--------------------

____________________

 

 

 



Egipt 2011 - Wspomnienia z wyjazdu 2011

24 wpisów / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
Gienek
Obrazek użytkownika Gienek
Offline
Ostatnio: 1 miesiąc 18 godzin temu
Rejestracja: 06 mar 2014
Egipt 2011 - Wspomnienia z wyjazdu 2011

Ta relacja jest przeniesiona z innego forum i opisuje wydarzenia z 2011r.

Będąc na poprzednich wyjazdach urlopowych słyszałem wiele dobrego o Egipcie więc postanowiłem w końcu odwiedzić ten kraj. Jak co roku po powrocie z wycieczki, zamieszczam swoje wspomnienia.

Poprzednie można przeczytać:

  1. Sri Lanka
  2. Kenia

Planowanie wycieczki rozpocząłem kilka miesięcy wcześniej. Chciałem znaleźć jakieś 7+7 z rejsem po Nilu i pobytem stacjonarnym w Szarm el-Szejk. Niestety okazało się to nie takie proste. Jedynie Alfa Star miało taką wycieczkę w swojej ofercie. Jak później się okazało to nie było takie oczywiste, że pobyt stacjonarny będzie w Szarm el-Szejk. Aby mieć pewność, że pobyt będzie tam gdzie się chce to trzeba było dopłacić. Pomimo moich najszczerszych moich chęci, nie udało mi się dogadać z Alfa Star co do wyboru konkretnego hotelu więc postanowiłem skorzystać z oferty innego biura i wybrać inne miejsce. Mój wybór padł na Triadę i miejscowość Marsa Alam. W przeciwieństwie do chorej oferty Alfa Star gdzie wybór hotelu należy do biura podróży w Triadzie hotel można było wybrać samemu. Wybraliśmy hotel Triton Sea Beach.

Z Warszawy do Marsa Alam wylecieliśmy 25 września o 21:40

Lot przebiegał w wesołej atmosferze. Pewien Pan wypił zbyt dużo alkoholu i bardzo głośno zachowywał się. Zagadywał i częstował wódką każdego kto przechodził obok niego. Pod koniec lotu (jak przypuszczam) żona tego Pana nie wytrzymała i wydarła się na cały samolot. "Co ty sobie ku...wa myślisz, że jesteś u siebie na altance?! Tu 150 osób z nami leci" Biggrin O dziwo pomogło. Aż do samego lądowania było już cicho. Po wylądowaniu i wypełnieniu świstków wręczonych dostaliśmy wizę egipską (koszt 15 USD) i przeszliśmy odprawę paszportową.

Po odprawie czekała na nas Pani rezydent która wskazała właściwy autobus. Do hotelu dotarliśmy późną nocą. Drogę którą leciał samolot z Warszawy do Egiptu, można zobaczyć klikając w T E N   L I N K

Szybko poszliśmy spać aby rano zobaczyć ten starożytny i egzotyczny świat.

Z rana obudziła mnie żona krzycząc z balkonu. Choć i zobacz jaka fajna pustynia. Obudziłem się i długo nie zastanawiając się wybiegłem z półmroku pokoju na balkon. Szybko pożałowałem swojego zachowania. Natychmiast oślepiło mnie przerażająco jasne słońce. Zamknąłem oczy i cofnąłem się z powrotem do półmroku pokoju. Dopiero po dłuższej chwili gdy oczy oswoiły się z "jasnością" mogłem wyjść i cokolwiek zobaczyć. Moim oczom ukazały się liście palm a dalej pustunia.

Potem szybko pod prysznic i na śniadanie ponieważ tego dnia zaczynał się moja przygoda w Egipcie

Drogę którą przejechaliśmy z lotniska do hotelu można zobaczyć klikając w ten link

CDN...

Podróżnik

Nel
Obrazek użytkownika Nel
Offline
Ostatnio: 3 godziny 16 minut temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

Mam wrażenie, że w lotach czarterowych , dość często wypije ktoś za dużo .. Dobrze przynajmniej, że żonie udało sie gościa uciszyć Biggrin

Rejs po Nilu wciąż przede mną Sun-smilie water  020

No trip no life

Gienek
Obrazek użytkownika Gienek
Offline
Ostatnio: 1 miesiąc 18 godzin temu
Rejestracja: 06 mar 2014

Po śniadaniu udaliśmy się na plażę. Naszym oczom ukazała się plaża z parasolkami i leżakami i piękne Morze Czerwon

Plaża była prawie całkowicie pusta. Było tam dosłownie kilka osób. Z południowej strony plaży był pomost przez rafę. Przechodziło się po nim przez calutką rafę i schodziło się do morza już na głębokiej wodzie.

Weszliśmy na pomost. Morze było dość mocno wzburzone więc odpuściliśmy sobie na razie snurkowanie. Po opalaliśmy się troszeczkę, po wylegiwaliśmy się i wróciliśmy do pokoju.

Opiszę teraz Hotel.

Wypoczywaliśmy w hotelu Triton Sea Beach kilkadziesiąt kilometrów na północ od Marsa Alam. Hotel położony jest "po środku pustyni"

Jest to hotel polecany głównie osobom ceniącym sobie spokój. W pobliżu nie ma żadnych większych sklepów (poza kilkoma hotelowymi) ani miejscowości gdzie można byłoby pójść. Pokoje w hotelu wyposażone są w łazienkę, telewizor, klimatyzację i lodówkę

W hotelu było dwa baseny oraz centrum wodne dla dzieci.

Hotel miał kilka barów w tym przy basenie, plaży i recepcji

Z all inclusive można było korzystać od 7:00 do 24:00

Następnego dnia z rana kupiliśmy u rezydentki wycieczkę na snurkowanie. Mieliśmy wypłynąć kolejnego dnia z rana luksusowym jachtem i zatrzymać się w trzech najbardziej dziewiczych miejscach gdzie jest najpiękniejsza rafa niezniszczona przez turystów.

CDN...

Podróżnik

Nel
Obrazek użytkownika Nel
Offline
Ostatnio: 3 godziny 16 minut temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

Fajnie,że wrzucasz fotki Good

Powiedz czy all incl obejmowalo wszystkie alkohole ? ciekawa jestem . Andrew właśnie jest w Egipcie i napisał mi,że owszem jest all ale tylko na lokalne alkohole i piwo

No trip no life

Gienek
Obrazek użytkownika Gienek
Offline
Ostatnio: 1 miesiąc 18 godzin temu
Rejestracja: 06 mar 2014

Do wyjazdu na snurkowanie był jeszcze calutki jeden dzień. Trzeba było sobie jakoś wypełnić ten czas a w hotel Triton Sea Beach miłośnikowi wodnych zabaw nie jest trudno wypełnić sobie czas. Obok hotelu rozciągała się przepiękna rafa, hotel miał dwa baseny i kilka barów z drinkami więc czas bardzo szybko mijał. Poza tym obsługa była bardzo miła i swoim zachowaniem nie przypominała Egipcjan spotykanych na suk'ach. W końcu nadszedł ten dzień. Poszliśmy przed siódmą do recepcji i oczekując na lokalnego przewodnika który miał zabrać nas na snurkowanie zjedliśmy śniadanie. Przewodnik pojawił się o 7:30. Bardzo mu się śpieszyło ponieważ był spóźniony o pół godziny. Zagonił nas szybko do busa jednocześnie całkowicie ignorując wszelkie nasze pytania. Ruszyliśmy do miejscowości Port Ghalib oddalonej od hotelu o kilka kilometrów na południe po drodze zabierając turystów, nie koniecznie polaków z innych hoteli.
.
Trasa którą jechaliśmy do Portu Ghalib
.
Po dotarciu do portu widok był cudny. Budynki nadmorskie były bardzo ładne i zadbane a zarazem wyglądające egzotycznie. Takie małe arabskie miasteczko

a wokoło bezkresna Sahara.

Wszyscy wsiedliśmy na statek i wypłynęliśmy z portu. Czułem się jak w raju  i nie mogłem się doczekać kiedy to zobaczę tą przepiękną rafę

W czasie rejsu każdy podchodził i wybierał sobie maskę, płetwy i rurkę. Choć sprzętu było bardzo dużo to niestety był on dość mocno zużyty. Pomimo zapewnień naszej pani rezydent, że snurkowanie będzie tylko i wyłącznie w kamizelkach ratunkowych, ponieważ Triada dba przede wszystkim o bezpieczeństwo swoich klientów, okazało się, że kamizelek nie starczyło nawet dla połowy a te co zostały były porwane i nie sposób było ich poprawnie założyć.
W końcu dotarliśmy na miejsce i statek zatrzymał się. Nikt nam nie powiedział jak daleko mamy płynąć i czego się spodziewać.
Wskoczyliśmy do wody i popłynęliśmy do najbliższej rafy. Rafa była bardzo ładna ale tak naprawdę niczym nie różniła się od tej przy hotelu którą to można było oglądać za darmo. Potem nasz przewodnik popłynął bardzo szybko dalej a potem jeszcze dalej razem z tymi co umieli bardzo dobrze pływać jednocześnie ignorując tych co słabiej pływają. Wyglądało to tak, że ci co lepiej pływali byli oddaleni wraz z przewodnikiem o jakieś 150m od tych co pływają gorzej. Gdzieś pośrodku zabrakło sił i o mało to co miało być fajną zabawą nie skończyło się wielką tragedią. Choć pierwsze snurkowanie o mało nie skończyło się tragedią to przed nami było jeszcze dwa snurkowania. W programie wycieczki było napisane, że będzie trzy snurkowania po 45 minut każde, w trzech różnych miejscach z przepiękną dziewiczą rafą koralową. Gdy wszyscy już wyszli z wody statek ruszył dalej. Z niecierpliwością czekałem następnych dwóch miejsc w których mieliśmy snurkować. W końcu dotarliśmy na kolejne miejsce snurkowania. Choć rozglądałem się dookoła nie mogłem nigdzie dostrzec rafy. Teraz już postanowiłem się zabezpieczyć porządnie przed utonięciem. Porwaną kamizelkę ratunkową obwiązałem sznurkiem który przyniósł mi jeden pan z załogi statku i wyskoczyłem do wody. Płynęliśmy jakiś czas. Przez cały czas zastanawiałem się gdzie ta rafa bo chyba nie mieli na myśli tego czegoś martwego w co były powbijane haki do których były przycumowane statki. W końcu pod wodą zauważyłem coś dużego. Gdy podpłynęliśmy bliżej okazało się, że to ogromny żółw. Pasł się spokojnie na dnie od czasu do czasu wypływając na powierzchnię aby zaczerpnąć powietrza. Pooglądaliśmy tego żółwia i wróciliśmy na statek. Tam czekał na nas już obiad. Po obiedzie wszyscy czekali na rejs w kolejne miejsce snurkowania. Okazało się, że nie popłyniemy w kolejne miejsce a jak ktoś chce posnurkować to może sobie wyskoczyć za burtę i popatrzeć na podwodną pustynię na której nic nie było. Po dłuższym postoju statek ruszył i wróciliśmy do portu a potem zostaliśmy odwiezieni do hotelu. Moim zdaniem sposób w jaki została zorganizowana ta wycieczka przez miejscowe biuro podróży to jakaś kpina zagrażająca życiu której celem jest tylko wyciągnięcie kasy od ludzi dając im w zamian jak najmniej się da. Szkoda, że Triada współpracuje z takimi organizatorami imprez. Po tej imprezie obiecałem sobie, że już nigdy nie kupię żadnej wycieczki organizowanej przez jakiegokolwiek Egipcjanina.
Kolejne dni w hotelu mijały na leniwym ale luksusowym wypoczywaniu. Było bardzo gorąco więc co chwilę latałem do baru przy basenie lub przy plaży po drinka.

Wieczorem ?hotelowe podwórko? wyglądało jak w bajce

Cieszyłem się każdą chwilą spędzoną w basenie i na przyhotelowej rafie ponieważ już za kilka dni mieliśmy płynąć na rejs po legendarnym Nilu.

CDN...

Podróżnik

Gienek
Obrazek użytkownika Gienek
Offline
Ostatnio: 1 miesiąc 18 godzin temu
Rejestracja: 06 mar 2014

Czas w hotelu mijał na dobrej zabawie. Kiedyś myślałem, że na terenie takiego pustynnego kraju jak Egipt nie ma zbyt bujnej fauny. Nic bardziej mylnego. Co prawda na pustyni nie spotkamy zbyt dużo zwierzaków ale będąc nad morzem wystarczy odpłynąć kilkanaście metrów od brzegu i wsadzić nos do wody a można zobaczyć bardzo bujne podwodne życie takie piękne jak nigdzie nie spotykane na lądzie. Mówię tu oczywiście o rafie koralowej.
Nie było to moje pierwsze spotkanie z rafą koralową. Snurkowałem ciut ponad rok temu na rafie koralowej w Kenii i choć moim zdaniem Ocean Indyjski na którym to snurkowałem powinien mieć bardziej sprzyjające warunki do rozwoju koralowców to tamtejsza rafa nie "umywała się" do egipskiej. Co prawda było tam mnóstwo różnorakich rybek oraz można było zobaczyć granatowe rozgwiazdy ale sama rafa miała wszelkie odcienie beżu choć jej kształt był równie zachwycający. Rafa którą zobaczyłem w Egipcie przeszła moje wszelkie oczekiwania. Coś przepięknego co można zobaczyć tylko i wyłącznie w telewizji. Gdy tylko schowałem twarz w masce pod wodę moim oczom ukazały się koralowce o wszystkich kolorach tęczy i o kształtach jak z bajki. Wokół nich pływało tysiące różnorakich rybek. Najbardziej podobały mi się takie niebieskie wielkości naszego karpia lecz, bardziej cienkie z fioletową świecącą się obwódką. Udało mi się też zobaczyć niewielkiego żółwia który który coś tam skubnął na rafie i szybko oddalił się w przepiękną turkusową dal. Od czasu do czasu pojawiała się taka niebiesko granatowa galaretka. Moim zdaniem to jakaś meduza, lecz natychmiast wokół niej pojawiało się mnóstwo takich żólto-złotych rybek i zaczynało ją skubać ze wszystkich stron. Udało mi się zobaczyć też ryby które miały naprawdę spora rozmiary i chyba wystraszyłbym się aby zaczęły płynąć w moim kierunku.
W końcu przyszedł czas na wyjazd na rejs po Nilu. Z samego rana przyjechał po nas bus jakiegoś miejscowego biura podróży. Wsiedliśmy do niego jako pierwsi i jedyni z naszego hotelu. Po drodze zajeżdżaliśmy do innych hoteli i zabieraliśmy z tam tond nowych podróżników.

Mijaliśmy też kilka stacji paliw które wyglądem przypominały nasze z czasu wczesnego PRL

Gdy zbliżyliśmy się do Nilu krajobraz zmienił się całkowicie. Brąz pustyni ustąpił miejsca zieleni. Wszędzie można było dostrzec ładne trawniki i zielone pola uprawne. Ludzi też było o wiele więcej. Ulice były pełne samochodów. Mijałem Daewoo Lanosy i nie spotykane u nas Chewrolet Lanosy oraz też Lady 2105 oraz Polonezy i wiele innych marek znanych oraz nieznanych u nas

Widziałem też traktory naszych sąsiadów ze wschodu lecz najbardziej moją uwagę przykuły ich kobiety. W przeważającej większości nosiły burki i całkowicie czarne stroje. Współczuję tamtejszym paniom być ubranym całkowicie na czarno w dochodzącym do 50st C upale. O dziwo oglądając w telewizji ich bardzo romantyczne teledyski nie zauważyłem aby tamtejsi panowie wzdychali do zakapturzonych nie wiadomo jak wyglądających kobiet lecz wprost przeciwnie. Kobiety z ich teledysków były bardzo piękne i elegancko ubrane. Skoro podobają się im tak ubrane kobiety to nasuwa się pytanie czemu każą chodzić swoim żonom w strojach Ninja.

Po kilku godzinach ostrej jazdy wraz z postojem gdzieś pośrodku Sahary dojechaliśmy w końcu do Luksoru. Przywitała nas pani z Triady która zaprowadziła nas na statek. Szybka rejestracja w recepcji statku

potem obiadek i trochę czasu wolnego na wycieczkę na miasto. Tej nocy wypływaliśmy w rejs po Nilu.

.

Drogę którą przebyliśmy tego dnia można zobaczyć klikają w ten link

CDN...

Podróżnik

Nel
Obrazek użytkownika Nel
Offline
Ostatnio: 3 godziny 16 minut temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

Gienek, szkoda że wycieczka na snurki taka nieudana, też byłabym co najmniej niezadowolona Sad

Oldi, dzieki za update o alkoholach..teraz wszystko jasne. Andrew pisał ze towarzystwo pije głównie piwo więc teraz już wiem dlaczego..

No trip no life

mabro
Obrazek użytkownika mabro
Online
Ostatnio: 20 minut 48 sekund temu
Rejestracja: 26 wrz 2013

Gienek, fajnie, że opisujesz swój pobyt w Egipcie. Ja byłam na wycieczce objazdowej ale wiele lat temu. Zabytki bardzo mi się podobały i miałam wielką ochotę wybrać się jeszcze raz ale właśnie na rejs. Niestety, niestabilna sytuacja w Egipcie w ostatnich latach zniweczyła moje plany Sad Nie tracę jednak nadziei, że jeszcze się uda dlatego z chęcią poczytam jak taki rejs wygląda Biggrin

Gienek
Obrazek użytkownika Gienek
Offline
Ostatnio: 1 miesiąc 18 godzin temu
Rejestracja: 06 mar 2014

Po obiedzie na statku odbyło się spotkanie z naszą panią pilot. Tak. Miałem na myśli pilot a nie przewodniczką. W Egipcie przewodnikami mogą być tylko obywatele Egiptu, lub osoby które mają prawo stałego pobytu w Egipcie. Polscy piloci teoretycznie mogą tylko tłumaczyć to co mówi egipski przewodnik. W praktyce wyglądało to trochę inaczej. Co prawda mieliśmy egipskiego młodego przewodnika ale zajmował się on głownie błaznowaniem i podrywaniem samotnych turystek. Powiedział też, że jadąc do pracy musiał zostawić w domu żonę w ciąży. Dla Egipcjan żona to przecież żaden problem w zawieraniu nowych znajomości ponieważ mogą oni mieć kilka żon. Przy oprowadzaniu turystów tak naprawdę całą robotę odwalają polscy piloci. To oni tak naprawdę opowiadają o wszystkim i odpowiadają na wszelkie pytania.
Na spotkaniu dowiedzieliśmy się, że trzeba uważać na miejscowych sprzedawców ponieważ poza tym, że są strasznie nachalni to też lubią okradać turystów. Nachalstwo Arabów znałem już z Tunezji i byłem na nie całkowicie przygotowany. Kradzieże to było coś zupełnie nowego dla mnie ponieważ w Tunezji w czasach w których tam byłem muzułmanie nie kradli ponieważ są oni bardzo religijni a kradzież to wielki grzech. Widać u egipskich muzułmanów okraść kogoś to nie grzech Nic dziwnego skoro niektórzy polscy chrześcijanie uważają podobnie . Dogadaliśmy się z innymi turystami z naszej grupy i w osiem osób wyszliśmy na miasto. Natychmiast z nadbrzeżnych sklepików wyskakiwali sprzedawcy i zapraszali nas do środka. W praktyce to zapraszanie wyglądało tak, że wyskakiwali przed nas z szeroko rozstawionymi rękami i starali się nas nie przepuścić abyśmy szli dalej. Wystarczyło ominąć ich z głośnym i stanowczym "excuse me" aby dali sobie spokój. Idąc nadrzecznym deptakiem słyszało się "water, two dollars" gdy się ich ignorowało i szło dalej to słyszało się "water, one dollar". Poszliśmy dalej. Gdy wyszliśmy tylko z nadbrzeżnego deptaku na ulicę to co chwila zatrzymywała się obok nas jakaś dorożka do której był zaprzęgnięty przeraźliwie chudy koń o przeraźliwie wystających kościach. Ogólnie Luksor w strefie turystycznej jest bardzo czystym i zadbanym miastem. Szliśmy ulicami i nikt nas nie wciągał za rękaw do sklepu co było normalką w Tunezji. W końcu znaleźliśmy coś w stylu polskich galerii handlowych. Zaszliśmy do sklepiku spożywczego i rozpoczęliśmy targowanie się o wodę. Cena wywoławcza dwa dolary za 1,5l wody. Wytargowaliśmy 4 butelki po 1,5l za jednego dolara. Po powrocie na statek poszliśmy zażywać kąpieli słonecznych na górnym pokładzie a potem kolacja i spać.

Z rana obudziły mnie jakieś dziwne hałasy za oknem. Wyjrzawszy przez okno zauważyłem za oknem betonową bardzo wysoką ścianę a potem, statek zaczął się podnosić. Okazało się, że stoimy w śluzie w miejscowości Esna. Statek stał tam kilka godzin.

W końcu statek ruszył. Po obu brzegach rozciągała się bujna zieleń.

Od czasu do czasu omijaliśmy jakąś wysepkę

Płynęliśmy do Edfu aby zobaczyć świątynię Horusa

CDN...

Podróżnik

Gienek
Obrazek użytkownika Gienek
Offline
Ostatnio: 1 miesiąc 18 godzin temu
Rejestracja: 06 mar 2014

Opiszę teraz statek którym płynęliśmy. Był to statek Albatros Granada. Według Triady był to luksusowy cztero gwiazdkowy statko-hotel. Ja bym nie dał temu statku więcej niż dwie egipskie gwiazdki i to w chwili produkcji bo teraz to jego stan jest trochę tragiczny. Jak weszliśmy do pokoju i otworzyliśmy drzwi łazienki to uderzył w nas okropny smród. Zamknęliśmy szybko drzwi. Z rana następnego dnia gdy brałem prysznic to pod koniec myślałem, że nie wytrzymam i zwymiotuję od takiego smrodu. Po śniadaniu poszliśmy do Pani pilot i poprosiliśmy o zmianę pokoju bo już nie mogliśmy wytrzymać z żoną. Powiedziała, że to zgłosi a obsługa postara się coś zrobić z tym smrodem ale cudów nie obiecuje. Po kilku godzinach gdy wróciliśmy do pokoju to oniemieliśmy z wrażenia. Co prawda w łazience przez calutką podróż unosił się leciutki "aromat" szamba ale było to całkowicie znośne. Już nie trzeba było podczas pobytu w łazience wstrzymywać oddechu. . Nasz calutki rejs od Luksoru do Asuanu przebiegał tak jak na tym linku

Cały rejs tam i z powrotem wraz ze zwiedzaniem trwał tydzień. Statek płynął bardzo wolno. Zwykle około 12 km/h czyli tak jak wolna relaksująca jazda rowerem. Długość rejsu w jedną stronę to ponad 200km.
Przed wyjściem na zwiedzanie nasza Pilotka poinstruowała nas, że pojedziemy dorożkami i, że powożący tymi dorożkami użyją wszelkich dostępnych im metod aby wyciągnąć od nas jak najwięcej kasy. Mówiła też, że ci ludzie otrzymają całą zapłatę za przejazd łącznie z napiwkami i że proponuje nic im nie dawać.
Wyszliśmy ze statku na ulicę. Natychmiast opadła nas chmara sprzedawców z papierosami i wodą. Jeden z kilkoma kartonami LMów uczepił się mnie jak rzep psiego ogona. Gdy powiedziałem mu "I don't smoke" to w jego oczach pojawiło się wielkie zdziwienie i zapytał mnie "Why?". Odpowiedziałem mu "Because I don't like smoke". Wszyscy Egipcjanie którzy to słyszeli wybuchnęli dzikim śmiechem i śmiejąc się pytali mnie czy jeść też nie lubię. Wkurzyło mnie to trochę i nic nie mówiąc przepchałem się wraz z żoną do wskazanej dorożki, dosiadła się do nas jeszcze jedna para i ruszyliśmy do świątyni Horusa. Jechaliśmy trasą którą mozna zobaczyć klikając w tenlink

 Zaprzęgnięty do dorożki koń był przeraźliwie chudy. Na pierwszy rzut oka było widać, że woźnica wcale o niego nie dba. Smagał raz za razem biedne wychudzone zwierzę batem zmuszając je do ciągłego galopu. W końcu dziewczyna która z nami jechała nie wytrzymała i zwróciła woźnicy uwagę aby ten tak nie katował zwierzaka. Ten wyszczerzył zęby i powiedział, że jeśli ona ma ochotę to może trochę po biczować tego leniwego zwierzaka. Brak słów na bestialstwo woźnicy więc nie będę więcej o tym pisał. Oczywiście woźnica przez calutką drogę starał się od nas wyłudzić zapłatę za podwiezienie.
Po drodze mijaliśmy mnóstwo ludzi, sklepów. Prawdziwie fajna arabska ulica.

Czego nie mogę zrozumieć u południowców to ich zamiłowania, dochodzącego do absurdu, do łamania przepisów drogowych. Jechaliśmy klucząc między samochodami nieraz pod prąd. Nikogo to nie dziwiło. W końcu dojechaliśmy do świątyni i po krótkim instruktarzu gdzie i kiedy mamy się spotkać ruszyliśmy na zwiedzanie całą grupą. Oczywiście wejście do muzeum było tak urządzone, że żeby tam się dostać to trzeba było przejść przez pas sklepików na którym było się atakowanym przez wściekłych sprzedawców. Po przejściu przez część handlową naszym oczom ukazał się ogromny pylon z wielkimi reliefami.

Patrząc na tą budowlę aż nie chciało się wierzyć, że powstała ona w starożytności. W zachodniej europie podobnej wielkości budowle powstawały dopiero w średniowieczu. Budowa Świątyni Horusa w Edfu została skończona w 57 r.p.n.e. Na pylonie, za pomocą mających prawie 36m wysokości reliefów przedstawiono faraona Ptolemeusza XII pokonującego swoich wrogów, oraz Horusa starszego i innych bogów egipskich. Po przejściu przez pylon wchodzi się na obszerny plac a idąc dalej wchodzimy do sali z wielkimi kolumnami i mnóstwem hieroglifów.

Za czasów funkcjonowania tej świątyni, każdego trzeciego letniego miesiąca przywożono do niej posąg bogini Hator gdzie jak wierzono Horus i Hator wypełniali swe małżeńskie obowiązki [img]https://forum.autokacik.pl/uploads/emoticons/default_270747800-sex.gif[/img] po których rodził się ich syn Harsomtus. To święto trwało 14 dni. Przez cały ten czas wszyscy mieszkańcy miasta radośnie się bawili.

Po zwiedzaniu chwila na zakupy oraz droga powrotna tą samą dorożką podczas której woźnica namawiał nas do zapłaty za kurs. Późnym wieczorem po kolacji na statku wyruszyliśmy w rejs do Kom Ombo.
Wcześnie rano gdy się obudziliśmy byliśmy już na miejscu. Wyruszyliśmy na zwiedzanie świątyni która leżała tuż obok przystani dla statków [url=http://tnij.com/JGAjI]o w tym miejscu[/url]. Podczas całego rejsu zwiedzanie było zaplanowane tak, że w większości przypadków było to wcześnie rano lub późnym popołudniem gdy skwar nie jest tak dokuczliwy. W południe temperatura potrafiła sporo przekraczać 40st C. Po dojściu do świątyni Sobka i Haroerisa naszym oczom ukazał się taki widok

Po wejściu do ruin świątyni naszym oczom ukazuje się sala hypostylowa. Niestety nie zachował się dach świątyni. Wszystkie kolumny są bogato zdobione hieroglifami i reliefami faraona oraz bogów którym ta świątynia była poświęcona. Kolumny miały kształt papirusu lub lotosu

Pozostałości sufitu też były bogato zdobione. Można nawet zobaczyć pozostałości kolorów. Na ścianach jest też mnóstwo reliefów z życia religijnego ówczesnego Egiptu

oraz zapisane hieroglifami poradniki medyczne, sposoby odbierania ciąży, oraz leczenia różnych poważnych schorzeń. Przynajmniej tak twierdziła nasza Pani pilot.

Po zwiedzeniu świątyni powróciliśmy na statek

i udaliśmy się na śniadanie. Po śniadaniu gdy wróciliśmy do pokoju naszym oczom ukazał się taki o to widok.

Słoń był niezwykle milusiński i bardzo mi się spodobał. Sprzątający chłopak włożył mnóstwo pracy aby poprawić samopoczucie gości i uważam, że należał mu się napiwek. Gdy tylko zobaczyłem chłopaka który zwykle sprzątał nasz pokój to go zaprosiłem do naszego pokoju i zapytałem się czy to jego dzieło. Potwierdził. Wręczyłem mu za to dolara. Podziękował i wyszedł bardzo zadowolony. Zanim zniszczyłem słonia, ponieważ potrzebowałem ręczników a wszystkie zostały zużyte do jego budowy to uwieczniłem go na zdjęciu i filmie

Nasz statek płynął dalej. Następne wyjście na zwiedzanie było dopiero w Asuanie. Po drodze mieliśmy takie widoki.

CDN...

Podróżnik

Gienek
Obrazek użytkownika Gienek
Offline
Ostatnio: 1 miesiąc 18 godzin temu
Rejestracja: 06 mar 2014

Dopływaliśmy do kresu naszego rejsu. Statek płynął tylko do Asuanu ponieważ dalej nil przegradzają dwie tamy. Patrząc od dołu rzeki najpierw jest mała tama asuańska a dalej duża tama asuańska za którą rozciąga się największy sztuczny zbiornik wodny czyli Jezioro Nasera. Do Asuanu dotarliśmy wczesnym popołudniem. Na zwiedzanie wyjechaliśmy po godzinie 15. Jako pierwszy punkt programu mieliśmy zwiedzanie kamieniołomów w którym znajdował się niedokończony obelisk.  Gdy wyszliśmy na ulicę to zauważyliśmy, że mieszkańcy mają jakby ciemniejszą skórę i mają bardziej kręcone włosy niż osoby mieszkające bardziej na północ. Tubylcy byli czarni jak smoła ale nie mieli negroidalnych rysów twarzy. Czyli byli czarni ale jeszcze nie murzyni. Działo się tak dlatego ponieważ Asuan leży już na terenie starożytnej krainy o wiele starszej niż sam Egipt (przynajmniej tak twierdzą Nubijczycy) o nazwie Nubia. W starożytności był to wojowniczy naród który w 1570r.p.n.e. został podbity przez Egipt. Przez wiele setek lat Nubijczycy żyli pod panowaniem Egipcjan i dopiero po ponad trzystu latach Nubia odzyskała niepodległość i stała się tak wielką potęgą, że w 715 r.p.n.e podbiła Egipt i na tronie Egiptu zasiadł czarny faraon który to władał górnym i dolnym Egiptem ale dość o historii. Współczesny Asuan robi bardzo pozytywne wrażenie. Głowna ulica Asuanu jest bardzo zadbana i wszędzie jest czysto.

Po kilku chwilach jazdy dotarliśmy do muzeum niedokończonego obelisku. Egipcjanie chcieli wykuć największy w dziejach obelisk mierzący ponad 42m wysokości i ważący ponad 1168 ton. Niestety pod wpływem wewnętrznych naprężeń skała pękła podczas kucia i Egipcjanie pozostawili swoje dzieło niedokończone. Zaraz po wejściu do muzeum jest się prowadzonym do sali kinowej gdzie wyświetlany jest film. Pokazane na nim jest w jaki sposób kuto obeliski i jak potem transportowano je barkami po Nilu. Jaka to była mordercza praca można dopiero wyobrazić sobie gdy wyjdzie się z klimatyzowanej sali kinowej i wejdzie się do kamieniołomu.

Będąc tam czułem się jak na olbrzymiej patelni. Dookoła napieczona skała a temperatura nawet popołudniem dochodziła prawie do 50 st C. Znaczna część ludzi wykuwających ten obelisk nie wyszła żywa z tego kamieniołomu.

Następny punktem zwiedzania była wytwórnia papirusu. Nasza pani pilot zademonstrowała nam jak był kiedyś i jest teraz wytwarzany papirus.

Na koniec każdy kto chciał zakupił sobie ładny obrazek na papirusie, a wybór był bardzo duży i pojechaliśmy popatrzyć sobie na Jezioro Nasera z Wielkiej Tamy Asuańskiej. Jezioro jest naprawdę wielkie i nie widać drugiego jego końca.

Wjeżdżając na tamę widać budkę z kilkoma uzbrojonymi po zęby żołnierzami i gotowy do walki czołg. Ta gotowość do walki czołgu jest dyskusyjna ponieważ ma on nasadzony na lufę pokrowiec. Podobno Egipcjanie boją się, że izraelski Mossad wysadzi tą tamę i tym samym spłucze do morza większą część Egiptu. Co tu dziwić się Arabskim obawom gdy nawet w naszym kraju niektóre starsze panie boją się, że Mossad wysadzi w powietrze ich ulubioną rozgłośnię radiową z Torunia łącznie z ojcem dyrektorem
Wewnątrz asuańskiej wielkiej tamy jest elektrownia wodna która produkuje sporo energii elektrycznej.

Wybudowanie tamy zlikwidowało wylewy Nilu. Glebę można uprawiać okrągły rok co jest niewątpliwą zaletą dla rolnictwa lecz niestety ma swoje poważne wady. Wylewy Nilu nanosiły sporo żyznego mułu. Zatrzymanie tego procesu spowodowało, że egipscy rolnicy muszą używać coraz większej ilości nawozów sztucznych a gleba pomimo to robi się coraz bardziej jałowa. Ponadto pustynia powoli lecz systematycznie zabiera czarną ziemię zasypując ją swoimi piaskami. Egipcjanie powstrzymując wylewanie Nilu sami sobie wbili nóż w plecy.
Następnym punktem do zwiedzenia była perfumeria. Zobaczyłem tam pierwszy raz pracujące kobiety.

Ich zadaniem było jedynie roznoszenie napojów. Prezentację towarów prowadzili mężczyźni. Można było tam dosłownie za grosze kupić esencję perfum. Jest to postać najbardziej skondensowana. Dodam tylko, że perfumy zawierają od 20% do 43% procent esencji a woda toaletowa od 8% do 12% esencji. Nie wspomnę już o dezodorantach gdzie stężenie esencji jest jeszcze mniejsze. Oczywiście rozrobiony produkt w postaci wody toaletowej lub perfum też można było kupić.
Na tym zakończyliśmy pierwszy dzień w Asuanie. Następnego dnia jeszcze przed świtem mieliśmy jechać do Abu Simbel. W tej miejscowości znajdują się chyba najładniejsze świątynie w całym Egipcie i każdy powinien je zobaczyć.

CDN...

Podróżnik

Strony

Wyszukaj w trip4cheap