No to płyniemy dalej...widoczki po drodze przyjemne.....jakieś jaskinie,turkusowa woda,Maya Bay niestey nadal zamknieta dla turystów i jeszcze troszkę to potrwa,skały wyrastające z morza prezentują się pięknie podobnie jak Nui Beach na którą po wizycie na wczesniejszej plazy nie dotarlismy,Monkey Beach-jedna z dwóch przy Phi Phi Don zalana na maxa-akurat był mocny przypływ ale bylismy na tej mniejszej większa za to zatłoczona więc wychodzic z łodzi znów nam się nie chciało
Nim zatrzymamy się na relaks na jednej z plaż tradycyjnie zasypie Was fotkami...
Jak juz wybujało nas na tych łódkach i nacieszylismy oczy pieknymi widokami to poprosilismy aby nasz " sternik "czy jak go tam zwał wysadził nas na jakiejś mało zatłoczonej plaży-padło na Loh Moo Dee Beach.
Plaża dosyc wąska ale to tez dlatego,że chyba zaczynał już sie przypływ,zagospodarowana w małej części i faktycznie chyba najmniej zatłoczona z tych co mijaliśmy gdzieś po drodze.
Na plaży jest jakaś buda z jedzeniem-a raczej z piciem.Zakupiliśmy więc piwko i rum w kokosach i spedzilismy tutaj przyjemne popołudnie.
No to ruszamy dalej...dziś nasz punkt kulminacyjny na Phi Phi czyli jej główne części.
Plan był taki,ze rano bierzemy łódkę i płyniemy nią w okolice Long Beach a dalej już pieszo.Plan planem ...kasy nałódkę pożałowaliśmy bo wcale taka tania nie była i kupilismy w recepcji bileciki na prom.Cena 200 baht malinowa a promy kursują 4 razy dziennie w każdą stronę .
Płyniemy drugim kursem w ciagu dnia czyli o 9-rej.Czas idealny -prom płynie niecałe 30 minut,jest pusty -no praktycznie pusty bo płynie jeszcze jakas jedna para a widoczki tradycyjnie malinowe.
Słońce od rana prazy niesamowicie oj wiemy ,że znów bzdzie piekny i udany dzień.
Żeby dojść do drogi prowadzącej na punkty widokowe trzeba przejść przez cały ten tajlandzki pierdolnik sklepy,stragany,salony pieknośći,budy z żarciem,które kuszą zapachamii przy których spędzamy sporo czasu-och jak ja ten klimat kocham a zdrugiej strony to bedąc tutaj jeszcze bardziej zostałam w przekonaniu ,że nasze lokum po drugiej stronie wyspy to idealny wybór.
Ta część wyspy jest faktycznie tańsza ale mega zatłoczona i chyba bezustannie panuje tutaj klimat wielkiej imprezy
No to płyniemy dalej...widoczki po drodze przyjemne.....jakieś jaskinie,turkusowa woda,Maya Bay niestey nadal zamknieta dla turystów i jeszcze troszkę to potrwa,skały wyrastające z morza prezentują się pięknie podobnie jak Nui Beach na którą po wizycie na wczesniejszej plazy nie dotarlismy,Monkey Beach-jedna z dwóch przy Phi Phi Don zalana na maxa-akurat był mocny przypływ ale bylismy na tej mniejszej większa za to zatłoczona więc wychodzic z łodzi znów nam się nie chciało
Nim zatrzymamy się na relaks na jednej z plaż tradycyjnie zasypie Was fotkami...
Piękny rejs !!! co za widoki .. śliczne te pionowo skalne wysepki.
łodzie jakby unosiły się w powietrzu a nie na wodzie , wiem to tylko złudzenie,ale tak to wygląda
CZy to była małpka na dole ?
No trip no life
Tak Nelciu...jedynie czego faktycznie nie brakowało na Monkey Beach to małp
Jak juz wybujało nas na tych łódkach i nacieszylismy oczy pieknymi widokami to poprosilismy aby nasz " sternik "czy jak go tam zwał wysadził nas na jakiejś mało zatłoczonej plaży-padło na Loh Moo Dee Beach.
Plaża dosyc wąska ale to tez dlatego,że chyba zaczynał już sie przypływ,zagospodarowana w małej części i faktycznie chyba najmniej zatłoczona z tych co mijaliśmy gdzieś po drodze.
Na plaży jest jakaś buda z jedzeniem-a raczej z piciem.Zakupiliśmy więc piwko i rum w kokosach i spedzilismy tutaj przyjemne popołudnie.
Dzień był bardzo udany)))
....heee, "jako w wodzie tak i na ziemi"...ciżbiasto ; )))
ale,są miejsca "na tym ziemskim łez padole" gdzie nadmiar ludzi mnie osobiście nie przeszkadza...
...to właśnie TAKIE miejsca ; )
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
...heee,no nie da się chyba nie lubić
No to ruszamy dalej...dziś nasz punkt kulminacyjny na Phi Phi czyli jej główne części.
Plan był taki,ze rano bierzemy łódkę i płyniemy nią w okolice Long Beach a dalej już pieszo.Plan planem ...kasy nałódkę pożałowaliśmy bo wcale taka tania nie była i kupilismy w recepcji bileciki na prom.Cena 200 baht malinowa a promy kursują 4 razy dziennie w każdą stronę .
Płyniemy drugim kursem w ciagu dnia czyli o 9-rej.Czas idealny -prom płynie niecałe 30 minut,jest pusty -no praktycznie pusty bo płynie jeszcze jakas jedna para a widoczki tradycyjnie malinowe.
Słońce od rana prazy niesamowicie oj wiemy ,że znów bzdzie piekny i udany dzień.
Rzeczywiście widoki malinowe !!
Fajnie ,że trafiliście na taki pusty prom
No trip no life
Wysiadamy w Tonsai Pier ...ogarniamy troszke okolice i ruszamy przed siebie.
No to ruszamy w drogę)))
Główny cel naszego przybycia tutaj to punkty widokowe.
Jest więc troszke drogi przed nami tym bardziej ,ze chcemy zrobic wszystkie.
Żeby dojść do drogi prowadzącej na punkty widokowe trzeba przejść przez cały ten tajlandzki pierdolnik sklepy,stragany,salony pieknośći,budy z żarciem,które kuszą zapachamii przy których spędzamy sporo czasu-och jak ja ten klimat kocham a zdrugiej strony to bedąc tutaj jeszcze bardziej zostałam w przekonaniu ,że nasze lokum po drugiej stronie wyspy to idealny wybór.
Ta część wyspy jest faktycznie tańsza ale mega zatłoczona i chyba bezustannie panuje tutaj klimat wielkiej imprezy
A tak to mniej więcej wygląda
Kurcze, oglądając jedzonko prawie się uśliniłam.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!