--------------------

____________________

 

 

 



Jamaica-No Problem...czy rzeczywiście !???

64 wpisów / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
Tadzik
Obrazek użytkownika Tadzik
Offline
Ostatnio: 2 lata 10 miesięcy temu
Rejestracja: 26 gru 2015

Czytam i czekam co mnie zachwyci na Jamajce ... na razie poza pogodą nic Crazy Nea Biggrin

ssstu-6
Obrazek użytkownika ssstu-6
Offline
Ostatnio: 6 godzin 5 minut temu
Rejestracja: 31 maj 2016

...Tadzik, do tematu pogody jeszcze wrócę więc...nie wybiegaj z jej (pogody) oceną ; ))))

czas na "pierwszą kontrowersję" czyli :

 Negril,s Seven-Mile Beach...

Na poczatku wyjaśnienie otóż wybierając wakacyjna lokacje na Jamajce zasugerowalismy się tym,że wyspa jest niewielka więc wszędzie można dojechać w krótkim czasie. A w takim razie "pod domem" chcemy mieć najatrakcyjniejsze plaże wyspy a do pozostałych miejsc typu "must see" wybierzemy sie na wycieczkę. Od razu powiem,że to całkowicie mylne rozumowanie praktycznie pozbawiło nas odwiedzin w odległych miejscówkach. Przemieszczanie sie po wyspie,było już o tym przy opisie jamajskich dróg,jest powolne i uciążliwe. Zdołaliśmy dotrzeć jedynie do jednego miejsca wartego odwiedzin ale,o tym przy innej odsłonie ; )

Wracając do "7-Mile Beach". Okrzyknięta jest najładniejsza plażą Jamajki. Ba,konkuruje z plażami pozostałych karaibskich wysp o miano...No.1 !!! Jeśli tak sie kiedyś stanie to...nigdy już nie polecimy na karaiby ; ))) Dla nas "najbrzydsza" plaża Punta Cana jest ładniejsza od "jamajskiej pięknośći"...

Dośc słów,czas na troszke fotek.

Odwiedziliśmy ją dwukrotnie. Za każdym razem rozpoczynajac pobyt przy "głównym punkcie zbornym" tej lokacji czyli knajpie Margaritaville.

...tu uwaga. Można po prostu "przejść przez knajpę" wychodząc na plażę bez potrzeby kupowania swego rodzaju wejśćiówki,która da nam dostęp do skromnego caterring,u. Zainteresowani byliśmy jedynie wynajęciem leżaków. Ta czynnośc jest "bezcenna" ale,tu uwaga !!! Dostaniemy dostęp do leżąka bez ręcznika. Wynajem tegoż udogodnienia to kaucja w wysokośći 10 USD.

Kaucja jest zwrotna,gdy płacimy. I...bezzwrotna gdy zakańczamy pobyt. Wtedy okazuje sie,że..."nie zrozumielismy oferty" i nasza kaska przepada bo 10 dolców to cena wynajmu ręcznika na czas pobytu...

Tak więc naciagnieto nas w Margaritaville dwukrotnie. Raz "bezwiednie" czyli numer z recznikiem i drugi raz "świadomie" przy zakupie pamiątkowego drinka, o czym za chwilę...

Leżaki są ulokowane przy wyjściu na plażę.

...praktycznie nie istnieje mozliwość przeniesienia naszego lażaka w inne,upatrzone miejsce. Pogrywa muzyczka a z plażowego barku dochodzą jedzeniowe zapachy...

sęk w tym iż "pierwsze wrażenie" w odebraniu tejże plaży jest...sobie takie...delikatnie mówiąc...

Rozgladaliśmy sie po okolicy z tym samym odczuciem. "To nie może być TO miejsce. Kierowca z pewnościa źle nas zrozumiał i przywiózł...byle gdzie"...

Pierwsze wrażenie nas lekko przygięło ale cóż było robić. Skoro to NAJPIĘKNIEJSZA z plaż,znajdźmy w niej "coś" co się może spodobać...

Zdecydowanie zły nie był tak kolorek wody oraz miałkość i biel piasku. W porównaniu z naszą,tutaj woda miała fajny klar a piachu było o wiele,wiele więcej.

trafiały się również..."fale",których brak było w "naszej zatoce" ; )

jesli więc chodzi o mozliwośc popluskania to miejscówka była OK...

i na koniec ,wspominka o pamiatkowym drinku którego cena jest najbardziej...zapamietanym elementem ; )))

Jak widać pierwsza odsłona 7-Mile Beach była dla nas roczarowujaca. Ale...gdy wróciliśmy do hotelu i popatrzeliśmy na okolice plazy przy ośrodku to...zdecydowaliśmy sie pojechać na jamajską "No.1" raz jeszcze ; )))

Tym razem bogatsi o wczorajsze doświadczenia postanowilismy inaczej rozegrać plażowanie.Start,tak jak poprzednio w Margaritaville. Dlaczego,otóż to miejsce znaja wszyscy kierowcy. Jest tam duży parking a teren strzeżony przez "security". Brak nadmiaru "vendorsów" i co równie ważne jesteśmy dokładnie w "plażowym środku". Mała dygresja,należy unikać tej części plaży która przylega do miasteczka Negril. Po pierwsze,duża ilość wszelkiego "handlowego elementu",który nie jest już tak uprzejmy jak w częściach przyhotelowych. Nie należy wdawać sie z "podejrzanymi osobnikami" w dyskusję,powitania itp. Nie powinno sie także wchodzić do oddalonych "szopko-sklepików" uwaga zwłaszcza dla Pań...

A powód drugi aby omijac tamtą część plaży to ujście rzeki,która jest..."ściekopodobna". Jak łatwo sie domyślić woda w morzu również odbiega tam od naszych oczekiwań...

Po przyjeździe,oddalamy sie od wspomnianej knajpy "w lewo". Troszke bez wiary rozgladamy sie po okolicy. Zaintrygował nas przybytek z "menu" wystawionym na plażę. widzimy troszke leżaków,oddalony barek i niezbyt wielu ludzi.

...stoimy niezdecydowani. zauważył nas strszy jegomość. prawdziwie rasowy "Rastaman". Podchodzi,wita,pyta czy potrzebujemy lezaki. Kiwamy twierdząco. Z parasolem ,kolejne pytanie.

Nie,nie nam słonce nie przeszkadza. Gościu śmieje sie serdecznie. Teraz ja pytam o cene leżaków.Odpowiada równiez z usmiechem,że sa "za free". Tak nas tą odpowiedzią zaskoczył,że stoimy lekko osłupiali. To pierwsze,prawdziwe "za free" na Jamajce. Do tego skrzyknął "młodego" i poustawiali nam leżadła tam gdzie chcieliśmy. "Tip" jaki dostał ,daliśmy mu z prawdziwą wdzięcznością. Eh,żeby wszyscy "Rasatamanie" mieli choć częśc Jego duszy...

Dzień upłynął nam na "leżactwie i opilstwie" i był jednym z najfajniej spędzonych na Jamajce.

pogapilismy sie na "plażowe życie"

drinki wchodziły nam "szybko i bezboleśnie"...

po kolejnym Basia mówi do mnie:"wiesz co,mam ochote zrobić TO z "rasta"..."na desce". Jasne,mówię skoro jest okazja to "do dzieła". myslałem,że sie wystraszy i rozmysli...ale skąd. Zrobiła To bez mrugniecia okiem ; )))

na zakończenie myślę sobie: "murzyn zrobił swoje,murzyn może...odpłynąć" ; )

no i taki to był na 7-Mile Beach dzień drugi. Zdecydowanie nie jest to najładniejsza karaibska plaża ale na Jamajce,może sie spodobać. Zwłaszcza w porównaniu z tymi jakie oferują hotele,więc jeśli będziecie w rejonie Negril możecie smiało odwiedzic TO miejsce...

to im tyle w temacie "kontrowersji plazowych". Kolejne dotyczyć będą...'klubokawiarni" ale o tym jutro...narka...

...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav

Żeluś
Obrazek użytkownika Żeluś
Offline
Ostatnio: 1 tydzień 5 dni temu
Rejestracja: 25 kwi 2016

Ech...doczytałam do końca i.....jakoś odechciewa mi się tej Jamajki a mąż a przyjacółka się upiera,żeby tam lecieć Biggrin odwlekamy tak z roku na rok i chyba będziemy tą tradycję nadal kontynuować Yes 3 Dzięki za szczere opisy Yes 3 dla mnie Jamajka to jednak problem.

Czekam na dalszą część 

Tadzik
Obrazek użytkownika Tadzik
Offline
Ostatnio: 2 lata 10 miesięcy temu
Rejestracja: 26 gru 2015

Ehhh ... znajomi namawiali mnie właśnie na Negril i chyba dobrze zrobiłem, że wybrałem lokalizację przy Montego Bay ... choć cholera wie??? Blum 3
Katalogowo ma być u mnie plaża taka Wink

Czekam na dalsze atrakcje Jamajki, ale coraz bardziej jestem sceptyczny, lecz "klamka zapadła", więc będę musiał wynaleźć jakieś turystyczne perełki Crazy

Znowu zniesmaczają mnie problemy komunikacyjne/z przemieszczaniem się ... no i jak wyczuwam przyjazność lokalsów w stosunku do turystów jest tak jakby wątpliwa?
Same chusteczkowe kierunki sobie na tę zimę wybrałem Spiteful

ssstu-6
Obrazek użytkownika ssstu-6
Offline
Ostatnio: 6 godzin 5 minut temu
Rejestracja: 31 maj 2016

...witam, fajnie że Tadzik wstawił fotkę swej lokacji bo to mnie tylko upewnia w stwierdzeniu że jamajskim plażom (wielu a może i wszystkim !!!) brak..."karaibskiej duszy"...

Widać,że hotel próbuje "ratowac sytuację" dosadzajac palemki ale to nigdy nie dorówna naturalnym lasom palmowym jakie napotkamy na Dominikanie

Swoją drogą to ciekawe czemu te wyspy,tak blisko siebie będąc,aż tak bardzo różnią się krajobrazem wybrzeża !??? Rozumiem,że wycięto częśc palmowych lasów pod plantację trzciny cukrowej wewnątrz wyspy ale żeby ogołocić także wybrzeże....A może nigdy palmy kokosowe nie wystepowały na jamajskim wybrzeżu ?!!! Choć przyznam szczerze,trudno mi sobie wyobrazić "naturalną" (czyt. nie zmieniona przez człowieka) karaibską wyspę bez "wygiętych palemek" na plaży ; ))

Dośc o tym. Dziś kolejny "kontrowersyjny temat",czyli:

Rick,s Cafe...

Okrzyknięta najfajniejszą,najlepiej ulokowaną,najbardziej "lajtową" jamajską knajpą była naszym kolejnym "must see" celem. Znajdziemy ją kawałek "za miasteczkiem" Negril,patrząc od strony naszego hotelu. Przy okazj wizyty,postanowiliśmy zatrzymać się w w/w miasteczku a wszczególnościm odwiedzic sklep elektrotechniczny aby zakupić "przejściówkę" gniazdka elektrycznego. Tu jeszcze jedna "hotelowa wtopa",otóż w pokojach sa JEDYNIE gniazdka typu amerykańskiego (do wtyczek z dwoma płaskimi bolcami). Nie było "listwy przyłączeniowej" dostosowanej do wszystkich rodzajów wtyczek. Rzecz spotykana,chyba !???, teraz wszędzie...

Kierowca znał takowy sklep. Okazało sie ,że jest w centrum miasta mięliśmy więc okazję zerknąć na "Downtown". Planowalismy nawet wracając zatrzymać sie w Negril na dłużej. Jednak gdy podjechaliśmy pod sklep i zobaczylismy "miasto",chęć dłuższego pobytu...przeszła nam ; )

...kupiwszy "nieszczęsną wtyczkę-adapter" wyjeżdżamy z miasta. Wiemy,że pomysł z "połażeniem po ulicach" należy odłożyć...na zawsze ; )

Na parkingu przy knajpie spory tłok. Ustalamy z kierowca ,że podobnie jak przy poprzednich kursach,zadzwonimy gdy bedziemy chcieli wracać. Kierowca jeszcze tylko wyjaśnia nam,że "wszystkich tu zna",że gdyby były "jakieś kłopoty !???" to mamy powołac się na Niego i wszystko zostanie "naprawione i poprawione". Oczywiście "gdyby co"...

Przekraczamy "bramkę" i  zaraz przy wejściu czekają nas takie widoczki...

Z czego słynie "Rick,s Cafe" ??? Otóż najwazniejsza rzecza jest jej (knajpy) lokalizacja. Na niewysokim klifie w pobliżu którego woda jest na tyle głeboka,że umożliwia bezpieczne (w miare rzecz jasna) skoki do wody. Jest kilka platform o różnej wysokości dla śmiałków którzy zechcą pokonać swój strach.

Siadamy wpierw w wyższej części aby ogarnąc wzrokiem okolicę...

Są tablice informacyjne o wszelakich niuansach ze skakniem związanych a najważniejszym jest "info" ,że śmiałkowie robią to...jakże by inaczej... na własną odpowiedzialność ; )

bylismy ciekawi czy pojwi sie "hero",który skoczy z najwyższej platformy. Niestety, nie było nam dane obejrzeć takiego śmiałka...

napatrzywszy sie "z góry" zeszliśmy niżej aby poogladać skaczących (lepszy widok na takowych)

spectrum smiałków było spore tak pod wzglądem wieku,rasy jak  i płci; )

Basia podglądała skaczących z położonej w połowie wysokości platformy a ja z "samego dołu"...

W pobliżu kręciło sie na wodzie sporo pływadełek z których także oglądano skaczacych lub próbowano własnych sił z mniejszej wysokości ; )

Nie będę ukrywał,że ogladanie wciąż "tego samego" znudziło nas po kwadransie. Idziemy więc znaleźć stolik aby w spokoju spić zimne piwko. O dziwo udaje się nam znaleźć wolne miejsce z fajnym widoczkiem. Zamawiam przy barze lokalnego browarka i absolutnie nie jestem zdziwiony ceną. Buteleczka 0,33-6 USD.

mamy widok na mini-zatoczke i na widoczną w oddali latarnie morską Negril Lighthouse.

To był pierwszy dzień gdy zaczęła "siadać pogoda" może więc dlatego okolica wydała sie nam lekko "bezbarwna"??? Klifowe skałki miały szary i nieładny kolor a ich kształt oraz wysokość klifu była również...sobie taka. Pomyślałem,eh gdyby Irlandia była troszkę bardziej "na południe" nigdzie bym sie z niej nie ruszał...

Ze wspomnianego powodu nie zanosiło sie na spektakularny zachód słońca a wypijać kolejnych piw nie mielismy ochoty. Wychodząc porozglądalismy sie jeszcze i...to był koniec pobytu w jednym z najatrakcyjniejszych klubów na świecie !!! Tak głoszą reklamy "na żywo" i..." w necie" ; )))

Kierowca do którego zadzwoniliśmy był bardzo zdziwiony że już wracamy. Dopytywał sie czy wszystko OK !??? Musieliśmy użyć... "kłamstwa dyplomatycznego" aby uzasadnić nasz tak wczesny powrót. Nie mieliśmy zamiaru robić mu (kierowcy) przykrości mówiąc ,że w naszej ocenie "Rick,s Cafe" to jedynie...barek na klifie...

Wspomniałem ,że właśnie tego dnia zaczynała zmieniać się pogoda a więc jutro o niej czyli  kiedy tak naprawdę jest na Jamajce najlepsza pogoda. Oczywiście wedle samych "Rastamanów".

...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav

Tadzik
Obrazek użytkownika Tadzik
Offline
Ostatnio: 2 lata 10 miesięcy temu
Rejestracja: 26 gru 2015

Radek, coraz bardziej wciąga mnie Twoja relacja ... i to raczej z obawy, że żona mnie ukatrupi za tą Jamajkę Ireful 3 Lol

Żeluś
Obrazek użytkownika Żeluś
Offline
Ostatnio: 1 tydzień 5 dni temu
Rejestracja: 25 kwi 2016

Radek...tak czekalam na ten wpis bo myślałam,że to miejsce uratuje Jamajkę w moich oczach Yes 3 dla mnie to taka wizytówka tej wyspy.Ale mimo wszystko myslę,że przy pięknej pogodzie musi tutaj byc mega klimat Smile a cena piwka-no cóż -można to przeboleć Biggrin

ssstu-6
Obrazek użytkownika ssstu-6
Offline
Ostatnio: 6 godzin 5 minut temu
Rejestracja: 31 maj 2016

...witam,dziś kilka słów o tym co,dla nas ; ),jest jednym z najwazniejszym elementów wakacji czyli:

Pogoda...

Wybraliśmy pierwszą połowe grudnia nie dlatego ,że lubimy przepłacać ale właśnie z powodu pogody. We wszelakich poradniko-przewodnikach znaleźć mozna info,że :"od grudnia zaczyna sie szczyt sezonu turystycznego na Jamajce. Z końcem listopada mija czas huraganów i burz a temperatury wciąż pozostają tropikalne. Jest to najlepszy czas na odwiedziny tej,he,he,he-to moje, tej perły karaibów" Tyle cytat. Okazało sie to prawdą z małym wyjatkiem,nikt nie powiedział "wiaterkom",że teraz to już mają nie wiać...

Z początkiem pobytu wszystko było "książkowo". Błekit,przeplatany z typowymi na karaibach chmurami które pojawiały sie i znikały,przynosząc ulgę od słonecznego żaru. Jednakże,dawało sie zauważyć iż z dnia na dzień przejżystość powietrza maleje,chmury pozostaja na niebie dłużej a zachody słońca zmieniaja kolor.

Do tego jeden z kanałów telewizyjnych,regularnie informujący o pogodzie pokazywał ,że w rejonie ameryki środkowej obudził się "wiaterek",którego być nie powinno. Narodził się,może nie huragan ale "tropical storm",który popędził w stronę zatoki meksykańskiej. Swoja dawkę dostały wpierw Kuba i Floryda,gdzie powiało i popadało najbardziej a gdy wiatr zaczął słabnąć, jego kierunek zawęził łuk i dotarło do nas,że i Jamajka dostanie "grudniowego bonusa"...

Zaczęło wiac w nocy z soboty na niedzielę. Wiatr był na tyle silny,że łamał palmowe liście. Swoją drogą to myślałem ,że są one (palmowe liście) bardziej "wiatroodporne" ! ; )) Rzecz jasna wiaterek był okraszony opadami deszczu ,momentami bardzo intensywnymi. Na szczęście,nie było chłodno. temperatura wyraźnie spadła ale wciąż dało sie chodzić "na krótki rękaw".

Po śniadaniu byliśmy już tak znudzeni,że wykorzystując przerwę w opadach decydujemy sie na spacer. Tym razem chcemy pójść nie w stronę miasta Negril ("w prawo" od hotelu po wyjściu) ale w strone przeciwną. Naszym celem jest 'mostek" który zapamiętaliśmy jadąć z lotniska. 

Przy okazji, w czasie opadów drogi są bardzo pozalewane z powodu braku tak studzienek kanalizacyjnych jak i rowów melioracyjnych przy poboczach. Na zagłebieniach lub przy zakrętach tworza się gogantyczne kałuże zmuszając samochody jak i pieszych idacych poboczem do "nieprzewidzianych manewrów". Warto o tym pamietać ; )

Do mostku nie doszlismy. Zaczęło padać tak intensywnie że jedynie "odwrót" był rozsądnym wyjściem. Niestety uszliśmy spory kawałek i marsz w tak rzęsistym deszczu zmoczył by nas "do suchej nitki". Z pomocą przyszła "budka wartownicza" sąsiedniego ośrodka. W prawdzie nie wpuszczono nas na jego teren,chcieliśmy zajrzeć do hotelowego barku ; )) ale pozwolono schować się pod daszkiem. Nie mogłem powstrzymać ciekawości aby nie zobaczyć z bliska jak wygladał brzeg morza. Spod wspomnianego daszku słyszeliśmy jego "wzburzony głos"...

Podchodze i staję wmurowany a w głowie mam myśl,że...teleportowali nas do Irlandi !!! ; )

Tak kolor jak i pofalowanie były zupełnie niekaraibskie ; ). Po kwadransie deszczyk zelżał,więc ruszyliśmy do hotelu. Tego dnia były nawet lekkie przejaśnienia przy których mielismy nadzieje na lepsze ale były to nadzieje złudne.

Wiało i padało już do naszego wyjazdu...

W poniedziałek bylismy na wycieczce i okazało sie że TAM deszcz i wiatr zupełnie nie przeszkadzał.Będzie o tym osobne opowiadanko.

Najwiekszy szok przeżylismy ostatniego dnia rano. Wiatr stawal sie coraz słabszy a i opady prawie ustapiły. Postanowilismy zajrzeć na hotelowa plażę. I tam nas wmurowało !!!

Tak wyglądała przy pięknej pogodzie...

a tak po zaledwie kilku dniach mocniejszego wiatru...

Pomysleliśmy sobie,że ci którzy teraz rozpoczęli pobyt "wtopili kaskę" na całego. Woda przypominała "ściekowa breję"...

Pracownicy skwapliwie usuwali ochydne zielsko. Sęk w tym,że nie oczyszczali piasku zabierając glony i wywożąc ale...zgrabiali je z powrotem do wody !!! Powstawała taka "niekończąca sie historia"...

Widać z tego że mieliśmy naprawde sporo szczęścia nie wybierając późniejszego czasu pobytu...

W drodze powrotnej na lotnisko widziałem podobnie jak nasza ,plaże zasypane glonami jak i zupełnie wolne od nich pasy wybrzeża. Nie wiem co decyduje o tym gdzie są a gdzie ich brak...

Już na samym lotnisku dostaliśmy info ,które powinnismy dostać...przed planowaniem wyjazdu. Gdy żartowaliśmy z funkcjonariuszami służb aeroportu,że "miało byc tak pieknie,itp". Jeden z nich powiedział ,"słuchaj i zapamietaj". Na Jamajce są TYLKO dwa pewne miesiace jesli chodzi wakacyjny wypoczynek. To LIPIEC i SIERPIEŃ. Oooo,jestesmy nieźle zdziwieni,a reszta roku ,pytamy. Reszta,to słuchaj dalej: STYCZEŃ,LUTY i MARZEC-sa suche i w miare słoneczne ale...chłodne. Temperatury około 24-26 *C. Hmmm,jesli tak to faktycznie nie za ciepło jak na tropiki. w KWIETNIU i MAJU jest znacznie cieplej ale i "bardziej mokro". CZERWIEC jest przejściowy i można trafic na deszczowy tydzień jak na kompletna "lampę". Jest już zdecydowanie gorąco. Dwa kolejne miesiace były omawiane a od WRZEŚNIA przez PAŹDZIERNIK i LISTOPAD trwa "huraganowy sezon". GRUDZIEŃ...powinien "być niezły" (3-go Grudnia oficjalnie ogłoszono koniec sezonu huraganowego na Karaibach !!!) ale z roku na rok,wedle opinii miejscowych, czas opadów i silnych wiatrów przedłuża się...

Taaa, myslę sobie gdybym to wiedział wczesniej ; )))

jutro,"coś" co było dla nas zdecydowanym No.1 na Jamajce. Będe to miejsce polecał "zawsze i każdemu"...narka

...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav

Tom-Gdynia
Obrazek użytkownika Tom-Gdynia
Offline
Ostatnio: 3 lata 2 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Przyznam, że ciekawe spojrzenie na wyspę z dużą doza krytyki. Nawet nie sposób się nie zgodzić. Chyba miałbym podobne odczucia . Tragedii żadnej oczywiście nie ma ale szału tyż. Przynajmniej gdybym miał oceniac "Jamajke hotelową tego rejonu wraz z okolicami". Faktycznie Dominikana podobała mi się o wiele bardziej (zarówno hotelowa jak i pozahotelowa). No ale zobaczymy co bedzie dalej.

Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/   Music 2

ssstu-6
Obrazek użytkownika ssstu-6
Offline
Ostatnio: 6 godzin 5 minut temu
Rejestracja: 31 maj 2016

...witam, na końcówkę relacji z jamajskiego pobytu zostawiłem To co się nam najbardziej (tylko !??? ; ))) podobało a mianowicie:

Dunn,s River Falls...

Wycieczka nad wodospady była jedyną zorganizowana wyparwą na którą się zdołaliśmy załapać. Nieszczęsna lokacja (Negril)o której już wspominałem była najwiekszą barierą przy planowaniu kolejnych eskapad. Chodzi o to,że we wszystkie miejsca które chcieliśmy odwiedzić trzeba by jechać DOKŁADNIE tą samą drogą,tyle że jeszcze dłużej. Wodospady były najbliższa nam lokacją.

Nie ukrywam,że i cena budziła naszą niechęć do odwiedzin pozostałych atrakcji. Np.za "marley,owska chatkę" krzyknieto...220USD. Niby to nie jest zbyt wiele ale wycieczka tam (Bob Marley Mausoleum) wyglada tak,że najdłuższa jest wspomniana jazda busem a całe zwiedzanie zamyka się w godzinie. Czyli jedziemy 4h w jedna stronę,podobnie wracamy,zwiedzamy 1h,płacimy...ponad dwieście baksów. Bez "jedzenia i picia" a z pewnościa "coś tam" trzeba będzie jeszcze zapłacic na miejscu. Więc nie byliśmy i...nie żałujemy ; )))

Kłopoty "ze składem" przy naszej wycieczce, parokrotne przekładanie terminu,upewniły nas,że podobne odczucia miała wiekszość turystów...

Wyjazd zaplanowany był na godz 7.30 i rzeczywiście w tym czasie podjechał po nas busik. Kierowcą okazała się kobieta a nasze obawy co do jej umiejetności rozwiały sie po kilku minutach. Mówiąc krótko,"dawała rade". Mało tego była niezwykle stanowcza. Gdy w jednym z hoteli nie było turystów (cztery osoby) o czasie jaki miała na swej liście,chciała odjechać już po pięciu minutach oczekiwania !!! Dla nas to "rzecz niezwykła",gdyz prawie zawsze turyści spóźniaja się a kierowcy i przewodnicy "potulnie" czekają. Tutaj jedynie szybka reakcja pracowników hotelu,którzy "widząc co sie święci" stanęli na głowie aby doprowadzić spóźnialskich...

Cała droga to jedna wielka ...monotonia. Zrobione "z auta" fotki wstawiem przy relacji i ocenie jamajskich dróg. Po trasie był jeden stop przy sklepiku z "water shoes". Sprzedawca interesu nie zrobił a my zjedliśmy właśnie wtedy w barku obok, "wołowine w placku". Raz jeszcze polecam to danie. Powinno smakować... "zawsze i każdemu " ; ) Fotki naszego pojazdu i sklepiku z "wodobutami".

Tak "Pani Kierowca" jak i przewodniczka parokrotnie dpoytywały się,jeszcze zanim podjechaliśmy pod sklepik,czy wszyscy mają "wodobuty". Ponieważ TRZEBA je mieć !!! Oczywiście nie wspomniały ani słowem ,że na miejscu też jest sklepik z takowym obuwiem ; ))

 W końcu po przebrnięciu przez uliczne korki w Montego Bay,docieramy na miejsce.

Tu kolejny szok,otóż przebrać się w stroje plażowo-kapielowe musimy...w busie !!! Ma to zwiążek z tym,że agencja turystyczna nie chce brać odpowiedzialności za ewentualne kradzieże przy rzeczach pozostawionych w "skrzynkach" (tak,tak !!!) na terenie parku. Na szczęście wszyscy byli poinformowani i przygotowani na taką konieczność ale maszerowanie "na poł nago" tak przez parking jak i część kasowo-administracyjną jest...mało komfortowe.

Na terenie parku zostają przydzieleni przewodnicy z którymi nasza grupa będzie przemierzać wodny szlak. Z początku wszystko wygląda niezwykle komercyjnie i jesteśmy "zgaszeni duchowo",zwłaszcza że przewodnik podaje info ,iż spędzimy tu około...dwóch godzin. Myślę sobie,"Rany Boskie w co my wdepnęliśmy" !??? ; )

Jedynie otaczajaca nas przyroda "koi nasze dusze"...

Schodząc po drewnianych schodkach na miejsce startu,widzimy przebijającą sie przez zielen lasu rzekę. Powiem szczerze, jej obraz absolutnie nie zachwycał, co kompletnie nas dobiło...

Przy wielkim Banyan,ie ostatnia zbiórka i rodzaj odprawy. Szczególny nacisk kładziono na...zakaz filmowania. Co by tematu nie przeciagać,powiem że na zakończenie "wciskano" każdemu grupowy filmik na nośniku DVD za jedyne 30 USD. My nie wzięliśmy ; )

Schodzimy na plażę,szkoda że pogoda była kiepska bo wygladała (plaża) całkiem,całkiem i widzimy ujście rzeki. Zanurzamy sie pod zielone nawisy gałęzi brodząc w chłodnej ale nie zimnej wodzie. Pierwsze podejścia pod niewielki próg i...jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki,złe nastawienie znika całkowicie. Jest naprawdę fajnie, ba, jest SUPEROWSKO !!!

Wszystkim udziela się coś w rodzaju "grupowej wspólnoty". Obcy sobie ludzie,których dzieli tak pochodzenie etniczne jak język (byli w grupie orócz "białych") azjaci i latynosi,pomagaja sobie nawzajem. Podawanie ręki przy pokonywaniu wyższych stopni,podsadzanie mniej sprawnych czy przenoszenie dzieciaków jest tak naturalne jakby ci ludzie znali się..."od zawsze". Rewelacja !!! : )

Pstrykamy pierwsze fotki...

...korzystamy z uprzejmości aby mieć i fotki "wspólne" ...

Przewodnicy naprawdę znaja sie na swej robocie. Cały czas "maja oko" na grupę. Wskazują najlepsze kierunki podejścia ; )

Znają miejsca gdzie proponują,dla chętnych, dodatkowe mini-atrakcje,jak np."chrzest" ; )))

Można oczywiście spróbować sił w wyznaczaniu własnego szlaku. Należy jednak liczyć się ze spotkaniem z..."głęboczkami"...

Po pokonaniu kolejnego wodnego stopnia z zadowoleniem spoglądamy "w dól"...

Czeka nas "przeczołganie się" po mostem...

...a za mostkiem ostatni,najwyższy wodospadzik...

zanim rospoczniemy wspinaczkę, oczywiście robimy pamiatkowe foty...

rzut okiem na przebytą drogę...

...Przed wejściem na podest który zakonczy naszą przygode pamiatkowe fotki w kolejnym "specjalnym miejscu". Za rada przewodnika należy podejść pod ścianę i rozłożyć ręce. Spadająca woda..."doda nam skrzydeł" ; )))

i tak kończy się spacer po wodospadach rzeki Dunne. Nie mogłem uwierzyć ,że byliśmy tam przez...półtorej godziny. Co zapowiadało sie "klapą" okazało sie najfajniejszą atrakcją jaka spotkała nas na Jamajce. Wiec jeśli ktokolwiek,kiedykolwiek bedzie w "tamtych stronach" niech koniecznie odwiedzi to miejsce. Szczerze polecam !!!!!!!!!!!!!!!!!!

jutro,na zakończenie ocena pobytu "w pigułce"...narka

...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav

Strony

Wyszukaj w trip4cheap