Następnym punktem naszego rekonesansu po Sri Lance było miasto Galle.
Miasto naprawdę godne uwagi i szkoda, że pojechaliśmy tam z wycieczką, a nie sami. W pośpiechu obeszliśmy kawałek murów starego fortu i rzuciliśmy okiem na stare miasto, ale tutaj akurat mógłbym spędzić nieco więcej czasu.
Na przedmieściu jest targ rybny.
No i wchodzimy do miasta przez jedną z bram.
Trafiliśmy na sesję fotograficzną Panny Młodej Jak się dopytaliśmy, to był jej pierwszy dzień ślubu. A mąż - a do czego mąż?
W pierwszy dzień ślubu Panna Młoda ubiera się na biało, a w drugim dniu na czerwono ... gdyby nie wycieczka, może wkręcilibyśmy się na wesele?
Plaża w Galle, to kolejna z tych bezpiecznych do kąpieli
Lankijczycy kąpią się w ciuchach i na zasadzie zamaczania - nikt nie pływa???
W jednym miejscu na murach fortu pracuje (jak mówił) taki jeden kamikadze. Skacze z murów do morza pomiędzy skały ... widocznie jest tam jakaś głębsza dziurka
Chciałem mu dać zarobić, ale wszyscy na mnie skoczyli - chcesz mieć go na sumieniu za 20$ ???
Więc nie skoczył
Fajne miasto, byłoby gdzie pochodzić ... następnym razem przyjedziemy tu na dłużej
Madu River, to ogromne rozlewisko. Kiedyś były tu 64 wysepki, a teraz je pozalewało i zostało ok. 30. Naturalny rezerwat przyrody, gdzie żyje mnóstwo ptaszków i innych zwierzaków typu małpy ... a nawet podobno można spotkać krokodyle - nam się nie udało
Tutaj też przez chwilę pokropił nas pierwszy i ostatni raz lankijski deszczyk
Na rozlewiskach rzeki Madu jest też jedna wysepka, gdzie uprawia się i produkuje cynamon.
Uprawa jak uprawa, ale samo uzyskiwanie lasek cynamonu jaki kupujemy u nas w sklepach jest dość ciekawe
W trakcie pokazu herbatka cynamonowa - gratis ... według mnie okropna
No a potem jak to zwykle w takich miejscach prezentacja i sprzedaż produktów z cynamonu ... na wszystko Na komary, na oparzenia, na trawienie ... i w ogóle
Ja dla picu kupiłem sobie cynamon mielony do cappuccino
I to już właściwie byłby koniec mojej Sri Lankowej opowieści
Jak widzicie za wiele nie zwiedziliśmy, ale za to sporo posiedzieliśmy w hotelu i bardzo sobie odpoczęliśmy. Sri Lankę powiedziałbym trochę liznęliśmy, ale mino to bardzo ją polubiliśmy. Z przyjemnością pojedziemy więc tam jeszcze raz za rok. Dużym argumentem jest świetna pogoda w styczniu, całkiem dobry hotel i fajna atmosfera, no i nie ukrywajmy dobra cena
Poza tym poznaliśmy tam wspaniałych ludzi, których bardzo polubiliśmy. Urzekła nas ich skromność, szczerość, gościnność i radość z życia mimo naprawdę skromnego statusu materialnego.
Opinie na temat Lankijczyków są różne, ale najwidoczniej mieliśmy szczęście trafić na tak wspaniałego kierowcę Tuk Tuka i jego rodzinę. Jeździliśmy z Tingalem niemal codziennie i często gościliśmy w jego domu ... przy okazji poznając jego rodzinę i specyfikę życia na Sri Lance, oraz zasady ich religii - buddyzmu.
Ludzie bardzo dobrzy i mino biedy szczęśliwi. Tingal (w wieku mojego starszego syna) ma żonę i troje ślicznych dzieciaczków. Jak sam mówił - ma swoją rodzinę, na swój dom, ma swojego Tuk Tuka, ma swojego Buddę ... i czego więcej potrzeba do szczęścia?
Oto ta nasza rodzinka
Niesamowite było dla nas to, że w dzień przed naszym wyjazdem do Polski zaprosili nas na kolację pożegnalną, przygotowali super jedzenie (takie, które sami pewnie rzadko jedzą) i na dodatek zrobili nam jeszcze prezenty. To było dla nas bardzo krępujące, ale na swój sposób urocze. My na taki ich gest w ogóle nie byliśmy przygotowani Nie ukrywam, że było nam naprawde głupio, bo jeszcze nikt nigdy za granicą tak serdecznie nas nie ugościł.
Na Sri Lance zyskaliśmy nowych przyjaciół, ale i też sympatyków Polski i Polaków. Zastawiliśmy po sobie ślad ... czyli pierwszy na Sri Lance polski Tuk TuK
Tak więc gdyby ktoś z Was był w hotelu RIU Sri Lanka, albo gdzieś w okolicy miejscowości Ahungalla ... bardzo polecam mojego przyjaciela Tingala
Fajny obrazek !
czyli już teraz tak nie łowią?
No trip no life
Obawiam się Nelcia, że to jest na pokaz
Jeżdżąc po zachodnim wybrzeżu nigdzie więcej nie spotkałem takich rybaków
Kurcze, a wiesz że ja jestem pewna ,że widzialam u kogos w relacji tych rybaków i to nie był "skansen"
Ale czy to byla Sri Lanka i u kogo nie pamietam niestety..
No trip no life
Następnym punktem naszego rekonesansu po Sri Lance było miasto Galle.
Miasto naprawdę godne uwagi i szkoda, że pojechaliśmy tam z wycieczką, a nie sami. W pośpiechu obeszliśmy kawałek murów starego fortu i rzuciliśmy okiem na stare miasto, ale tutaj akurat mógłbym spędzić nieco więcej czasu.
Na przedmieściu jest targ rybny.
No i wchodzimy do miasta przez jedną z bram.
Trafiliśmy na sesję fotograficzną Panny Młodej
Jak się dopytaliśmy, to był jej pierwszy dzień ślubu. A mąż - a do czego mąż?
W pierwszy dzień ślubu Panna Młoda ubiera się na biało, a w drugim dniu na czerwono ... gdyby nie wycieczka, może wkręcilibyśmy się na wesele?
Plaża w Galle, to kolejna z tych bezpiecznych do kąpieli
Lankijczycy kąpią się w ciuchach i na zasadzie zamaczania - nikt nie pływa???
W jednym miejscu na murach fortu pracuje (jak mówił) taki jeden kamikadze. Skacze z murów do morza pomiędzy skały ... widocznie jest tam jakaś głębsza dziurka
Chciałem mu dać zarobić, ale wszyscy na mnie skoczyli - chcesz mieć go na sumieniu za 20$ ???
Więc nie skoczył
Fajne miasto, byłoby gdzie pochodzić ... następnym razem przyjedziemy tu na dłużej
Miasto Galle bardzo sympatiko ma ten klimat
Szkoda wesela, to by była ezgotyka .
Witaj Wiktor
Jedziemy dalej ... na rzekę Madu
Madu River, to ogromne rozlewisko. Kiedyś były tu 64 wysepki, a teraz je pozalewało i zostało ok. 30.
Naturalny rezerwat przyrody, gdzie żyje mnóstwo ptaszków i innych zwierzaków typu małpy ... a nawet podobno można spotkać krokodyle - nam się nie udało
Tutaj też przez chwilę pokropił nas pierwszy i ostatni raz lankijski deszczyk
Supermarket akurat był nieczynny
kroków może zabrakło,ale ptaszki kolorowe byly
No trip no life
Na rozlewiskach rzeki Madu jest też jedna wysepka, gdzie uprawia się i produkuje cynamon.
Uprawa jak uprawa, ale samo uzyskiwanie lasek cynamonu jaki kupujemy u nas w sklepach jest dość ciekawe
W trakcie pokazu herbatka cynamonowa - gratis ... według mnie okropna
No a potem jak to zwykle w takich miejscach prezentacja i sprzedaż produktów z cynamonu ... na wszystko Na komary, na oparzenia, na trawienie ... i w ogóle
Ja dla picu kupiłem sobie cynamon mielony do cappuccino
I to już właściwie byłby koniec mojej Sri Lankowej opowieści
Jak widzicie za wiele nie zwiedziliśmy, ale za to sporo posiedzieliśmy w hotelu i bardzo sobie odpoczęliśmy. Sri Lankę powiedziałbym trochę liznęliśmy, ale mino to bardzo ją polubiliśmy. Z przyjemnością pojedziemy więc tam jeszcze raz za rok. Dużym argumentem jest świetna pogoda w styczniu, całkiem dobry hotel i fajna atmosfera, no i nie ukrywajmy dobra cena
Poza tym poznaliśmy tam wspaniałych ludzi, których bardzo polubiliśmy. Urzekła nas ich skromność, szczerość, gościnność i radość z życia mimo naprawdę skromnego statusu materialnego.
Opinie na temat Lankijczyków są różne, ale najwidoczniej mieliśmy szczęście trafić na tak wspaniałego kierowcę Tuk Tuka i jego rodzinę. Jeździliśmy z Tingalem niemal codziennie i często gościliśmy w jego domu ... przy okazji poznając jego rodzinę i specyfikę życia na Sri Lance, oraz zasady ich religii - buddyzmu.
Ludzie bardzo dobrzy i mino biedy szczęśliwi. Tingal (w wieku mojego starszego syna) ma żonę i troje ślicznych dzieciaczków. Jak sam mówił - ma swoją rodzinę, na swój dom, ma swojego Tuk Tuka, ma swojego Buddę ... i czego więcej potrzeba do szczęścia?
Oto ta nasza rodzinka
Niesamowite było dla nas to, że w dzień przed naszym wyjazdem do Polski zaprosili nas na kolację pożegnalną, przygotowali super jedzenie (takie, które sami pewnie rzadko jedzą) i na dodatek zrobili nam jeszcze prezenty. To było dla nas bardzo krępujące, ale na swój sposób urocze. My na taki ich gest w ogóle nie byliśmy przygotowani Nie ukrywam, że było nam naprawde głupio, bo jeszcze nikt nigdy za granicą tak serdecznie nas nie ugościł.
Na Sri Lance zyskaliśmy nowych przyjaciół, ale i też sympatyków Polski i Polaków.
Zastawiliśmy po sobie ślad ... czyli pierwszy na Sri Lance polski Tuk TuK
Tak więc gdyby ktoś z Was był w hotelu RIU Sri Lanka, albo gdzieś w okolicy miejscowości Ahungalla ... bardzo polecam mojego przyjaciela Tingala
To chyba byłoby na tyle ... ciąg dalszy za rok
Tadzik, ale relacje z rodzinką zbudowałeś, szacun*buba* miło wam sie bedzie pewnie spotkać za rok nie ?
dzieki za pokazanie kolejngo kawałka świata , fajnie się z tobą zwiedza