--------------------

____________________

 

 

 



Irlandia

411 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
ssstu-6
Obrazek użytkownika ssstu-6
Offline
Ostatnio: 6 godzin 38 minut temu
Rejestracja: 31 maj 2016

...czas na kilka migawek z hrabstwa Westmeath. Na tej objazdówce celem było znalezienie "na przyszłość", dobrej ,wedkarskiej miejscówki nad jeziorem Lough Ramor przy miasteczku o swojsko brzmiacej nazwie...Virginia. Plany planami a rzeczywistość "sprostowała' nasze zamiary. Jezioro Ramor jest duzym zbiornikiem o urozmaiconej linii brzegowej do której praktycznie...brak dostepu. To,niestety,częsta przypadłość irlandzkich jezior. Grunty wokół zbiornika leżą w rękach prywatnych a farmerzy niechętnie udostepniają swe ziemie dla turystów. Nie jest to niechęć typu "nie bo nie" ale przypadłość wynikajaca z irlandzkiego prawa. Kiedyś skrobnę o tym pare słów...

Dość ,że nad jeziorem znaleźliśmy...dwa !!! miejsca tak oblężone przez wedkarzy,że wykresliłem jezioro z mojej "wedkarskiej mapy"...

Skoro nie zasiedzieliśmy sie w Virginii ruszyliśmy "przed siebie" z nadzieją ,że może uda się zobaczyć "coś" ciekawego.

W ten sposób trafilismy do maleńkiej miejscowości Finnea. Cechą charakterystyczną jest lokacja miasteczka ponieważ zbudowano je na styku,dosłownie, czterech hrabst:Cavan,Longford,Meath i Westmeath do którego administracyjnie Finnea należy. Przez miasteczko przepływa jedna z naładniejszych irlandzkich rzek,River Inny. Stary,kamienny most jest najbardziej historycznie strategicznym mostem w Irlandii. Wielokrotnie toczyły sie o niego zaciekłe walki ponieważ łączy brzegi rzeki na głównej drodze pomiedzy prowincjami Ulster (północ) i Munster (wschód i południe). Jak łatwo sie domyslić najsłynniejsza bitwa miała miejsce w czasie interwencji wojsk Cromwell,a. Heroiczni obrońcy walczyli "do ostatka" o czym informuje tablica pamiatkowa. Czas na kilka fotek...

Wędkować nie mieliśmy,he,he,he, zamiaru a mieścinę można obejść dookoła dosłownie w kilka minut. Czas było ruszać dalej. W pobliżu "stolicy hrabstwa",mieście Mullingar zobaczyliśmy przydrożny drogowskaz- Belvedere. Już wiele razy przejeżdżaliśmy w pobliżu tej atrakcji turystycznej ale zawsze coś innego zaprzatało naszą uwagę. Teraz postanowiliśmy naprawić wieloletnią zwłokę w poznaniu tegoż przybytku...

Przejeżdżamy stylowa bramę i zostawiamy auto na jednym z parkingów. Droga wiedzie lekko "pod głórę" i z ciekawościa czekamy na to co zobaczymy za pagórkiem. Widok jest tyleż niezły co...niezwykły. W oczy rzucaja się bardzo dziwne ruiny. Nie za bardzo wiemy po czym jest ta pozostałość. Zamek,kościół czy jeszcze coś innego???

Ale zanim zaczniemy łażenie po okolicy,czas na mały posiłek. Tu uwaga,wstęp na teren parku jest płatny ale jeśli chcemy jedynie skorzystać z toalety,zasięgnąć info w punkcie turystycznym czy zjeść posiłek w lokalnej restauracji, nie płacimy. my bilety kupiliśmy aby powałesac sie bez przeszkód...

Na przekąske wybraliśmy,jakże by inaczej...zupkę. Ta była podobna tak w smaku jak i konsystencji do zupy którą w naszej "polskiej lokacji" nazywano..."śmieciową" ; )

Po posiłku wracamy do intrygujacej ruinki. W przewodniku czytamy ,że...to nie ruiny !!!

To największe w Irlandii "szaleństwo budowlane" noszace nazwę "Ściana Zazdrości". Wzniesiono ją na polecenie właściciela posiadłośći Roberta Rochfort,ea Lord Belvedere. Symbolizować miała jego "stan ducha" po skandalu jaki wybuchł gdy żona hrabiego wdała się w romans z młodszym bratem władyki.

Wiarołomna niewiasta została skazana na "areszt domowy" w jednej z posiadłości hrabiego a braciszek na zapłate kwoty 20 000 funtów tytułem zadość uczynienia. poniewaz nie był w stanie zapłacic takiego odszkodowania trafił do dublińskiego "więzienia dla dłużników". Zarówno kobietę jak i jej kochanka wyzwoliła dopiero śmierć hrabiego...

Połaziliśmy troszke po parkowych alejkach

Co nieczęste w Irlandii istnieje mozliwość zwiedzania wnętrza hrabiowskiego domu. Skorzystaliśmy z tej mozliwości a najbardziej spodobały sie nam:

Livingroom

I jadalnia z superowski widokiem "z okna"

Całośc obiektu jest..."szara po angielsku" ; ) Ale dobrze komponuje sie z resztą budynków i okolicą...

Zeszło nas dobrze ponad godzinkę na zobaczeniu "wierzchołka góry lodowej" w irlandzkim Belvedere. Gdy wydawało sie,że teraz to juz tylko szybki powrót do domciu,skusił nas "stary norman", zamek Tyrrellspass. Obiekt zachował się w dobrym stanie byc może dlatego,że po "irlandzkiej rebelii" został podarowany właścicielowi Belveder,a. Tego samego od "ściany zazdrości" ; )

W podziemiach zamku mieści sie restauracja i tak po prawdzie to ona własnie skusiła nas najbardziej ; ) Kilka razy w roku organizowane są w niej biesiady średniowieczne...

Nie byliśmy bardzo zgłodniali toteż zadowoliliśmy się bardzo typowym na wyspie daniem "Garlic Mushrooms". Podano je "prosto z ognia" na małych,żeliwnych patelenkach. Były całkiem,całkiem...

to i tyle z objazdu po Westmeath. Następne odwiedziny w poddublińskiej suburbii...

...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav

Nel
Obrazek użytkownika Nel
Offline
Ostatnio: 10 godzin 46 minut temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

Fajne ruinki czyli nie ruinki he he salonik i jadalnia tez mi sie podobaja

Hm.. to slabo z dostepami do jezior Sad

No trip no life

ssstu-6
Obrazek użytkownika ssstu-6
Offline
Ostatnio: 6 godzin 38 minut temu
Rejestracja: 31 maj 2016

...czas na ostatnią z "mini-wycieczek". Tym razem wybraliśmy się w okolice poddublińskiego Bray a konkretnie do posiadłości Killruddery House & Garden. Teren ten należał niegdyś do zakonu franciszkanów aby wraz z biegiem irlandzkiej historii przejśc w ręce niejakiego William,a Brabazon,pierwszego moznowładcy noszacego tytuł Earl of Meath. Dom był wielokrotnie przebudowywany i restaurowany ,na szczęście ydało sie utrzymać Go (dom) w elżbietańskim stylu. Pozostaje w rękach 15-go !!!, Hrabiostwa Meath.

Posiadłość o powierzchni około 350 hektarów (800 akrów) nosi wyraźny podział na część ogrodniczą (mniejsza ) i parkową.

My zaczęliśmy spacer po części "folklorystycznej". Zaraz na wstępie zaskoczył nas "swojski" widoczek...

Wielkomiejska dzieciarnia była najbardziej zainteresowana...mieszkańcami kurnika ; )

Zaraz za znajomo wyglądającymi jabłoniami znaleźliśmy miejsce na "ciastko i kawę". Lokacja była tyleż atrakcyjna co oblężona przez rodziny ze "szkodnikami" ; )Daliśmy sobie "na luz"...

Zataczamy kółko i przechodzimy przez stylowa bramę...

Tutaj czekają zupełnie inne klimaty. Wąskie alejki prowadzą do zadrzewionej części pełnej ukrytych "oczek wodnych",stylizowanych posagów i ławeczek czekajacych na spacerowiczów.

Gdy ponownie wychodzimy na otwartą przestrzeń w pełnej krasie wita nas killruddery House.

Prowadza doń trzy ,przedzielone kanałami pasy zieleni. Wybieramy środkowy.

Na prawym brzegu...biało-czerwone akcenty . Może ogrodnik miał "polskie korzenie" !??? ; ))

Postanawiamy zostawić sobie oglądnięcie budynku "na później". Kusi nas wschodnia częśc parku obsadzona kwitnacymi teraz krzewami.

Granice parku wyznacza w tej części skaliste wzgórze. Widoczek ze skałek powinien być całkiem,całkiem więc decyzja jest szybka,wskrabiemy sie na szczyt. Ale najpierw chwilka odpoczynku...

U ponóża pagórka jeszcze jeden "intrygujący" krzaczor...

Za chwilke dróżka skryje się w cieniu drzew. Spoglądamy za siebie...

O ile na otwartej przestrzeni było ciepło ale schładzał nas lekki wiatr,o tyle w leśnej części zrobiło się...bardziej niż ciepło ; ) Nie było widać końca drogi więc dostrzegłwszy ławeczkę ulokowałem się wygodnie. Basia widząc sytuacje odrzekła,że:"też bym chciała usiąść". Zaproponowałem..."siad na kolankach". "Stary a głupi"-odparła. I będź tu człowieku gentleman,em...

Jak to zwykle bywa,las nagle się skończył i wyszliśmy na otwarta przestrzeń.Powiem tyle,było warto się spocić dla tegoż widoczku...

Nie mogłem sie zdecydować która fotka najfajniejsza dlatego...sa trzy ; )))

Schodzimy z powrotem aby dokładniej obejrzeć budynek.

Ta część to "administracja i mieszkania". Nie jest dostepna do zwiedzania. Ciekawostką jest zegar,którego wahadło było niegdyś napędzane przez ...wodę (tzw. water clock)

Z koleji oranżeria i część przyległa dostepna jest dla turystów a także istnieje mozliwość jej wynajęcia. Jeśli ktoś zechce zdecydować sie na taka ewntualnośc należy "zabukować" sie z dużym wyprzedzeniem. Miejsce to jest ulubionym na okazje typu: ślub,komunia,konfirmacja itp.

Zadaszenie "po lewo" to kawiarenka gdzie mieliśmy ochoty napić sie "kawki na powietrzu". Obeszło się smakiem albowiem nie znaleźliśmy wolnego stolika...

Skoro nie było nam dane skosztować lokalnego "espresso", rozpoczęliśmy odwrót na "z góry zaplanowane pozycje" czyli...domowe pielesze. 

Siemka i do następnego widzimisię ; )))

...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav

wiktor
Obrazek użytkownika wiktor
Offline
Ostatnio: 4 lata 2 miesiące temu
Rejestracja: 03 mar 2016

Piekna posiadłość Preved wrażenie robi też trawa, taki duży obszar a jak równiutko przycieta

Niesamowite ,że wciąż i nieprzerwanie  jest w rękach rodziny hrabiowskiej

ssstu-6
Obrazek użytkownika ssstu-6
Offline
Ostatnio: 6 godzin 38 minut temu
Rejestracja: 31 maj 2016

...siemanko,dzis kilka migawek z "ucieczki w Góry Wicklow". Ucieczki,ponieważ nie sposób wysiedzieć w domu do którego zjechali goście. Obojętne czy w ilości "sztuk jeden" czy też w liczbie,nie daj Boże,mnogiej...

...Taka "turystyczna pigółka" to trasa wiodąca wzdłuż i wszerz Wicklow Mountains.

Zaczynamy,jeśli mieszkamy "na zachód" od Dublina, w okolicach miejscowości Hollywood...

Tu mamy do wyboru,zostawić aucisko i połazić lub...jechac dalej ; )) My stanęliśmy tylko na chwilę aby pstryknąć fotki...

Kolejny stop  to Wicklow Gap. Z parkingu ruszamy wyasfaltowana drogą w kierunku punktu widokowego.

Tutaj rozpoczyna się szlak wiodacy wokół okolicznych szczytów więc jeśli chcemy "wykończyć gości marszem" to to jest dobre miejsce. Niestety,taki "trek" to broń obosieczna więć...doszliśmy do widoku na jezioro i ruszyliśmy z powrotem...

Jeszcze raz górski stawik z innej perspektywy...

Kolejna pauza czeka przy ruinach górniczego miasteczka. Tam obowiązkowa fotka z widokiem na dolinę i...sosenką ; )

Nie może zabraknąć uwiecznionych widoczków na okoliczne pagórki...

...ruiny górniczej osady...

...oraz "ikonkowego mostku"...

Zakładam,że zamiast pozostać na dłużej w tym miejscu wybieramy dalszy objazd...

Mijamy "oblężone weekendowo" Glendalough i skręcamy w strone Sally Gap. Zanim dojedziemy do przełęczy robimy stop w lokacji wodospadowej. Tym razem po skałach płynie "ciurek" gdyż od dawna nie było długotrwałych opadów...

Droga staje sie jeszcze bardziej wąska to znak że jesteśmy coraz bliżęj "serca gór"...

W miejscu gdzie drogi sie krzyżuja skręcamy ostro w prawo i po przejechaniu kilku kilometrów jesteśmy przy "Jeziorze Guinness,a". Tu kolejny kilkunastominutowy stop i kolejne fotki...

 

Zmieniamy miejsce postoju aby ostatni raz zerknąć na doline z jeziorem...

...i na pożegnanie machają Wam Basia i "młody-młody" ; )

...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav

Nel
Obrazek użytkownika Nel
Offline
Ostatnio: 10 godzin 46 minut temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

Widzialam taki wyschniety wodospad w Au. Śmiesznie było tak sobie spacerować po wodospadzie ..a szzczególnie że była to wiosna

No trip no life

wiktor
Obrazek użytkownika wiktor
Offline
Ostatnio: 4 lata 2 miesiące temu
Rejestracja: 03 mar 2016

Piękna posiadłość Preved

Dużo jest takich w super dobrym stanie ? bo mam wrażenie po twoich zdjęciach że jest dużo ruin zamków

ssstu-6
Obrazek użytkownika ssstu-6
Offline
Ostatnio: 6 godzin 38 minut temu
Rejestracja: 31 maj 2016

...siemanko Wszystkim : ))

Czas ruszyć troszkę irlandzki temat bo nietypowa jak na wyspe pogoda sprawia ,że co i rusz wybywamy "dokądś". Nagromadziło by sie relacji "w poczekalni" i dopiero wtedy musiałbym się przełamać do pisaniny ; )

A,że dziś sił nie stało do wyjazdu to pozwoliło mi wklepać kilka ujęć sprzed dwóch tygodni...

Za cel obraliśmy sobie Co.Sligo a konkretnie małą mieścinę Mullaghmore położoną na półwyspie o tej samej nazwie.

Dystans z domu do wybranego celu to niewiele ponad 200-cie km. Przy takiej odległości jestem zwolennikiem jazdy "non stop" ale Basia...zawsze znajdzie powód aby sie zatrzymać ; )))

Za miejsce krótkiego postoju wybralismy miasteczko Lanesborough nad rzeka Shannon. Praktycznie "niczegO w nim nie ma" ale wedkarsko jest atrakcyjne ; )

Zawsze tak jakoś jest,że najpierw jest temat "odwodnienia" a potem...ponownego uzupełnioenia płynów. Na "kawe i ciastko" wybraliśmy miasteczko Boyle i dziedziniec Kings House,a.

Wszystko było "na staro" ale kawa i ciacho miały superowski smak ; )

Basia wyszukała jakieś...najmniej kaloryczne ciacho...

A ja zapodałem sobie "czekoladowo-tuczące". Bało równie smaczne jak kawa w...wyszczerbionej filiżance ; )))

...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav

ssstu-6
Obrazek użytkownika ssstu-6
Offline
Ostatnio: 6 godzin 38 minut temu
Rejestracja: 31 maj 2016

...W końu docieramy do Mullaghmore i zaczynamy poszukiwania B&B. Ale że pogoda "zrobiła swoje" w miasteczku wszystko zajęte !!! Objeżdżamy mieścinę dookoła, nie ma szans na zakwaterowanie...

Odjeżdżamy troszkę w kierunku "na zachód" pukajac do każdych drzwi. Wreszcie w jednym domku gospodarz sprawdza w "mądrym zeszycie" czy ma wolny pokój i...mamy szczęscie. 

Tak wyglądał nasz domek,irlandzka typówka. Na szczęscie pokój był czysty i..."bezzapachowy". Irlandzkie domy,zwłaszcza te stare,często pachną...piwnicą. To za sprawą wilgotności powietrza...

Szybkie rozpakowanko i jedziemy z powrotem do Mullaghmore. Cel,tamtejsza plaża...

Plaża jest..."bałtycko podobna" ; ) Jasny i miałki piasek oraz trawiate wydmy. Jedynie temperatura wody i zalewany pływami fragment odbiegaja od naszych klimatów...

Wspominałem,że wydmy podobne sa do bałtyckich ale po irlandzkich można chodzić bez przeszkód...

Ludzi "jak na lekarstwo",więc cała plaża nasza ; ))

A jak sie już nałazimy,chłodne piwko ukoi nasze gardła i dusze....

...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav

ssstu-6
Obrazek użytkownika ssstu-6
Offline
Ostatnio: 6 godzin 38 minut temu
Rejestracja: 31 maj 2016

...półwysep mullaghmore ma dwa oblicza. Łaodne,plazowe juz widzieliście. teraz czas na to które lubie najbardziej...

Dosłownie zaraz za niewielka przystanią zaczyna sie klifowy brzeg. Jako ciekawostke dodam,że ze wspomnianej przystani wypływaja wycieczki wedkarskie majace opinie jednych z najlepszych w Irlandii.

Droga wiedzie tuz przy klifie ,nie ma więc problemu z zatrzymaniem sie jeśli "coś' podoba sie nam ponadnormatywnie...

Na brzegu skalnych płytach lepiej nie sprawdzać co nowego na Instagramie. Tym razem sie udało ale kapiel była blisko ; )))

Jak powiedziała jedna ze znajomych, na takiej płycie,praczki miały by ułatwione zadanie ; )

Jest czas odpływu więc każda rozpadlina kusi połażeniem po..."morskim dnie"...

Dodatkową atrakcją na półwyspie jest zamek Classiebawn. Po prawdzie to..."domek letniskowy" stylizowany na zamek który jest w rekach prywatnych wraz z przyległymi gruntami (4000 ha). Nie ma więc możliwości obejrzeniu go z bliska...

Zatoczylismy krąg,stając w kazdym z miejsc które przypadło nam do gustu...

...powiem Wam,że...nie ujmuje górom ich majestatu,lubię bezkres pól i łąk oraz tajemniczośc leśnych ostepów ale...to na Ocean moge patrzec bez przerwy ; )

...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav

Strony

Wyszukaj w trip4cheap