Nikt nic nie robił , nie widziałam jakiegokolwiek gaszenia..
Zaczynamy oglądać show. Starszyzna wioski siedzi w pierwszym rzedzie, czekanie panowie umilają sobie piwkiem z puszki..hm.. takie małe starcie tradycji z nowoczesnością
Tancerki już się przygotowują do występów
Stroje są mega kolorowe . Mnóstwo zdobien , koralikow na rękach, szyii, głowie ale i biżuteria np kolczyki i to po kilka w jednym uchu
Niesamowite są ozdoby na głowie ..
równie ciekawa część stroju jest w pasie i sam dół
Tańce bardzo nam się podobają. Widać ,że jest to wydarzenie w wiosce, bo całkiem sporo lokalesów też ogląda. Najbardziej fasynujące są dla mnie stroje ,bo same śpiewy jakoś ne moja bajka a tańce trochę monotonne. Jednak na znak kto chętny dołączyć do pląsająych, oczywiście zgłaszam się jako pierwsza i chyba jedyna..Krok łapie , bo prosty ale ze śpiewem już nieco gorzej he he . Fajne przeżycie ..
Po tanecznym show wracamy do naszego miejsca zamieszkania, bo trudno to nazwać hotelem
I na chwilę będzie przerwa od ładnych fotek, teraz bedą zdjęcia dla ludzi o mocnych nerwach. Tak mieszkamy, niestety dwie noce.. to są uroki nieskomercjalizowanego , wschodniej części Senegalu, gdzie masowa turystyka jeszcze nie dotarła
Rano pakujemy się i opuszczamy nasze luksusowe nolegowisko,to chyba najsłabszy punkt wycieczki
Czeka na nas jednak nie bus a kilka zdedelowanych dzipów. Niestety większość miejsc wolnych na pace. Siadamy więc na drewnianej ławce z tyłu auta. Jadąc po miasteczku jest ok, problemy zaczynają się jak zjeżdżamy na szutrową, kiepską drogę. Co chwila podskakujemy , lądowanie nie jest przyjemne, bo mega twardo. Jest też jeszcze jeden mankament. Straszliwie sie kurzy na rudo i już po paru kilometrach mamy rude cialo, ciuchy, włosy etc...Chowam aparat po koszulkę , ale niewielka to ochrona, bo jak sie potem okazuje, bielizna też stałą sie ruda.
Mijamy juz wcześniej wypalone pola,lasy
Krajobraz się zmienia, zaczynają sie pojawiać góry.
Na tej wycieczce rzeczwiście było takich kilka momentów, że kto siedział na pace w dzipie ten siłą rzeczy był rudy od stóp do głów.Megi czuję więc teraz badzreij bluesa twojej wyprawy he he
Dojeżdżamy do granicy z Gwineą Konakry a jesteśmy też całkiem blisko Mali.Kręcimy się po okolicy, oglądamy domostwa, ludzi,kramy ale nic nic więcej .Szrzerze mówiąc ten punkt programu jest według mnie zbędny
Muszę przyznać,że Senegalki zadziwiają mnie swoją elegancją.
Pomimo biedy i warunków w jakich żyją, ich stroje są zawsze czyste, kolorowe i sexy. Czy też tak to widzicie patrząc na fotki ?
Jedziemy dalej dżipami po wertepach aż dojeżdżamy do wodospadu tzn nie do samego wodospadu, tylko do.. no powiedzny parkingu.
Do samego celu mamy jeszcze niezly spacerek Na początku dróżka jest w miarę ok,ale potem idzie się po dużych , ostrych kamieniach. Trzeba iść wolno i ostrożnie,aby noga nie utopiła sie ..Ale za to jakie piękne drzewa mijamy, porośniete w skały, powyginane, po prostu piękne...sa też liany, przez które trzeba się momentami przedzierać.
Dla mnie sam spacer przez ten las jest już duża przyjemnością
Pozar lasu robi wrazenie.Ktos gasil czy zostawiaja to bez ingerencji?
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci
Nikt nic nie robił , nie widziałam jakiegokolwiek gaszenia..
Zaczynamy oglądać show. Starszyzna wioski siedzi w pierwszym rzedzie, czekanie panowie umilają sobie piwkiem z puszki..hm.. takie małe starcie tradycji z nowoczesnością
Tancerki już się przygotowują do występów
Stroje są mega kolorowe . Mnóstwo zdobien , koralikow na rękach, szyii, głowie ale i biżuteria np kolczyki i to po kilka w jednym uchu
Niesamowite są ozdoby na głowie ..
równie ciekawa część stroju jest w pasie i sam dół
i nagle wychodzi ON !!! taki cudak rodzynek
No trip no life
Tańce bardzo nam się podobają. Widać ,że jest to wydarzenie w wiosce, bo całkiem sporo lokalesów też ogląda. Najbardziej fasynujące są dla mnie stroje ,bo same śpiewy jakoś ne moja bajka a tańce trochę monotonne. Jednak na znak kto chętny dołączyć do pląsająych, oczywiście zgłaszam się jako pierwsza i chyba jedyna..Krok łapie , bo prosty ale ze śpiewem już nieco gorzej he he . Fajne przeżycie ..
Po tanecznym show wracamy do naszego miejsca zamieszkania, bo trudno to nazwać hotelem
I na chwilę będzie przerwa od ładnych fotek, teraz bedą zdjęcia dla ludzi o mocnych nerwach. Tak mieszkamy, niestety dwie noce.. to są uroki nieskomercjalizowanego , wschodniej części Senegalu, gdzie masowa turystyka jeszcze nie dotarła
No trip no life
Nelciu warunki fatalne, ale cóż na takim wyjeździe nie masz wielkiego wyboru. Co innego my możemy zawsze rozbić namiot
Choć toalety w porównaniu do Twojej to luksus
megi zakopane
Rano pakujemy się i opuszczamy nasze luksusowe nolegowisko,to chyba najsłabszy punkt wycieczki
Czeka na nas jednak nie bus a kilka zdedelowanych dzipów. Niestety większość miejsc wolnych na pace. Siadamy więc na drewnianej ławce z tyłu auta. Jadąc po miasteczku jest ok, problemy zaczynają się jak zjeżdżamy na szutrową, kiepską drogę. Co chwila podskakujemy , lądowanie nie jest przyjemne, bo mega twardo. Jest też jeszcze jeden mankament. Straszliwie sie kurzy na rudo i już po paru kilometrach mamy rude cialo, ciuchy, włosy etc...Chowam aparat po koszulkę , ale niewielka to ochrona, bo jak sie potem okazuje, bielizna też stałą sie ruda.
Mijamy juz wcześniej wypalone pola,lasy
Krajobraz się zmienia, zaczynają sie pojawiać góry.
No trip no life
Poczułaś trochę naszej wyprawy. Kurz był naszym nieodzownym towarzyszem całej drogi. Czekam na dalszy ciąg relacji.
megi zakopane
Na tej wycieczce rzeczwiście było takich kilka momentów, że kto siedział na pace w dzipie ten siłą rzeczy był rudy od stóp do głów.Megi czuję więc teraz badzreij bluesa twojej wyprawy he he
Dojeżdżamy do granicy z Gwineą Konakry a jesteśmy też całkiem blisko Mali.Kręcimy się po okolicy, oglądamy domostwa, ludzi,kramy ale nic nic więcej .Szrzerze mówiąc ten punkt programu jest według mnie zbędny
Muszę przyznać,że Senegalki zadziwiają mnie swoją elegancją.
Pomimo biedy i warunków w jakich żyją, ich stroje są zawsze czyste, kolorowe i sexy. Czy też tak to widzicie patrząc na fotki ?
No trip no life
Tak Nelcia, kobitki mają klasę.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Jedziemy dalej dżipami po wertepach aż dojeżdżamy do wodospadu tzn nie do samego wodospadu, tylko do.. no powiedzny parkingu.
Do samego celu mamy jeszcze niezly spacerek Na początku dróżka jest w miarę ok,ale potem idzie się po dużych , ostrych kamieniach. Trzeba iść wolno i ostrożnie,aby noga nie utopiła sie ..Ale za to jakie piękne drzewa mijamy, porośniete w skały, powyginane, po prostu piękne...sa też liany, przez które trzeba się momentami przedzierać.
Dla mnie sam spacer przez ten las jest już duża przyjemnością
No trip no life
Po jakis 40 minutach zmagania sie z kamieniami pod nogami , szumi do nas z daleka wodospad. To Dindefello.
Pomimo upalu woda zimna, ale kilka osób zażywa kąpieli
W okolicznej knajpie wcinamy lunch a w ramach czekania oglądamy maski na sprzedaż.
Fajne,ale w końcu jakoś żadnej nie wybieramy
No trip no life