Basiu niestety nie wiem. Nawet pytałam się przewodnika,ale nie wiem czy nie dosłyszał, odpowiedzi nie dostałam.
Jestem wam jeszcze winna pokazanie w paru zdjęciach hotelu w którym spedziliśmy noc przed safari. Niestety nazwy nie pamietam.To był słaby hotel
Łazienka nie zachęcała do wziecia prysznica. Na ścianach plamy , grzyby,zacieki. Nad łózkiem dyndał tylko sznurek..ochrony przed komarami więc nie było.
Dobrze,że przyjechaliśmy w nocy a rano po śniadaniu wypad
Po wyjeżdzie z parku jedziemy w kierunku Kedougou. Droga asfaltowa dopiero w budowie,tempo jazdy więc po szutrówce nie jest zbyt oszałamiające. Park się jeszcze długo ciągnie, poza rudym od pyłu lasem niewiele widać,..
Nagle zatrzymujemy się. OKazuje sie ,że przez drogę przebiega stado małpek. Większość ucieka, zostaje jedna ,która chciałaby,ale sie boii
Jednak ciekawość a może głod zwycięża i podbiega bliżej, jak się jej coś rzuci do jedzenia . Wcina..
Asia, masz rację. W tym otoczeniu wygląd tych kobitek po prostu razi, w pozytywnym sensie oczywiście.
Dijeżdżamy wieczorem do hotelu. Chociaż trudno jakoś nazwać to miejsce do spania. Jest okropne, najsłabsze ze wszystkich a mamy tu spędzić 2 noce. Niestety wedlug pilota nie ma tu lepszych miejscówek. Turystyka jeszcze jestw tej części Senegalu słabo rozwinięta, więc nie ma normalnej bazy noclegowej .Coś za coś ...
Mamy pokój z niby łazienką. Wszystko mocno obskurne.Nawet papieru toaletowego nie ma, nie mówiąc o ręcznikach..
Jeśli komuś zależy to mogę wrzucić kilka fotek,ale i tak nie oddają tego syfu.To miejsce według mnie jest najsłabszym punktem wyjazdu.
Pilot zaprasza chetnych wycieczkowiczów na wspólne wyjscie do pobliskiej knajpki na drinka. Za bardzo nam sie nie chce,ale to dużo lepsza alternatywa niż pokój więc idziemy. Wypijamy po ulubionym piwku czyli Gazela , trochę sobie gadamy , jest całkiem sympatycznie i humor juz lepszy,
Wychodzimy jest juz ciemno. I tu ważna rzecz. Z oświetleniem jest problem. Ulice nie sa oświetlone lampami, wiele domów nie ma elekryczności,a jeśli ma to bardzo ograniczają jej zuzycie. W mieście jest więc ciemnawo.
Przekonujemy sie o tym też rano. Przychodzimy na sniadanie chyba na g. 7 i niestey nic nie jest gotowe.Powód banalny, wcześniej było ciemno..Robią więc dla nas dopiero zakupy. Sniadanie słabizna. Jedynej rzeczy której nie brakuje ro bułka paryska. Buły zreszta trzeba przyznać mają dobre. Na resztę czekamy, prosimy znowu czekamy. Wjeżdza margaryna, potem kawa /herbata i jajko sadzone.
W oczekiwaniu na śniadanie chodzę sobie po tarasie i oglądam z góry okolicę..
Nelcia- zdarza się,że miejscówki nie spełniają żadnych standardów, ważne poglądowo dla następnych. Niemniej jednak widoki okoliczne rekompensują niedogodności
Po śniadaniu nie pakujemy maneli jak co dzień , bo zostajemy na drugą noc. Nie cieszy nas to jednak zbytnio ,ale cóz taki lajf
Dzisiaj bedziemy jeżdzić dżipami, oczywiście jeśli przyjadą Powód jest prosty. Tam gdzie jedziemy bus nie dałby rady przejechac ze względu na stan dróg. W oczekiwaniu rozglądamy sie po miasteczku
Radek,mamby niestety nie widzialam ,może to i lepiej ?
Podjeżdżają auta. Niestety nie dla wszystkich są miejsca w kabinach wiec reszta jedzie na pace. My też. Są tam siedzenia, ale twarde jak diabli.
Jakiś czas jade na pace,ale jak wyjeżdżamy na droge ż dziurami , podskakujemy na ławkach jak zające. Ciągle ostre hamowanie ,aby ominąć większe dziury, bo wszystkich się nie da. Do tego oczywiście makabrycznie kurzy sie. rudym pyłam. Mam go na ciuchach, nogach, rękach ,mam nawet rude włosy. Mam serdecznie dość. Na pierwszej przerwie negocjuje z wycieczkowiczami jadącymi w środku auta. Proponuję 2 opcje albo dosiadam się i jedziemy na ścisk albo proponuję komuś wymianę miejsca. Nikt nie chce iśc na fantastyczną pakę ,więc wciskam się troche na siłe.Nikt jednak nie protestuje Uffff, od razu lepiej
Droga wygląda mniej więcej tak
O ile sama droga dostarcza niezbyt urokliwych wrażeń (dla jadących na pace) ,to okolica jest fantastyczna.
Wjeżdżamy w tzw krainę Bassari, zamieszkiwaną przez plemiona Bassari i Bedik. Pesymistyczne prognozy głoszą, że jak zostanie to wybudowana asfaltówka,wkroczy cywilizacja, turystyka, te rzadkie i nieliczne plemiona albo wyginą albo zostaną przesiedlone, co tez może się różnie skończyć.
Tym bardziej więc jesteśmy podeskscytowani...
Pojawiają się też zupełnie inne krajobrazy. Juz nie jest płasko, Coraz więcej pagórków, skał,gór. Pieknie !!
Okazuje się,że wioska ,którą oglądamy przy drodze, jest tylko skromnym wstępem do tego co nas czeka...
Czeka nas wizyta w "ukrytej" wiosce ginącego plemienia Bedik. Nie jest to jednak takie łatwe, nie mozna podjechąc dzipami.Nie ma tam żadnej drogi tylko pieszo i to pod góre. Od razu uprzedze, że idzie się cięzko. Na pewno trzeba mieć bardzo wygodne obuwie do trekingu, bo na poczatku podejście jest łatwe, jednak im wyżej tym stromiej i ciężej. Na drodze pojawia się coraz więcej kamieni, skałek, glazów i trzeba iśc bardzo wolno i ostroznie , bo z łatwością można zaliczyc nieszczęsliwy upadek. Z góry jeszcze łatwej jest sie pożlizgnąć na kamieniach. A to wszystko w nasilającym sie upale..
Wszyscy z naszej wycieczki z ochotą rozpoczynaja marszrute, jednak nie wszystkim udaje się wejśc..Na niektórych trzeba było potem czekac godzine, bo nie byli w stanie zejść o włanych siłach..
Ok to tyle tytułem "wstępu" a teraz przed nami wspaniała wycieczka, bo absolutnie warto sie pomęczyc .
Opuszczamy więc wioskę na dole i z radością wspinamy się na górę w poszukiwaniu ginącego świata
Basiu niestety nie wiem. Nawet pytałam się przewodnika,ale nie wiem czy nie dosłyszał, odpowiedzi nie dostałam.
Jestem wam jeszcze winna pokazanie w paru zdjęciach hotelu w którym spedziliśmy noc przed safari. Niestety nazwy nie pamietam.To był słaby hotel
Łazienka nie zachęcała do wziecia prysznica. Na ścianach plamy , grzyby,zacieki. Nad łózkiem dyndał tylko sznurek..ochrony przed komarami więc nie było.
Dobrze,że przyjechaliśmy w nocy a rano po śniadaniu wypad
No trip no life
Po wyjeżdzie z parku jedziemy w kierunku Kedougou. Droga asfaltowa dopiero w budowie,tempo jazdy więc po szutrówce nie jest zbyt oszałamiające. Park się jeszcze długo ciągnie, poza rudym od pyłu lasem niewiele widać,..
Nagle zatrzymujemy się. OKazuje sie ,że przez drogę przebiega stado małpek. Większość ucieka, zostaje jedna ,która chciałaby,ale sie boii
Jednak ciekawość a może głod zwycięża i podbiega bliżej, jak się jej coś rzuci do jedzenia . Wcina..
No trip no life
Za oknem w końcu zaczyna cos się dziać,mijamy wioski, miasteczka aż dojeżdżamy do "hotelu"
No trip no life
Dziwny ten kontrast - bieda bajzel i eleganckie kolorowe kobitki...
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Asia, masz rację. W tym otoczeniu wygląd tych kobitek po prostu razi, w pozytywnym sensie oczywiście.
Dijeżdżamy wieczorem do hotelu. Chociaż trudno jakoś nazwać to miejsce do spania. Jest okropne, najsłabsze ze wszystkich a mamy tu spędzić 2 noce. Niestety wedlug pilota nie ma tu lepszych miejscówek. Turystyka jeszcze jestw tej części Senegalu słabo rozwinięta, więc nie ma normalnej bazy noclegowej .Coś za coś ...
Mamy pokój z niby łazienką. Wszystko mocno obskurne.Nawet papieru toaletowego nie ma, nie mówiąc o ręcznikach..
Jeśli komuś zależy to mogę wrzucić kilka fotek,ale i tak nie oddają tego syfu.To miejsce według mnie jest najsłabszym punktem wyjazdu.
Pilot zaprasza chetnych wycieczkowiczów na wspólne wyjscie do pobliskiej knajpki na drinka. Za bardzo nam sie nie chce,ale to dużo lepsza alternatywa niż pokój więc idziemy. Wypijamy po ulubionym piwku czyli Gazela , trochę sobie gadamy , jest całkiem sympatycznie i humor juz lepszy,
Wychodzimy jest juz ciemno. I tu ważna rzecz. Z oświetleniem jest problem. Ulice nie sa oświetlone lampami, wiele domów nie ma elekryczności,a jeśli ma to bardzo ograniczają jej zuzycie. W mieście jest więc ciemnawo.
Przekonujemy sie o tym też rano. Przychodzimy na sniadanie chyba na g. 7 i niestey nic nie jest gotowe.Powód banalny, wcześniej było ciemno..Robią więc dla nas dopiero zakupy. Sniadanie słabizna. Jedynej rzeczy której nie brakuje ro bułka paryska. Buły zreszta trzeba przyznać mają dobre. Na resztę czekamy, prosimy znowu czekamy. Wjeżdza margaryna, potem kawa /herbata i jajko sadzone.
W oczekiwaniu na śniadanie chodzę sobie po tarasie i oglądam z góry okolicę..
to brama wjazdowa do naszego "hotelu"
Droga po wodę
No trip no life
Nelcia- zdarza się,że miejscówki nie spełniają żadnych standardów, ważne poglądowo dla następnych. Niemniej jednak widoki okoliczne rekompensują niedogodności
Po śniadaniu nie pakujemy maneli jak co dzień , bo zostajemy na drugą noc. Nie cieszy nas to jednak zbytnio ,ale cóz taki lajf
Dzisiaj bedziemy jeżdzić dżipami, oczywiście jeśli przyjadą Powód jest prosty. Tam gdzie jedziemy bus nie dałby rady przejechac ze względu na stan dróg. W oczekiwaniu rozglądamy sie po miasteczku
No trip no life
...a wiesz czego mi brak w Twojej relacji !???
spotkania z...Mambą Zieloną...fotograficznego rzecz jasna ; )))
zakrzewione brzegi rzek to jej ulubione siedliska...
a może...zaskoczysz mnie na koniec relacji !???
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Radek,mamby niestety nie widzialam ,może to i lepiej ?
Podjeżdżają auta. Niestety nie dla wszystkich są miejsca w kabinach wiec reszta jedzie na pace. My też. Są tam siedzenia, ale twarde jak diabli.
Jakiś czas jade na pace,ale jak wyjeżdżamy na droge ż dziurami , podskakujemy na ławkach jak zające. Ciągle ostre hamowanie ,aby ominąć większe dziury, bo wszystkich się nie da. Do tego oczywiście makabrycznie kurzy sie. rudym pyłam. Mam go na ciuchach, nogach, rękach ,mam nawet rude włosy. Mam serdecznie dość. Na pierwszej przerwie negocjuje z wycieczkowiczami jadącymi w środku auta. Proponuję 2 opcje albo dosiadam się i jedziemy na ścisk albo proponuję komuś wymianę miejsca. Nikt nie chce iśc na fantastyczną pakę ,więc wciskam się troche na siłe.Nikt jednak nie protestuje Uffff, od razu lepiej
Droga wygląda mniej więcej tak
O ile sama droga dostarcza niezbyt urokliwych wrażeń (dla jadących na pace) ,to okolica jest fantastyczna.
Wjeżdżamy w tzw krainę Bassari, zamieszkiwaną przez plemiona Bassari i Bedik. Pesymistyczne prognozy głoszą, że jak zostanie to wybudowana asfaltówka,wkroczy cywilizacja, turystyka, te rzadkie i nieliczne plemiona albo wyginą albo zostaną przesiedlone, co tez może się różnie skończyć.
Tym bardziej więc jesteśmy podeskscytowani...
Pojawiają się też zupełnie inne krajobrazy. Juz nie jest płasko, Coraz więcej pagórków, skał,gór. Pieknie !!
Pierwsze plemiona tego dnia
No trip no life
Okazuje się,że wioska ,którą oglądamy przy drodze, jest tylko skromnym wstępem do tego co nas czeka...
Czeka nas wizyta w "ukrytej" wiosce ginącego plemienia Bedik. Nie jest to jednak takie łatwe, nie mozna podjechąc dzipami.Nie ma tam żadnej drogi tylko pieszo i to pod góre. Od razu uprzedze, że idzie się cięzko. Na pewno trzeba mieć bardzo wygodne obuwie do trekingu, bo na poczatku podejście jest łatwe, jednak im wyżej tym stromiej i ciężej. Na drodze pojawia się coraz więcej kamieni, skałek, glazów i trzeba iśc bardzo wolno i ostroznie , bo z łatwością można zaliczyc nieszczęsliwy upadek. Z góry jeszcze łatwej jest sie pożlizgnąć na kamieniach. A to wszystko w nasilającym sie upale..
Wszyscy z naszej wycieczki z ochotą rozpoczynaja marszrute, jednak nie wszystkim udaje się wejśc..Na niektórych trzeba było potem czekac godzine, bo nie byli w stanie zejść o włanych siłach..
Ok to tyle tytułem "wstępu" a teraz przed nami wspaniała wycieczka, bo absolutnie warto sie pomęczyc .
Opuszczamy więc wioskę na dole i z radością wspinamy się na górę w poszukiwaniu ginącego świata
Wioski nie widać ,ale widoki z góry tez są mega
No trip no life