Na Bali kurczak jest najbardziej popularnym mięsem.
Głównie dlatego, że kurczaki łatwo hodować, nie potrzeba wielkich pól, czy obór. A co najśmieszniejsze - nawet najmniejsze części kurczaka posiadają kości. SERIO!
Ponieważ kurczaki zostały wywołane do tablicy i Basia napisała o kościach, to może wyjaśnię o co chodziło Basi. W hotelu w Kucie i tym na pobycie, jak to w tej części świata na śniadanie były zawsze dania obiadowe w tym średnio co drugi dzień mięso z kurczaka w różnych postaciach – ale zawsze z kościami – tak naprawdę więcej kości niż mięsa Nie wiem czy to jakiś Balijski zwyczaj? Kurczaki jakieś małe?
Raz w restauracji zamówiłyśmy danie nie do końca wiedząc co. Weszłyśmy do knajpki bo w rozpisce były pierożki , druga zamówioną potrawą okazały się udka chyba kurczaka (z kością) . Chyba – bo malutkie porcja to było chyba z osiem albo więcej do tego sosy ostre. Jak już pisałam Basia omija coś co ma kości i ości – ale udka były smaczne – dobrze przyprawione i spałaszowałyśmy. Natomiast do hotelowych kurczaków z kościami się uprzedziłyśmy i nie brałyśmy.
Jako przedostatni punkt tego dnia była wizyta w świątyni Pura Besakih, jedna z najważniejszych świątyni na Bali, świątynia Matka. Jest usytuowana na zboczu wulkanu Agung. Jak w każdym przypadku naszych wizyt w okolicach wulkanu, pogoda nie była zbyt dobra, ale to nie było szczególnie uciążliwe w tym momencie.
Aby dojść do świątyni, od parkingów do samej świątyni jest ponad 1km. Jednak kupując bilet wstępu, mamy zapewniony transport - lokalsi podwożą nas na motorach.
Przejażdżka trwała dosłownie 2 minuty, ale wchodzenie pod górę zawsze potrafi dać się we znaki.
Sama świątynia powstała już w VIII wieku, a obecnie składa się z kilkudziesięciu (czy nawet 200 ) mniejszych świątyń połączonych schodami i tarasami. Oczywiście, jest mnóstwo bram, kadzidełek i mniejszych świątyń. My mieliśmy okazję widzieć sporą grupę miejscowych, którzy wracali właśnie z jakiegoś obrzędu. Przed wejściem jeszcze było trochę straganów, a także kilkunastoletnie dziewczynki sprzedające pocztówki (2 szt za 10k). Przewodniczka nas zapewniła, że dzieci w ten sposób sobie dorabiają, a normalnie chodzą do szkoły (bardzo prawdopodobne, bo szkoła kończy się dość wcześnie, a my byliśmy gdzieś koło 15? Na pewno po obiedzie).
A propos jedzenia i kurczaków.. niestety i ja kości nie przyswajałam i po paru próbach praktycznie zrezygnowałam z niejadalnego dla mnie mięsa
Nie był to jednak żaden problem, bo wybór dań niemięsnych był duży i smakowało mi o niebo lepiej. Pod warunkiem jednak,że nie było ..kolendry, bo jej też nie lubię he he
Huśtaweczka fajna, ale nie wiem, czy bym się odważyła. W Gwatemali jechałam przez dżungle na tyrolce i chyba mi wystarczy takich wrażeń. Mam lęk wysokości, a jeszcze przede mną jechał chłopak, który cały sie telepał ze strachu więc mi tez się na początku udzieliło. Potem już na niego nie zwracałam uwagi i jakoś dałam radę, ale chyba nie przepadam za takimi rozrywkami.
Za to super miejscóweczka na lunch, no i te gniazdka.
Nelciu, a ja kolendrę uwielbiam. Nawet posiałam na działce w zeszłym roku, teraz też już nasionka czekają na wysianie. Moja rodzinka również lubi więc guacamole, albo jakieś azjatyckie zupki z kolendrą mają u mnie powodzenie.
Zespół świątyń jest naprawdę wart zobaczenia. Usytuowany na zboczu powoduje, że pokonać trzeba wiele schodów, ale widoki są tego warte. Pogoda troche skiepściła zdjęcia. Temperatura była trochę niższa, nie było upału, a nawet chłodnawo, jak na tę część świata.
To dodam jeszcze parę ujęć.
I wracamy na parking do autobusu już na piechotę. Po drodze liczne stragany i sklepiki.
Teraz jedziemy do restauracji na obiad. Na wejściu oczywiście smoki i ołtarz .
Obiadek (szwedzki stół) potrawy i wybór ok. Na tarasie z widokiem na pola ryżowe, Poniżej oryginalna dekoracja przy toalecie.
Ale sami zobaczcie jakie widoki .
Było o też ptasie gniazdo.
Gdy wysyłałyśmy na bieżąco zdjęcia padały pytania – co tam robiłyście? Odpowiedź:
- wysiadywałyśmy kurczaki na obiad.
Jeszcze otoczenie.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Kurczaki na obiad ? heee, smaczne były ?
piękne pstryki widoki na pola wymiatają
Zgadzam sie z Wiktorem, pola ryżowe wyglądaja super
Cały czas jestem z tobą w podrózy
Przyszłość to marzenia, przeszłośc to wspomnienia
Bardzo przyjemne miejsce na obiad ale najbardziej przypadła mi do gustu huśtawka
Na Bali kurczak jest najbardziej popularnym mięsem.
Głównie dlatego, że kurczaki łatwo hodować, nie potrzeba wielkich pól, czy obór. A co najśmieszniejsze - nawet najmniejsze części kurczaka posiadają kości. SERIO!
Ponieważ kurczaki zostały wywołane do tablicy i Basia napisała o kościach, to może wyjaśnię o co chodziło Basi. W hotelu w Kucie i tym na pobycie, jak to w tej części świata na śniadanie były zawsze dania obiadowe w tym średnio co drugi dzień mięso z kurczaka w różnych postaciach – ale zawsze z kościami – tak naprawdę więcej kości niż mięsa Nie wiem czy to jakiś Balijski zwyczaj? Kurczaki jakieś małe?
Raz w restauracji zamówiłyśmy danie nie do końca wiedząc co. Weszłyśmy do knajpki bo w rozpisce były pierożki , druga zamówioną potrawą okazały się udka chyba kurczaka (z kością) . Chyba – bo malutkie porcja to było chyba z osiem albo więcej do tego sosy ostre. Jak już pisałam Basia omija coś co ma kości i ości – ale udka były smaczne – dobrze przyprawione i spałaszowałyśmy. Natomiast do hotelowych kurczaków z kościami się uprzedziłyśmy i nie brałyśmy.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Jako przedostatni punkt tego dnia była wizyta w świątyni Pura Besakih, jedna z najważniejszych świątyni na Bali, świątynia Matka. Jest usytuowana na zboczu wulkanu Agung. Jak w każdym przypadku naszych wizyt w okolicach wulkanu, pogoda nie była zbyt dobra, ale to nie było szczególnie uciążliwe w tym momencie.
Aby dojść do świątyni, od parkingów do samej świątyni jest ponad 1km. Jednak kupując bilet wstępu, mamy zapewniony transport - lokalsi podwożą nas na motorach.
Przejażdżka trwała dosłownie 2 minuty, ale wchodzenie pod górę zawsze potrafi dać się we znaki.
Sama świątynia powstała już w VIII wieku, a obecnie składa się z kilkudziesięciu (czy nawet 200 ) mniejszych świątyń połączonych schodami i tarasami. Oczywiście, jest mnóstwo bram, kadzidełek i mniejszych świątyń. My mieliśmy okazję widzieć sporą grupę miejscowych, którzy wracali właśnie z jakiegoś obrzędu. Przed wejściem jeszcze było trochę straganów, a także kilkunastoletnie dziewczynki sprzedające pocztówki (2 szt za 10k). Przewodniczka nas zapewniła, że dzieci w ten sposób sobie dorabiają, a normalnie chodzą do szkoły (bardzo prawdopodobne, bo szkoła kończy się dość wcześnie, a my byliśmy gdzieś koło 15? Na pewno po obiedzie).
A propos jedzenia i kurczaków.. niestety i ja kości nie przyswajałam i po paru próbach praktycznie zrezygnowałam z niejadalnego dla mnie mięsa
Nie był to jednak żaden problem, bo wybór dań niemięsnych był duży i smakowało mi o niebo lepiej. Pod warunkiem jednak,że nie było ..kolendry, bo jej też nie lubię he he
No trip no life
Huśtaweczka fajna, ale nie wiem, czy bym się odważyła. W Gwatemali jechałam przez dżungle na tyrolce i chyba mi wystarczy takich wrażeń. Mam lęk wysokości, a jeszcze przede mną jechał chłopak, który cały sie telepał ze strachu więc mi tez się na początku udzieliło. Potem już na niego nie zwracałam uwagi i jakoś dałam radę, ale chyba nie przepadam za takimi rozrywkami.
Za to super miejscóweczka na lunch, no i te gniazdka.
Nelciu, a ja kolendrę uwielbiam. Nawet posiałam na działce w zeszłym roku, teraz też już nasionka czekają na wysianie. Moja rodzinka również lubi więc guacamole, albo jakieś azjatyckie zupki z kolendrą mają u mnie powodzenie.
Zespół świątyń jest naprawdę wart zobaczenia. Usytuowany na zboczu powoduje, że pokonać trzeba wiele schodów, ale widoki są tego warte. Pogoda troche skiepściła zdjęcia. Temperatura była trochę niższa, nie było upału, a nawet chłodnawo, jak na tę część świata.
To dodam jeszcze parę ujęć.
I wracamy na parking do autobusu już na piechotę. Po drodze liczne stragany i sklepiki.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!