraz troszkę fotek i żarełka.
Na nastepny dzień czas ruszyć się z miejsca i zobaczyć okoliczne wysepki.A naprawdę jest co oglądać bo wysepki i lazurki są piękne.
Wynajęliśmy w kilka osób na cały dzień taja i popłynęliśmy na początku na Chicken island i malutką Tup.
To fajna wysepka połączonych ze sobą pasmem piaszczystej łachy, która do południa gdy wody jest najmniej tworzy malownicze przejście z jednej wyspy właśnie na Chicken island.
Jej nazwa pochodzi od kształtu jednej ze skał przypominającej kurczaka.
Odpływając z Chicken island zatrzymaliśmy się na pół godziny na nurkowanie i trafilismy akurat na stada ogromnych nietoperzy.
Podobno jest ich mnóstwo na wyspie i latały nam nad głowami całymi stadami.Jest to Rudawka malajska nazywają je też latające psy.Mają skrzydła o rozpiętości do 1500 mm a więc całkiem spory nietoperek
Po nurkowaniu i obfoceniu nietoperzy czas zaliczyć kolejną wysepkę która nas bardzo interesowała a była to Poda island z charakterystyczną i ogromną skałą wbitą przy plaży.
Od razu napiszę że naprawdę warto wybrać się na tą malutką wysepkę.Cudowna woda,zacieniona plaża i co najważniejsze mało ludzi sprawiło, że czuliśmy się świetnie.
W wodzie można było karmić ryby,które same podpływały i zaczynały skubać opuszki palców.Reasumując, jeśli będziecie na Krabi w okolicach Ao Nang to koniecznie musicie wybrać się na wymienione powyżej wysepki oraz na plaże półwyspu Railay.
Następny dzień wykupiliśmy wycieczkę i zrobiliśmy sobie wypad do świątyni Wat Tham Sua.Położona jest około 5 kilometrów od miasta Krabi i jest usytuowana w głębi dżungli.Zwiedzając świątynię, możemy natknąć się również na medytujących mnichów.Jednak żeby zobaczyć widoki z ponad 600 metrowej skały trzeba pokonać w upale 1237 schodów
. Wyzwanie wielkie i dla nas nieosiągalne ponieważ chcemy jeszcze zdążyć i zobaczyć las deszczowy w którym znajduje się jeziorko o niesamowitej niebieskiej barwie.Dodatkowo wchodząc na górę trzeba uważać na makaki bo są agresywne,więc focimy to co jest na dole.
No...podoba mi się i czekam na więcej))