Ostatnim punktem pierwszego dnia zwiedzania była Świątynia Tanah Lot. Jest to bardzo znane miejsce, jako że idealnie nadaje sie do oglądania zachodów słońca, które zachodzi za budowlą, która czasem jest na wyspie, czasem na plaży.
Wszystko zależy od tego, czy jest przypływ, czy odpływ. My trafiliśmy na moment, kiedy prawie że suchą stopą dało się do niej dość. Nie było nam to potrzebne, bo turyści i tak nie mogą jej zwiedzać, tylko wyznawcy hinduizmu.
Ja znałam tą świątynię z Agenta, gdzie zawodnicy mieli za zadanie ustawić ruch tak, aby na ich zdjęciu obejmującym świątynie i plażę przy niej nie było absolutnie nikogo innego niż tylko uczestnicy. Jest tam naprawdę sporo turystów i nie było to wcale łatwe zadanie.
Autobus zatrzymał się kawałek od świątyni i trzeba było przejść przez bazar - dość częste rozwiązanie na Bali, ale tak naprawdę był to jeden z lepszych bazarów, które odwiedziliśmy, choć doszliśmy do wniosku, że każdy z nich specjalizował się w sprzedaży czegoś innego. Bo choć sporo rzeczy na sprzedaż się powtarzało, to nie wszędzie było to samo.
brama prowadząca do świątyni
Po zdjęciach poszłyśmy na klif coś zjeść, tam też trzeba było dojść pomiędzy straganikami
Z restauracji widoki były naprawdę wspaniałe, choć widok trochę pod światło, aby zdjęcia wyszły naprawdę niesamowite
taki obiad+ dwa świeże soki kosztował nas 130k idr, była to cena przyzwoita (w porównaniu do innych posiłków) - dla porównania ok 137k to 10 dolców
Po posiłku poszliśmy się przejść wzdłuż klifu, nie mieliśmy zbyt dużo czasu do zbiórki pod autobusem, a jeszcze trzeba bazar zaliczyć!
Po udanych zakupach (2 torebki, drzewo życia do powieszenia na ścianę, magnesy i spinki do włosów z kwiatem frangipani) wracamy do autobusu
Bardzo mi się podobają Twoje zdjęcia, jeżeli dobrze zrozumiałam, to można ją tylko obejść i nie można zajrzeć do wnętrza świątyni ?
A kiedy jest przypływ to dojście do niej jest niemożliwe ?
Nie byłam na Bali i pierwszy raz średzę relację i już zaczynasz mnie przekonywać,że należy tam polecieć
Przypomniało mi się jak podczas mojego pobytu na Malediwach przeszliśmy na malutką bezludną wysepkę, woda sięgała nam najwyżej do kolan,a kiedy wracaliśmy momentami prawie mnie zakrywało. Dobrze, że mąż jest dużo wyższy i ratował aparat fotograficzny.Byliśmy nieświadomi tego ,że tak może być. Dlatego zawsze mówę,że podróże kształcą
Jeszcze jedna informacja dla lubiących %. Na przylocie sprawdzane są bagaże pod kątem ilości butelek. Limit alkoholu na twarz to chyba 2 l. Mieliśmy przykład na uczestnikach naszej wycieczki, że ilość alkoholu zakupionego na lotnisku i w bagażu jest sumowana. Bagaże, w których „wysądowali” butelki miały „kokardki” i podlegały sprawdzeniu. Kto miał więcej odbierali. Na Bali alkohol jest drogi więc celnicy skrzętnie sprawdzają (w końcu muszą coś z tego mieć).
Pamiętam relację (chyba Bapi z Bali) – opisywali, że przewieźli alkohol w pudełkach zalewając żelkowe miśki alkoholem. Miśki mocno napęczniały i zrobiła się z tego galareta i spożywali schłodzoną.
hahaha....."moje " malediwskie żelki *biggrin*
Nam na Bali bagazy nie sprawdzali-może do wycieczek bardziej rygorystycznie podchodzą.Oj sporo tego mielismy no i jeszcze alkohol zakupiony na wolnocłówce.
Nietoperzy w Monkey Forest tez nie widzialam podobnie jak Nelcia ale miejsce to bardzo mi się podobało i jesli wrócimy na Bali to mimo wszystko jeszcze raz tutaj zawitamy.
Tanah Lot piekna...my bylismy tam wieczorkiem i był odpływ-widoki tez były spektakularne ale te tłumy ludzi w sezonie to jakis kodszmar.U Was widać,ze jest ich z 1000 razy mniej.
Tak, na Bali często w świątyniach (nie zawsze są to budynki zamknięte, często place ogrodzone murem tak do pasa max do ramion) turyści nie mogą wchodzić do środka, ale zajrzeć można. Nie są to świątynie typu takiego jakie znamy, że można podziwiać zdobienia, architekturę i wnętrza więc to nie jest żaden problem
Kiedy jest przypływ to wejście chyba niemożliwe, ale to z reguły utrzymuje się kilka godzin. My na plaży przy hotelu twierdziłyśmy że przypływy i odpływy są tak małe, że nic nie widać, a przy bojach czasem woda była wysoko ponad nasze głowy..... a czasem ledwo do kolan. Akurat takie ukształtowanie terenu, że nie było tego aż tak widać, w innych miejscach mokry piasek ciągnął się z kilkanaście, może więcej metrów.
Żelku - sanktuariów z małpami podobno jest 4 czy 5, może byliście w innym, gdzie tych nietoperzy nie ma? Nas te panie specjalnie tam zaprowadziły, bo trzeba było odejść kawałek od "miejsca karmienia małp" aby je zobaczyć
Basiu...jak się dokładnie poprzyglądałam zdjęciom to faktycznie bylismy gdzie indziej...tam taki busz wręcz był -ale pewnie tez tam zawitaliście i będzie o tym pozniej.
Nie, to był nasz jedyny kontakt tak bliski z małpkami
Stuu, ale to nie problem, cofnimy się do świątyni z pocżątku dnia
na samym dole widać murek, za którym chodziło się dookoła świątyni, plac widoczny na zdjęciu był już tylko dla wierzących. To nie tak, że nie można się zbliżyć na kilometr i chowają wszystko przed turystami
Ostatnim punktem pierwszego dnia zwiedzania była Świątynia Tanah Lot. Jest to bardzo znane miejsce, jako że idealnie nadaje sie do oglądania zachodów słońca, które zachodzi za budowlą, która czasem jest na wyspie, czasem na plaży.
Wszystko zależy od tego, czy jest przypływ, czy odpływ. My trafiliśmy na moment, kiedy prawie że suchą stopą dało się do niej dość. Nie było nam to potrzebne, bo turyści i tak nie mogą jej zwiedzać, tylko wyznawcy hinduizmu.
Ja znałam tą świątynię z Agenta, gdzie zawodnicy mieli za zadanie ustawić ruch tak, aby na ich zdjęciu obejmującym świątynie i plażę przy niej nie było absolutnie nikogo innego niż tylko uczestnicy. Jest tam naprawdę sporo turystów i nie było to wcale łatwe zadanie.
Autobus zatrzymał się kawałek od świątyni i trzeba było przejść przez bazar - dość częste rozwiązanie na Bali, ale tak naprawdę był to jeden z lepszych bazarów, które odwiedziliśmy, choć doszliśmy do wniosku, że każdy z nich specjalizował się w sprzedaży czegoś innego. Bo choć sporo rzeczy na sprzedaż się powtarzało, to nie wszędzie było to samo.
brama prowadząca do świątyni
Po zdjęciach poszłyśmy na klif coś zjeść, tam też trzeba było dojść pomiędzy straganikami
Z restauracji widoki były naprawdę wspaniałe, choć widok trochę pod światło, aby zdjęcia wyszły naprawdę niesamowite
taki obiad+ dwa świeże soki kosztował nas 130k idr, była to cena przyzwoita (w porównaniu do innych posiłków) - dla porównania ok 137k to 10 dolców
Po posiłku poszliśmy się przejść wzdłuż klifu, nie mieliśmy zbyt dużo czasu do zbiórki pod autobusem, a jeszcze trzeba bazar zaliczyć!
Po udanych zakupach (2 torebki, drzewo życia do powieszenia na ścianę, magnesy i spinki do włosów z kwiatem frangipani) wracamy do autobusu
Swiątynia bardzo ciekawie jest położona
Jeśli miejsce Wam się podoba to pokażę jeszcze kilka zdjęć.
Widać, że miejsce to odwiedza wiele osób.
Po prawo, na drzewie biało-czarne szarfy symbolizujące w balijskiej wierze przeciwieństwa: dobro i zło.
U góry, po lewo na klifie knajpki, w jednej z nich jadłyśmy.
I widok w dół z knajpki (wliczony w cenę)
I dalej...
I Barong w innym wydaniu...
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Bardzo mi się podobają Twoje zdjęcia, jeżeli dobrze zrozumiałam, to można ją tylko obejść i nie można zajrzeć do wnętrza świątyni ?
A kiedy jest przypływ to dojście do niej jest niemożliwe ?
Nie byłam na Bali i pierwszy raz średzę relację i już zaczynasz mnie przekonywać,że należy tam polecieć
Przypomniało mi się jak podczas mojego pobytu na Malediwach przeszliśmy na malutką bezludną wysepkę, woda sięgała nam najwyżej do kolan,a kiedy wracaliśmy momentami prawie mnie zakrywało. Dobrze, że mąż jest dużo wyższy i ratował aparat fotograficzny.Byliśmy nieświadomi tego ,że tak może być. Dlatego zawsze mówę,że podróże kształcą
to są te wysepki, już po przypływie
Przyszłość to marzenia, przeszłośc to wspomnienia
hahaha....."moje " malediwskie żelki *biggrin*
Nam na Bali bagazy nie sprawdzali-może do wycieczek bardziej rygorystycznie podchodzą.Oj sporo tego mielismy no i jeszcze alkohol zakupiony na wolnocłówce.
Nietoperzy w Monkey Forest tez nie widzialam podobnie jak Nelcia ale miejsce to bardzo mi się podobało i jesli wrócimy na Bali to mimo wszystko jeszcze raz tutaj zawitamy.
Tanah Lot piekna...my bylismy tam wieczorkiem i był odpływ-widoki tez były spektakularne ale te tłumy ludzi w sezonie to jakis kodszmar.U Was widać,ze jest ich z 1000 razy mniej.
Czekam na ciąg dalszy
Tak, na Bali często w świątyniach (nie zawsze są to budynki zamknięte, często place ogrodzone murem tak do pasa max do ramion) turyści nie mogą wchodzić do środka, ale zajrzeć można. Nie są to świątynie typu takiego jakie znamy, że można podziwiać zdobienia, architekturę i wnętrza więc to nie jest żaden problem
Kiedy jest przypływ to wejście chyba niemożliwe, ale to z reguły utrzymuje się kilka godzin. My na plaży przy hotelu twierdziłyśmy że przypływy i odpływy są tak małe, że nic nie widać, a przy bojach czasem woda była wysoko ponad nasze głowy..... a czasem ledwo do kolan. Akurat takie ukształtowanie terenu, że nie było tego aż tak widać, w innych miejscach mokry piasek ciągnął się z kilkanaście, może więcej metrów.
Żelku - sanktuariów z małpami podobno jest 4 czy 5, może byliście w innym, gdzie tych nietoperzy nie ma? Nas te panie specjalnie tam zaprowadziły, bo trzeba było odejść kawałek od "miejsca karmienia małp" aby je zobaczyć
Basiu...jak się dokładnie poprzyglądałam zdjęciom to faktycznie bylismy gdzie indziej...tam taki busz wręcz był -ale pewnie tez tam zawitaliście i będzie o tym pozniej.
...oglądam i podziwiam : )
szkoda,że nie mozna wchodzic do wnętrza świątyń...
...w Thaj czy na Srilance nie ma takich obostrzeń !!!
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Nie, to był nasz jedyny kontakt tak bliski z małpkami
Stuu, ale to nie problem, cofnimy się do świątyni z pocżątku dnia
na samym dole widać murek, za którym chodziło się dookoła świątyni, plac widoczny na zdjęciu był już tylko dla wierzących. To nie tak, że nie można się zbliżyć na kilometr i chowają wszystko przed turystami
Następnego dnia wyruszamy w trasę o godzinie 8.15. Plan jest taki:
No to w drogę. Widoki z okien autobusu.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!