Jesteś tutaj
Jesteś tutaj
Hej, macie może dla odmiany ochotę na słoneczną Hiszpanię?
(po tych moich górskich opowieściach o Sudetach, sama mam ochotę odmienić sobie nieco klimaty na całkiem inne ..... zapraszam więc chętnych do moich całkiem nie dawnych wspomnień ze słonecznej Andaluzji, ole! )
to był wypad pod znakiem „babskiej wyprawy” , gdzie razem z moją bratową wybrałyśmy się na tydzień na przełomie maja i czerwca do przepięknej i klimatycznej Andaluzji ( znając życie, to pewnie były w tym czasie jakieś mistrzostwa, albo inna olimpiada, gdzie Małż jak zwykle nie dał się oderwać od telewizora , stąd w "takich" terminach cząsto jeżdże na babskie wypady, w których bardzo się z czasem "rozkochałam" ; wypady z Małżowinkiem są super, ale od czasu do czasu fajnie jest fundnąc sobie jednak wypad bez facetów , nikt wtedy nie zrzędzi i nie marudzi ;
Nasz babski wypad był stacjonarny z serii last minute, czyli kupiłyśmy przelot i hotel w Biurze a resztę na miejscu ogarniałyśmy same
Wylot był o zabójczej godzinie, czyli bladym świtem; zbiórka na lotnisku o 4 rano, więc licząc z pobudką i dojazdem na Okęcie to dzień zaczął się nam ok 2 w nocy, brr!!!, ale ma to też swoje dobre strony:), bo wylądowałyśmy w Maladze o 10 rano, a w hotelu byłyśmy już przed południem i co za tym idzie calutki dzień był więc przed nami .
no to - Buenos Dias España !
Na nasz pobyt wybrałyśmy znaną miejscowość na Costa del Sol - Benalmadenę, położoną w samym sercu Wybrzeża Słońca pomiędzy znanymi kurortami Torremolinos i Fuengirolą; wybrałyśmy to miejsce z powodu względnie dobrej lokalizacji i bliskości większości miejsc, które chciałyśmy zobaczyć; no i dość blisko miałyśmy również do Malagi, czyli miejsca przylotu i wylotu.
Piea
Oczywiście decydując się na wyjazd do Andaluzji wiedziałam dokładnie, że hiszpańskie Wybrzeże Słońca, mimo ogromnej popularności jako wakacyjnej destynacji od wielu lat - nie należy niestety do miejsc urodziwych, cichych ani nawet klimatycznych, ponieważ jest całkowicie zabetonowane, zabudowane wielkimi hotelami bez żadnego architektonicznego smaku i to w dodatku tuż przy samych plażach, co bardzo psuje naturalne widoki; w Benalmadenie, Fuengiroli czy szczególnie w kiczowatrym do granic absurdu Torremolinos architektura jest wręcz paskudna; upchnięte obok drugiego betonowe bloczyska, plaże z tysiacami leżaczków w rządkach z chodnikami na piasku, żeby sobie stópek nie poparzyc i nie upiaszczyć i deptaki pękające w szwach, a wokół wszechobecna komercja, knajpy serwujące wszelkie smaki świata z ociekającymi tłuszczem frytkami i kebabami na czele, a pomiędzy tym wszystkim mnóstwo wszelkiej maści dziwolągów tego świata - głównie angielskich i niemieckich emerytów, w czym nie byłoby przecież nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Ci emeryci chodzili masowo w stringach po deptaku ,czy rosyjskich bogaczy łatwych do rozpoznania po błyskach promieni słonecznych na złotych łańcuchach uwiązanych do szyi w rozmiarze znacznie przekraczającym dobry gust , wypindrzonych gejów i innych genderowatych i Bóg raczy wiedzieć kogo jeszcze, no wakacyjny luz-blues i totalnie luzacka wolność obyczajowa ..... ; mnie to wszystko jednak nie szokuje ani nie bulwersuje , bo mam w sobie dość spore zasoby tolerancji, ale wolę jednak nieco inne, bardziej sielskie klimaty na wakacje .
Generalnie Costa del Sol to miejsce na głośne i gwarne wakacje wśród tłumów imprezowiczów ale jednak żeby zobaczyć Andaluzję i decydujemy się na stacjonarny wypad - to raczej nie da się niestety ominąć tutejszego wybrzeża; ale wystarczy wyruszyć nieco dalej poza turystyczne enklawy z dala od wybrzeża, aby znaleźć się w zupełnie innym świecie..... i właśnie ten inny świat był głównym celem naszej babskiej wyprawy.
po krótkiej zajawce, zaproszę Was wieczorkiem na dalsze odkrywanie ze mna andaluzyjskich smaczków, ole!
Piea
O rany.... pięknie i ogniście się zapowiada ole !!!
No trip no life
...siadam "w pierwszym rzędzie" !!! : )
p.s. małpa...psuje nastrój...żartuję ; )
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Chętnie zerknę bo myślę o przedłużonym weekendzie, chociaż bardziej w Alicante.
basia35
Chociaż we wstępie brak zachwytu to zdjęcia pokazują co innego. Zasiadam i ja.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Witajcie chętni na andaluzyjskie klimaty
Pierwszego dnia po przylocie błąkałyśmy się trochę po Benalmadenie...
na plażę też poszłyszmy, a byłyśmy tam może z jakieś pół godziny przez cały tydzień - w maju woda w morzu zbyt zimna, a leżeć plackiem i się smażyć w bezruchu obie nie lubimy
Benalmadena posiada największy port jachtowy na wybrzeżu Costa del Sol, słynną Puerto Marinę, którą ze wszystkich stron otaczają pięknie udekorowane kwiatami kiczowate budynki w pseudo „śródziemnomorskim stylu”; celowo piszę to w cudzysłowie, ponieważ budynki portowe, mimo zachwytu wielu sprawiają jakieś takie wrażenie kiczowatych, zatem nie ma klimatu ani żadnego wrażenia łał...; no ok, każdemu co innego może się podobać, ale ja lubię inne mariny; mnie zachwycają te małe porciki jachtowe we Włoszech, na południu Francji, na Bałkanach; Puerto Marina w Benalmadenie nie zrobiła na mnie wrażenia; ot miejsce jakich setki ....
Marina może się jednak podobać ogólnym klimatem miejsca, jest zresztą bardzo podobna w stylu do luksusowego Porto Banus w Marbelli, która nazywana jest tu hiszpańskim Saint Tropez (tyle, że luksus Porto Banus nie polega na atmosferze i urodzie mariny, ale na wartości jachtów, które tam cumują, i rolls-royce'ów które tam parkują oraz na nazwiskach ich znanych właścicieli:); moim zdaniem jednak obu tym marinom daleko jest do urody prawdziwych klimatycznych portowych marin południowej Europy..., Marbella posiada jednak ładną starówkę Casco Antiguo, gdzie przy głównym, ukwieconym placyku (Plaza de los Naranjos)- znajdziemy mnóstwoklimatycznych acz strasznie drogich kawiarnianych stolików
Sama miejscowość Benalmadena, jak juz wspomniałam nie jest ani urokliwa, ani urodziwa, jak wszystkie sąsiednie tutejsze kurorty; podzielona jest jednak na dwie części: dolną i górną - górna część - zwana Pueblo, w przeciwieństwie do tej dolnej - nazywanej Costa - jest za to naprawdę przecudowna, ale o dziwo jakoś mało popularna wśród turystów; to naprawdę przeurocza, przepiękna, prawdziwie andaluzyjska, wiejska i bardzo klimatyczna część i nie wiem jakim cudem udało się uroczemu Pueblo uniknąć zabetonowania jak na dole; Pueblo jest takim typowym klimatycznym białym miasteczkiem pełnym casas blancos jakich wiele w całej Andaluzji; niezwykle ukwiecone to miejsce, takie ciche, spokojne, gdzie na placykach siedzi sobie mnóstwo dziadków gaworząc o ważnych dla nich sprawach; tutaj na szczęście nie docierają Ci wszyscy spragnieni hurgotu, którzy wolą pozostać w bardziej ekskluzywnej części miasta - Benalmadena Costa.
Wioska Pueblo położona jest 300 metrów n.p.m , z dołu można dostać się tu lokalnym autobusem za 1,20 E, jadąc dosłownie kilka przystanków; , tym samym dzięki takiej wyższej lokalizacji spacery po Pueblo i widoki roztaczające sie stąd co krok należą do czystej przyjemności; a wędrówki pomiędzy wąskimi, bielonymi domami po brukowanych uliczkach ukwieconych nieskończoną ilością wiszących doniczek z pelargoniami i innym kwieciem cieszą i duszę i oczy.
Sercem Pueblo jest ukwiecona Plaza de Eespana -centralny punkt, miejsce pełne kawiarenek, ludzi otoczone drzewkami pomarańczowymi, Plac jest także domem dla ”Nina de Benalmadena ”(dziewczynki z Benalmadena). Ta mała i urokliwa rzeźba przedstawia mała dziewczynkę z otwarta muszlą w dłoniach.
Benalmadena Pueblo jest ulubionym miejscem dla wielu tutejszych Hiszpanów i obcokrajowców, głównie brytyjczyków, którzy coraz chętniej kupują tu stare hiszpańskie casas blancos.
Będąc w Pueblo warto zejść nieco niżej do Castillo de Colomares; nie jest to prawdziwy zamek jak wskazuje sama nazwa, ale pomnik, który jest poświęcony Kolumbowi i jego wyprawom. Pomnik-Zamek jest na pierwszy rzut oka dość kiczowaty i pstrokaty, przypomina nawet nieco te wszystkie dziwadła z Disneylandów, ale w sumie jest dość urokliwy, bo przepięknie ukwiecony i utrzymany i rozpościerają się stąd fantastyczne widoki, więc warto tu przyjść choć na małą chwilkę w przerwie od obłędnie pięknych uliczek i klimatycznych placyków Pueblo. (wstęp do Colomares chyba 2, czy 3 EURO).
Colomares został zbudowany z użyciem wszystkich stylów architektonicznych; jego elementy nie sa przypadkowe, to jakby książka historyczna wyryta w kamieniu o XV wieku w hiszpańskiej kulturze i sztuce, wszystko w jakiś sposób łączy się i wiąże z Kolumbem ; m.in . znajdziemy tu fontannę wężową, dom Aragona, Fontannę Zalotów (jako pamiatka spotkania Króla Ferdynanda i Izabeli, Bramę Jedności z gotycką fasadą, wieżę orientalną ”Marzenie Kolumba” , kapliczkę romańską w stylu mudejar, rufę łodzi "Pinta" ; zamek wieżowy i nawet najmniejszy kościółek(kapliczka) świata! oraz wiele innych elementów związanych z życiem Krzysztofa Kolumba i ważnymi dla niego i jego odkryć geograficznych osobami.
Castello Colomares widziany z Pueblo
napis głosi :Pięć wieków...
widok na Pueblo
Piea
Asiu, nie nie..... to wcale nie tak że mi się nie podobało- jak zwykle źle to pewnie napisałam....
Andaluzją jestem zachwycona, podziwiałam tam wszystko z "wywieszonym ozorem" , natomiast zupełnie...ale to zupełnie nie zachwyciło mnie samo Costa del Sol w rozumieniu: wybrzeże!- brak klimatycznych miejscowości, wszystkie takie same- zabudowane, zabetonowane, pełne tandety, hotele okropne - wielkie molochy jeden przy drugim, itd.... w tym sensie nie było Łał !
Piea
Dość popularną atrakcją miasta jest znajdująca się w dzielnicy Arroyo de la Miel (Potok Płynący Miodem) mała, gondolkowa kolejka górska, którą możemy wjechać na szczyt wzgórza Calamorro, znajdujący się na wysokości 769 m n.p.m.
Z kolejki możemy jak to w takich miejscach, podziwiać urocze widoki na miasto i okolice, na morze śródziemne i zachwycające panoramy na pasmo gór Sierra Nevada widoczne stąd przy dobrej pogodzie; poza tym na wzgórzu w określonych godzinach odbywają się pokazy tresowanych ptaków drapieżnych, a poza licznymi punktami widokowymi można wybrać się też na krótką wędrówkę licznymi ścieżkami turystycznymi, ale ta którą my wybrałyśmy była dość stroma i niewygodna, z licznymi kamiennymi, dość stromymi schodkami prowadzącymi to w górę to w dół, gdzie często za stopnie robiły po prostu nierówne kamienie; trasa faktycznie piękna, ale trzeba było nieco uważać, żeby nie zwichnąć sobie już na początku pobytu nóżki - bardzo polecam wybrać się tutaj i przejechać na to wzgórze kolejką, a tam przeznaczyć czas - jakieś +/- 3 godzinki na obejrzenie wszystkiego, nacieszenie oczu widokami z góry, na wędrówki po szlaku i na posiedzenie na końcu przy zimnym piwku w tutejszej kawiarni.
w maju w tej części Hiszpanii cudnie kwitną jacarandy
kupujemy bilety i pakujemy się do takiego wagonika (są malutkie, 2-osobowe i chyboczą się na wszystkie możliwe strony podczas wjazdu; miłam najpierw ubaw z bratową, która wpadła w jakiś szał paniki, a potem to już niezłą jazdę nie na żarty)
z wagonika podpatrujemy "Tivoli World" pod nami
i jesteśmy na górze
wyzoomowany widok na Benalmadenę; przyznacie, że nie ma co wzdychać?
tutaj już znacznie lepiej...
Zjeżdżamy na dół ;
W Benalmadenie, co jest ciekawostką góruje nad okolicą- buddyjska stupa, widoczna z oddali i dotychczas podobno największa jaka została wzniesiona na zachodzie Europy (ma wysokość 108 stóp (33 metry)
tutaj udajemy się do stylizowanego na azjatycki budynku ”Mariposario”, gdzie znajduje się dość urokliwa i ciekawa Motylarnia, czyli Park Motyli, gdzie pod dachem znajdziemy małą tropikalną dżunglę z mnóstwem egzotycznych roślin i fruwających barwnych motyli.
Wejściówka tutaj jest jednak dość droga, biorąc pod uwagę wielkość tego miejsca i ilość dostępnych do zobaczenia "atrakcji" (bo wszystko co jest tu do zobaczenia w ślimaczym tempie zajmuje ok 30 minut); miejsce jest śłiczne, ale mimo niekłamanego uroku, w sumie nie warte aż 15 EUR za wstęp, no chyba że dla entomologów, ale jak się posiada bilet na czerwony autobus turystyczny (jak my ) , to wtedy wejdziecie tu za free
wchodzimy do środka - a tam jak obuchem w łeb - gorąc jak w dalekiej Azji, uff.... ; architektura tego budynku jest chyba zapowiedzią, że w środku będzie gorąco...
jest tu strasznie parno, wilgotno i gorąco... cały czas kapie nam coś na głowę....
rosną heliconie.... normalnie jestem w Tajlandii! ?
na początek wita nas cudny, błekitny morpho
a jedzonko motylki mają tu takie, że sama chętnie bym im pomogła
niektóre motyle budują takie kokony w kwiatach
a inne- takie cóś
a jeszcze inne mają takie "inkubatorki"
no i czas na największego motyla na świecie: to motyl gigant i chyba jakiś kosmita:) - to Pawica Atlas (Attacus) - osiagają rozpiętość skrzydeł do 35 cm!!!
idziemy na pięterko... a tam smoczki....
zaglądamy jeszcze do rybek i chodu z tego piekła na powietrze.....
na widok człowieka podpływają i natychmiast chcą jeść.... a mówią, że ryby są głupie...., no jak widać nie są !
Piea
Przepieknie ukwiecone te białe uliczki Slicznie to wygląda tak zielono i kolorowo
Wcale nie trzeba mieć ogródka w sensie ziemi. Duża no może bardzo duża ilość zieleni w donicach robi swoje
No trip no life
...heee, jaszczur HIT !!! : )
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav