--------------------

____________________

 

 

 



Costa Magica-Gwadelupa, Tobago, Grenada ,Barbados, St.Lucia, Martynika, Aruba, Curacao, Bonaire

72 wpisów / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
wiktor
Obrazek użytkownika wiktor
Offline
Ostatnio: 4 lata 2 miesiące temu
Rejestracja: 03 mar 2016

Śliczne kolorowe domy na Curacao.Jak w bajce.Takie wszytko zadbane, czyściutkie, dopieszczone.

Najbardziej spektakulrane są dla mnie kaktusy. Co za olbrzymy, są super świetne Preved

Czy z tego co mogłeś zaobserwować obie wyspy zamieszkują jeszcze potomkowie Holendrów ?

greg2014
Obrazek użytkownika greg2014
Offline
Ostatnio: 4 lata 8 miesięcy temu
Rejestracja: 29 lip 2017

Hej Wiktor - jeśli tam zamieszkują potomkowie Holendrów to chyba tylko teoretyczni i mocno już wymieszani z tymi, którzy tu napłynęli w czasach kolonialnych.

Aczkolwiek niderlandzki jest językiem oficjalnym a waluta nawiązuje do starych holenderskich guldenów:-)

A co do kaktusów to mi też się podobały. W ogóle wszystki trzy wyspy ABC to niezła kaktusolandia:-)

greg2014
Obrazek użytkownika greg2014
Offline
Ostatnio: 4 lata 8 miesięcy temu
Rejestracja: 29 lip 2017

Na Arubie jest świetnie rozwinięta komunikacja autobusowa – chyba najlepiej ze wszystkich odwiedzonych w trakcie tego rejsu wysp. Sieć autobusów nosi nazwę Arubus i działa naprawdę niezwykle sprawnie.

Dworzec autobusowy położony jest praktycznie naprzeciwko portu i obsługuje szereg linii funkcjonujących według rozkładów wywieszonych na poszczególnych peronach (a także dostępnych w internecie). Kluczowe z punktu widzenia zainteresowanych plażami połączenia do tzw. strefy hotelowej obsługiwanej przez linie 10, 10A oraz 10B kursują co chwilę – praktycznie co ok. 15 minut.

Sam dworzec wygląda następująco:

Bilety mają postać kart zbliżeniowych, kupuje się je w kiosku obok dworca. Bilet w dwie strony kosztuje 5 USD, bilet całodzienny na wszystkie linie 10 USD.

Praktycznie zaraz po moim po przyjściu na dworzec podjechał wspomniany autobus nr 10, którym udałem się w stronę strefy hotelowej i po ok. 10-15 minutach wysiadłem w okolicy farmy motyli. Jest to interesujące i trochę nietypowe miejsce zlokalizowane w niewielkiej odległości od jednej z bardziej popularnych plaż na Arubie – Palm Beach.

Sama farma motyli z oczywistych względów jest ogrodzona gęstą siatką. Zajmuje ona relatywnie niewielką, ładnie zaaranżowaną przestrzeń, w której wydzielono zarówno strefy silnie nasłonecznione jak również mocno zacienione, w których można obejrzeć kilkadziesiąt gatunków motyli:

Większość motyli jest bardzo trudno sfotografować ze względu na fakt, że są w ciągłym ruchu – ale jak się to już uda to satysfakcja jest naprawdę duża:-) Motyle nie tylko latają wokół nas ale niektóre z nich chętnie przysiadają na ubraniu (szczególnie tym bardziej pstrokatym) i przed wyjściem poza rewir wytyczony siatkami trzeba się dobrze otrzepać, żeby nie wynieść ich na zewnątrz. Poniżej zamieszczam wybrane fotki stanowiące próbkę z tego co można tam zobaczyć:

Co ok. 20-30 minut pracownicy farmy formują spośród zainteresowanych gości grupy, które są następnie oprowadzane po niewielkim fragmencie ogrodu. W czasie takiej prezentacji można się zapoznać z co ciekawszymi gatunkami motyli a także gąsienicami, poczwarkami i raczej mało apetycznym sposobie przepoczwarzania się brzydkich gąsienic w piękne motyle.

Wszystko zaczyna się od mikroskopijnych jajeczek składanych przez motyle:

Nieco dalej można zapoznać się z gąsienicami jak np. ta na poniższym kwiatku:

Gąsienice potrafią się nieźle maskować – jak te poniżej:

…lub chować gdzieś po drugiej stronie liścia:

Kolejny etap to poczwarka przypominająca kokon – gąsienica przyjmuje tę postać, gdy przestanie się odżywiać i w tej formie sprawia wrażenie martwego organizmu:

…a tymczasem w środku formuje się dorosły motyl.

Na farmie motyli, kokony są przechowywane w specjalnych, zamykanych na noc szafkach, aby ochronić je przed naturalnymi wrogami:

Dla motyli są wyłożone również specjalne miejsca-stołówki z pokrojonymi owocami, w których najłatwiej je sfotografować, gdy są zajęte konsumpcją:

Praktycznie w sąsiedztwie farmy motyli znajduje się również duże rozlewisko będące siedliskiem wielu ptaków. Jest tam zorganizowanych kilka wież obserwacyjnych, z których można je obserwować -ale ma to sens głównie rano i wieczorem – ja jeśli chodzi o ptaki niewiele tam zobaczyłem :

Jeszcze jedną nietypową atrakcją położoną praktycznie w tym samym miejscu jest zabytkowy wiatrak, w którym aktualnie zlokalizowane jest niewielkie muzeum oraz restauracja:

A dalej zaczynają się bajkowe plaże Aruby. Ciągną się one dosłownie kilometrami.

Już samo wejście na Palm Beach wygląda niezwykle malowniczo:

A to sama plaża Palm Beach:

Trzeba przy tym zaznaczyć, że to tylko jedna z wielu arubiańskich plaż. Nieco dalej położone są Hadicurari Beach, Malmok Beach, Boca Catalina Beach czy w końcu Arashi Beach. A to tylko wybrane plaże po jednej ze stron wyspy – po drugiej jest ich podobno nieco mniej ale potrafią być bardziej odludne – bazuję przy tym tylko na przekazach innych.

Zaznaczyć przy tym trzeba, że bezpośrednio przy plaży Palm Beach całe wybrzeże naszpikowane jest olbrzymimi hotelami – nieco bliżej i dalej od miasta widać, że jest ich nieco mniej.

Wracając Arubusem do portu miałem jeszcze okazję "w locie" plaże Eagle Beach czy Divi Beach:

Dodatkowo dostęp do niektórych plaż na wyspie jest zagrodzony – jak do poniższej Renaissance Beach położonej praktycznie przy samym centrum miasta, obok parku Wilhelminy:

…ale powolutku trzeba było kończyć podziwianie arubiańskich okoliczności przyrody i wracać na statek. W pamięci wyspa ta pozostanie mi jako poupadająca już nieco ale nadal mimo wszystko fascynująca kraina aloesu, królestwo motyli oraz świat pięknych, bajkowych plaż.

A nam na trasie pozostała jeszcze jedna wyspa z grupy ABC czyli Bonaire…

C.D.N.

Nel
Obrazek użytkownika Nel
Offline
Ostatnio: 11 godzin 11 minut temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

Nie byłam na żadnej z wysp ABC,ale myślałam o Bonaire .aby sie tam kiedyś wybrać,bo słyszałam, że raj pod wodą.

Jednak widzę że i Curacao i Aruba też ciekawe Smile

No trip no life

greg2014
Obrazek użytkownika greg2014
Offline
Ostatnio: 4 lata 8 miesięcy temu
Rejestracja: 29 lip 2017

Nelcia - z tego co pamiętam wspominałaś St.Lucię jako dziką wyspę. Dopiero Bonaire jest dzikie; wyspa może jest nieduża ale mieszkańców ułamek tego co na St.Lucii.

Pod wodę nie zaglądałem ale i bez tego z daleka widać, że to podwodny raj. Zresztą na każdym kroku można spotkać nurków ze sprzętem - to chyba najbardziej typowy (i pożądany) rodzaj turystów na tej wyspie.

Nel
Obrazek użytkownika Nel
Offline
Ostatnio: 11 godzin 11 minut temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

greg2014 :

Nelcia - z tego co pamiętam wspominałaś St.Lucię jako dziką wyspę. Dopiero Bonaire jest dzikie; wyspa może jest nieduża ale mieszkańców ułamek tego co na St.Lucii.

Pod wodę nie zaglądałem ale i bez tego z daleka widać, że to podwodny raj. Zresztą na każdym kroku można spotkać nurków ze sprzętem - to chyba najbardziej typowy (i pożądany) rodzaj turystów na tej wyspie.

To tylko utwierdzasz mnie w przekonaniu,że warto się udac na Bonaire. Wiesz, dzikość i natura mnie bardzo kręci..

To czekam na Bonaire po twojemu Smile

No trip no life

greg2014
Obrazek użytkownika greg2014
Offline
Ostatnio: 4 lata 8 miesięcy temu
Rejestracja: 29 lip 2017

Trochę się zdziwiłem, że na wyspę na której mieszka <20 tys. ludzi codziennie lata KLM z Amsterdamu samolotem na prawie 350 pax.. Tak, że w sumie dostać się jest tam łatwo:-)

greg2014
Obrazek użytkownika greg2014
Offline
Ostatnio: 4 lata 8 miesięcy temu
Rejestracja: 29 lip 2017

Proszę bardzo, oto Bonaire:-)

Bonaire to dziwna wyspa. Na pewno nie jest mała – ale nie jest też duża. Mimo to jest bardzo zróżnicowana. Zamieszkuje ją zaledwie kilkanaście tysięcy osób ale pomimo tego posiada codzienne bezpośrednie połączenie lotnicze z Amsterdamem realizowane szerokokadłubowym samolotem. Co ciekawe – oficjalną walutą na tej wyspie jest dolar amerykański…

Stolicą Bonaire jest Kralendijk, który w godzinę można obejść wzdłuż i wszerz. Komunikacji publicznej w tym miejscu nie zauważyłem, ale w sumie pytanie czy miałaby w ogóle sens. Przystanki autobusowe są wyznaczone – ale jak się okazało dotyczą autobusów szkolnych. Bonaire to chyba był najbardziej nietypowy stop w czasie naszego rejsu – wyspa zupełnie inna niż te, które odwiedziliśmy wcześniej.

A to widok na Kralendijk ze statku:

Jeszcze przed wizytą w porcie, z przewodnika wiedziałem, że możliwości indywidualnego eksplorowania tej wyspy są bardzo ograniczone i w zasadzie w rachubę wchodzi wyłącznie korzystanie z taksówek – swoją drogą ciekawe jak sobie poradziły one z obsługą pasażerów dwóch statków wycieczkowych – ponieważ oprócz nas w porcie cumował również wycieczkowiec Pullamntura…

Z tego powodu zdecydowałem się na skorzystanie w tym miejscu z wycieczki objazdowej oferowanej na statku. Małym busikiem na kilkanaście osób, obwożeni i oprowadzani przez Amerykanina, który przeprowadził się tutaj około 20 lat temu mieliśmy okazję co nieco "liznąć" Bonnaire.

Wycieczkę rozpoczęliśmy od podróży na północ - z portu do Washington Slagbaai National Park. Jednokierunkowa malownicza droga wśród wybrzeża prowadziła wzdłuż terenów zielonych, klifów, różnego rodzaju form skalnych – aż do wielkiego siedliska flamingów – jeziora Goto Meer.

Przy czym pod pojęciem "terenów zielonych" należy rozumieć las kaktusowy, którego gęstość miejscami robiła spore wrażenie:

Z tego co mówił przewodnik, las ten jest nie do sforsowania dla pieszego – nie tylko ze względu na kaktusy ale również różnego rodzaju uskoki oraz formy skalne, które w praktyce uniemożliwiają jego przejście.

Kaktusy na Bonaire mają zresztą również zastosowanie gospodarcze – powszechnie służą jako ogrodzenia i płoty. Po prostu tutaj zamiast tui lub żywopłotów sadzi się kaktusy, które ewentualnie się wiąże ze sobą, aby tworzyły zwartą ścianę. I niech ktoś próbuje to forsować Smile

Wyspa jest rajem dla nurków, którzy z racji niemalże krystalicznej wody, mają w tym miejscu idealne warunki do obserwacji rafy koralowej. Stanowią oni bardzo dużą część turystów przyjeżdżających na wyspę oraz źródło dochodów jej mieszkańców. Jadąc wzdłuż wybrzeża można co chwilę zobaczyć nurków przygotowujących się do podmorskich wypraw:

Trzeba przy tym przyznać, że brzeg w tej części wyspy – pomimo, że pozbawiony plaż wyglądał naprawdę bajkowo:

Drugim oprócz kaktusów stałym elementem flory wyspy – szczególnie jej północnej części, jest suche bezlistne lub prawie bezlistne drzewo. Z tego co mówił przewodnik ma ono spore znaczenie gospodarcze oraz jest przedmiotem eksportu z wyspy - niestety szczegółów nie udało mi się dosłyszeć.

Północna część wyspy jest bardzo bogata w różnego rodzaju formacje skalne oraz klify:

Można tu również zobaczyć naturalne łuki skalne:

…a także wietrzejące skały, u podnóża których dostępne są liczne jaskinie:

Na pierwszy rzut oka wyspa jest sucha, czego dowodem są choćby kaktusy. Chociaż akurat w czasie naszej wizyty kilkukrotnie padało. Zresztą chyba jednak potrafi tutaj padać również od czasu do czasu naprawdę intensywnie, czego dowodem jest gniazdo termitów zbudowane na drzewie:

Nasza podróż biegła cały czas wzdłuż wybrzeża – aż do ogrodzonego terenu firmy BOPEC zajmującej się składowaniem i blendowaniem paliw zgromadzonych w gigantycznych zbiornikach (podobnych do tych z St.Lucii). W tym miejscu odbiliśmy od wybrzeża i dotarliśmy do jeziora Goto Meer, wchodzącego już w skład parku narodowego oraz stanowiącego największe na wyspie siedlisko flamingów. Przy dojeździe do jeziora zrobił się mały korek:

…ale udało się w końcu coś zobaczyć:-) Flamingi są niestety ptakami dość płochliwymi i trzymały się raczej z dala od drogi – wszystkie te czerwonkawe plamki na poniższych fotkach to właśnie one:-)

Kolejny przystanek na naszej trasie stanowiła mała miejscowość (choć jak na warunki Bonaire pewnie jedna z największych) o nazwie Rincon, gdzie mieliśmy okazję zobaczyć tradycyjny wyspiarski domek wraz z niewielkim muzeum:

Żeby nikt nie myślał o kaktusach źle, na powitanie poczęstowano nas likierem kaktusowym (muszę przyznać, że całkiem dobrym):

Sam domek nie robił jakiegoś wielkiego wrażenia poza tym, że pomieszczenia były malutkie i w zdecydowanej większości przechodnie.

Przed domkiem rosło drzewo calabash, które wcześniej widziałem już na St.Lucii. Ma ono bardzo charakterystyczne duże kuliste i niejadalne owoce:

…które po usunięciu miąższu służą do wyrobu misek i pojemników (muszę przyznać, że widziałem je na wielu wyspach):

Stąd rozpoczęliśmy podróż w kierunku południowym, wzdłuż przeciwnego brzegu wyspy. Wkrótce pojawiły się pierwsze – prawie bezludne plaże:

…chociaż mówiąc szczerze więcej na nich było samochodów pozostawionych przez nurków niż plażowiczów:-)

Samymi samochodami próbuje się tutaj zresztą wjechać prawie do samego morza:

Jeśli chodzi o plaże to nie widziałem na nich piasku – największą ich atrakcją są koralowe pozostałości a także kamienie pochodzenia koralowego:

Przewodnik ostrzegł wszystkich, że wywożenie korali z Bonaire jest zabronione i w przypadku znalezienia ich u kogoś w porcie podlega karze od 500 USD za każdy kamyk, co skutecznie poskromiło nasze zapędy kolekcjonerskie Smile

Główną atrakcją południowej części wyspy jest zakład firmy Cargill specjalizujący się w produkcji soli z odparowania wody morskiej. Zakład ten stanowi kontynuację bardzo długiej tradycji związanej z tego rodzaju produkcją na Bonaire – której początki sięgają jeszcze czasów kolonialnych. Do pracy przy tej produkcji w przeszłości sprowadzano zresztą setki niewolników. Olbrzymią część wspomnianego zakładu stanowią liczne płytkie zbiorniki, do których przepompowywana jest woda morska, z której następnie pod wpływem słońca i temperatury woda jest odparowywana. Zbiorniki te mają charakterystyczne czerwone zabarwienie, w tle widać olbrzymie góry soli:

Prowadzące wzdłuż zbiorników z solanką drogi miejscami wyglądają tak, jakby były przykryte śniegiem, którym w tym przypadku jest piana powstająca z przesyconego roztworu oraz krystalizująca sól:

Całość uzupełnia plątanina rurociągów i pomp odpowiedzialna za napełnianie zbiorników:

A to finalny produkt czyli znana nam sól zgromadzona na olbrzymich hałdach:

Obok zakładu można zobaczyć osiedle starych domków niewolników, w których mieszkało po dwie osoby:

Jeśli chodzi o sam Kralendijk to nie ma w nim zbyt wiele do oglądania. Jest kilka budynków nawiązujących architekturą do czasów kolonialnych:

…można zobaczyć tutaj również dawny fort z latarnią morską (a w zasadzie jej pozostałościami):

…a także nieliczne budynki o więcej niż dwóch kondygnacjach, w większości których zlokalizowane są bardzo drogie apartamenty dla obcokrajowców, którzy zapragnęli mieć w tym miejscu swoje lokum:

Podsumowując wizytę na Bonaire, wydaje mi się, że była to najbardziej dzika i najmniej zamieszkana wyspa spośród tych, które odwiedziliśmy. Również ilość turystów była tutaj zdecydowanie mniejsza (oczywiście po poprawce, że zdecydowana ich większość tego dnia pochodziła z naszego statku oraz drugiego wycieczkowca cumującego w porcie). A ci, którzy tutaj dotarli mieli raczej ściśle zdefiniowane oczekiwania związane z eksploracją podwodnych głębin. Typowych piaszczystych dla Karaibów plaż tutaj nie widziałem – ale to nie one przyciągają tutaj turystów. Na pewno zapamiętam stąd góry soli, kaktusy, no i oczywiście flamingi – mimo, że trzymały bardzo duży dystans i nie dały się podejść zbyt blisko:-)

A kolejny wieczór na statku odbywał się we włoskich klimatach z bardzo fajnym show poświęconym włoskiej piosence na czele:

Bonaire była ostatnią z wysp odwiedzanych podczas naszego rejsu po raz pierwszy. Na trasie pozostały jeszcze Grenada oraz Martynika, które będziemy mieli okazję zobaczyć po raz drugi…no i niestety Gwadelupa, gdzie trzeba będzie pożegnać się ze statkiem i wracać do domu.

C.D.N.

Nel
Obrazek użytkownika Nel
Offline
Ostatnio: 11 godzin 11 minut temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

Na wyspie z tego co mówisz chyba w ogóle nie a piaszczystych plaż i to pewnie odstrasza większość turystów plażowych . Za to przyciąga tych co lubią popatrzeć na świat podwony. Ja nurkiem nie jestem ale za to snorkuje Sun-smilie water  059

Niesamowite są te kaktusy , ale płotów z kaktusów to jeszcze nie widziałam he he

No trip no life

greg2014
Obrazek użytkownika greg2014
Offline
Ostatnio: 4 lata 8 miesięcy temu
Rejestracja: 29 lip 2017

Ja nie widziałem ani jednej piaszczystej plaży na Bonaire ale z tego co teraz popatrzyłem w necie jest ich kilka - raczej niewielkich.

Największa jest na niezamieszkałej wysepce "Klein Bonaire" (trzeba mieć łódkę albo wynająć water taxi, żeby się tam dostać) i nosi dość oryginalną nazwę: "No Name Beach" Smile

Strony

Wyszukaj w trip4cheap