--------------------

____________________

 

 

 



Wspominki z Wyspy Wiecznej Wiosny....

66 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
Piea
Obrazek użytkownika Piea
Offline
Ostatnio: 15 godzin 36 minut temu
Rejestracja: 19 wrz 2017

to teraz na chwilę skoczymy na Północ wyspy, ale zanim tam dotrzemy, musimy przejechac przez Przełęcz tzw Boca de Encumeada

a tam widoki .... najpierw płaskowyż; wiatr hula i wokół wszędzie wiatraki.....

ale kilka chwil i jest pięknie....

 

i za chwil już jesteśmy na Północy! 

przed nami Porto Moniz

 

patchworkowy widok na Porto Moniz

jest to tzw punkt widokowy Miraduoro de Pedra Mole

naturalne baseny lawowe , gdzie w sezonie jak woda jest ciepła kąpie sie mnóstwo luda!  Sun-smilie water  027

 

 

piekne, przeurocze północne SEIXAL 

 

 

Północna Droga Nadbrzeżna i piękny wodospad zwany Welonem Panny Młodej:

 

kalie rosną tu jak zielsko w kazym rowie  Biggrin

 

fragment starej nieczynnej drogi nadbrzeżnej; część śmiałków wjeźdża tu samochodami, choć jest tu niebezpiecznie, jednak i tak nie pojadą dalej, bo fragment tej drogi jest urwany p/ wodospad- jak widać, więc trzeba sie wycofać i to dosłownie, jazda wyłącznie do tyłu na wstecznym bo zawrócić nie ma jak i gdzie Pleasantry

 

w eukaliptusowym lesie....  przejazd na wskroś wyspy 

Piea

Piea
Obrazek użytkownika Piea
Offline
Ostatnio: 15 godzin 36 minut temu
Rejestracja: 19 wrz 2017

Chwilka przerwy w Funchal- stolicy, do której będę wracać tu jeszcze wielokrotnie... , ale odwiedzający po raz pierwszy Funchal nie mogą pominąć w swoim planie dnia gwarnego i niezwykle barwnego Mercado dos Lavradores - to rodzaj zadaszonego targu owocowo-kwiatowo-rybnego mieszczącego się w ciekawym, secesyjnym budynku z lat 30-tych XX wieku. Wnętrze Mercado tworzy rodzaj patio, gdzie sprzedawcy kwiatów, warzyw i owoców kuszą odwiedzających egzotycznymi, kolorowymi kwiatami i owocami o dziwnie brzmiących nazwach i niespotykanym wyglądzie i smaku. Madera słynie z przedziwnych krzyżówek owoców, niczym dziwnym są tu więc marakuje o smaku truskawki czy pomidora, babano-ananasy czy inne wszelkie dziwolągi

banano-anana; owoc flaszowca; kształt banana,smak ananasa z dodatkiem budyniu  Biggrin

Kolejny owoc, którego nigdy wcześniej nie widzieliśmy (nawet w obłędnie owocowej Tajlandii)  – to jest PITANGA. Owocki są malutkie, w smaku bardzo dobre, podobne troszkę do krzyżówki czereśni z pomidorkiem koktailowym; , są bardzo drogie: w zależności od miejsca od 30 euro za kg na targu, do 40 euro w sklepach;  więc tych owocków sprzedawcy już nie dają tak chętnie do popróbowania Dash 1 

anona albo anana, czyli jabłko budyniowe- bardzo smaczny owoc 

 i ta sama anona rosnąca sobie w naturze gdzieś na maderyjskim szlaku...

dalej buszujemy po kolorowym Mercado Give heart

Świeże ryby sprzedaje się tu wprost z marmurowych blatów, na których odbywają się sceny iście z horrorów!!! Ryby są tu filetowane ostrymi nożami na oczach kupujących a wszystko w iście lejącej się, krwistej scenerii na białych fartuchach sprzedawców; scenerii, która u niektórych co bardziej wrażliwych może spowodować odrażające wrażenie. Króluje tu oczywiście miejscowa specjalność- głębinowa ryba o upiornym wyglądzie - słynna espada - występująca tylko w dwóch miejscach na ziemi: na wodach wokół Madery i u wybrzeży południowych wysp Japonii; to czarna, połyskująca ryba wyglądem przypominająca węgorza, jednakże z ogromnymi, przerażającymi oczami i wielkimi ostrymi zębiskami (natura wyposażyła tę rybę w ten dziwny rodzaj urody nie bez przyczyny; ryba ta żyje w zupełnych ciemnościach na głębokości 2000 m, a wychodzi na żer na głębokość ok 800-900 m i stąd się ją poławia specjalnymi żyłkami długości 1 km!; tej ryby oczywiście nikt jeszcze nie widział żywej, bowiem zanim rybacy wyciągną ją na powierzchnię, ryba nie przeżywa ogromnej różnicy ciśnienia, które natychmiast ją zabija); tak na marginesie dodam, że jadłam espadę kilkakrotnie w różnych miejscach Madery - i jest doprawdy przepyszna! Bialutkie, delikatne mięsko, zupełnie pozbawione ości jest doprawdy rozkoszą dla podniebienia miłośników ryb. Polecam spróbować! Koniecznie!

To tyle ciekawostek na temat espady (czyt. eszpady), ale jeszcze jedna malutka uwaga! Nie należy mylić espady z estapadą - bo ta druga, to zupełnie inna specjalność Madery - to rodzaj mięsno-warzywnego szaszłyka, również bardzo smacznego, choć o podobnie brzmiącej nazwie to jednak jest to coś kompletnie nie rybnego:), i czasem taka pomyłka może spowodować nasze zdziwienie w restauracji, gdy nieopatrznie złożymy zamówienie chcąc skosztować rybę, a ku naszemu zdziwieniu dostaniemy od szefa kuchni szaszłyka! :), tak więc uważajcie na to, co zamawiacie: espadę czy estapadę (eszpada i esztapada) 

 

bacalhau - czyli suszony dorszyk

oto i ona: słynna maderyjska espada - przepyszna, głębinowa ryba,  wyglądem czy raczej kształtem przypominająca węgorza, ale jej głowa...... to juz inna bajka

 

ESPADA - to głębinowa ryba o upiornym wyglądzie - występująca tylko w dwóch miejscach na ziemi: na wodach wokół Madery i u wybrzeży południowych wysp Japonii; to czarna, połyskująca ryba wyglądem przypominająca węgorza, jednakże z ogromnymi, przerażającymi oczami i wielkimi ostrymi zębiskami (natura wyposażyła tę rybę w ten dziwny rodzaj urody nie bez przyczyny. Ryba ta żyje w zupełnych ciemnościach na głębokości 2000 m, a wychodzi na żer na głębokość ok 800-900 m i stąd się ją poławia specjalnymi żyłkami długości 1 km!; tej ryby oczywiście nikt jeszcze nie widział żywej, bowiem zanim rybacy wyciągną ją na powierzchnię, ryba nie przeżywa ogromnej różnicy ciśnień, które natychmiast ją zabija);

tak na marginesie dodam, że jadłam espadę kilkakrotnie w różnych miejscach Madery - i jest doprawdy przepyszna! Bialutkie, delikatne mięsko, zupełnie pozbawione ości jest doprawdy rozkoszą dla podniebienia miłośników ryb. Polecam spróbować! Koniecznie!

ale na talerzu odpowiednio przyrządzona wygląda całkiem sympatycznie  Yes 3

gdzieś na trasie na obiadku...

a tutaj  moja espada - tym razem w sosie z papai, mniam  Girl dance ; dotąd zawsze jadałm espadę z pieczonymi bananami, bo tak serwowana jest na wyspie najczęściej, ale ta papajowa- naprawdę zaskakująco dobra! 

 małż wcinał jakąś wołowinę z pieczarkami i oliwkami , on tam jakoś nie za bardzo "rybowy" w przeciwieństwie do mnie Biggrin

ta z pieczonym bananem serwowana jest tak: 

to dosyć juz tych talerzy i kulinariów Biggrin  i wracamy jeszcze na Mercado: 

Piea

Piea
Obrazek użytkownika Piea
Offline
Ostatnio: 15 godzin 36 minut temu
Rejestracja: 19 wrz 2017

to teraz kompletna zmiana klimatów: zapraszam Was na "maderyjska Irlandię" czyli na jeden z najwspanialszych trekkingowych szlaków na wyspie- na Półwysep Św. Wawrzy nca- Sao Laurenco ( ten sam, który pokazałam na samym poczatku z samolotu: 

Zaczynamy od parkingu w Canical, alej juz kilometry na piechotę.... 

widok z daleka bardzo niepozorny.... 

ale z bliska jest całkiem inaczej: 

 

na trekking tym szlakiem najlepiej jest zarezerwowac sobie cały dzień, zeby na spokojnie przejść cały dystans do pokonania

półwysep Sao Laurenco - to jak widzicie wspaniałe, przyrodnicze miejsce, ciche, dzikie i wietrzne, ale niezwykłe w swej skalistej urodzie; bardzo polecamy trekking tutejszym szlakiem; uroczy dzień na łonie nieskalanej  przyrody - gwarantowany! tu na dole jest jeszcze piękniej, niż podziwianie tego niezwykłego widoku z samolotu! 

(dla przypomnienia) : 

 **************

kolejny dzień odmiana - od trekingów - wycieczki "kolorowe" Biggrin

przed nami niezwykle kolorowa Santana, która słynie z trójkątnych, maderyjskich domków w kształcie litery A. Owe domeczki zwane - palheiros, są bardzo kolorowe i wyglądają dość malowniczo ze słomianym, dwuspadowym dachem sięgającym ich podstawy. Taki typ domów budowany był na wyspie przez pierwszych osadników od XV wieku. Domki sa malutkie, te nowsze miewają dobudówki z łazienkami i kuchniami; dziś mieszczą się w nich sklepiki z pamiątkami, rękodziełem i kwiaciarnie ze strelicjami, protheami i barwnymi wiązaneczkami z kwiatów frangipani. Santana jest takim małym skansenem, bowiem na wyspie od dawna nie buduje się już palheiros, które jednak masowo przyciągają tu turystów.

Piea

Piea
Obrazek użytkownika Piea
Offline
Ostatnio: 15 godzin 36 minut temu
Rejestracja: 19 wrz 2017

Podczas naszej drugiej wizyty na Maderze w 2015 roku najbardziej zależało nam na południowo-zachodniej części wyspy, którą za pierwszym razem zupełnie pominęliśmy; tym razem chcieliśmy więc nadrobić tamte zaległości plus odwiedzić ponownie kilka znanych nam już miejsc i z sentymentu i z ciekawości (m.in., bardzo chcieliśmy zobaczyć nowy, szklany taras widokowy nad 580 metrowym klifem Cabo Girao, którego 4 lata temu tu jeszcze nie było, a który juz wam wczesniej pokazałam).

Nasze plany zobaczenia południowego-zachodu spełzły jednak na niczym, jak okazało się, że nie ma tam żadnych wycieczek do tej części wyspy,  Dash 1  ; (ani Itaka nie organizuje takiej eskapady, ani żadne lokalne biura, które występują tu bardzo nielicznie, a te co widzieliśmy na mieście, były zamknięte na głucho  jest nie sezon); 

Mimo świetnie rozwiniętej sieci transportu autobusowego na wyspie, po głębszej analizie organizacyjnie i czasowo zgranie w czasie dotarcia do tych miejsc lokalnymi autobusami wypadało dość kiepsko ze względu na słabe połączenia z tą częścią wyspy, lub zupełnie niepasujące godziny kursowania tam autobusów, które tam bardzo rzadko jeżdżą; najlepszym pomysłem byłoby więc wynajęcie jakiegoś autka, ale tym razem o wynajęciu samochodu mąż nie chciał nawet słyszeć (po poprzednim razie:), bo jazda maderyjskimi, wąskimi serpentynami tuż nad przepaścią, dla kogoś kto ma niestety lęk wysokości nie wchodziła już w grę); że o sobie to już nawet nie wspomnę  Dash 1

Spacerując sobie wieczorkiem uliczkami Machico (miasteczko, w którym znajdował sie nasz hotel drugim razem)  natknęliśmy się na dość barwną i jak się potem okazało bardzo znaną postać w tutejszej społeczności. Pleasantry  Gościu sam nas zaczepił i jak zaczął gadać.... to nijak nie dało się od tej jego gatki uwolnić; Okazało się że to lokalny taksówkarz „polujący” na spragnionych maderyjskich uroków turystów  Preved

Zasada jest prosta: my chcemy zobaczyć, to czego jeszcze tu nie widzieliśmy, a on chce zarobić; prosty handel wymienny, tyle, że w nie lada wydaniu!  Yahoo

Wpadliśmy w zastawione przez niego „sidła”, które normalnie są dźwignią handlu również w turystyce, ale w wykonaniu tego Pana to dosłownie był komiwojażerski show  Acute

Wesoły taksówkarz przedstawia nam się jako - Mister Presidente  Buba  mówi o sobie, że jest - Number One in Madeira Biggrin  ; nosi wyglansowane na błysk charakterystyczne czarne lakierki, ma kilka wątpliwej jakości złotych sygnetów i pierścieni na palcach, jak również wątpliwy złoty sikor rzucający blaski z jego ręki i cały czas czesze malutkim grzebyczkiem swoje wybrylantynowane włosy  King  -  normalnie mucha nie siada - Elegant Number One! 

Gość nagle otwiera przed nami bagażnik swojego wybłyszczonego do bólu i świetnie utrzymanego starego mercedesa - a tam jak w istnym sezamie!  Shok

Pod klapą tej niepozornej taksówki ukazały się naszym oczom niezliczone ilości poprzyklejanych monet z całego świata, jakieś proporczyki, obrazki z wizerunkami znanych osób, figurki świętych, flagi państw z których przybywają turyści na Maderę, jakieś pocztówki, breloczki, wisiorki, wycinki starych gazet i Bóg raczy wiedzieć co tam jeszcze było  Shok .

Teatralnym ruchem Mr. Presidente wyciąga nagle z środka wielgachną mapę z atrakcjami Madery i prezentuje nam dokąd to on nas jutro zawiezie i za ile i że spełni nasze wszelkie życzenia i marzenia ; ale totalnie rozłożył nas na łopatki jak pokazał nam dziesiątki oprawionych grubych zeszytów z rekomendacjami i wpisami od poprzednich swoich klientów, których obwoził po całej Maderze i to oczywiście głównie z Polski. Rozbawieni patrzyliśmy na ten jego kram i kiwaliśmy grzecznie głowami mówiąc mu, że już wcześniej tu byliśmy..., i tu też... i tu... , ale nieustraszony Mr. Presidente twardo trwał w swoim postanowieniu nie wypuszczenia nas już ze swoich szponów  Swoon  i wymyślał miejsca w których na pewno jeszcze nie byliśmy Pilot

Spektakl jednego aktora trwał więc nadal  Flirt , ale Mr. Number One in Madeira unosił zamaszyście kciuk w górę i zaczynał łamaną lingwistyczną mieszaniną polsko-angielsko-portugalską recytować slogany reklamowe, że jest Supergość Number One , zaczynał wyliczać nam dni tygodnia po polsku kalecząc potwornie biedny ponizzialek, weterek, sierreda... cezewertek, itd....:), po czym naciskał jakieś tajne guziczki w swoim aucie puszczając na całą okolicę różnie brzmiące, najczęściej zaskakujące jak muczenie czy szczekanie dźwięki klaksonów ku ogólnej uciesze mijających nas przechodniów.*biggrin*

Mimo, że należymy do osób raczej asertywnych, które wiedzą czego chcą, nie miewamy problemów z wyrażeniem stanowczego „NIE”, to nie byliśmy w stanie uwolnić się od niego i oprzeć się natarczywości ale i urokowi tego „kabareciarza”  Party

Taksówkarzy na Maderze jest wielu, wszędzie stoi ich setki nudząc się potwornie w oczekiwaniu na klientów, ale taki jak ten, któremu chce się odstawiać ten istny cyrk - jest tylko jeden Good 

Wspólnie doszliśmy do wniosku że z takim pozytywnie zakręconym gościem może być bardzo wesoło, choć wprawdzie dość kosztownie;

Ugadaliśmy więc pasującą obu stronom cenę, pokazaliśmy mu co i gdzie chcemy zobaczyć i umówiliśmy się na rano pod hotelem za dwa dni.

Uff.... w końcu się od niego wyzwoliliśmy; przyznam że człowiek jest bardzo wesoły i z pewnością niecodzienny, ale swoją natrętną gatką i wciąż powtarzanymi hasłami umęczył mnie już trochę i zaczął nawet irytować (MAM JEGO WIZYTÓWKE I NAMIARY, JAKBY KTOS CHCIAŁ SKORZYSTAC - ZAPRASZAM Give rose

znak rozpoznawczy Mr. Presidente- jego lakierki Blum

bagaznik jego krążownika 

jesssuuusie, czegóż on tam nie miał ??? Biggrin

aż trza się było w tym czymś uwiecznić Laugh 1

a oto i bohater mojej opowiesci Girl dance

no to w drogę - na południowy zachód

 

 pierwszą uroczą mieścinką jest Ponta do Sol ; miasteczko schowane jest wśród wysokich skalistych klifów

widoczek w opcji HDR

 

z Ponta do Sol - kolejnym odwiedzonym miejscem są okolice klifowego wybrzeża Maddalena do Mar:

 

 

za Maddalena do Mar kolejna mieścinka przed nami to Calheta

 

Calheta słynie z tarasowych upraw bananowców

 

 
całe zbocze w bananach..

i sama Calheta

widoczna tu , zupełnie pusta w grudniu sztucznie usypana plaża

 

dla porównania- fotka tego miejsca w sezonie ( zasoby sieciowe) 

tutaj na końcu ulicy widoczny najnowszy i najbardziej luksusowy  hotel w Calheta (budowa jest już świeżo ukończona , ale hotel nie jest jeszcze otwarty (w XII,2015) - ma to być "Savoy Sacchrum" 

na nabrzezu

luźne pstryki z Calhety z okolic plazy 

kosciółek Igreja do Estreito da Calheta

 

i jedziom dalej ... Girl dance

 

teraz kierunek Jardim do Mar: 

ale nie wjechalismy do samej miscinki, tylko chcielismy podjechać wysoko na punkt widokowy, gdzie popatrzymy sobie z góry na okolicę...

Jardim do Mar - no view stąd są doprawdy fenomenalne!!! 

znajdujemy fantastyczny taras widokowy i napawamy oczy.... 

 

spojrzenie w dół... 

 

małż zapatrzony.....

i ja też wniebowzięta i zachwycona...

 

jest tu przepięknie... 

aż żal stąd wracać....

szkoda, że nie ma w tym miejscu jakiejś budki z kawką i piwkiem, oj, chętnie bysmy posiedzieli tu przy naszych napojach dłużej....

 uwieczniamy się zatem razem na pamiatkę i ruszamy dalej Biggrin

jeździmy tak tu sobie od wioski do wioski w tej mało zaludnionej części Madery - już po zupełnie nowych dla nas miejscach; uboga infrastruktura w tej części wyspy jest tutaj widoczna już na pierwszy rzut oka. Nie ma tu promenad ani setek hoteli; nie ma zbyt wielu miejscowości, a które są to raczej niewielkie wioski, które są naprawdę malutkie i bardziej lokalne; toczy się tu zwykłe, maderyjskie życie jakby oderwane od turystycznego zgiełku Funchal, za to naturalne widoki, ta cisza i spokój i non-stop słyszalny ocean po prostu powalają.

Takie jeżdżenie taksówką po wyspie, mimo sporej ceny ma jednak swoje niezaprzeczalne atuty: zatrzymujemy się gdzie chcemy i na ile chcemy; nie martwimy się w ogóle o samochód i jego ubezpieczenie, nigdzie nie błądzimy, nie szukamy niczego z mapą, nie zawracamy i nie tracimy czasu, posiadujemy w klimatycznych kawiarenkach tyle czasu ile nam się podoba, a nasz driver czeka na nas dopóki nie wrócimy do samochodu; no i wszędzie w końcu możemy popróbować do woli ponchy, madeiry i piffka:))); mamy więc dzień pełen doznań na bogato  *king*.

kolejna osada to Paul do Mar, niewielka wioska zamieszkana przez niespełna 900 osób, ale ładnie połozona (jak wszystko na Maderze); jest cicho, sennie, raczej pusto....... ach, chwilo trwaj

 

ładne widoczki na kolorowe Paul de Mar

 

 

Człowiek Morza - "O homem do mar" (Man of the Sea) ; posąg stoi tuż przy morzu  w tej tradycyjnej wiosce rybackiej i surfingowym miejscu 

 

 

i dotarlismy do Ponta do Pargo -to jest już  ostatnia osada na zachodzie Madery... - dalej jest juz tylko ocean....  i prosto do Ameryki .... 

bardzo charakterystycznym punktem ponta dp Pargo jest niewielka latarnia morska z wieżyczką wymalowaną na czerwono 

z drona to piękne miejsce Ponta do Pargo wyglada tak: (fot. sieciowa) :

 widoczki z tarasu widokowego przedstawiają sie pięknie.... : 

 

i taki fajny malunek z tego właśnie miejsca, przedstawiający ten klif: 

 i opuszczamy  ten ciekawy południowo-zachodni zakątek wyspy... 

bardzo cieszymy się, że tu dotarliśmy i mogliśmy podziwiać to piękne, klifowe wybrzeże i kilka malutkich kolorowych miasteczek w tej części wyspy 

stąd ruszamy juz na północ wyspy jadac trasą p/ las eukaliptusowy , jeszcze słoneczny.... 

 

jedziemy więc na Północ; i już za moment pogoda zmienia się nam ze słonecznej  południowej na północną - pochmurną i z kropiącym deszczykiem  Biggrin , taki to urok tej wyspy Yes ; zresztą bardzo podobna specyfika jest na niedalekiej Teneryfie, gdzie suche, wręcz pustynne południe wyspy zawsze skąpane jest w słońcu, a na pięknej zielonej i soczystej północy- często pada i niebo jest z reguły za chmurami  Flirt

 za chwilkę nasz eukaliptusowy lasek jest juz w deszczyku... 

 ta część wyspy (południowy-zachód) była nam jak dotąd najmniej znana podczas naszych obu pobytów na maderyjskich wędrówkach, dlatego fociłam tu wokół wszystko co się dało Biggrin

migawki z Ribeira Brava

i szczerze mówiąc- oglądając wcześniej wiele róznych zdjęć z Relacji innych osób i na róznych blogach - mało osób pokazuje tą część Madery- bo jakoś mało popularny to "naroznik" wyspy, a szkoda, bo urokliwych miejsc tu doprawdy nie brakuje... cieszymy się, że tu dotarlismy... Yes 3

takimi wiejskimi, krętymi drogami się tu jeździ... Pleasantry

ale zza kazdego płota- wyłaniają się widoki.... 

i docieramy na północ wyspy

tutaj przed nami Ribeira da Janela a właściwie ciekawe  formacje skalne, to  Ilheus da Rib i Ilheus da Janela

 tu na północy , mimo często tej kapryśnej pogody jest uroczo 

Piea

Piea
Obrazek użytkownika Piea
Offline
Ostatnio: 15 godzin 36 minut temu
Rejestracja: 19 wrz 2017

czas na stolicę...

Funchal stolica Madery położona jest amfiteatralnie otoczona dookoła zielonymi wzgórzami a od południowej strony całkowicie otwarta na ocean. Stojąc na dole miasta przy Promenadzie - i patrząc w stronę gór - widzimy przepiękne zielone wzgórza dosłownie usiane białymi domkami, domeczkami z czerwonymi dachówkami, wygląda to wszystko czarująco!

 

Na rogu ulic Avenida do Mar i Zarco warto na chwilę zatrzymać się przy szesnastowiecznej Fortaleza-Palácio de São Lourenço (fortecy-pałacu świętego Wawrzyńca), w której znajduje się muzeum wojskowości. Przed nami owe Palacio -  pałac ten został zbudowany w XVI wieku, aby służyć nie tylko za rezydencję dla samego króla, ale równiez jako twierdza, o dużym znaczeniu w architekturze wojskowej na Maderze;  choć sam ten pałac nigdy nie był używany przez wielu władców, dziś nadal służy jako siedziba przedstawiciela autonomicznej  Republiki Madery

budynek sam w sobie jest jakoś mało pałacowy, raczej wygląda jak bastion, twierdza, no ale do środka nie zaglądneliśmy niestety...

niedaleko parku miejskiego Santa Catarina znajduje sie mały kosciółek, a w zasadzie niewielka Kaplica św. Katarzyny (Capela de Santa Catarina),  ufundowana przez portugalskich żeglarzy, a dokładniej budowę tej  kaplicy zleciła w 1425 roku Constança Rodrigues - żona João Gonçalves Zarco - jednego z odkrywców Madery;   to właśnie we wnętrzu tej skromnej, stareńkiej  kaplicy,  po raz pierwszy w historii tej wyspy odprawiono mszę św.

błąkamy sie po mieście, wielokrotnie.... Funchal to urokliwa miejscówka, miasto jest czyste, ładne, pełne urokliwych zakamarków

 i jeszcze  zachodzik słonka w pięknym i znanym punkcie widokowym nieopodal Funchal - Pico dos Barcelos:

z kazdej strony cudne widoki stamtąd....

ale najbardziej urzekają tu te piękne pinie

Piea

Piea
Obrazek użytkownika Piea
Offline
Ostatnio: 15 godzin 36 minut temu
Rejestracja: 19 wrz 2017

panoramki na Funchal i migawki z Avenida du Mar - głównej arterii miasta i Avenida Arriaga oraz  spacerek po Zona Velha

Funchal o zachodzie słońca

ranek w Funchal

W sercu miasta stoi Katedra (Se), od tego miejsca zaczyna się główna Aleja miasta: Avenida Arriaga - piękna, szeroka aleja - malowniczy przykład calcateros - to chodniki z dekoracyjnej mozaiki ułożonej w fantazyjne wzory z różnobarwnych kostek bazaltowych. Inne uliczki w głębi miasta zbudowane są tu z małych kamyków, więc chodzenie tu na szpilkach musi być nie lada wyczynem i ogromną niewygodą:). Aleja obsadzona jest platanami i jacarandami, które wiosną zapewniają spektakularny widok z jaskrawoniebieskich kwiatów. Krok stąd znajduje się nadmorski bulwar zwany tu Avenida de Mar; idąc tym bulwarem dotrzemy do pięknego i gwarnego Starego Miasta (Zona Velha) - kiedyś ubogiej dzielnicy, ale dziś to miejsce zapełnione jest kawiarniami, restauracjami i sklepikami z pamiątkami wśród starych kamieniczek, a turystów jest tu nie mniej niż mieszkańców.

Twierdza Sao Joao Baptista do Pico;
Zabytkową twierdzę wzniesiono się na wysokości 111 m n.p.m., dzięki czemu rozpościera się z niej widok na całe miasto. Jej budowa trwała od początku XVII do II połowy XVIII w. Obecnie twierdza należy do marynarki wojennej i tylko jej część została udostępniona do zwiedzania.

 

a my zmierzamy do Katedry Se 

 niestety wnetrze było zamkniete, a szkoda, bo wiem, ze jest piekne.... moze innym razem sie uda? , zatem fotografujemy tylko na zewnątrz

bylismy tam w różne dni, o różnych porach podczas obu pobytów, no i pechol jakiś, bo zawsze było zamknięte! 

Pod Katedrą stoi ładny i udany  pomnik naszego papieża JP II (udany w sensie, że Papież jest do siebie bardzo podobny, bo z róznymi pomnikami, róznie z tym bywa? Girl impossible

dalej łazimy sobie po zakamarkach Funchal

budynek hotelu Ritz, z ładnymi płyteczkami azulejos

pomnik Kapitana Zarco, jednego z odkrywców Madery, stoi przy ładnym, zabytkowym budynku z XIX wieku, w którym ulokował się Bank porugalski

 

 

dalej błąkamy się uliczkami i placykami Funchal... 

 tutaj przy tym placyku stoi niewielkie popiersie naszego rodaka- Piłsudskiego na pamiątkę pobytu Marszałka na Maderze od grudnia 1930 do marca 1931 roku, , który reperował tu nadwątlone zdrowie i chyba też nadrabiał sprawy secowe , bowiem wyjazd ten odbił się nieco plotkami w związku z romansem ze swoja lekarką fizjoterapeutką o blisko 30 lat młodszą dr. Lewicką, która towarzyszyła Piłsudskiemu w czasie jego  podrózy na Maderę  Ssun-500plus

 w Funchal i w ogóle na Maderze miłośnicy pomników znajdą oprócz Kapitana, Zarco, Piłsudskiego , Papieża, Ronaldo, Chrystusa Zbawiciela w Garajau, Krzysztofa Kolumba , cesarzowej Sissi , czy Karola Habsburga na Monte - znajdziemy jeszcze mnóstwo innych mniejszych i wiekszych pomników; znajdą się nawet woły, łabędzie winiarz,  osiołek  itd... Bb 

i z Kolumbem rzecz jasna 

Piea

Piea
Obrazek użytkownika Piea
Offline
Ostatnio: 15 godzin 36 minut temu
Rejestracja: 19 wrz 2017

Najstarsza część stolicy- Zona Velha 

to samo miejsce 4 lata później 

 

Każdy, kto się kręci po Zona Velha trafi w końcu na Avenida de  Santa Maria  -  gdzie mija się setki drzwi malowanych przez maderyjskich artystów w najprzeróżniejsze barwne motywy; te słynne drzwi to same w sobie małe dzieła sztuki; to codziennie dostępna Street Art Gallery  lokalnego malarstwa zupełnie za darmo i przez 24 godziny/ na dobę  Clapping .

Zapytacie pewnie skąd ta uliczna sztuka się tu wzięła? - to nic innego jak genialna idea tutejszych władz miejskich, która pozwoliła lokalnym artystom wyżyć się ich talentowi na fasadach kamienic i ich drzwiach. Ale nie zawsze tak było.... trudno w to dziś uwierzyć, ale jeszcze kilka lat temu, a dokładnie pięć -malownicza Rua de Santa Maria była jednym z najbardziej niebezpiecznych zakątków Funchal, który szerokim łukiem omijali nawet sami mieszkańcy miasta.

Projekt „Sztuka Otwartych Drzwi” to wspólne przedsięwzięcie lokalnych artystów oraz władz miejskich, który zrodził to pomysł wykorzystania brzydkich i podupadłych drzwi najstarszej ulicy w mieście - jako przestrzeni dla pracy miejscowych malarzy oraz grafików. W projekcie wzięło udział wielu artystów, a każdy z nich stworzył coś zupełnie innowacyjnego. Pomysłodawcą całego projektu jest hiszpański artysta Jose Maria Montero, który w sierpniu 2010 roku przedstawił swój pomysł Radzie Miasta , który został zaakceptowany i po niespełna pięciu latach od wdrożenia pomysłu w życie, większość tych straszących brzydotą drzwi otrzymało - swoje drugie życie.

 tych drzwi jednak mam tak dużo, że... chyba lepiej będzie jak wybiorę kilka najciekawszych  i wrzucę je w kolaże Biggrin

 

Piea

Piea
Obrazek użytkownika Piea
Offline
Ostatnio: 15 godzin 36 minut temu
Rejestracja: 19 wrz 2017

Przysiadamy więc na słonku w jakiejś małej kafejce przy Rua de Santa Maria i przy kawce a potem zimnym piwku napawamy się widokami i cieszymy się grzejącymi nas promieniami. Nie chce mi się stąd nigdzie ruszać.... Ech, jest tu tak klimatycznie i cudownie...., a syn właśnie dzwoni z Polski, że jest zimno, wieje, leje i jest okropna pogoda, brr...  Girl cray 2   zrobiło nam się więc jeszcze cieplej i rozkoszniej:); - obserwując przechodniów można natychmiast zaobserwować ciekawe zjawisko: na Maderze jest teraz zima i mimo, że mnóstwo roślin kwitnie wokół barwnym kwieciem i słonko przypieka w godzinach 11-16 naprawdę ostro, to mieszkańcy wyspy chodzą w kozakach ubrani w ciepłe kurtki i nierzadko w czapkach na głowie:)); turyści natomiast przechadzają się między nimi w t-shirtach, w cienkich spodniach lub spódnicach i sandałach na gołych stopach szukając zimnych lodów Blum . Kapitalny i zabawny to widokPreved

Z kawiarenki ruszamy w stronę malowniczej Avenida Arriaga, żeby powspominać to klimatyczne miejsce i zobaczyć co się zmieniło od naszego poprzedniego razu .... ale nic się tu nie zmieniło, wszystko wygląda tak samo, chociaż o tej porze roku nie kwitną już niestety piękne jacarandy, które posadzone są wzdłuż ulicy tworząc przepiękną barwną Aleję, którą podziwiać można tu w marcu; ale za to gdzieniegdzie stoją już choinki bożonarodzeniowe przypominając o nadchodzących świętach, czego w tym klimacie nie czuć jednak zupełnie:)

rawdziwe szaleństwo bożonarodzeniowych dekoracji zacznie się tu dopiero od Mikołajek; ale już można zaobserwować tysiące aranżacji z małych żaróweczek, które ekipy techniczne rozwieszają nad ulicami i montują po kolei na wszystkich drzewach; widok tego wszystkiego nocą w czasie Świąt musi być szałowo obłędny!, kto wie..., może to jest pomysł na następny, maderyjski wypad?:)

My tymczasem idziemy do słynnej i najbardziej znanej na wyspie winiarni znanej, szacownej rodziny Blandy’s, żeby pozwiedzać trochę to ciekawe miejsce, tym bardziej, że tam wcześniej nie byliśmy.

Otóż, Madera Kochani, to nie tylko kwiaty, ogrody, piękne góry, klify i nadmorskie krajobrazy... to również kraina płynąca winem, i to takim baaaardzo specyficznym winem...., słynną Madeirą, czyli winem wzmacnianym brandy, gdzie ów trunek uważany jest za najbardziej trwały na świecie (wiarygodne źródła podają że w użyciu wciąż są roczniki z czasów napoleońskich!).

Podobno sam Churchill kiedyś powiedział : „Czy zdajecie sobie sprawę z tego, że to wino powstało, gdy Maria Antonina jeszcze żyła?”- wznosząc jakiś toast kieliszkiem madeira boal.

Wchodzimy więc do dawnego Klasztoru, w którego murach ulokowała się słynna Blady's Wine Lodge. Jest tu kilka wariantów do zwiedzania dostępnych za dosłownie kilka euro, ale takie „vintage tours’y” odbywają się tylko o określonych godzinach, co 1,5 godz i niestety kolejne wejście jest dopiero za godzinę; buu..... tyle czekania  Dash 1 ;

Pani widząc nasze mocno zawiedzione miny woła nas dyskretnie i mówi , że w tzw. międzyczasie możemy sobie pozwiedzać indywidualnie dostępne sale oprócz piwnic. Zanurzamy się więc prawie na godzinkę w mroczny świat milczących i zakurzonych butelek pełnych bursztynowej rozkoszy....

Oglądamy wszystko dokładnie, czytamy etykiety, patrzymy na stare urządzenia związane z winiarstwem, z uwagą przyglądamy się starym kadziom i godzinka upływa nam nie wiadomo kiedy; ale tak już jesteśmy nasyceni oglądaniem tego wszystkiego, że jak zaczął się w końcu nasz vintage tour zrezygnowaliśmy i wyszliśmy na zewnątrz do pobliskiego cudnego ogrodu tuż nieopodal winiarni.

W winiarni Blandy’s jest świetny patent na zakup wina, który nie wchodzi w wagę bagażu podczas wylotu do kraju. Kupujemy tutaj w Funchal odpowiadające nam smakowo winka (taniej niż w duty-free), płacimy, a odbieramy to już zapakowane dla nas w ich sklepie firmowym na lotnisku.

mogli by mnie aresztować i przymknąć tu na jakiś czas.... Yahoo

fajne winiarskie malunki na ścianach: 

 

prosto z Winiarni idziemy do malutkiego, ale przeuroczego Ogrodu miejskiego Sao Francisco, który znajduje sie nieopodal, dosłownie kilka kroków od Winiarni Blady's ; wstęp free, za to widoki..... 

ech, jak to cudownie, że tyle jest tych przeróznych ogrodów na tej wyspie...

 

 

pąk wspaniałego kwiatu o nazwie protea

i Protea- w pełni rozkwitu, ach! 

 

 

 

Piea

Piea
Obrazek użytkownika Piea
Offline
Ostatnio: 15 godzin 36 minut temu
Rejestracja: 19 wrz 2017

po leniwym dniu w Funchal czas na trekking - zapraszam Was do jednej z najpiękniejszych dzikich lewad na Maderze - do zjawiskowej Caldeirao Verde 

Wybór lewad jest trudny, ciężko się zdecydować, bo pięknych, kilkunastokilometrowych lewad jest tu dziesiątki, a na każdą trzeba poświęcić prawie cały dzień. Nasz wybór padł na tą dziką, leśną i wymienianą często w przewodnikach - jako jedną z najpiękniejszych lewad na wyspie.

Droga do tej lewady prowadzi do Queimadas, a stamtąd wyrusza się na 13 kilometrowy trekking (po 6,5 km w obie strony) skalną półką zaczynając od wysokości 900 m n.p.m., do Zielonego Kotła - wodospadu w skalnej rozpadlinie w leśnym kotle. Jest tu chłodno, wilgotno, dziko i naprawdę przepięknie. Trasa nie jest aż tak trudna jak ją tu opisują; owszem, są miejsca dość wąskie, bo tuż obok mamy strome zbocze głębokiej, zielonej doliny, ale są zabezpieczenia w postaci kołeczków z rozciągniętą linką, która wprawdzie sama w sobie nic nie daje, ale „wzrokowcom” zapewnia poczucie bezpieczeństwa i bez utraty równowagi śmiało można tak maszerować, momentami są też 2 tunele wykute w skale, przez które płynie sobie nasza lewada; tunele jak na dziką trasę przystało są tu ciemne jak diabli, więc konieczne są latarki a najlepiej czołówki; w tunelach jest dość mokro, wilgotno i ślisko; a jeden z nich jest całkiem niski, więc idzie się kawałek pochylonym, ale to dodaje tylko uroku tej wędrówce. Trasa jest pierwotnie przepiękna; z dziką przyrodą nie tkniętą tu ludzką ręką, a wrażenia są niesamowite. Część trasy jest kamienista i wystają dość potężne korzenie drzew, polecam więc buty trekkingowe z solidną podeszwą (choć byli tu i tacy śmiałkowie w adidaskach i zwykłych halówkach!) - no cóż... pewnie nazajutrz stopki ich trochę bolały.

taka sosna "kandelabrowa" tam rośnie na samym początku od wejścia na levadę, no gigant Preved

widoczki z lewady w początkowej fazie trekkingu 

 

casami woda leje sie nam na głowę, bo scieżka jest jedna i nie ma innej drogi - a wodospad wprost na nią  Man in love 

coraz wyżej i wyżej..... 

 

 

i dochodzimy do końcowego etapu naszej wędrówki- do pięknej, zielonej gardzieli skalnego  kotła z wodospadem

 

 

i wracamy w droge powrotną....

i wrócilismy w to samo miejsce pod chatą pod strzechą 

      *************************

wrócilismy z naszej lewady prosto do hotelu; tego dnia juz nigdzie się nie ruszaliśmy.. padliśmy nieco po tych kilometrach Pleasantry ;

trasa nie była jakoś straszliwie trudna ani męcząca, ale jednak.... czulismy te przewędrowane po korzeniach i kamlunach kilometry ; 

do kolacji łazilismy po hotelowych zakamarkach; 

pokażę kilka fotek z Canico de Baixo, okolice naszego pierwszego hotelu "Rocamar" i sam hotel: 

I SAM HOTEL: 

Rocamar - to bardzo fajny hotel- pod wzgledem położenia- na wulkanicznych poszarpanych skałach na kilku poziomach połączonych schodkami; można sie przechadzać tu godzinami i podziwiać barwne i wielkie jak talerze kraby , sami popatrzcie.... 

 

innego dnia - rankiem: 

w hotelowych zakamarkach

widok z hotelowego tarasu na sąsiada (chyba jakis Riu) 

bardzo fajnie połozony był ten hotelik; moze nie jakiś z górnej półki, ale absolutnie wystarczający, raczej niewielki, cichy i spokojny, pokoje duże i dość ładnie urzadzone, jedzonko pyszne, blisko do Funchal no i to położenie na wulkanicznyuch skałach z mnóstwem tarasów, tarasików, schodków, zakamarków... dla nas fantastico! i jeszcze te czerwone kraby na tutejszych skałach.... 

 

WIECZORNE SZWĘDACZKI PO promenadzie w Canico de Baixo

Piea

Piea
Obrazek użytkownika Piea
Offline
Ostatnio: 15 godzin 36 minut temu
Rejestracja: 19 wrz 2017

Asia-A :

Przecudne te górskie widoki. Czy przejazd górskimi serpentynami mrozi krew w żylach?

Asiu, zupełnie nie; wjeźdża się tam bezpiecznie po wygodnej drodze; znacznie bardziej "ekstremalnie" było przy wjeździe na Eirta do Serrado do Doliny Zakonnic  Shok

Piea

Strony

Wyszukaj w trip4cheap