Następnie jedziemy do Muzeum Wojny. Zgromadzone SA różne eksponaty i wiele zdjęć obrazujących wojnę wietnamską i jej skutki. Pokazano sposoby tortur, skutki działania środków chemicznych którym Amerykańskie wojsko użyło w latach 1962-1971 do zniszczenia lasów i upraw, aby by pozbawić komunistycznych partyzantów Wietkongu schronienia i żywności.
Jednym z najbardziej szkodliwych był czynnik pomarańczowy - "Agent Orange” – bardzo nazwany tak od oznaczeń na beczkach, w których był dostarczany. Od dzialania tego środka zmarło wiele ludzi, część z nich ma zdeformowane cialo, na skutrek zmian genetycznych rodziły się zdeformowane i upośledzone dzieci.
Wszystko jest bardzo poruszające. Wojna wietnamska widziana oczami Wietnamczyków, a nie bohaterskiej armii amerykańskiej.
Nelciu, na pewno zobaczyliśmy wojnę od innej strony, przerażającej i wyniszczającej okrutnie miejscową ludność.
Po zwiedzaniu jedziemy do centrum. Rzut oka na wieżowce.
Obiad mamy w restauracji Palace hotel Saigon. Hotel i restauracja b. eleganckie . Dużo ciekawych potraw, kończymy smacznymi lodami. W Wietnamie standard hotelu i posiłków zdecydowanie był na najwyższym poziomie.
Następnie udajemy się na lotnisko skąd udajemy się do Bangkoku. Tym razem lądujemy na starszym i mniejszym lotnisku Don Muang, które do czasu wybudowania lotniska Suvarnabhumi było największym w Tajlandii.
Gdy opuszczamy Bangkok powoli zapada zmrok.
Udajemy się na zachodni brzeg zatoki Tajlandzkiej na trzydniowy odpoczynek. Większość do Hua-Hin do podstawowego hotelu. Po drodze krotki postój na dużym parkingu , na którym pożywiamy się zupą z pierożkami na lokalnym straganie. Pyszne i tanie.
A my na dalszą część relacji udajemy się części dotyczącej Tajlandii – czwartej części wycieczki.
Tak, przeloty w cenie. Wycieczka ciekawa. Wprawdzie każdego kraju zaledwie trochę, ale można sobie trochę przybliżyć wyobrażenie o każdym kraju, czyli wiedzieć więcej niż gdzie jest punkcik na mapie i trochę fotek. To co zobaczy się na własne oczy dłużej zostaje w głowie. Wprawdzie w Tajlandii nie zobaczyliśmy rajskich plaż – ale wszystkiego się nie da. Zapraszam na pobyt w Hua-Hin – może popołudniu uda mi się wrzucić trochę fotek.
Następnie jedziemy do Muzeum Wojny. Zgromadzone SA różne eksponaty i wiele zdjęć obrazujących wojnę wietnamską i jej skutki. Pokazano sposoby tortur, skutki działania środków chemicznych którym Amerykańskie wojsko użyło w latach 1962-1971 do zniszczenia lasów i upraw, aby by pozbawić komunistycznych partyzantów Wietkongu schronienia i żywności.
Jednym z najbardziej szkodliwych był czynnik pomarańczowy - "Agent Orange” – bardzo nazwany tak od oznaczeń na beczkach, w których był dostarczany. Od dzialania tego środka zmarło wiele ludzi, część z nich ma zdeformowane cialo, na skutrek zmian genetycznych rodziły się zdeformowane i upośledzone dzieci.
Wszystko jest bardzo poruszające. Wojna wietnamska widziana oczami Wietnamczyków, a nie bohaterskiej armii amerykańskiej.
Przed muzeum sprzęt wojskowy.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Idziemy zwiedzać ekspozycje w budynku.
Przykłady tortur...
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
bardzo ciekawe to muzeum, właśnie dlatego że pokazane od strony wietnamskiej..
No trip no life
Nelciu, na pewno zobaczyliśmy wojnę od innej strony, przerażającej i wyniszczającej okrutnie miejscową ludność.
Po zwiedzaniu jedziemy do centrum. Rzut oka na wieżowce.
Obiad mamy w restauracji Palace hotel Saigon. Hotel i restauracja b. eleganckie . Dużo ciekawych potraw, kończymy smacznymi lodami. W Wietnamie standard hotelu i posiłków zdecydowanie był na najwyższym poziomie.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Następnie udajemy się na lotnisko skąd udajemy się do Bangkoku. Tym razem lądujemy na starszym i mniejszym lotnisku Don Muang, które do czasu wybudowania lotniska Suvarnabhumi było największym w Tajlandii.
Gdy opuszczamy Bangkok powoli zapada zmrok.
Udajemy się na zachodni brzeg zatoki Tajlandzkiej na trzydniowy odpoczynek. Większość do Hua-Hin do podstawowego hotelu. Po drodze krotki postój na dużym parkingu , na którym pożywiamy się zupą z pierożkami na lokalnym straganie. Pyszne i tanie.
A my na dalszą część relacji udajemy się części dotyczącej Tajlandii – czwartej części wycieczki.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Ciekawa całkiem wycieczka. Można sporo zobaczyć z kilku krajów. Czy przeloty miedzy państwami były w cenie ?
Tak, przeloty w cenie. Wycieczka ciekawa. Wprawdzie każdego kraju zaledwie trochę, ale można sobie trochę przybliżyć wyobrażenie o każdym kraju, czyli wiedzieć więcej niż gdzie jest punkcik na mapie i trochę fotek. To co zobaczy się na własne oczy dłużej zostaje w głowie. Wprawdzie w Tajlandii nie zobaczyliśmy rajskich plaż – ale wszystkiego się nie da. Zapraszam na pobyt w Hua-Hin – może popołudniu uda mi się wrzucić trochę fotek.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!