Jesteś tutaj
Jesteś tutaj
Na poczatku lutego byłem w Meksyku, Belize i Gwatemali.
Jak widać, coraz trudniej zabrać sie za pisanie. Ale ponieważ zawieszono rozgrywki piłkarskie i koszykarskie, to przybyło mi czasu.To był mój pierwszy raz na półkuli zachodniej. Koleżanka małżonka na wszystkie propozycje lotu do mojej ukochanej Azji twierdziła - nie, tam już byliśmy. No i padło na Amerykę Środkową, a w zasadzie Półwysep Jukatan.
Wylot z Warszawy o 6.30, lot dreamlinerem do Cancun około 11-12 godzin. Wykupiłem sobie tradycyjnie miejsce przy oknie, bo fajna trasa przelotu - nad Islandią, Grenlandią Kanadą, wzdłuż wschodniego wybrzeża USA po Miami i na Meksyk. Niestety, wysokość przelotu i chmury dały zero widoku. Żadnego zdjęcia...
Jorguś
Po 14-ej lądujemy w Cancun i jedziemy ponad godzinę do hotelu (po długiej odprawie na lotnisku).
Hotel nazywa się Plaza Kokai. Śpimy w nim pierwszą i ostatnią noc. Pokój nie najgorszy po przylocie, na pożegnanie nora z zepsutym prysznicem.
Jorguś
Chętnie poczytam i pooglądam. Zapowiada się ciekawie.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Ruszamy na miasto, żeby wymienić dolary. Ku memu zdziwieniu nikt nie odpowiada na pytanie o kantor. Od babuszek sprzedających owoce na ulicy po dzieci. Sąsiadują z USA a nie znają angielskiego. Ja też, ale się staram
Wreszcie jakimś cudem znalazłem. Przy okazji, zaglądając do sklepów ze zdziwieniem zauważyłem, że nie można kupić normalnej kawy. Obiecano nam dopiero w Gwatemali. Zawsze wożę ze sobą kawę, herbatę i cukier, bo ja taki pijak jestem. Ale ostrzeżenia, że nie wolno wwozić żywności na terytorium Meksyku spowodowały, że odpuściłem.
Jorguś
Następnego dnia wizyta w jednej z wielu na Jukatanie studni krasowych tzw. cenote. Możliwość kąpieli i dla chętnych (za dodatkową opłatą ok. 40 USD) możliwość oglądania fantastycznych form skalnych jaskiń Dos Ojos. Uczestnicy wyposażeni byli w maskę, rurkę oraz latarkę i zwiedzali jaskinie płynąc za lokalnym przewodnikiem. Ja nie pływam i trochę w życiu straciłem...
Wchodzi się do wody w jednej jaskini, potem przepływa pod wodą łącznikiem do drugiej cenoty, gdzie można wyjść. Odważni płyną sami za przewodnikiem, ci mniej - trzymając koło, które holuje drugi z tubylców.
Jorguś
Jorgus, jaka ciekawa opowieść sie zaczyna, super
Pokój całkiem w porzo,ale rozumiem,że to pewnie ten lepszy ..
W cenocie bym chetnie posnurkowała. Byłam kilka razy w Meksyku i ani razu nie miałam okazji..
No trip no life
Jorguś, wyglada na to , że "depczemy sobie po piętach" ; też leciałam tym samym samolotem, tylko 4 tygodnie później....
to zasiadam do czytania i podziwiania.... nie ociagaj się
Piea
Piea tak jak Ty zaczynałaś, to my kończyliśmy, tzn w Chichen Itza.
Na razie jedziemy nad Morze Karaibskie, do Tulum.
Po drodze przystanek w markecie, najpierw poczęstunek różnymi rodzajami tequili, potem czas na zakupy.
Ceny mi się nie podobały, więc tylko zwiedzanie.
Wszędzie specyficzny kult śmierci.
Jorguś
No i Tulum. Pierwszy kontakt z miastami Majów.
Zwiedzamy m.in. El Castillo, Świątynię Fresków, Świątynię Zstępującego Boga.
Jorguś
do Tulum nie dotarliśmy (nie było w naszym programie zwiedzania), ale tej wspaniałej cenoty to Ci zazdraszczam, wspaniała!
Piea
Ja też do Tulum nie dotarłam, do cenoty też nie . Tulum widzę mocno ogrodzone, nigdzie nie da się podejść bliżej ?
No trip no life