Pedra de Lume to mała wioska 5 km od Espargos. To tu kiedyś była prężnie działająca firma eksportująca sól.
W kraterze wygasłego wulkanu rozciąga się niezwykła salina – uważana przez wielu naukowców za geologiczny skarb na skalę światową. To tutaj ciągną się hektary naturalnych zasobów soli (stąd i nazwa wyspy) tworzących złudne wrażenie wielkiego pola lodowego.Dostać się do nich można przez wydrążony w 1804 roku tunel. Wkraczając do wnętrza krateru, ukazują się nam geometryczne, pooddzielane kamiennymi murkami słone jeziora.W roku 1985 zaprzestano eksploatacji salin i teraz pozyskana ilość surowca nie jest wystarczająca nawet dla samych mieszkańców wyspy.Chętni mogą także skorzystać z kąpieli w solance.
My oczywiście jesteśmy chętni. Kąpiel była bardzo przyjemna i śmiechu było co niemiara. Czuliśmy się jak niezatapialne boje ( zdjęcia z kąpieli nie nadają się do zamieszczenia).
Uwaga dla osób tam jadących - warto mieć buty do wody - na dnie są bardzo ostre kamienie.
W Palmeirze mamy lunch. Restaurację prowadzi bardzo sympatyczna rodzina.
Zjadamy rybę i mamy okazję skosztować prawdziwej specjalności kuchni Wysp Zielonego Przylądka - cachupy- takie danie jednogarnkowe przygotowywana w dwóch wersjach: cachupa biedaka (gotowana kukurydza, fasola, zioła, maniok i ziemniaki) i cachupa bogacza (to samo, ale z kurczakiem lubi nnymi rodzajami mięsa). Jedliśmy też deser z serem kozim ale nazwy nie pamiętam.
Ryba, którą jedliście to red garoupa - czerwona ryba w czarne kropki, popularna na WZP.
Na deser jedliście ser kozi z dżemem/konfiturą z papai. To miejscowy specjał - mnie sam dżem (przywiozłam sobie kilka słoików ) jak i połaczenie z serem kozim bardzo smakowało. Cachupe też jadłam (w wersji biednej i bogatej) ale nie zawsze mi smakowała.
Śledzę Twoją relację uważnie i widzę, że mimo upływu lat na Sal niewiele się zmieniło ale zazdroszczę podglądania żółwi na plaży. W czasie mojego pobytu żółwie się nie wykluwały z jaj
Mabro dziękuję za informację. Rybka była bardzo smaczna, ser również. My żółwi wukluwających się z jaj też nie widzieliśmy. Zabrakło paru dni. Widzieliśmy żółwice składające jajka.W tym ogrodzonym na palaży miejscu, do którgo były przenoszone jaja od kilku dni spał pan . Czuwał i w razie wyklucia się żółwików miał je przenosić na drugą stronę wyspy, gdzie jest bardziej spokojnie, nie ma hoteli i dokąd w przyszłości żółwice mogą wrócić i założyć gniazda.
Nelciu to już koniec naszej wycieczki.
Ostatnim punktem była oaza zieleni. Ogród nieduży, blisko Santa Maria. Założyła go i prowadzi Włoszka. W weekendy przychodzą tu mieszkańcy Sal by odpocząć wśród zieleni. Są też zwierzęta min. sporo ptaków, osiołek, kameleon
Ciekawa gra, którą kupili nasi znajomi.
Przejechaliśmy jeszcze przez bardzo ubogą dzielnicę Espargos, ale zdjęć nie mam.
Udajemy się do salin w Pedra da Lume.
Widziane obrazy po drodze do salin.
Pedra de Lume to mała wioska 5 km od Espargos. To tu kiedyś była prężnie działająca firma eksportująca sól.
W kraterze wygasłego wulkanu rozciąga się niezwykła salina – uważana przez wielu naukowców za geologiczny skarb na skalę światową. To tutaj ciągną się hektary naturalnych zasobów soli (stąd i nazwa wyspy) tworzących złudne wrażenie wielkiego pola lodowego.Dostać się do nich można przez wydrążony w 1804 roku tunel. Wkraczając do wnętrza krateru, ukazują się nam geometryczne, pooddzielane kamiennymi murkami słone jeziora.W roku 1985 zaprzestano eksploatacji salin i teraz pozyskana ilość surowca nie jest wystarczająca nawet dla samych mieszkańców wyspy.Chętni mogą także skorzystać z kąpieli w solance.
My oczywiście jesteśmy chętni. Kąpiel była bardzo przyjemna i śmiechu było co niemiara. Czuliśmy się jak niezatapialne boje ( zdjęcia z kąpieli nie nadają się do zamieszczenia).
Uwaga dla osób tam jadących - warto mieć buty do wody - na dnie są bardzo ostre kamienie.
Ryba, którą jedliście to red garoupa - czerwona ryba w czarne kropki, popularna na WZP.
Na deser jedliście ser kozi z dżemem/konfiturą z papai. To miejscowy specjał - mnie sam dżem (przywiozłam sobie kilka słoików ) jak i połaczenie z serem kozim bardzo smakowało. Cachupe też jadłam (w wersji biednej i bogatej) ale nie zawsze mi smakowała.
Śledzę Twoją relację uważnie i widzę, że mimo upływu lat na Sal niewiele się zmieniło ale zazdroszczę podglądania żółwi na plaży. W czasie mojego pobytu żółwie się nie wykluwały z jaj
Super świetna wyspa i do poleżenia i do wycieczek.
Ryba faktycznie ma kropki , widać to nawet na talerzu
hahaha....dobrze kojarzysz
Mrówka,co nam jeszcze pokażesz na wyspie ?
No trip no life
Mabro dziękuję za informację. Rybka była bardzo smaczna, ser również. My żółwi wukluwających się z jaj też nie widzieliśmy. Zabrakło paru dni. Widzieliśmy żółwice składające jajka.W tym ogrodzonym na palaży miejscu, do którgo były przenoszone jaja od kilku dni spał pan . Czuwał i w razie wyklucia się żółwików miał je przenosić na drugą stronę wyspy, gdzie jest bardziej spokojnie, nie ma hoteli i dokąd w przyszłości żółwice mogą wrócić i założyć gniazda.
Nelciu to już koniec naszej wycieczki.
Ostatnim punktem była oaza zieleni. Ogród nieduży, blisko Santa Maria. Założyła go i prowadzi Włoszka. W weekendy przychodzą tu mieszkańcy Sal by odpocząć wśród zieleni. Są też zwierzęta min. sporo ptaków, osiołek, kameleon