Wracając z jaskini mamy jeszcze okazję zobaczyć na ulicy weselne tańce. Podobno to wesele azerskie się szykowało. Tańczyli wyłącznie panowie...panie tęsknym wzrokiem obserwowały.
W drodze powrotnej zdałam sobie sprawę, że Aali chyba naprawdę słabo widzi bo jechał dośc niepewnie. Nawet w okularach zwalniał bardzo, kiedy mijaliśmy się z jakimś samochodem. Proponował nawet Tomkowi, zeby przejął stery, ale nie mając międzynarodowego prawa jazdy, Tomek się nie zgodził. Zwykle nie mam problemu z zasypianiem we wszelkich środkach transportu, ale tym razem nie zmrużyłam oka. Byłam szczęśliwa, jak dojechaliśmy do Qom. Podjechaliśmy jeszcze do restaurcji, Aali wziął dla nas kolację na wynos i wróciliśmy do domu.
Następny dzień, był naszym ostatnim w Iranie. Aali zawiózł nas jeszcze na przejażdżke po mieście, na drobne ostatnie zakupy.
Kiedy przejeżdżaliśmy koło wzgórza, gdzie na szczycie stał Prophet Khezr Mosque, byłam pewna, że Tomek chętnie by się tam wdrapał. Nie zrobił tego tylko dla tego, że miał na sobie ostatnią koszulkę przeznaczoną na podróż i nie miałby się w co przebrać, gdyby się spocił
Okolo 16.00 Aali miał jechać na lotnisko po kolejnych couchsurferów, tym razem z Francji. Postanowiliśmy się z nim zabrać, mimo, że nasz lot był dopiero w środku nocy. Zjedliśmy obiad, pożegnaliśmy się z Faezeh i Fatimą i pojechaliśmy do Teheranu.
Tym razem Aali prowadził sprawniej, ucząc się polskiego od nas. Dużo było przy tym śmiechu. Po jakims czasie poprosił mnie, żebym z jego telefonu wysłała sms do Francuzów, czy już wylądowali. Szybko przyszła odpowiedź, ze Francuzi przylatują jutro! Okazało się, że dziewczyna kontaktująca się z Aalim napisała, że przylatują 15 kwietnia, w sobote. Aali przyjął to za pewnik, nie sprawdzając w kalendarzu...a 15 kwietnia, to była niedziela Kiedy dowiedział się, że my mamy samolot po 3 w nocy stwierdził, że wracamy do domu Ponieważ kiedyś wspomniałam, że uwielbiam arbuzy, Aali postanowił kupić dla mnie 2 takie owoce, jeden mieliśmy zjeśc, a z drugiego zrobić sok. Jeżdziliśmy od skrzyżowania, do skrzyżowania, wszędzie sterty arbuzów, ale Aali szukał tych najlepszych W końcu zatrzymaliśmy się przy jednym straganie. Aali pukał w wiele z nich...i wybrał jeden. ( reszta się nie nadaje ). Drugiego arbuza kupiliśmy na drugim końcu miasta Niezły mieliśmy z Tomkiem ubaw
Faezeh bardzo się ucieszyła na nasz widok Mieliśmy jeszcze trochę czasu na wspólne pogaduszki, w końcu była okazja zadać parę pytań, jakie nas nurtowały. Po pierwsze, jak to jest z tym "kciukiem do góry". Aali stwierdził, że tak, to prawda, że w Iranie to jest bardzo obraźliwy gest, wykonywany między Irańczykami nie wróżyłby nic dobrego. Natomiast w kontaktach międzynarodowych, to jest tak, ze my wiemy, że tam jest to coś nieodpowiedniego i jakie ma znaczenie, podobnie oni wiedzą jakie ma znaczenie dla nas i że dobrze jest tego własnie gestu użyć, żeby okazać zadowolenie.
Zapytaliśmy też o ten kamyk, jaki widzieliśmy w meczetach ( u Aalego w domu również). Pamiętacie naszą teorię, ze muzułmanie używają go do przytrzymywania kartek Koranu?
Aali wyjaśnił:
U szyitów pokłon w modlitwie musi być wykonany na czystej ziemi, albo na czymś, co z niej wyrasta, pod warunkiem, że nie służy to do jedzenia ani ubrania. Obejmuje to więc ziemię, kamień, trawię, piasek, ale nie może to być minerał. Pokłon na papierze jest dozwolony, ponieważ papier jest zrobiony z materiału wyrastającego z ziemi. Nie powinno się jednak bić pokłonów bezpośrednio na tkaninach i dywanach. ( dywanów, jak wiadomo w Persji pod dostatkiem )
Szyiccy muzułmanie wolą wykonywać pokłon modlitewny na małym bloczku ziemi, zwanym turbah ( lub mohr), który przeważnie jest zrobiony z gliny, pochodzącej z Karbali w Iraku, gdzie zginął wnuk Mahometa- Husajn ibn Ali. Zdanie sunnitów na ten temat jest zupełnie inne i podobno w niektórych krajach za użycie takiego krążka można iśc do więzienia
Aali i Faezeh byli tak wzruszeni naszym pytaniem, ze postanowili nam podarować po takim kamieniu i własnoręcznie, przez Faezeh wykonane serwetki, na których się taki kamieć kładzie.
Dostałam też od Faezeh ozdobę przez nią wykonaną
Okoł 22.00 zjedliśmy ostatnią pyszną kolację w domu naszych hostów i pojechaliśmy na lotnisko.
Kiedy dojachaliśmy do Teheranu, próbowałam Aalemu zapłacić za kurs. Nie chciał nawet słyszeć.
Aali i Faezeh, to wspaniali ludzie, cieszę się, że mogłam ich poznać. Jeżeli dobroć, bezinteresownośc, madrość, empatia, życzliwość mają twarze, to są to z pewnością twarze tej dwójki. Nie mogę jednak proponować odwiedzenia naszych przyjaciół w Iranie...bowiem od jakiegoś czasu mieszkają w Kanadzie, w Montrealu, gdzie Aali kontynuuje informatyczne studia. Faezeh z wykształcenia jest prawnikiem, chociaż w Iranie prowadziła firmę produkującą dziecięce ubranka
Kantor na lotnisku w Teheranie, nie będzie nam się dobrze kojarzyć. Pisałam na początku relacji o problemach, jakie mieliśmy po przylocie do Iranu, ze nie mogliśmy wymienić różnych pieniędzy na irańskie riale... Teraz sytuacja się powtarza. Przez prawie brak kosztów podczas pobytu w Qom, zostało nam sporo pieniędzy ( kilkaset polskich złotych), które zamierzaliśmy wynienić w kantorze. Niestety, tym razem również nie było nam dane. Jest powód, żeby do Iranu wrócić
Poza tym, na lotnisku nie było innych problemów, samolot do Amsterdamu odleciał o czasie, kolejny z Amsterdamu do Warszawy również. (ten z Warszawy do Londynu też :D)
Tak oto zakończyła się moja irańska przygoda.
Ogólnie, na zakończnie mogę powiedzieć, że to była jedna z najlepszych podróży. W tej relacji przedstawiłam tylko "kawałek" tego kraju, bo Iran całkiem duży jest. Jak bardzo zróżnicowany i jak ciekawy, wiedzą wszyscy ci, którzy po Iranie ze mną podróżowali. Na mapie zaznaczyłam miejsca, gdzie dotarłam. Podczas dwóch tygodni w Iranie przejechaliśmy około 3500 km. ( trudno to dokładnie policzyć :P)
Smuci mnie fakt, że wielkie mocarstwa sprowadziły Iran do kraju "marginesu". Cierpią z tego powodu jego mieszkańcy, nie bez powodu nazywani najżyczliwszym narodem świata. Nigdzie dotąd, nie czułam się tak "chciana" jako turystka, nigdzie nie spotkałam się z taka bezinteresownością.
Jeżeli ktokolwiek z Was zastanawia się, czy tam jechać, odpowiadam: TAK, TAK, TAK
Dana, co tu gadać, przepiękna wyprawa do krainy Ali Baby*good*
Mnóstwo zobaczyłaś, poznałas lokalesów, zobaczyłas ich sposób życia , jak i co jedzą ,jak podrózują, zawiązałaś przyjażnie.. takich rarytasów raczej biuro by nie dostarczyło.
Zdążyłaś tam pojechać, idealny czas.
Dziękuję ,za twoje wspomnienia, jak zawsze wszystko pięknie opisane i okraszone fotami. Iran jest na mojej liście krajów do odwiedzenia i też na własną rękę
Danusiu, i ja bardzo Ci dziekuję za Twoje wspaniałe opowieści; dla mnie ten kraj to kompletny KOSMOS!!!, wspaniałe są takie podróze, gdzie wszystko zaskakuje nas in plus!
te niesamowite widoki - przepiekne, ciekawa kultura i zabytki, ale ta bezinteresowna zyczliwośc tych ludzi i zawarte przyjaxnie - to coś co jest bezcenne....
Piea miód na serce
Wracając z jaskini mamy jeszcze okazję zobaczyć na ulicy weselne tańce. Podobno to wesele azerskie się szykowało. Tańczyli wyłącznie panowie...panie tęsknym wzrokiem obserwowały.
W drodze powrotnej zdałam sobie sprawę, że Aali chyba naprawdę słabo widzi bo jechał dośc niepewnie. Nawet w okularach zwalniał bardzo, kiedy mijaliśmy się z jakimś samochodem. Proponował nawet Tomkowi, zeby przejął stery, ale nie mając międzynarodowego prawa jazdy, Tomek się nie zgodził. Zwykle nie mam problemu z zasypianiem we wszelkich środkach transportu, ale tym razem nie zmrużyłam oka. Byłam szczęśliwa, jak dojechaliśmy do Qom. Podjechaliśmy jeszcze do restaurcji, Aali wziął dla nas kolację na wynos i wróciliśmy do domu.
Następny dzień, był naszym ostatnim w Iranie. Aali zawiózł nas jeszcze na przejażdżke po mieście, na drobne ostatnie zakupy.
Kiedy przejeżdżaliśmy koło wzgórza, gdzie na szczycie stał Prophet Khezr Mosque, byłam pewna, że Tomek chętnie by się tam wdrapał. Nie zrobił tego tylko dla tego, że miał na sobie ostatnią koszulkę przeznaczoną na podróż i nie miałby się w co przebrać, gdyby się spocił
Okolo 16.00 Aali miał jechać na lotnisko po kolejnych couchsurferów, tym razem z Francji. Postanowiliśmy się z nim zabrać, mimo, że nasz lot był dopiero w środku nocy. Zjedliśmy obiad, pożegnaliśmy się z Faezeh i Fatimą i pojechaliśmy do Teheranu.
Tym razem Aali prowadził sprawniej, ucząc się polskiego od nas. Dużo było przy tym śmiechu. Po jakims czasie poprosił mnie, żebym z jego telefonu wysłała sms do Francuzów, czy już wylądowali. Szybko przyszła odpowiedź, ze Francuzi przylatują jutro! Okazało się, że dziewczyna kontaktująca się z Aalim napisała, że przylatują 15 kwietnia, w sobote. Aali przyjął to za pewnik, nie sprawdzając w kalendarzu...a 15 kwietnia, to była niedziela Kiedy dowiedział się, że my mamy samolot po 3 w nocy stwierdził, że wracamy do domu Ponieważ kiedyś wspomniałam, że uwielbiam arbuzy, Aali postanowił kupić dla mnie 2 takie owoce, jeden mieliśmy zjeśc, a z drugiego zrobić sok. Jeżdziliśmy od skrzyżowania, do skrzyżowania, wszędzie sterty arbuzów, ale Aali szukał tych najlepszych W końcu zatrzymaliśmy się przy jednym straganie. Aali pukał w wiele z nich...i wybrał jeden. ( reszta się nie nadaje ). Drugiego arbuza kupiliśmy na drugim końcu miasta Niezły mieliśmy z Tomkiem ubaw
Faezeh bardzo się ucieszyła na nasz widok Mieliśmy jeszcze trochę czasu na wspólne pogaduszki, w końcu była okazja zadać parę pytań, jakie nas nurtowały. Po pierwsze, jak to jest z tym "kciukiem do góry". Aali stwierdził, że tak, to prawda, że w Iranie to jest bardzo obraźliwy gest, wykonywany między Irańczykami nie wróżyłby nic dobrego. Natomiast w kontaktach międzynarodowych, to jest tak, ze my wiemy, że tam jest to coś nieodpowiedniego i jakie ma znaczenie, podobnie oni wiedzą jakie ma znaczenie dla nas i że dobrze jest tego własnie gestu użyć, żeby okazać zadowolenie.
Zapytaliśmy też o ten kamyk, jaki widzieliśmy w meczetach ( u Aalego w domu również). Pamiętacie naszą teorię, ze muzułmanie używają go do przytrzymywania kartek Koranu?
Aali wyjaśnił:
U szyitów pokłon w modlitwie musi być wykonany na czystej ziemi, albo na czymś, co z niej wyrasta, pod warunkiem, że nie służy to do jedzenia ani ubrania. Obejmuje to więc ziemię, kamień, trawię, piasek, ale nie może to być minerał. Pokłon na papierze jest dozwolony, ponieważ papier jest zrobiony z materiału wyrastającego z ziemi. Nie powinno się jednak bić pokłonów bezpośrednio na tkaninach i dywanach. ( dywanów, jak wiadomo w Persji pod dostatkiem )
Szyiccy muzułmanie wolą wykonywać pokłon modlitewny na małym bloczku ziemi, zwanym turbah ( lub mohr), który przeważnie jest zrobiony z gliny, pochodzącej z Karbali w Iraku, gdzie zginął wnuk Mahometa- Husajn ibn Ali. Zdanie sunnitów na ten temat jest zupełnie inne i podobno w niektórych krajach za użycie takiego krążka można iśc do więzienia
Aali i Faezeh byli tak wzruszeni naszym pytaniem, ze postanowili nam podarować po takim kamieniu i własnoręcznie, przez Faezeh wykonane serwetki, na których się taki kamieć kładzie.
Dostałam też od Faezeh ozdobę przez nią wykonaną
Okoł 22.00 zjedliśmy ostatnią pyszną kolację w domu naszych hostów i pojechaliśmy na lotnisko.
Kiedy dojachaliśmy do Teheranu, próbowałam Aalemu zapłacić za kurs. Nie chciał nawet słyszeć.
Aali i Faezeh, to wspaniali ludzie, cieszę się, że mogłam ich poznać. Jeżeli dobroć, bezinteresownośc, madrość, empatia, życzliwość mają twarze, to są to z pewnością twarze tej dwójki. Nie mogę jednak proponować odwiedzenia naszych przyjaciół w Iranie...bowiem od jakiegoś czasu mieszkają w Kanadzie, w Montrealu, gdzie Aali kontynuuje informatyczne studia. Faezeh z wykształcenia jest prawnikiem, chociaż w Iranie prowadziła firmę produkującą dziecięce ubranka
Kantor na lotnisku w Teheranie, nie będzie nam się dobrze kojarzyć. Pisałam na początku relacji o problemach, jakie mieliśmy po przylocie do Iranu, ze nie mogliśmy wymienić różnych pieniędzy na irańskie riale... Teraz sytuacja się powtarza. Przez prawie brak kosztów podczas pobytu w Qom, zostało nam sporo pieniędzy ( kilkaset polskich złotych), które zamierzaliśmy wynienić w kantorze. Niestety, tym razem również nie było nam dane. Jest powód, żeby do Iranu wrócić
Poza tym, na lotnisku nie było innych problemów, samolot do Amsterdamu odleciał o czasie, kolejny z Amsterdamu do Warszawy również. (ten z Warszawy do Londynu też :D)
Tak oto zakończyła się moja irańska przygoda.
Ogólnie, na zakończnie mogę powiedzieć, że to była jedna z najlepszych podróży. W tej relacji przedstawiłam tylko "kawałek" tego kraju, bo Iran całkiem duży jest. Jak bardzo zróżnicowany i jak ciekawy, wiedzą wszyscy ci, którzy po Iranie ze mną podróżowali. Na mapie zaznaczyłam miejsca, gdzie dotarłam. Podczas dwóch tygodni w Iranie przejechaliśmy około 3500 km. ( trudno to dokładnie policzyć :P)
Smuci mnie fakt, że wielkie mocarstwa sprowadziły Iran do kraju "marginesu". Cierpią z tego powodu jego mieszkańcy, nie bez powodu nazywani najżyczliwszym narodem świata. Nigdzie dotąd, nie czułam się tak "chciana" jako turystka, nigdzie nie spotkałam się z taka bezinteresownością.
Jeżeli ktokolwiek z Was zastanawia się, czy tam jechać, odpowiadam: TAK, TAK, TAK
Dana, co tu gadać, przepiękna wyprawa do krainy Ali Baby*good*
Mnóstwo zobaczyłaś, poznałas lokalesów, zobaczyłas ich sposób życia , jak i co jedzą ,jak podrózują, zawiązałaś przyjażnie.. takich rarytasów raczej biuro by nie dostarczyło.
Zdążyłaś tam pojechać, idealny czas.
Dziękuję ,za twoje wspomnienia, jak zawsze wszystko pięknie opisane i okraszone fotami. Iran jest na mojej liście krajów do odwiedzenia i też na własną rękę
Teraz już się cieszę na Sudan
No trip no life
Danusiu, i ja bardzo Ci dziekuję za Twoje wspaniałe opowieści; dla mnie ten kraj to kompletny KOSMOS!!!, wspaniałe są takie podróze, gdzie wszystko zaskakuje nas in plus!
te niesamowite widoki - przepiekne, ciekawa kultura i zabytki, ale ta bezinteresowna zyczliwośc tych ludzi i zawarte przyjaxnie - to coś co jest bezcenne....
Dziekuję
Piea
Nel, Piea, to ja Wam dziękuję, że byłyście ze mną od początku, do końca
Co tu dużo pisać, chciałabym odwiedzić Iran, więc podróż z Tobą była super.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Świetna relacja, niesamowite widoki i zabytki!!!
Jorguś
Dzięki Jorguś, było mi miło, że podróżowałeś ze mną
Dzięki Asia-A, że zwiedzałaś Iran ze mną