Faktycznie, może to być podróż życia. Wspaniała dzika przyroda, cudne krajobrazy, zwierzęta. Jedynie te ceny są dość paskudne i znacznie wyższe niż w pozostałych stanach USA. Chciałbym kiedyś na Alaskę trafić, choć marzy mi się jeszcze jedna podróż w USA - wzdłuż Mississipi z północy na południe. W każdym razie, Twoja relacja z Alaski jest bardzo zachęcająca. Ryby i owoce morza też lubię, więc kuchnia też by mi odpowiadała (choć za kawiorem, w odróżnieniu od Twego męża, nie przepadam). Szczególnie zazdroszczę Wam tego lotu awionetką i widoków cielącego się lodowca (miałem nadzieję, że zobaczę to na Grenlandii, ale byliśmy tam zbyt wcześnie - w końcu maja, a wycieczki do czoła lodowca Eqi były dostępne dopiero od czerwca). Nie wiem jak dawno temu byłaś w Kalifornii, bo teraz - pododbnie jak i w innych stanach są już ograniczenia prędkości, maksymalna dopuszczalna prędkość - i to nie wszędzie - to bodajże 75 mph. Pozdrawiam.
Apisku - coś z jest w tym czekaniu na realizacje marzeń. Ja na Meksyk już czekam od 20 lat i mam nadzieję, że jak tam dotrę będę zachwycona.
A co do Alaski, to chciałabym tam dotrzeć póki mam wizę - czyli jeszcze przez jakies 7 lat - może się uda
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/
Makono, może do czasu utraty ważnosci twojej - zniosą jednak te wizy...
Choć ostatnio cośśśśś się nie zanosi!!!!
Mariola
Apisku, mam nadzieję, że podczytujesz nas cichutko... więc chciałąm ci przekazać,że odkopałam twoją relację i na nowo ją jedym tchem połknęłam.
W niektórych z opisanych przez ciebie miejsc bede, mam nadzieje,że trafię na równie ładną pogodę i napiję sie Alaskan beer
No trip no life
Faktycznie, może to być podróż życia. Wspaniała dzika przyroda, cudne krajobrazy, zwierzęta. Jedynie te ceny są dość paskudne i znacznie wyższe niż w pozostałych stanach USA. Chciałbym kiedyś na Alaskę trafić, choć marzy mi się jeszcze jedna podróż w USA - wzdłuż Mississipi z północy na południe. W każdym razie, Twoja relacja z Alaski jest bardzo zachęcająca. Ryby i owoce morza też lubię, więc kuchnia też by mi odpowiadała (choć za kawiorem, w odróżnieniu od Twego męża, nie przepadam). Szczególnie zazdroszczę Wam tego lotu awionetką i widoków cielącego się lodowca (miałem nadzieję, że zobaczę to na Grenlandii, ale byliśmy tam zbyt wcześnie - w końcu maja, a wycieczki do czoła lodowca Eqi były dostępne dopiero od czerwca). Nie wiem jak dawno temu byłaś w Kalifornii, bo teraz - pododbnie jak i w innych stanach są już ograniczenia prędkości, maksymalna dopuszczalna prędkość - i to nie wszędzie - to bodajże 75 mph. Pozdrawiam.