Finiki, to nadmorska osada, która została zbudowana przez lokalnych rybaków. Do 1900 roku była niegdyś głównym portem handlowym na Karpathos.
Obecnie w porcie stoją drewniane kolorowe łodzie, które są ozdobą całej wioski. Na głównym placu, znajduje się pomnik zwany Immacolata.
Przedstawia on siedmiu greckich bohaterów, siedzących w małym statku, którzy w 1945 roku, popłynęli stąd do Egiptu w Aleksandrii, ogłaszając greckiemu rządowi wspaniałe wieści.
Rząd był wówczas na wygnaniu, a radosną wiadomością jaką mieli do przekazania, była odzyskana wolność, po 5-ciu wiekach obcych rządów.
Niemieckie wojska okupacyjne opuściły wyspę, a mieszkańcy aresztowali włoską straż i 5 października ogłosili wyzwolenie wyspy.
Nieopodal stoi pomnik Posejdona.
W samej osadzie znajduje się kilka tawern, które oferują świeże ryby i owoce morza. Zaglądamy do jednej z nich i tym razem mamy przyjemność posmakować greckich specjałów.
Panuje tu niesamowity spokój i cisza, przez co klimat tego niewielkiego miasteczka jest niepowtarzalny.
Tuż obok portu znajduje się piaszczysta plaża z bardzo łagodnym wejściem do morza. W sezonie wyposażona jest w słomiane zadaszenia, parasole i leżaki.
Podczas naszego pobytu były właśnie demontowane.
Kaplica Agios Nikolaos
Nad portem na szczycie wzgórza znajduje się urocza kapliczka Agios Nikolaos, która czuwa nad Finiki. Można do niej podejść, schodami z miasteczka.
Kapliczka jak większość innych, jest urocza i naprawdę warto do niej zajrzeć. Ze wzgórza rozpościerają się piękne widoki na osadę i morze.
Z Finiki jedziemy na plażę Agrilaopotamos , która znajduje się niedaleko naszego miejsca noclegowego.
Plaża jest piaszczysta, a w jej okolicach występują piękne formacje z piasku.
Nelciu zdjęcia jeszcze uzupełniłam do powzyszego tekstu. Co jedliśmy Kalamary, sałatkę z ziemniaków z dużą ilością czosnku, rybkę ale nie pamiętam jaką.
Fakt pustki to jest to co najbardzoej się nam podobało.
Oczywiście już nie muszę pisać, że przed nami kolejny słoneczny dzień. Jedziemy na wschodnie wybrzeże Karpathos.
Po drodze zatrzymujemy się przy ładnym niewielkim prawosławnym kościółku. Na dziedzińcu tuż obok stoi dzwonnica. Kościółek swoim urokiem przyciąga już z drogi.
Jest ładnie położony i widoczny z każdej strony.
Plaża Kyra Panagia
Wschodnie wybrzeże jest bardzo zielone w porównaniu do południowej części Karpathos. Jedziemy drogą wijącą się niczym serpentyna, przez zbocza gór porośniętych lasami piniowymi. Osoby cierpiące na chorobę lokomocyjną, mogą mieć tutaj problem.
Dojeżdżamy do sennej osady Kyra Panagia. Wioska oferuje miejsca noclegowe, kilka tawern i minimarket, ale i tutaj nie sezon się skończył. Plaża jest tutaj imponująca, wciśnięta pomiędzy wysokie klify porośnięte sosnami, uważana jest za jedną z najładniejszych plaż w Grecji. Turkusowy kolor wody, cudownie kontrastuje z jasnym piaskiem na plaży.
Dziś tutaj hula jedynie wiatr, a miejsce to przypomina wymarłe miasteczko.
Tradycyjne białe domy z niebieskimi okiennicami świecą pustką. Na wzgórzu stoi niewielki biały kościółek z czerwoną kopułą, zaglądam do środka, wnętrze wygląda podobnie jak większość kaplic na wyspie.
Powyżej kościółka, biegnie ścieżka do góry, która ginie gdzieś w głębi lasu. Przejście dalej jest niemożliwe, bo jest płot i zamknięta bramka.
Widoki jakie się stąd rozpościerają, zapierają dech w piersiach.
Późnym popołudniem jedziemy do Pigadii, stolicy Karpathos. Byliśmy tutaj pierwszego dnia, późnym wieczorem zaraz po przylocie. Tym razem chcemy zwiedzić miasto za dnia. Idąc piękną nadmorską promenadą, zachwycamy się kafejkami, tawernami i restauracji położonymi wzdłuż zatoki. W porcie cumują piękne kolorowe łodzie, promem można popłynąć na wyspę Rodos. Można bez tłumów obejrzeć piękne uliczki, domy i podwórka. Oczywiście i tutaj nie brakuje kotków. Na wzgórzu nad portem można dostrzec ruiny starożytnego akropolu.
Miejscem wartym odwiedzenia jest kościół wraz z cmentarzem, który jest uroczo położony na tarasie skalnym, nad urwiskiem opadającym do morza.
Cmentarz piękny, zrobił na mnie ogromne wrażenie. I chciałoby się powiedzieć dlaczego nie może być tak u nas. W Grecji ze względu na brak miejsca i górzystość terenu, kości zmarłych
po 3-4 latach wydobywane są z grobu, obmywane winem i konserwowane oliwą, a następnie umieszczane w małych skrzyneczkach bądź w kolumbarium.
Grób wtedy może przyjąć kolejną osobę zmarłą. Na greckich nagrobkach umieszczane są niezwykłe zdjęcia, bo nie są to typowe portrety jakie zamieszcza się w Polsce na grobowcach. Zmarli na fotografiach, są uśmiechnięci, pełni radości życia, niejednokrotnie pokazują pasję, zmarłej osoby.
Powyżej kościółka i cmentarza znajduje się jeszcze jedna kapliczka. Podejście jest dość strome, ale warto się wspiąć na szczyt bo ze szczytu rozpościerają się widoki na całą zatokę.
Jak już zwiedziliśmy wszystko co się tylko dało, wiedziałam, że będę musiała tutaj powrócić. Ale tym razem nie na zwiedzanie, tylko nakarmić wszystkie te kociaki. Biedne maluchy chodziły za nami, a my nie mieliśmy im co dać jeść. Smutne to ich życie, najgorzej mają chyba poza sezonem.
I tak jak powiedziałam, wróciłam tutaj jak bumerang. Na miejscu nie zastałam ani jednego kota, ale wystarczyło zawołać, zastukać puszką i wszystkie te kochane czworonogi wybiegły ze swoich norek. Serce się radowało, że chociaż tyle mogłam dla nich zrobić.
Kiedy kotki były już nakarmione, sami spokojnie mogliśmy pójść na obiado-kolacje. Polecamy wspaniałą restauracji La Mirage w centrum Pigadii, z widokiem na przystań.
Świetna obsługa, rozsądne ceny, naprawdę pyszne jedzenie. Zamawiamy oczywiście regionalne specjały. To jest zapewne miejsce do którego z chęcią powrócę.
Tym bardziej, że przemiły Pan z obsługi, umiał powiedzieć do nas kilka słów po polsku. Co się potem okazało, jego żona Ania była polką mieszkającą w Katowicach.
Diafoktis beach rzeczywiście piękna !! taka naturalna, zero ludzi , jaka czysta woda.. i żadnych molochów dookoła, tylko kozy . Piękny obrazek .
Kotki śliczne
No trip no life
cudne kolory skałi i błekit wody...
Dało się tam zejść?
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Asiu spokojnie nawet można było zjechać do pewnego momentu samochodem.
megi zakopane
Finiki, to nadmorska osada, która została zbudowana przez lokalnych rybaków. Do 1900 roku była niegdyś głównym portem handlowym na Karpathos.
Obecnie w porcie stoją drewniane kolorowe łodzie, które są ozdobą całej wioski. Na głównym placu, znajduje się pomnik zwany Immacolata.
Przedstawia on siedmiu greckich bohaterów, siedzących w małym statku, którzy w 1945 roku, popłynęli stąd do Egiptu w Aleksandrii, ogłaszając greckiemu rządowi wspaniałe wieści.
Rząd był wówczas na wygnaniu, a radosną wiadomością jaką mieli do przekazania, była odzyskana wolność, po 5-ciu wiekach obcych rządów.
Niemieckie wojska okupacyjne opuściły wyspę, a mieszkańcy aresztowali włoską straż i 5 października ogłosili wyzwolenie wyspy.
Nieopodal stoi pomnik Posejdona.
W samej osadzie znajduje się kilka tawern, które oferują świeże ryby i owoce morza. Zaglądamy do jednej z nich i tym razem mamy przyjemność posmakować greckich specjałów.
Panuje tu niesamowity spokój i cisza, przez co klimat tego niewielkiego miasteczka jest niepowtarzalny.
Tuż obok portu znajduje się piaszczysta plaża z bardzo łagodnym wejściem do morza. W sezonie wyposażona jest w słomiane zadaszenia, parasole i leżaki.
Podczas naszego pobytu były właśnie demontowane.
Kaplica Agios Nikolaos
Nad portem na szczycie wzgórza znajduje się urocza kapliczka Agios Nikolaos, która czuwa nad Finiki. Można do niej podejść, schodami z miasteczka.
Kapliczka jak większość innych, jest urocza i naprawdę warto do niej zajrzeć. Ze wzgórza rozpościerają się piękne widoki na osadę i morze.
Z Finiki jedziemy na plażę Agrilaopotamos , która znajduje się niedaleko naszego miejsca noclegowego.
Plaża jest piaszczysta, a w jej okolicach występują piękne formacje z piasku.
megi zakopane
wow jak pięknie ... śliczne białe domki, tylko dzikich tłumów nie ma jak na Santorinii. To olbrzymi plus !
A co jedliście dobrego tego dnia ?
No trip no life
Nelciu zdjęcia jeszcze uzupełniłam do powzyszego tekstu. Co jedliśmy Kalamary, sałatkę z ziemniaków z dużą ilością czosnku, rybkę ale nie pamiętam jaką.
Fakt pustki to jest to co najbardzoej się nam podobało.
megi zakopane
Megi, teraz faktycznie widzę wasze talerze pełne pysznego jedzonka, ech kalmary... Tawerna z jakim pieknym widokiem za milion
Kalpiczka pięknie położona i bardzo urokliwa.
No i te kocie..jakie słodziaki , fajne ujęcia !!
No trip no life
Chcialabym się tu być.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Oczywiście już nie muszę pisać, że przed nami kolejny słoneczny dzień. Jedziemy na wschodnie wybrzeże Karpathos.
Po drodze zatrzymujemy się przy ładnym niewielkim prawosławnym kościółku. Na dziedzińcu tuż obok stoi dzwonnica. Kościółek swoim urokiem przyciąga już z drogi.
Jest ładnie położony i widoczny z każdej strony.
Plaża Kyra Panagia
Wschodnie wybrzeże jest bardzo zielone w porównaniu do południowej części Karpathos. Jedziemy drogą wijącą się niczym serpentyna, przez zbocza gór porośniętych lasami piniowymi. Osoby cierpiące na chorobę lokomocyjną, mogą mieć tutaj problem.
Dojeżdżamy do sennej osady Kyra Panagia. Wioska oferuje miejsca noclegowe, kilka tawern i minimarket, ale i tutaj nie sezon się skończył. Plaża jest tutaj imponująca, wciśnięta pomiędzy wysokie klify porośnięte sosnami, uważana jest za jedną z najładniejszych plaż w Grecji. Turkusowy kolor wody, cudownie kontrastuje z jasnym piaskiem na plaży.
Dziś tutaj hula jedynie wiatr, a miejsce to przypomina wymarłe miasteczko.
Tradycyjne białe domy z niebieskimi okiennicami świecą pustką. Na wzgórzu stoi niewielki biały kościółek z czerwoną kopułą, zaglądam do środka, wnętrze wygląda podobnie jak większość kaplic na wyspie.
Powyżej kościółka, biegnie ścieżka do góry, która ginie gdzieś w głębi lasu. Przejście dalej jest niemożliwe, bo jest płot i zamknięta bramka.
Widoki jakie się stąd rozpościerają, zapierają dech w piersiach.
megi zakopane
Późnym popołudniem jedziemy do Pigadii, stolicy Karpathos. Byliśmy tutaj pierwszego dnia, późnym wieczorem zaraz po przylocie. Tym razem chcemy zwiedzić miasto za dnia. Idąc piękną nadmorską promenadą, zachwycamy się kafejkami, tawernami i restauracji położonymi wzdłuż zatoki. W porcie cumują piękne kolorowe łodzie, promem można popłynąć na wyspę Rodos. Można bez tłumów obejrzeć piękne uliczki, domy i podwórka. Oczywiście i tutaj nie brakuje kotków. Na wzgórzu nad portem można dostrzec ruiny starożytnego akropolu.
Miejscem wartym odwiedzenia jest kościół wraz z cmentarzem, który jest uroczo położony na tarasie skalnym, nad urwiskiem opadającym do morza.
Cmentarz piękny, zrobił na mnie ogromne wrażenie. I chciałoby się powiedzieć dlaczego nie może być tak u nas. W Grecji ze względu na brak miejsca i górzystość terenu, kości zmarłych
po 3-4 latach wydobywane są z grobu, obmywane winem i konserwowane oliwą, a następnie umieszczane w małych skrzyneczkach bądź w kolumbarium.
Grób wtedy może przyjąć kolejną osobę zmarłą. Na greckich nagrobkach umieszczane są niezwykłe zdjęcia, bo nie są to typowe portrety jakie zamieszcza się w Polsce na grobowcach. Zmarli na fotografiach, są uśmiechnięci, pełni radości życia, niejednokrotnie pokazują pasję, zmarłej osoby.
Powyżej kościółka i cmentarza znajduje się jeszcze jedna kapliczka. Podejście jest dość strome, ale warto się wspiąć na szczyt bo ze szczytu rozpościerają się widoki na całą zatokę.
Jak już zwiedziliśmy wszystko co się tylko dało, wiedziałam, że będę musiała tutaj powrócić. Ale tym razem nie na zwiedzanie, tylko nakarmić wszystkie te kociaki. Biedne maluchy chodziły za nami, a my nie mieliśmy im co dać jeść. Smutne to ich życie, najgorzej mają chyba poza sezonem.
I tak jak powiedziałam, wróciłam tutaj jak bumerang. Na miejscu nie zastałam ani jednego kota, ale wystarczyło zawołać, zastukać puszką i wszystkie te kochane czworonogi wybiegły ze swoich norek. Serce się radowało, że chociaż tyle mogłam dla nich zrobić.
Kiedy kotki były już nakarmione, sami spokojnie mogliśmy pójść na obiado-kolacje. Polecamy wspaniałą restauracji La Mirage w centrum Pigadii, z widokiem na przystań.
Świetna obsługa, rozsądne ceny, naprawdę pyszne jedzenie. Zamawiamy oczywiście regionalne specjały. To jest zapewne miejsce do którego z chęcią powrócę.
Tym bardziej, że przemiły Pan z obsługi, umiał powiedzieć do nas kilka słów po polsku. Co się potem okazało, jego żona Ania była polką mieszkającą w Katowicach.
megi zakopane