Lamia, cudne zdjęcia Czytam równolegle z Twoją relacją relację Antenki - ona też pokazuje właśnie szefa orangutaniego stada i trochę mi się plącze co u kogo widziałam
Antenka, już lecę pisać, tylko tego czasu wciąż brak.
Po lunchu płyniemy dalej , do Camp Leakey na popołudniowe dokarmianie. Jest to ośrodek rehabilitacji orangutanów, założony w 1971 roku przez Birute Galdikas.
Od razu po wejściu Dodi pokazuje nam na drzewie orangutanicę w gnieździe. Nie wie, co ją w nas tak zaciekawiło, ale postanowiła zejść i bliżej nam się przyjżeć. Stać, uciekać, czy się gapić? Rangersi każą nam iśc spokojnie dalej kładką, ale ciekawość jest nie do pokonania.Idziemy, ale baaaaardzo wolnym krokiem, a Persi ( okazało się, że tak ma na imę ta dama) podąża za nami.
No tego się nie spodziewałam....
Do miejsca popasu docieramy lekko spóźnieni, rudzielce ucztują już w zapamiętaniu na stole
a pod stołem zgubionymi owocami zajadają się dzikie świenie.
Jedni drugim nie wchodzą w drogę - żarełka starczy wszystkim. Tylko utytłane w błocku świnki co raz zmieniają się miejscami. Dominujący samec usiłuje przepędzić wszystkich pobratymców ze swego rewiru.
Tutejsze orangutany są tak oswojone, że odchodząc z pasnika jeden z nich przemieszcza się jakiś mert od nas.
W drodze powrotnej do łodzi widzimy kolejnedo osobnika, siedzącego sobie pod drzewem nieopodal kładki. To młody samiec Thomas - syn Persi.
—
Podróż to jedyny zakup, który czyni Cię bogatszym.
Ale one po tej rehabilitacji sa wypuszczane gdzies ndziej w dzungli na wolnosc,czy tak do konca zycia tam zostaja?Nie wygladaja na jakies chore czy ulomne,wiec chyba mogly by sobie same znajdowac pokarm w dzungli?
—
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci
Antenka, bliskość orangutana to uczucie nie do opisania, sama wiesz.
Huragan, oczywiście, że są próby zwrócenia rehabilitowanych orangutanów dzikiej naturze - niestety, często jest to niemożliwe - zwierzęta przyzwyczaiły się do ludzi. Ośrodki rehabilitacji nie są w żaden sposób odgrodzone od dzikiej dżungli, rudzielce mają pełną swobodę. Jedzą nie tylko banany i trzcinę cukrową podaną "na talerzu" przez człowieka, ale zjadają też owoce dostępne na drzewach - np pyszne owoce figowca czy pandanusa. Po prostu często wybierają towarzystwo człowieka. Co ciekawe są one sporo większe , cięższe i dłużej żyją od swoich całkowicie dzikich pobratymców. Towarzystwo człowieka jak widać im służy.
—
Podróż to jedyny zakup, który czyni Cię bogatszym.
Super filmik-Boss robi wrazenie,ale twarz ma taka dostojna i spokojna.
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci
Lamia- super!!! Szef -mega Można tak stać i oglądać orangutany bez końca
Kruca bomba - ale wspaniały Boss
Jorguś
Lamia, cudne zdjęcia Czytam równolegle z Twoją relacją relację Antenki - ona też pokazuje właśnie szefa orangutaniego stada i trochę mi się plącze co u kogo widziałam
Szef na mnie także zrobił olbrzymie wrażenie - siła spokoju i wszystko pod kontrolą.
Rudzielce podjadły ruszyliśmy więc i my na popas do łodzi. Płyniemy dalej w górę rzeki po drodze mijając lokalne osady.
Na lunch zatrzymaliśmy się na wprost ... rodzinki nosaczy.
Podróż to jedyny zakup, który czyni Cię bogatszym.
Noski super
Lamia- opowiadaj, bom ciekawa co dalej i co jeszcze zobaczyłaś
Antenka, już lecę pisać, tylko tego czasu wciąż brak.
Po lunchu płyniemy dalej , do Camp Leakey na popołudniowe dokarmianie. Jest to ośrodek rehabilitacji orangutanów, założony w 1971 roku przez Birute Galdikas.
Od razu po wejściu Dodi pokazuje nam na drzewie orangutanicę w gnieździe. Nie wie, co ją w nas tak zaciekawiło, ale postanowiła zejść i bliżej nam się przyjżeć. Stać, uciekać, czy się gapić? Rangersi każą nam iśc spokojnie dalej kładką, ale ciekawość jest nie do pokonania.Idziemy, ale baaaaardzo wolnym krokiem, a Persi ( okazało się, że tak ma na imę ta dama) podąża za nami.
No tego się nie spodziewałam....
Do miejsca popasu docieramy lekko spóźnieni, rudzielce ucztują już w zapamiętaniu na stole
a pod stołem zgubionymi owocami zajadają się dzikie świenie.
Jedni drugim nie wchodzą w drogę - żarełka starczy wszystkim. Tylko utytłane w błocku świnki co raz zmieniają się miejscami. Dominujący samec usiłuje przepędzić wszystkich pobratymców ze swego rewiru.
Tutejsze orangutany są tak oswojone, że odchodząc z pasnika jeden z nich przemieszcza się jakiś mert od nas.
W drodze powrotnej do łodzi widzimy kolejnedo osobnika, siedzącego sobie pod drzewem nieopodal kładki. To młody samiec Thomas - syn Persi.
Podróż to jedyny zakup, który czyni Cię bogatszym.
Super
Fajne przeżycie jak orangutan jest blisko
Ale one po tej rehabilitacji sa wypuszczane gdzies ndziej w dzungli na wolnosc,czy tak do konca zycia tam zostaja?Nie wygladaja na jakies chore czy ulomne,wiec chyba mogly by sobie same znajdowac pokarm w dzungli?
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci
Antenka, bliskość orangutana to uczucie nie do opisania, sama wiesz.
Huragan, oczywiście, że są próby zwrócenia rehabilitowanych orangutanów dzikiej naturze - niestety, często jest to niemożliwe - zwierzęta przyzwyczaiły się do ludzi. Ośrodki rehabilitacji nie są w żaden sposób odgrodzone od dzikiej dżungli, rudzielce mają pełną swobodę. Jedzą nie tylko banany i trzcinę cukrową podaną "na talerzu" przez człowieka, ale zjadają też owoce dostępne na drzewach - np pyszne owoce figowca czy pandanusa. Po prostu często wybierają towarzystwo człowieka. Co ciekawe są one sporo większe , cięższe i dłużej żyją od swoich całkowicie dzikich pobratymców. Towarzystwo człowieka jak widać im służy.
Podróż to jedyny zakup, który czyni Cię bogatszym.