Wracamy na ląd znów płynąc przez Jezioro Skarbów, na farmę Boca de Guama gdzie mamy czas na pooglądanie zwierzyny, a ta zwierzyna to poza iguanami, żółwikami i rzadkimi hutjami- to oczywiście słynne kubańskie rombifery, czyli krokodyle z charakterystycznymi „rogami” za oczami. Hoduje się je tu na dość dużą skalę, i to nawet aż tak, że kulinarną specjalnością tej prowincji jest mięso tegoż krokodyla serwowane w przeróżnych wariantach. Skusiłam się i ja… choć po opisach kolezanki z innego portalu, z jej kubańskiej wyprawy – było to pewnym ryzykiem bo spodziewałam się również twardych, wiórowatych włókien…. a dostałam poezję na talerzu!
Farma Krokodyli - Boca de Guama
jak na takie miejsce przystało - trocheę kiczu być musi
najpierw iguany, żółwiki, hutje i krokodylowe przedszkolaki
żółwiki występowały tam dość licznie - nie wiem tylko czy czasem nie trzymają ich tam jako pokarm dla rombiferów, ponoć są największym przysmakiem tutejszych krokodyli, biedactwa....
Jutja ( wymawiać należy : hutja) to taki trochę dziwny i zarazem śmieszny zwierzak ; ja spotkałam to tutaj po raz pierwszy (bo i pierwszy raz byłam w tej części świata) ; są to największe gryzonie jakie żyją na Kubie. Kiedyś masowo na nie polowano na Kubie a ich mieso było popularnym przysmakiem mieszkańców, jednak od ok 50 lat nie wolno ich już zabijać bez specjalnego pozwolenia. Podobno mięso jutii było pierwszym mięsem, jakie skosztował Kolumb po przybyciu do Nowego Świata
Przedszkole dla malutkich rombiferków; faktycznie te tutaj to prawdziwe maleństwa....
te nieco większe muszą niestety pracować ku uciesze niezbyt rozgarniętych turystów ( ja wiem i rozumiem, że to przecież hodowla... wiem, że na Kubie jada się mięso krokodyli (sama jadłam), ale tutaj chętnych na fotkę z takim średniaczkiem na ramieniu czy na szyi jak „szaliczek” nie brakuje... ludzie w ten sposób męczą te biedaki tylko dla próżnej "fotki".... szkoda stworka… choć wiadomo, że jego żywot zostanie podzielony między kotlet na talerzu a damskie buciki czy torebeczkę…
palma, którą przewalił Huragan Irma; ale żyje i rośnie dalej.... tyle, że na nieco innym poziomie
Tutaj jest już zagroda dla dorosłych osobników - rombifer - to endemiczny gatunek kubańskiego krokodyla ; są znane z szybkości i agresji w świecie wszystkich krokodylowatych i aligatorowatych
może tak szczerzyć paszczę bez najmniejszego ruchu godzinami... wygląda jak sztuczny, jak jakaś wypchana makieta, ale to tylko pozory; dostają mięcho zawieszone na wędkach i wtedy ruch jest jak śmig w jednym ułamku jednej milisekundy!
rombifery mają charakterystyczne "rogi" za oczami; takie kostne wypustki co je charakteryzuje wśród innych gatunków
Byłam w drugiej połowie czerwca. Padało tylko w tym dniu gdy były takie fajne krajobrazy.
Basiu, jeden dzień niepogody to nie tragedia , idzie przeżyć i przy okazji można się troszku schłodzić, a chłodzik tam jest bardzo pożądanym zjawiskiem
Knajpka, w której skosztowaliśmy krokodyle mięsko...
w tej okolicy w zasadzie wszystkie knajpy serwują głównie tą specjalność
Naprawdę, tutejsza knajpa spisała się na medal, bowiem zaserwowała nam coś wspaniałego - mięsko krokodyla było mięciutkie, rozpływające się w ustach i dobrze przyprawione, po prostu pyszne! trudno określić smak… zdecydowanie bardziej wyraziste jak kurczak czy indyk, niezwykle delikatne i bez posmaku ryby (mnie najbardziej kojarzył się ten smak z duszoną cielęciną ostrzej przyprawioną) ; wszystkim bardzo to smakowało (powiem nawet, że było to coś najsmaczniejszego co jadłam na Kubie, (no… może na równi z inną poezją: langustą w Trynidadzie, ale o tym później… ) no i nikt po tym nie chorował ani nie miał żadnych sensacji żołądkowo-jelitowych
Kilka fotek z tutejszego hotelu ; tym razem po drugiej stronie wyspy nad morzem karaibskim
Hotel "Faro Luna" Gran Caribo Grupo Hotelero
a tak wygladają plaże (pewnie nie wszystkie, ale większość) po stronie morza karaibskiego: raczej kamieniste, bądź wręcz klifowe
ale po drugiej stronie zatoczki była niewielka i piaszczysta (tuz przed zachodem słońca)
Przyroda na Kubie... ech...ach... jest niesłychanie bujna, wręcz bezczelna – jak to w tropikach – panoszy się wokół, rośnie jak chce i gdzie chce i czasami trudno ją okiełznać i nie inaczej jest tutaj… czyli bujnie, zielono, kwieciście i soczyście; widzieliśmy tu wiele pięknych ukwieconych miejsc, podziwialiśmy szybujące nad głowami sępniki, których fruwa tu wszędzie istne zatrzęsienie, zachwycałam się tu co krok barwnymi, egzotycznymi kwiatami, nieznanymi mi zupełnie krzewami, jakimiś wspaniale kwitnącymi drzewami, ech…chwilo trwaj….
wspaniałe drzewo, kwitnące "żywym ogniem" - fachowo spatodea dzwonkowata a potocznie: afrykański tulipan - piękne drzewo, o kwiatach wielkich jak talerze które możecie podziwiać znacznie bliżej niż na dalekiej Kubie, bowiem dość bujnie porasta Maderę (kwitnie tam zimą: listopad- marzec)
kolejne, wspaniale kwitnące drzewo gdzies na Kubie... , wielkie, ogromniaste... kolejny żywy ogień, ale nie mam bladego pojęcia co to dokładnie jest?
"oliwki" na palmie?
wiem od fachowca-biologa, że jest to Arekowiec - a właściwie po prostu areka, której owocki to istny skarb! zawierają dający w czapę alkaloid, garbniki do barwienia tkanin i coś przeciw robakom
jeszcze jakieś drzewiaste cudo, którego tez nie umiem zidentyfikować
Ja was bardzo przepraszam za to przynudzanie o kwiotkach, drzewach i innym zielsku, ale ja poza Podrózami - jestem straszna ogrodomaniaczka! Kocham miłością absolutną! wprost Uwielbiam takie rzeczy.... może i tu wśród Was znajdzie się jakiś ogrodowy szajbus? ; przy czym ja poza poznawaniem róznych roślinek po świecie, grzebię się w ziemi we własnym ogrodzie od lat...
Cienfuegos to kolejne urocze miasteczko o kolonialnym klimacie położone nad zatoką Jagua - które mamy w programie naszego zwiedzania; miasteczko przeurocze i słusznie wpisane na listę Unesco, zwane tu „Kubańskim Paryżem” ; założone zostało przez Francuzów dopiero w 1819 r., więc wcale nie tak bardzo dawno…; swego czasu miasto rozrosło się do rangi sporego portu, ale słynęło głównie jako ośrodek handlu cukrem; to chyba jedyne miasto na Kubie które może poszczycić się największą ilością zabytków architektury neoklasycystycznej.
Cukrowe potęgi kiedyś kwitły w siłę na Kubie a plantacji trzciny było tyle, że nie miał przy nich kto pracować, więc zaczęto zwozić niewolników z Afryki, później jednak świat, a głównie Europa nauczyła się pozyskiwać cukier z buraków cukrowych a wojny kubańskie w 2 poł XIX wieku a później kryzys ekonomiczny w latach 60 XX w; spowodowały upadek trzcinowej potęgi Kuby; dziś już nie ma tylu plantacji i nie uprawia się już trzciny na taką skalę jak kiedyś; te które jeszcze są wykorzystuje się do produkcji rumu a smutną rzeczywistością jest, że w Królestwie Cukru brakuje cukru, taki paradoks…. oczywiście turysta tego nie odczuwa, bo wszędzie w hotelach i restauracjach cukru mu nie zabraknie, ale w codziennym szarym życiu Kubańczycy kupują reglamentowany cukier na kartki.
klimatyczne Cienfuegos - przechadzka po mieście
W kraju gdzie rum leje się strumieniami - takie terapie nie są niczym dziwnym...
"Ja was bardzo przepraszam za to przynudzanie o kwiotkach, drzewach i innym zielsku, ale ja poza Podrózami - jestem straszna ogrodomaniaczka! Kocham miłością absolutną! wprost Uwielbiam takie rzeczy.... może i tu wśród Was znajdzie się jakiś ogrodowy szajbus? ; przy czym ja poza poznawaniem róznych roślinek po świecie, grzebię się w ziemi we własnym ogrodzie od lat...
—
Piea"
Już Ci pisałam- witaj w klubie i wiem,że Nelcia też tak ma
Byłam w tych samych miejscach, które dziś opisujesz ale mnie pogoda nie dopisała także chętnie poogladam w słoneczku.
basia35
brak pogody na Kubie? - to naprawdę jakiś pech...., a w jakim terminie bylaś?
Piea
Wracamy na ląd znów płynąc przez Jezioro Skarbów, na farmę Boca de Guama gdzie mamy czas na pooglądanie zwierzyny, a ta zwierzyna to poza iguanami, żółwikami i rzadkimi hutjami- to oczywiście słynne kubańskie rombifery, czyli krokodyle z charakterystycznymi „rogami” za oczami. Hoduje się je tu na dość dużą skalę, i to nawet aż tak, że kulinarną specjalnością tej prowincji jest mięso tegoż krokodyla serwowane w przeróżnych wariantach. Skusiłam się i ja… choć po opisach kolezanki z innego portalu, z jej kubańskiej wyprawy – było to pewnym ryzykiem bo spodziewałam się również twardych, wiórowatych włókien…. a dostałam poezję na talerzu!
Farma Krokodyli - Boca de Guama
jak na takie miejsce przystało - trocheę kiczu być musi
najpierw iguany, żółwiki, hutje i krokodylowe przedszkolaki
żółwiki występowały tam dość licznie - nie wiem tylko czy czasem nie trzymają ich tam jako pokarm dla rombiferów, ponoć są największym przysmakiem tutejszych krokodyli, biedactwa....
Jutja ( wymawiać należy : hutja) to taki trochę dziwny i zarazem śmieszny zwierzak ; ja spotkałam to tutaj po raz pierwszy (bo i pierwszy raz byłam w tej części świata) ; są to największe gryzonie jakie żyją na Kubie. Kiedyś masowo na nie polowano na Kubie a ich mieso było popularnym przysmakiem mieszkańców, jednak od ok 50 lat nie wolno ich już zabijać bez specjalnego pozwolenia. Podobno mięso jutii było pierwszym mięsem, jakie skosztował Kolumb po przybyciu do Nowego Świata
Przedszkole dla malutkich rombiferków; faktycznie te tutaj to prawdziwe maleństwa....
te nieco większe muszą niestety pracować ku uciesze niezbyt rozgarniętych turystów ( ja wiem i rozumiem, że to przecież hodowla... wiem, że na Kubie jada się mięso krokodyli (sama jadłam), ale tutaj chętnych na fotkę z takim średniaczkiem na ramieniu czy na szyi jak „szaliczek” nie brakuje... ludzie w ten sposób męczą te biedaki tylko dla próżnej "fotki".... szkoda stworka… choć wiadomo, że jego żywot zostanie podzielony między kotlet na talerzu a damskie buciki czy torebeczkę…
palma, którą przewalił Huragan Irma; ale żyje i rośnie dalej.... tyle, że na nieco innym poziomie
Tutaj jest już zagroda dla dorosłych osobników - rombifer - to endemiczny gatunek kubańskiego krokodyla ; są znane z szybkości i agresji w świecie wszystkich krokodylowatych i aligatorowatych
może tak szczerzyć paszczę bez najmniejszego ruchu godzinami... wygląda jak sztuczny, jak jakaś wypchana makieta, ale to tylko pozory; dostają mięcho zawieszone na wędkach i wtedy ruch jest jak śmig w jednym ułamku jednej milisekundy!
rombifery mają charakterystyczne "rogi" za oczami; takie kostne wypustki co je charakteryzuje wśród innych gatunków
Piea
Byłam w drugiej połowie czerwca. Padało tylko w tym dniu gdy były takie fajne krajobrazy.
basia35
Basiu, jeden dzień niepogody to nie tragedia , idzie przeżyć i przy okazji można się troszku schłodzić, a chłodzik tam jest bardzo pożądanym zjawiskiem
Piea
Knajpka, w której skosztowaliśmy krokodyle mięsko...
w tej okolicy w zasadzie wszystkie knajpy serwują głównie tą specjalność
Naprawdę, tutejsza knajpa spisała się na medal, bowiem zaserwowała nam coś wspaniałego - mięsko krokodyla było mięciutkie, rozpływające się w ustach i dobrze przyprawione, po prostu pyszne! trudno określić smak… zdecydowanie bardziej wyraziste jak kurczak czy indyk, niezwykle delikatne i bez posmaku ryby (mnie najbardziej kojarzył się ten smak z duszoną cielęciną ostrzej przyprawioną) ; wszystkim bardzo to smakowało (powiem nawet, że było to coś najsmaczniejszego co jadłam na Kubie, (no… może na równi z inną poezją: langustą w Trynidadzie, ale o tym później… ) no i nikt po tym nie chorował ani nie miał żadnych sensacji żołądkowo-jelitowych
Kilka fotek z tutejszego hotelu ; tym razem po drugiej stronie wyspy nad morzem karaibskim
Hotel "Faro Luna" Gran Caribo Grupo Hotelero
a tak wygladają plaże (pewnie nie wszystkie, ale większość) po stronie morza karaibskiego: raczej kamieniste, bądź wręcz klifowe
ale po drugiej stronie zatoczki była niewielka i piaszczysta (tuz przed zachodem słońca)
Piea
no to jeszcze troszkę zieloności ....
Przyroda na Kubie... ech...ach... jest niesłychanie bujna, wręcz bezczelna – jak to w tropikach – panoszy się wokół, rośnie jak chce i gdzie chce i czasami trudno ją okiełznać i nie inaczej jest tutaj… czyli bujnie, zielono, kwieciście i soczyście; widzieliśmy tu wiele pięknych ukwieconych miejsc, podziwialiśmy szybujące nad głowami sępniki, których fruwa tu wszędzie istne zatrzęsienie, zachwycałam się tu co krok barwnymi, egzotycznymi kwiatami, nieznanymi mi zupełnie krzewami, jakimiś wspaniale kwitnącymi drzewami, ech…chwilo trwaj….
wspaniałe drzewo, kwitnące "żywym ogniem" - fachowo spatodea dzwonkowata a potocznie: afrykański tulipan - piękne drzewo, o kwiatach wielkich jak talerze które możecie podziwiać znacznie bliżej niż na dalekiej Kubie, bowiem dość bujnie porasta Maderę (kwitnie tam zimą: listopad- marzec)
Piea
kolejne, wspaniale kwitnące drzewo gdzies na Kubie... , wielkie, ogromniaste... kolejny żywy ogień, ale nie mam bladego pojęcia co to dokładnie jest?
"oliwki" na palmie?
wiem od fachowca-biologa, że jest to Arekowiec - a właściwie po prostu areka, której owocki to istny skarb! zawierają dający w czapę alkaloid, garbniki do barwienia tkanin i coś przeciw robakom
jeszcze jakieś drzewiaste cudo, którego tez nie umiem zidentyfikować
Ja was bardzo przepraszam za to przynudzanie o kwiotkach, drzewach i innym zielsku, ale ja poza Podrózami - jestem straszna ogrodomaniaczka! Kocham miłością absolutną! wprost Uwielbiam takie rzeczy.... może i tu wśród Was znajdzie się jakiś ogrodowy szajbus? ; przy czym ja poza poznawaniem róznych roślinek po świecie, grzebię się w ziemi we własnym ogrodzie od lat...
Piea
Cienfuegos to kolejne urocze miasteczko o kolonialnym klimacie położone nad zatoką Jagua - które mamy w programie naszego zwiedzania; miasteczko przeurocze i słusznie wpisane na listę Unesco, zwane tu „Kubańskim Paryżem” ; założone zostało przez Francuzów dopiero w 1819 r., więc wcale nie tak bardzo dawno…; swego czasu miasto rozrosło się do rangi sporego portu, ale słynęło głównie jako ośrodek handlu cukrem; to chyba jedyne miasto na Kubie które może poszczycić się największą ilością zabytków architektury neoklasycystycznej.
Cukrowe potęgi kiedyś kwitły w siłę na Kubie a plantacji trzciny było tyle, że nie miał przy nich kto pracować, więc zaczęto zwozić niewolników z Afryki, później jednak świat, a głównie Europa nauczyła się pozyskiwać cukier z buraków cukrowych a wojny kubańskie w 2 poł XIX wieku a później kryzys ekonomiczny w latach 60 XX w; spowodowały upadek trzcinowej potęgi Kuby; dziś już nie ma tylu plantacji i nie uprawia się już trzciny na taką skalę jak kiedyś; te które jeszcze są wykorzystuje się do produkcji rumu a smutną rzeczywistością jest, że w Królestwie Cukru brakuje cukru, taki paradoks…. oczywiście turysta tego nie odczuwa, bo wszędzie w hotelach i restauracjach cukru mu nie zabraknie, ale w codziennym szarym życiu Kubańczycy kupują reglamentowany cukier na kartki.
klimatyczne Cienfuegos - przechadzka po mieście
W kraju gdzie rum leje się strumieniami - takie terapie nie są niczym dziwnym...
Piea
"Ja was bardzo przepraszam za to przynudzanie o kwiotkach, drzewach i innym zielsku, ale ja poza Podrózami - jestem straszna ogrodomaniaczka! Kocham miłością absolutną! wprost Uwielbiam takie rzeczy.... może i tu wśród Was znajdzie się jakiś ogrodowy szajbus? ; przy czym ja poza poznawaniem róznych roślinek po świecie, grzebię się w ziemi we własnym ogrodzie od lat...
—Piea"
Już Ci pisałam- witaj w klubie i wiem,że Nelcia też tak ma
Przyszłość to marzenia, przeszłośc to wspomnienia