od kilku dni czytam Twoją relację od dechy do dechy (jestem na stronie 9 reszte doczytam jutro) i powiem Ci że szalenie ciekawy jest Twój wyjazd i świetnie to wszystko opisujesz; Iran - to opóki co kraj wciąż tajemniczy dla większości.... jestem urzeczona tymi meczetami!!! te kawałeczki lusterek migoczace jak gwiazdy- coś niesamowitego! w życiu czegoś takiego jeszcze nie widziałam; no cudo
Myśleliśmy, że na pysznym obiedzie kończy się nasza wycieczka, ale nie. Niespodzianka.
Ashkan wprawdzie musiał jechać do pracy, ale zostajemy pod opieką jego kolegi, który nas zabiera do "cow mill"...cokolwiek to znaczy.
Zastanawialiśmy się nad tym po drodze.
Najpierw jeszcze pojechaliśmy zobaczyć zabytkowy most
"Cow mill" okazało się być czymś w rodzaju studni, z której woda zasilała pobliskie pole lucerny. Ciekawe było to, że studnia była "napędzana" przez byka, a jeszcze ciekawsze to, że byk ruszał na dźwięk piosenki, śpiewanej przez właściciela, a zatrzymywał się, gdy właściciel przestawał śpiewac
Gdyby ktoś chciał, może zostać tam na noc. Są pokoje do wynajęcia.
Można wynająć pokój z łaznienką
albo bez.
Zostajemy jeszcze na herbate
i jedziemy spotkać się znów z Ashkanem.
Okazuje się, że Ashkan to w Varzaneh postać bardzo znana i szanowana. Jest potentatem w produkcji nasion, ma odborców krajowych i zagranicznych. Dzisiaj załadunek do Turcji.
Nagle następuje załamanie pogody.
Zaczyna padać grad.
Trochę się obawiamy zmiany pogody, do Isfahanu dość daleko. Jest dopiero około 1800, a my mamy autobus dopiero o 21.00.
Ashkan pyta, czy może chcemy jechać "autostopem", bo jeśli tak, to ten turecki odbiorca ziarna może nas zabrać po drodze, bo jedzie do Tabriz.
Nie trzeba nam dwa razy powtarzać, dla nas to super atrakcja wyjazdu.
Deszcz leje jak z cebra, Turek bardzo miły...ale słowa po angielsku nie gada.
Domyślamy się, że wysadzi nas gdzieś na obwodnicy i dalej będziemy sobie musieli poradzić sami.
Deszcz coraz większy, ciężarówka zwalnia, zatrzymuje się. Chcemy wysiąść, Turek nam nie pozwala. Sam moknie i po chwili zatrzymuje dla nas przywatny samochód, który dowozi nas za jakieś grosze do dworca w Isfahanie. Takie dostał instrukcje od Ashkana. Oczywiście turecki kierowca odmawia przyjęcia jakiejkolwiek zapłaty.
Na dworcu zamawiamy Snappa i jedziemy do domu.
Jeśli ktoś będzie się wybierał do Varzaneh...chętnie podam kontakt do Ashkana. Naprawdę warto go poznać
Ale wspaniała uczta !!! i to nie w knajpie tylko gościna w prywatnym domu z rodzinną atmosferą , super przeżycie
No trip no life
witaj Dana_N;
od kilku dni czytam Twoją relację od dechy do dechy (jestem na stronie 9 reszte doczytam jutro) i powiem Ci że szalenie ciekawy jest Twój wyjazd i świetnie to wszystko opisujesz; Iran - to opóki co kraj wciąż tajemniczy dla większości.... jestem urzeczona tymi meczetami!!! te kawałeczki lusterek migoczace jak gwiazdy- coś niesamowitego! w życiu czegoś takiego jeszcze nie widziałam; no cudo
Bedę do Ciebie zaglądać... Pozdrowionka
Piea
pewie, warto zajrzeć na urzekającą pustynnię
Piea, dziękuję za miłe słowa.
Wiktor, fajnie, że zaglądasz tutaj.
Myśleliśmy, że na pysznym obiedzie kończy się nasza wycieczka, ale nie. Niespodzianka.
Ashkan wprawdzie musiał jechać do pracy, ale zostajemy pod opieką jego kolegi, który nas zabiera do "cow mill"...cokolwiek to znaczy.
Zastanawialiśmy się nad tym po drodze.
Najpierw jeszcze pojechaliśmy zobaczyć zabytkowy most
"Cow mill" okazało się być czymś w rodzaju studni, z której woda zasilała pobliskie pole lucerny. Ciekawe było to, że studnia była "napędzana" przez byka, a jeszcze ciekawsze to, że byk ruszał na dźwięk piosenki, śpiewanej przez właściciela, a zatrzymywał się, gdy właściciel przestawał śpiewac
Gdyby ktoś chciał, może zostać tam na noc. Są pokoje do wynajęcia.
Można wynająć pokój z łaznienką
albo bez.
Zostajemy jeszcze na herbate
i jedziemy spotkać się znów z Ashkanem.
Okazuje się, że Ashkan to w Varzaneh postać bardzo znana i szanowana. Jest potentatem w produkcji nasion, ma odborców krajowych i zagranicznych. Dzisiaj załadunek do Turcji.
Nagle następuje załamanie pogody.
Zaczyna padać grad.
Trochę się obawiamy zmiany pogody, do Isfahanu dość daleko. Jest dopiero około 1800, a my mamy autobus dopiero o 21.00.
Ashkan pyta, czy może chcemy jechać "autostopem", bo jeśli tak, to ten turecki odbiorca ziarna może nas zabrać po drodze, bo jedzie do Tabriz.
Nie trzeba nam dwa razy powtarzać, dla nas to super atrakcja wyjazdu.
Deszcz leje jak z cebra, Turek bardzo miły...ale słowa po angielsku nie gada.
Domyślamy się, że wysadzi nas gdzieś na obwodnicy i dalej będziemy sobie musieli poradzić sami.
Deszcz coraz większy, ciężarówka zwalnia, zatrzymuje się. Chcemy wysiąść, Turek nam nie pozwala. Sam moknie i po chwili zatrzymuje dla nas przywatny samochód, który dowozi nas za jakieś grosze do dworca w Isfahanie. Takie dostał instrukcje od Ashkana. Oczywiście turecki kierowca odmawia przyjęcia jakiejkolwiek zapłaty.
Na dworcu zamawiamy Snappa i jedziemy do domu.
Jeśli ktoś będzie się wybierał do Varzaneh...chętnie podam kontakt do Ashkana. Naprawdę warto go poznać
Wygląda prawie jak trąba powietrzna.
Niezła gościnnność trzeba uczciwie przyznać
....hmmm, "potentat w produkcji nasion"...
tak sobie żartuję ; )))
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Piękna pustynia ! Ty lubisz bardzo pustynnie prawda ?
Mega gościnni ludzie, fajnie zobaczyć ipoczuć taki prawdziwy dom
No trip no life
Dana, tak sie tylko przypominam......
No trip no life
Hej, możecie sprawdzic, czy wróciły zdjęcia do tej relacji?